Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

fifty three

Sobota rano. Leżałem w łóżku w sypialni, którą dzieliłem od kilku tygodni z Jiminem. Zaraz obok mnie leżała nasza córka, a po jej drugiej stronie blondwłosy chłopak, zakryty kołdrą po sam nos, a w nogach spał skulony Holly. Uśmiechnąłem się delikatnie i przymknąłem jeszcze na chwilę powieki. Nareszcie spokojny weekend. Po tym jak wróciliśmy wczoraj do domu, od razu zabrałem się za papierkową robotę i skontaktowałem się z prawnikiem, aby umówić wszelakie szczegóły wniesienia sprawy o nie zbliżanie się do sądu.

Dowiedziałem się wszystkiego co potrzebowałem na teraz i miałem się przez najbliższe kilka dni przygotowywać na składanie pierwszych zeznań. Musiałem też umówić Yoorę do psychologa, która będzie z nią rozmawiać do końca wszystkich rozpraw, potrzebuje też porozmawiać z kimś kto będzie wiedział, jak pomóc małej wyjść z traumy jaką ostatnio przeżyła. Nie zachowywała się niestety tak jak zawsze – była cichsza, bawiła się sama i nie odstępowała nas na krok, chociaż piesek trochę łagodził sprawę, bo bardzo go polubiła i ciągle się z nim przytulała. Ciągle musiał być przy niej ktoś – albo ja, albo Jimin. Mimo wszystko staraliśmy się jej dać największe wsparcie jakie mogliśmy, już wczoraj wieczorem przeprowadziliśmy z nią długą i ciężką dla nas wszystkich rozmowę, jednak wiedzieliśmy, że bez niej się nie obejdzie, a z czasem będzie już tylko lepiej.

Ostrożnie wstałem z łóżka i udałem się do łazienki, aby się odświeżyć. Po krótkiej, porannej toalecie poszedłem do kuchni, żeby przygotować kawę i śniadanie dla nas wszystkich. Chcąc uczcić spokojny weekend, który zapowiadał się na taki jaki do tej pory był, oraz to, że znowu byliśmy razem, zacząłem robić ciasto na naleśniki. Włączyłem radio, które grało cicho i dopełniało dźwięk smażenia naleśników, które później smarowałem dżemem truskawkowym i składałem w trójkąty. Wsypałem też karmę do miski Holly i wymieniłem mu wodę, a kiedy usłyszał tylko szelest plastiku od razy przybiegł.

Za szczeniakiem do kuchni weszła Yoora, przecierając jeszcze zaspane oczka dłonią i ziewając szeroko. Za nią szedł Jimin, który uśmiechał się delikatnie, czując przyjemny, słodki zapach śniadania.

- Dzień dobry. – powiedziałem z szerokim uśmiechem.

- Dzień dobry, tatku – mruknęła Yoora, wyciągając do mnie rączki.

Wziąłem małą na ręce i przytuliłem ją do siebie mocno. Dziewczynka ścisnęła mnie tak mocno jak tylko umiała i oparła głowę o moje ramię. Spojrzałem na Jimina, który przyglądał się nam z lekkim uśmiechem, który mimowolnie odwzajemniłem. Chłopak do nas podszedł i objął naszą dwójkę. Ucałowałem szybko jego skroń i poszerzyłem swój uśmiech, czego nikt nie zauważył. Cieszyłem się, że jesteśmy razem cali i zdrowi.

- Siadajmy do stołu zanim naleśniki całkiem wystygną. – powiedziałem.

Blondyn odsunął się od nas, kiwając głową. Usiedliśmy na swoich miejscach i każdemu dałem talerz z naleśnikami. Usiadłem z nimi ze swoją porcją i zaczęliśmy jeść, wsłuchują się w poranne wiadomości podawane w radiu.

- Tatku, czy znowu będę musiała iść do tej szkoły? – zapytała nagle Yoora, przerywając ciszę panującą między nami.

- Nie, skarbie. – powiedziałem niemal od razu. – Przeniesiemy cię z Jiminem do prywatnej szkoły.

- A nie mogłabym się uczyć w domu?

Spojrzeliśmy z Jiminem po sobie i wziąłem głęboki oddech.

- Wolałabyś się uczyć w domu, zamiast spotykać się z osobami w twoim wieku i się z nimi bawić? – zapytał Jimin używając swojego delikatnego tonu.

- Tak. – pokiwała głową. – Boję się, że stamtąd też zabierze mnie babcia.

- Nie pozwolimy już na to, kochanie. – uśmiechnął się do niej Jimin. – Teraz już będziesz bezpieczna ani babcia, ani dziadek już się do ciebie nie zbliżą.

- Ale jak?

- W poniedziałek pojedziemy do takiej pani, z którą porozmawiasz o tym co się stało jak babcia po ciebie przyszła. Będzie zadawała ci dużo pytań, ale dzięki temu dostaniemy takie specjalne dokumenty, dzięki którym babcia nie będzie mogła się do ciebie zbliżyć, do mnie i Jimina też.

- Ale ja nie chcę rozmawiać z nikim obcym. Nie mogę o tym porozmawiać z wami? – zapytała dziewczynka, patrząc się w talerz.

- Będę tam cały czas z tobą, dobrze? – zaproponował Jimin. – Porozmawiamy razem z panią, co ty na to?

- I nie zostawisz mnie tam, prawda?

- Nigdy cię nigdzie nie zostawimy, kochanie. – powiedziałem spokojnie, głaskając ją po ciemnych włosach. – A teraz zajadaj naleśniki, musimy wyprowadzić Holly, bo chce już na spacer.

Wskazałem na pieska, który siedział obok stołu i machał ogonkiem wesoło, patrząc na nas. Yoora uśmiechnęła się i od razu zabrała się za jedzenie. W międzyczasie poszedłem się przebrać, żeby być gotowym do wyjścia i jedynie będę musiał zaczekać chwilę na małą. Adoptowanie psa to była najlepsza decyzja jaką odjąłem w przypływie chwili. Zauważyłem, że nawet Yoora się lepiej czuje w obecności naszego pupila.

Wyszliśmy z Yoorą i Holly na spacer do parku w pobliżu. Wiał cieplejszy wiatr, świeciło słońce i zaczynało się robić coraz cieplej. Już za kilka tygodni miała się zacząć wiosna, a w powietrzu już można było wyczuć zapach nowych pąków na drzewach i krzewach. Wiewiórki skakały po gałęziach drzew, a ptaki ćwierkały ze wszystkich stron. Było naprawdę idealnie.

- Tatku?

- Tak?

- Naprawdę musimy jechać do tej pani? Nie chcę rozmawiać z nikim obcym.

- Przykro mi kochanie, ale to naprawdę będzie dla ciebie dobre. Poza tym nie pójdziesz tam sama, będę ja albo Jimin.

- Naprawdę? Obiecujesz?

- Obiecuję. Mogę nawet ja pojechać z tobą na pierwszą wizytę, a od następnej będzie jeździć z tobą Jimin, co ty na to?

- W porządku, tatku. Chociaż chciałabym, żebyśmy wszyscy razem pojechali – spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.

- Wiem, skarbie – westchnąłem. – Niestety obawiam się, że nie będzie to możliwe.

- Nawet raz?

- Musiałbym porozmawiać z wujkiem Seokjinem.

- Proszę, zrób to tatku – ścisnęła moją dłoń.

- Porozmawiam – pokiwałem głową i posłałem córce uśmiech, który zaraz odwzajemniła.

- A może wujek przyjdzie na obiad?

- W sumie to nie jest głupi pomysł. Zadzwonię do niego w domu i zaproszę go na jutro.

- A ugotujesz kimchi jjigae?

- Oczywiście, kochanie. Dla ciebie wszystko.

Po spacerze udaliśmy się w drodze powrotnej do domu do sklepu i zrobiliśmy zakupy na najbliższy tydzień. Kupiliśmy też kwiaty i spokojnym krokiem wróciliśmy do domu. Kiedy wróciliśmy, Jimin był w trakcie odkurzania całego apartamentu, dlatego nawet nie usłyszał, że wchodzimy do środka. Zdjęliśmy buty i płaszcze, a następnie z zakupami poszliśmy do kuchni, żeby rozpakować wszystkie siatki. Po rozpakowaniu zakupów, Yoora zabrała Holly do pokoju, żeby się z nim pobawić, a ja wziąłem bukiet róż i poszedłem do Jimina, który akurat odkurzał w naszej sypialni. Podszedłem do niego i objąłem go ramionami na co podskoczył.

- Hyung! – zaśmiał się chłopak i nogą wyłączył urządzenie.

Podsunąłem mu kwiaty pod nos i uśmiechnąłem się delikatnie.

- Jaka to okazja? – zapytał chłopak. – Zapomniałem o czymś?

- Nie, spokojnie – uspokoiłem go. – Po prostu kupiłem ci kwiaty.

- To naprawdę kochane, Yoongi – wziął bukiet i uśmiechnął się szeroko. – Dziękuję.

Chłopak przysunął się i zostawił na moich ustach delikatnego buziaka. Zamruczałem i objąłem go ramionami w talii, chcąc go mieć bliżej siebie na dłużej. Jimin nie stawiał oporu, wręcz przysunął się jeszcze bardziej, odkładając róże na łóżko obok nas. Musnął jeszcze raz moje wargi, więc przedłużyłem pocałunek, zaciskając palce na jego biodrze. Zacząłem popychać go delikatnie do tyłu, więc szedł zgodnie ze mną do chwili, aż jego plecy spotkały się ze ścianą. Zjechałem dłonią wzdłuż jego uda, złapałem go pod prawym kolanem i uniosłem jego nogę, aby mnie nią objął w pasie. Instynktownie przycisnąłem nasze krocza do siebie, a słysząc pomruk zadowolenia z ust młodszego, uśmiechnąłem się i ponowiłem ruch.

Nic jednak nie trwa wiecznie, ponieważ do pokoju wbiegł rozszczekany Holly, a za nim biegła śmiejąca się Yoora. Zanim jednak zdążyła wbiec do sypialni, odsunąłem się od Jimina, który zaczął od razu coś przestawiać na regale, a ja usiadłem na łóżku, starając się uspokoić oddech. Po rundce po naszej sypialni i zwróceniu uwagi Yoorze przez Jimina, żeby uważała jak biega, nasza córka pobiegła dalej i znowu byliśmy sami. Jimin spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, czerwieniąc się na policzkach, a ja tylko przymknąłem powieki, wykrzywiając wargi delikatnie w górę.

- W któryś weekend zawiozę małą do Seokjina, wtedy skończymy – powiedziałem po chwili, wstając z łóżka. 

dwa rozdziały do końca, aż mi smutno:((

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro