Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

fifty

- Czyli znałeś Mirę i nawet o tym nie wiedziałeś? – zapytałem, prowadząc samochód.

Właśnie jechaliśmy do Busan. Jeszcze wczoraj wieczorem poinformowaliśmy policję oraz Seokjina, który na początku upierał się, że jedzie z nami, ale przypomniałem mu, że ktoś musi zostać w firmie. Starałem się prowadzić najspokojniej jak potrafiłem, jednak nie szło mi tak dobrze jak myślałem. Co jakiś czas Jimin upominał mnie, żebym zwolnił albo przypominał o skrętach, bo za bardzo bujałem w chmurach. Wszystko przez te całą, chorą sytuację.

- Nigdy jej nie spotkałem. – odpowiedział od razu. – Znałem ją tylko z historii mamy i pana Soosika, bo dużo pomagał zanim wyjechali do Seulu, a dom stał pusty, odkąd pamiętam.

- Okej, to wszystko wyjaśnia. Zresztą nawet nie widziałeś na oczy ojca Miry.

- Może raz go widziałem, ale to jak miałem jakieś 10 lat. Nie pamiętam go w ogóle.

- To normalne. Tyle lat minęło.

Między nami zawisła cisza. Trudno mi było pojąć co tak naprawdę się stało. Jimin znał Mirę i jej rodzinę i nawet o tym nie wiedział. Można by powiedzieć, że to był mało zabawny żart od losu. Wczorajszego wieczoru, kiedy o wszystkim się dowiedzieliśmy i wróciliśmy do domu, rozmawialiśmy bardzo długo i razem podjęliśmy decyzję, że jak tylko odzyskamy Yoorę nie tylko przeniesiemy ją do innej szkoły, ale też będziemy walczyć o zakaz zbliżania się rodziców Miry do małej i nas. W końcu musi się to wszystko skończyć.

- Myślisz, że już się zorientowali? – zapytał nagle Jimin.

- Kto?

- Rodzice Miry... Że wiemy.

- Pewnie tak. Myślę, że wcale nie są tak głupi. Szczególnie matka Miry. Ona zawsze miała w sobie coś takiego czego każdy się bał.

- Nawet ty, hyung?

- Nawet ja, skarbie.

- Teraz możemy się bać razem. – powiedział, kładąc dłoń na moim udzie.

Mimowolnie uśmiechnąłem się i złapałem dłoń Jimina, łącząc nasze palce. Uniosłem nasze splecione dłonie do moich ust i lekko musnąłem ustami wierzch dłoni młodszego. Chłopak zaśmiał się pod nosem i ścisnął moją rękę.

- Nie będę się bał, kiedy jesteś przy mnie, Minnie.

***

Kiedy dojechaliśmy do Busan, stawiliśmy się na komisariacie policji. Policjant przedstawił nam plan działania oraz wszystkie możliwe scenariusze, łącznie z tymi złymi, na szczęście nie było ich za dużo. Jimin upierał się, że chce wejść do domu razem z policją, jednak żaden z funkcjonariuszy nie wyrażali na to zgody, nawet ja nie mogłem się pokazać w środku. Matka Miry, według policjantów, była teraz niepoczytalną kobietą, na która należy szczególnie uważać. Dlatego mamy czekać przed domem na rozwój sytuacji i Yoorę, która zostanie wyprowadzona przez któregoś z funkcjonariuszy jak najszybciej będzie to możliwe.

Stresowałem się. Czekając przed budynkiem policji, stałem oparty o nasze auto i piłem wodę z papierowego kubeczka, mając nadzieję, że woda magicznie sprawi, że przestanie mi być niedobrze. Jimin jeszcze rozmawiał z kimś w środku, a ja nie mogłem już dłużej tego słuchać – tych wszystkich możliwości, scenariuszy, sposobów na działanie z takimi osobami jak rodzice mojej byłej żony. Chciałem już działać. Na co jeszcze czekaliśmy? Na to, aż znowu gdzieś uciekną z moją córką? Nie mogłem stracić drugiej tak ważnej osoby w moim życiu.

W końcu przez główne wejście wyszedł Jimin, a za nim kilku policjantów. Wszyscy wsiedliśmy do samochodów i w końcu ruszyliśmy. Droga pod dom rodzinny Miry mijała nam w zupełnej ciszy. Radiowozy jechały szybko, ale bez sygnałów świetlnych i dźwiękowych, aby nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Jechałem cały czas za jednym radiowozem, starając się panować nad oddechem i trzęsącymi się dłoniami.

- Yoonie, już po nią jedziemy. – powiedział delikatnie, kładąc dłoń na moim karku. Jego dłoń była przyjemnie ciepła.

- Wiem, stresuję się. – przyznałem.

- Wiem, kochanie. Najchętniej bym się z tobą zamienił i ja bym prowadził, ale jeszcze bym spowodował jakiś wypadek i byłaby katastrofa. – parsknął młodszy, a ja delikatnie się rozluźniłem.

- Jest w porządku. Wolę prowadzić w takich sytuacjach. Jestem bardziej skupiony.

- Zauważyłem. Jesteś słodki, kiedy tak marszczysz brwi.

- Marszczę brwi? – zapytałem zaskoczony.

- Tak! Zauważyłem to już pierwszego dnia w pracy.

- Patrzyłeś jak pracuję? – zerknąłem na niego kątem oka i mógłbym przysiąc, że młodszy się zaczerwienił.

- Byłem ciekawy. – wymruczał.

- Czego? Mojej pracy?

- Ciebie, głupku. Byłeś interesujący. I nadal jesteś.

- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, skarbie. – powiedziałem.

- A dowiem się?

- Jasne. Mamy całe życie przed sobą.

- Brzmi obiecująco.

Nareszcie dotarliśmy na miejsce. Policja otoczyła dom Miry, a ja i Jimin czekaliśmy w odpowiedniej odległości od wejścia do domu. Trzymaliśmy się za ręce, aby dodać sobie otuchy. Przyjechała również karetka, by ewentualnie pomóc, gdyby doszło do jakichś niepożądanych urazów albo najgorzej – gdyby Yoora potrzebowała pomocy medycznej. Policjant najpierw zapukał do drzwi, krzycząc, aby otworzyć albo wejdą siłą. Odezwała się głucha cisza, więc po drugiej próbie grzecznego wejścia, w końcu dwóch innych mężczyzn wyważyło drzwi, a następnie kilku policjantów weszło do środka. Czekaliśmy zniecierpliwieni na dalszy rozwój sytuacji. Nikt nie wychodził z budynku przez dobre kilka minut, przez co rósł w nas strach przed najgorszym.

Nagle do środka wbiegło jeszcze dwóch innych policjantów, a my nadal nie wiedzieliśmy co się działo. Nikt nam nic nie mówił. Czuliśmy się zupełnie pominięci i bezużyteczni. Chciałem już ruszyć do przodu, żeby też wejść do środka, jednak Jimin objął moje ramię swoim i pokręcił głową na znak, żebym nigdzie nie odchodził.

- Jimin-ah! – usłyszeliśmy za nami kobiecy głos. – Czemu nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz?

Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy niską, szczupłą kobietę w średnim wieku, idącą w naszym kierunku. Młodszy już miał odpowiadać, jednak nagle doszedł nas dźwięk wystrzału z pistoletu. Zamarłem i wróciłem wzrokiem do drzwi domu jednorodzinnego. Jimin ścisnął moje ramię i coś powiedział, jednak usłyszałem tylko szum. Słyszałem piszczenie i szum. W oczach stanęły mi łzy, a wyobraźnia nasuwała mi na myśl najgorsze możliwe obrazy.

Na szczęście żaden z nich nie okazał się prawdziwy.

Policjant właśnie wychodził z naszą córką, niosąc ją na rękach. Jimin i ja zerwaliśmy się do biegu, aby jak najszybciej objąć Yoorę. Dziewczynka, kiedy nas tylko zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko, a gdy była u mnie na rękach, objęła mnie mocno i zaczęła płakać. Mocno ją ścisnąłem i przytuliłem też Jimina, pozwalając by łzy wypłynęły również spod moich powiek. Staliśmy tak na środku chodnika, nie zwracając na ludzi wokół nas.

Znowu byliśmy razem. I już nigdy nie pozwolę, by ktokolwiek nas rozdzielił.

- Tak bardzo za wami tęskniłam. – wyznała Yoora między pociągnięciami noskiem.

- My za tobą też, kochanie. – szepnął Jimin. – Każdego dnia o tobie myśleliśmy, wiesz?

- I szukaliście mnie? – zapytała dziewczynka, patrząc na Parka.

- Cały czas. – powiedział chłopak, patrząc na nią z uśmiechem.

Yoora wyciągnęła do niego ręce, więc szybko przejął ją na swoje ręce i mocno do siebie przytulił. Objąłem Jimina w pasie i ucałowałem głowę Yoory.

- Kocham was. – powiedziała dziewczynka.

- A my ciebie, skarbie. – szepnąłem. – Już jest wszystko w porządku.

- Zapłacicie mi za to! – krzyk wyprowadzanej siłą kobiety odbił się po całej ulicy. Popatrzyłem na tę scenę, zasłaniając widok Jiminowi i przede wszystkim Yoorze. – Ona powinna się wychowywać ze mną! Oni są dla niej prawdziwym zagrożeniem, nie ja, słyszycie!

Kobieta została siłą wepchnięta do radiowozu, którego drzwi zostały szybko zamknięte, więc i krzyków nie było już więcej słychać. Drugi policjant wyprowadzał spokojnie idącego z nim pana Soosika, który spojrzał na mnie pełnym skruchy spojrzeniem, jednak nie potrafiłem wybaczyć mu tego, że brał w tym wszystkim udział i nie pomyślał o przekonaniu swojej walniętej żony, że uprowadzanie siedmiolatki to zły pomysł. Wszystkie radiowozy odjechały, tak samo jak karetka, po obejrzeniu Yoory przez lekarza. Małej nic nie było, nie miała żadnych siniaków ani ran. Jedyne o co teraz musieliśmy zadbać to o komfort psychiczny naszej córki.

- Jimin-ah, myślę, że należą mi się wyjaśnienia. – ponownie podeszła do nas kobieta z wcześniej.

Chłopak uśmiechnął się mimowolnie i nadal trzymając Yoorę na rękach, odwrócił się przodem do brunetki.

- Mamo, poznaj Yoongiego i jego córkę Yoorę.

- Dzień dobry, pani Park. Przykro mi, że poznajemy się w takich okolicznościach. – powiedziałem, uchylając się przed nią. – Jestem chłopakiem pani syna.

Wyprostowałem się i mógłbym przysiąc, że kobieta była na tyle zaskoczona obrotem spraw, że nie miała pojęcia co teraz zrobić, więc tylko patrzyła na nas z uchylonymi ustami.

- Jestem gejem, mamo. I teraz też ojcem, tej księżniczki. – dodał Park, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.

Pani Park wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. 

NIESPODZIEWANKA!!:]]
śpicie czy jeszcze nie śpicie? świeżutko napisany rozdział od razu publikuję, bo jestem OGROMNIE podekscytowana. strasznie się cieszę, że wróciłam. koniecznie dajcie mi znać jak wam się spodobało! dużo się wydarzyło 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro