Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

eighteen

- Wrócę szybko, skarbie. – powiedziałem do Yoory, przytulając ją do siebie.

- Dobrze, a mogę z wujkiem obejrzeć bajkę?

- Możesz, oczywiście. – pocałowałem jej czoło i odsunąłem się od niej, wstając.

- Z wujkiem Seokjinem jak zwykle nie będziesz się nudzić, Yoo! – oświadczył Jin, biorąc małą na ręce.

- Tylko błagam, tym razem nie zalewajcie łazienki. Nie będę miał siły do sprzątania.

- Postaramy się, prawda? – Seokjin spojrzał na Yoorę, która z szerokim uśmiechem pokiwała głową. – Jedź już i wracaj od razu.

- Spokojnie, Jin. – westchnąłem. – Nie pij przy niej, ostatnio mi powiedziała, że poczęstowałeś się whiskey.

- No dobra, dobra. Postaram się wrócić jak najszybciej.

- Pamiętaj, jak zacznie gadać głupoty to wyjdź! Znajdziemy lepszego! – polecił Seokjin i poszedł z Yoorą do salonu, a ja zostałem sam w przedpokoju.

Szybko ubrałem na siebie płaszcz i buty, po czym wyszedłem z apartamentu. Podszedłem do windy, którą jak zawsze zjechałem na parking. Wsiadłem do zaparkowanego blisko samochodu i odpaliłem silnik, wzdychając cicho. Ruszyłem na terapię. Nie chciałem tam jechać, ale musiałem. Żeby mieć spokój muszę zakończyć przy najmniej dziesięć wizyt, a dzisiaj była dopiero czwarta. Nie czułem w ogóle potrzeby tam jechać, bo ostatnio czułem się naprawdę dobrze i stosowałem się do rad terapeuty, jednak dalej czułem wewnętrzną pustkę, kiedy byłem sam i wiedziałem, że to zły znak.

Do gabinetu dotarłem szybko. O tej porze na ulicach praktycznie nie było żywego ducha. Była 16 w niedzielę. Wszyscy siedzieli w domach, spędzając czas z rodziną albo przyjaciółmi, a ja jechałem na terapię, by rozmawiać o bolesnych wspomnieniach i moim samopoczuciu. Kiedy tylko wszedłem do gabinetu, mężczyzna przywitał mnie z lekkim uśmiechem i polecił się położyć. Oczywiście wykonałem jego poleceniu zaraz po zdjęciu z siebie płaszcza, by nie tracić czasu na zbędne kłótnie i jak najszybciej wrócić do domu.

- Yoongi-ssi, jak się czujesz? – zapytał jak na początku każdego wcześniejszego spotkania.

- Nie najgorzej. Jestem trochę zmęczony, bo miałem dość intensywny tydzień. – odpowiedziałem, przymykając oczy.

- O! Co robiłeś w tym tygodniu?

- Głównie pracowałem, miałem dużo spotkań firmowych, starałem się też codziennie poświęcać czas córce i bawić się z nią przed snem. – mówiłem spokojnie. – I..

- I? Coś się jeszcze wydarzyło? – dopytał po chwili mojego milczenia.

- Spotkałem się z jedną osobą. – powiedziałem ostrożnie.

- Jakie uczucia czułeś podczas tego spotkania?

- Głównie spokój, trochę stresu, szczęście.. – wymieniałem cicho. – Byłem bardzo szczęśliwy po tym spotkaniu.

- Czy była to ważna dla ciebie osoba?

- Tak, myślę, że tak.

- To ktoś kogo dobrze znasz?

- Nie ujął bym tego w ten sposób. Dopiero się poznajemy.

- Rozumiem.

Poczułem jak gęsia skórka pokryła całe moje ciało, kiedy usłyszałem zgrzyt stalówki pióra o papier notatnika. Uchyliłem powieki i wbiłem wzrok w sufit, wyszukując na nim krzywizn jak co spotkanie. Przez chwilę wisiała między nami napięta cisza. Obawiałem się, że będzie wypytywał o to spotkanie. Szczególnie o jego charakter i wtedy będę skończony.

- To była randka, prawda Yoongi-ssi? – zapytał nagle, a mnie momentalnie zaschło w gardle.

Nie chciałem odpowiadać. Chciałem w tej chwili cofnąć czas i nie wspominać o tym spotkaniu. Mogłem zakopać te wspomnienia w głowie i nie powiedzieć ani słowa na jego temat, ale teraz byłem dociśnięty do ściany. Kiedy nie odpowiem, uzna to za potwierdzenie. A jak zaprzeczę – pomyśli, że to randka, bo tak długo myślałem. Psycholodzy to nie żarty.

- Tak. – odpowiedziałem w końcu.

- Powoli podnosisz się po stracie?

- Chyba tak. Chcę w końcu się podnieść i żyć normalnie.

- To naturalne. Każdy tego chciałby na twoim miejscu, dobrze, że się nie ograniczasz. Opowiedz mi o tej osobie.

- Ma piękne oczy. – od razu powiedziałem. – Ma takie samo spojrzenie jak Mira, jest pełne troskliwości i ciepła. Jest miły i opiekuńczy. Dba, żebym się nie przemęczał i ma dobry kontakt z Yoorą.

- To mężczyzna? – zapytał po chwili.

- Tak.

- Oh, rozumiem. – znowu zgrzyt pióra. – Gdzie się poznaliście?

- On.. W pracy. – odpowiedziałem dość niepewnie.

- Ciekawe.

Znowu zawisła między nami cisza. Chciałem już wstać, ubrać się i wyjść. Wrócić do domu, napić się z Seokjinem i iść do spania. A jutro móc zobaczyć Jimina i znów poczuć wewnętrzny spokój, bo będzie zaraz obok mnie, żeby mnie wesprzeć. Kiedy tak leżałem, myśląc o Jiminie, zorientowałem się, że nawet do niego nie napisałem od wczoraj. To wszystko, że bawiłem się od rana z Yoorą i nie patrzyłem na telefon.

- Yoongi-ssi. – zaczął terapeuta. – Czujesz się dobrze w towarzystwie tego mężczyzny, prawda?

- Prawda. – odpowiedziałem, czując suchość w ustach.

- To bardzo ciekawe, że zaledwie tydzień temu miałeś zupełnie inne patrzenie na życie codzienne niż teraz. Wahania nastrojów w twoim przypadku są normą, jednak powinniśmy porozmawiać więcej o twojej randce i tym mężczyźnie, żebym wiedział dokładnie jak mam ci pomóc w tej sytuacji.

Wahania nastrojów? Pomóc? Czułem się aktualnie jakbym miał zaraz być wywieziony do wariatkowa na krzesło elektryczne. Kiedy zadawał mi kolejne pytania, przestałem na nie odpowiadać, po prostu leżałem w ciszy, starając się nie zwracać na tego człowieka uwagi. Czułem się jakby moje serce i dusza ponownie umierały. Czułem, że wszystko co zrobiłem do tej pory było złe. Może naprawdę popełniłem błąd? Może nie powinienem iść na randkę z Jiminem?

Słysząc kolejne pytanie skierowane w moją stronę, po prostu wstałem i zabierając swój płaszcz z wieszaka, wyszedłem z gabinetu. Poszedłem prosto do mojego samochodu, w którym siedziałem kolejne trzydzieści minut, zastanawiając się co mam zrobić. Mój telefon zaczął wibrować, a widząc połączenie od Seokjina, rzuciłem urządzenie na fotel pasażera i przymknąłem powieki. Nie miałem ochoty rozmawiać z Seokjinem, nie chciałem się nawet z nim widzieć. Chciałem po prostu położyć się w łóżku, zasnąć i obudzić się wtedy kiedy uznam to za stosowne.

W końcu odpaliłem silnik, ale nie pojechałem od razu do domu. Podjechałem pod park, w którym wczoraj byłem z Jiminem. Powolnym krokiem przechadzałem się alejkami i myślałem co powinienem zrobić. Mój telefon nie przestawał dzwonić. Zauważyłem, że nawet Jimin próbował się ze mną skontaktować i wypisywał mi wiadomości, jednak ja naprawdę nie byłem w humorze do pisania, szczególnie, że nie wiedziałem nawet co myśleć, więc co bym napisał? Byłem teraz wrakiem, czułem się jakbym tonął niczym Tytanic po zderzeniu z górą lodową.

Znowu miałem ochotę zawieźć Yoorę do mamy, żeby ona się nią zaopiekowała do czasu kiedy się ogarnę. Ale wiedziałem, że nie mogę. Nie mogę jej tego zrobić. Yoora mnie potrzebuje – te słowa powtarzałem sobie dzień w dzień, żeby nigdy o tym nie zapomnieć i wybić sobie głupie pomysły z głowy. Czasami to nie działało, jak na przykład w tej chwili, cały czas czułem w głębi sercu, że nie nadaję się na ojca i cały czas ranię ją swoimi zachowaniami, ale z drugiej strony nie potrafiłbym się jej pozbyć, a nawet bym nie chciał, bo za bardzo ją kocham i mi na niej zależy. Nie chcę jej stracić.

W parku spędziłem kolejną godzinę, a kiedy zobaczyłem, że już prawie 21, poszedłem do samochodu. Widząc ile miałem nieodebranych połączeń od Seokjina i Jimina, ponownie poczułem się okropnie. Odłożyłem telefon na bok i odpaliłem silnik auta, ruszając do domu. Chciałem jak najszybciej się w nim znaleźć dlatego złamałem parę przepisów po drodze. Dotarłem do apartamentowca i po zaparkowaniu samochodu, wjechałem windą na górę i skierowałem się do drzwi mojego mieszkania. Na minutę bądź dwie zatrzymałem się przed drzwiami i zastanawiałem się jak wielki opierdol od Seokjina dostanę, powinienem być gotowy na wszystko.

W końcu odblokowałem drzwi pinem i wszedłem do środka. Na przedpokój od razu przyszedł Jin i posłał mi niezbyt przyjemne spojrzenie. Co najmniej chciał mnie zabić. Miłe powitanie.

- Miałeś szybko wracać. – warknął. – Cholera Yoongi, na chuj ci ten telefon skoro nawet nie odpiszesz mi głupiej wiadomości, że żyjesz? Wiesz jak ja się martwiłem? Yoora do momentu zaśnięcia cały czas się pytała kiedy przyjedziesz, bo chce się do ciebie przytulić. A Jimin wydzwania ode mnie, płacząc w słuchawkę, że może coś wczoraj spierdolił, bo nawet na jego wiadomości i połączenia nie odpowiadasz. Masz 28 lat, Yoongi, nie 15.

Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Jak nigdy chciałem po prostu się rozpłakać jak małe dziecko, pozwolić, żeby wszystkie emocje w końcu znalazły jakieś ujście. Ale nie chciałem wyjść na niedojrzałego bachora w oczach przyjaciela. Wszystko co mi powiedział, uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą, pamiętając o słowach terapeuty.

Spuściłem głowę i zdjąłem buty. Poszedłem do swojego pokoju, gdzie położyłem się na łóżku. Nawet nie ściągnąłem z siebie płaszcza. Seokjin szedł za mną jak cień. Usiadł na skraju materaca, czekając chyba na moją odpowiedź. Jednak po jakimś czasie chyba zrozumiał, że nie mam ani ochoty ani siły.

- Masz w kuchni japchae*. Zjedz i się umyj. Jakbyś chciał pogadać to jutro możemy iść na piwo, hm?

Kiwnąłem powoli głową, dalej leżąc. Chciałem być już sam. Chciałem w spokoju przemyśleć wszystko od nowa. To co się wydarzyło, to co może się wydarzyć i co nie powinno się wydarzyć w przyszłości i przeszłości. Słysząc jak drzwi wejściowe się zamykają za moim przyjacielem, przewróciłem się na plecy i pierwsza łza wypłynęła spod mojej powieki, spadając na pościel.

Jedyne co robię, to wszystkich ranię. 

:(( biedny yoongi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro