Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

fifty one

Po całej sytuacji wylądowaliśmy w domie rodzinnym Parka. Yoora spała na mnie, wyczerpana po zdarzeniach z ostatnich dni, a Jimin siedział spięty obok mnie na kanapie, bawiąc się swoimi palcami. Rodzice Jimina obserwowali mnie uważnie, jakby chcieli wypalić mi dziurę w głowie, a ja starałem się patrzeć wszędzie indziej tylko nie na ich twarze. Salon w domu Parka był urządzony w podobnym stylu co u mojej mamy. Ciepłe kolory ścian, rodzinne zdjęcia, dyplomy, certyfikaty. Jednak co mi się rzuciło w oczy to, że Jimin był tylko na jednym zdjęciu – rodzinnym. Nie było więcej jego zdjęć, czego nie rozumiałem.

Park wspominał, że nigdy nie czuł się członkiem tej rodziny i nie był traktowany poważnie, więc się wyprowadził, żeby znaleźć miejsce dla siebie, ale nie sądziłem, że problem jest taki duży. Mama Jimina wydawała się być dość wyrozumiałą i ciepłą osobą, ale nie miałem pojęcia co tak naprawdę się kryje za maską. Każdy z nas tak naprawdę miał w sobie taką część, którą ukrywa przed wszystkimi, nawet bliskimi. Wydawało się, że matka Jimina również taką miała i nauczyła się ją bardzo dobrze ukrywać przed obcymi, czułem jaki Jimin był spięty.

- A więc, Min Yoongi-ssi. – zaczęła kobieta. – Chciałabym się upewnić czy na pewno wszystko dobrze rozumiemy.

Spojrzałem na kobietę, mimowolnie nawiązałem z nią kontakt wzrokowy i już dobrze wiedziałem po kim Jimin odziedziczył tak piękne, hipnotyzujące oczy.

- Jesteście razem?

- Tak, pani Park. – przytaknąłem.

- I masz córkę?

- Zgadza się. Moja żona, Mira, zmarła jakiś czas temu i zostałem sam z Yoorą.

- Mira zmarła? – zdziwił się ojciec Jimina. To pierwszy raz, kiedy się odezwał, odkąd przekroczyliśmy próg ich domu.

- W wypadku samochodowym. – kiwnąłem głową, po chwili czując wzrok Jimina na sobie. Wiedział, że ciężko mi o tym mówić.

- To straszne. Była tak dobrą dziewczyną. Szkoda, że tak pokrzywdzona przez los. – pokręciła głową starsza kobieta, szybko wykonując znak krzyża. – Miejmy nadzieję, że jest w lepszym miejscu.

W pomieszczeniu ponownie zawisła cisza. Spuściłem wzrok na twarz mojej córki, pogrążonej w głębokim śnie. Tak spokojnie spała, ale czułem jak bardzo jej ciałko jest spięte i miałem ochotę znowu płakać. Moja Yoora nie zasługiwała na tyle cierpienia, ile doświadczyła.

- Jest bardzo podobna do Miry. – wypalił pan Park.

- Słucham? – uniosłem na niego wzrok.

- Yoora. Wydaje się być jej małą wersją.

- To prawda. – zgodziła się mama Jimina. – Zupełnie jakbym znowu widziała biegającą po podwórku małą Mirę.

Zacisnąłem szczękę i znowu spuściłem wzrok, starając się wyłączyć chociaż na chwilę. Nie chciałem więcej słyszeć o Mirze, nie teraz, jeszcze nie byłem gotowy na to, aby rozmawiać o niej tak swobodnie jak robili to rodzice Jimina.

- Myślę, że wystarczy rozmów o Mirze. – wtrącił się w końcu Jimin. – Yoongi miał naprawdę ciężki okres przez ostatnich kilka dni, a wy nie polepszacie sprawy.

Spojrzałem na chłopaka, uśmiechając się słabo do niego. Jimin zaczesał kosmyki włosów za moje ucho, a następnie splótł nasze dłonie. Czując ciepło bijące od jego dłoni, od razu poczułem się lepiej. Wziąłem głęboki oddech i przymknąłem oczy.

- Masz rację, przepraszam, Yoongi-ssi.

- W porządku. – spojrzałem na mamę Jimina, która wydawała się być teraz naprawdę poruszona i skruszona.

- Mieszkacie razem? – zapytał starszy mężczyzna, siedzący na fotelu naprzeciwko mnie.

- Tak. – odpowiedział Jimin. – Od niedawna. Parę dni temu tak naprawdę skończyłem przenosić swoje rzeczy z mieszkania, w którym wynajmowałem pokój.

- Płacisz za siebie chociaż? – pytał dalej mężczyzna. Nie podobał mi się ton jakim zadał to pytanie – był wyniosły i bardzo nieprzyjemny.

- Jimin nie musi płacić rachunków. – tym razem to ja odpowiedziałem, czułem wewnętrzną potrzebę konfrontacji z ojcem Jimina.

- Czyli go utrzymujesz? I córkę?

- Jestem współwłaścicielem dużej firmy marketingowej w Seulu. – wytłumaczyłem. – I uprzedzając pana kolejne pytanie, tak – Jimin pracuje, zarabia na swoje potrzeby i zawsze kupuje coś do domu, albo Yoorze, mimo że mówię mu, że nie musi tego robić. Utrzymuję nasz wspólny dom, niepańskiego syna.

Mierzyłem się z mężczyzną wzrokiem dość długi czas. Najwidoczniej musiałem nadepnąć mu na odcisk, ponieważ patrzył na mnie jakby miał mnie zaraz wyrzucić z domu. Musiałem jednak chronić Jimina, wiedząc już jaki tak naprawdę jest jego ojciec.

- Jimin-ah... - zaczęła kobieta. – Jak ty sobie to wszystko wyobrażasz? Oboje jesteście mężczyznami i razem zajmujecie się dzieckiem? Co, jeśli jak dorośnie będzie również homoseksualna? Powinna mieć dzieci. Poza tym prędzej czy później będzie potrzebowała kobiety w swoim otoczeniu, która pomoże jej się odnaleźć w wielu sprawach, o których mężczyźni nie mają pojęcia.

I znowu to samo...

- Bez urazy, pani Park. – zacząłem spokojnie. – Jeśli chciałbym mieć kolejną żonę to nie umawiałbym się z pani synem. Jimin to naprawdę dobry chłopak i bardzo dobrze się dogaduje z Yoorą. Mała naprawdę się do niego przywiązała i uznaje go za członka rodziny, za swojego drugiego tatę. Będą tematy, które będziemy musieli z nią omówić, ale wszystko przyjdzie z czasem, a my zdążymy się do tego przygotować. Chcemy w trójkę stworzyć nietypową, ale szczęśliwą rodzinę. A ja jedyne czego chcę to dobra dla Yoory.

- I nie ważne kogo Yoora pokocha w przyszłości, my będziemy ją wspierać. Czy pokocha chłopaka, czy dziewczynę, my będziemy ją w tym wspierać. – dodał Jimin z uśmiechem. – Ale na razie najważniejsza jest teraźniejszość. Musimy rozwiązać problemy, które mamy teraz na głowie, a to co będzie później to będzie.

Kobieta patrzyła na nas w ciszy przez dłuższy czas. Jimin ścisnął moją dłoń, czułem jak bardzo się stresuje. W pewnym momencie wstała z fotela i usiadła obok Jimina, obejmując go szczelnie. Chłopak na początku się nie ruszył nawet o milimetr, jednak w końcu puścił moją dłoń i przytulił się do swojej rodzicielki, mocno ją obejmując.

- Bałam się, że nie odnajdziesz się w stolicy. – wyznała kobieta. – Tak nagle podjąłeś decyzję i wyjechałeś z dnia na dzień, a dom stał się zbyt cichy. Ale cieszymy się z tatą, że znalazłeś tam dla siebie miejsce i osoby, które cię kochają i szanują.

- Też się cieszę. Musiałem po prostu coś zmienić i odżyć. – zaśmiał się chłopak.

- Myślę, że zrobiłeś to aż za bardzo. – parsknęła kobieta, odsuwając się od syna. – Kilka miesięcy wyjechałeś sam, a teraz wracasz i masz chłopaka i jego córkę pod opieką.

- To nasza córka, mamo. – powiedział Jimin z nieśmiałym uśmiechem. – Jesteśmy rodziną.

Jimin ponownie złapał moją dłoń i splótł nasze palce ze sobą. Słowa Jimina jak zwykle rozgrzały moje serce i czułem jakbym miał zaraz spłonąć z tego przegrzania. Tak bardzo się cieszyłem, że trafiłem właśnie na niego – na mężczyznę, który jest tak dobry, delikatny, szczery, a jednocześnie silny i odpowiedzialny, poukładany, ale szalony. Był po prostu idealną osobą, z którą tak naprawdę chciałem spędzić resztę życia. Może jeszcze doczekamy czasów, kiedy zalegalizują małżeństwa jednopłciowe, abyśmy mogli się realnie nazywać kiedyś mężem i mężem.

- Yoongi-ssi, zajmuj się dobrze naszym Jiminem. – zwróciła się do mnie pani Park.

- Oczywiście. To jest właśnie mój plan na najbliższe lata. – uśmiechnąłem się delikatnie.

- Robi się późno. – powiedział ojciec Jimina. – Zostańcie na noc, żeby nie wracać tak późno do Seulu.

- Przyszykuję wam pokój gościnny. – mama Jimina wstała i od razu ruszyła w stronę schodów.

Pan Park dalej siedział w fotelu, patrząc na ścianę przed sobą jakby było tam coś ciekawego, jednak ściana była pusta.

- Tato... - zaczął niepewnie Jimin. – Przepraszam, że tak się o wszystkim dowiedzieliście.

- Porozmawiamy o tym jutro, Jimin. Dobranoc.

Mężczyzna wstał z fotela i powolnym krokiem udał się na górę. Jimin westchnął ciężko i spuścił głowę. Objąłem go ramieniem, przysuwając go do siebie bliżej i ucałowałem jego skroń. Chłopak oparł głowę na moim ramieniu i ścisnął ponownie moją dłoń.

- Kocham cię, Minnie. – szepnąłem.

- Ja ciebie też, Yoonie. Dziękuję.

- Za co?

- Za to, że nie uciekłeś i stanąłeś w mojej obronie.

- Nikomu nie pozwolę cię obrażać, nawet jeśli jest to twoja rodzina. Nie muszą mnie lubić.

Chłopak zaśmiał się cicho i ucałował mój policzek. Uśmiechnąłem się szeroko. Znowu wszystko wracało do normy. 

wiecie, że zostały już 4 rozdziały do końca? 😿

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro