The End of the World
Typ Rozdziału: Oneshot
Ship/y: Minchan
Gatunek/ki: angst
Ilość słów: 1510
Breathe the air again
It’s a beautiful day
I wish this moment would stay with the earth
Some primal paradise
Dzień w którym skończył się świat zdawał się być zupełnie zwyczajny. Minho i Chan spędzali swój miesiąc miodowy w Australii. Pogoda była piękna, słońce otulało ich swoimi ciepłymi promieniami. Starszy leżał na plaży niczym rozgwiazda pozwalając delikatnym falom muskać jego stopy, wyglądał tak spokojnie, że Minho nie był nawet na niego zły za pobudkę wcześnie rano jaką mu zgotowano. Delikatna bryza rozwiewała ciemnobrązowe kosmyki które wpadały mu do oczu na wszystkie strony.
- Minho, chodźmy popływać! – zerwał się jasno włosy spoglądając na swojego męża z rozbawieniem.
- Ha ha, bardzo śmieszne. Dobrze wiesz, że nie umiem pływać. – burknął dąsając się młodszy.
- Nauczę cię.
- Nie chcę się moczyć, zamiast tego możemy iść do baru i się upić drogimi koktajlami.
- O dziesiątej rano? – Chan uniósł do góry jedną z brwi niedowierzając w to co właśnie usłyszał.
- Masz jakiś problem? – spytał brunet posyłając drugiemu ostrzegawcze spojrzenie – To trzeba było nie budzić mnie tak wcześnie. – dodał krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej.
- Dobra, wygrałeś. – westchnął starszy całując go w skroń chwilę później wstając na równe nogi i otrzepując się z piasku.
But there you go again
Saying everything ends
Saying you can’t depend
On anything
Or anyone
Przy barze Minho czuł się jak ryba w wodzie i Chan naprawdę powinien się zacząć martwić widząc w jakim tempie brunet pochłania napoje alkoholowe ale w tym momencie naprawdę się tym nie przejmował, w końcu byli na wakacjach mogli sobie trochę odpuścić i poszaleć. Nawet z hotelowego baru było słychać szumiące fale oceanu, na ten dźwięk blondyn uśmiechnął się pod nosem, już od dawna chciał odwiedzić swój dom rodzinny i w końcu pokazać miłości swojego życia ulubione miejsca i opowiedzieć wspomnienia jakie się z nimi wiążą. Blondyn rozejrzał się dookoła obserwując beztrosko bawiących się gości hotelowych. Dzieci ganiały się nawzajem śmiejąc się przy tym głośno ich rodzice przyglądali się im ze swoich miejsc w restauracji delektując się serwowanymi posiłkami, młode dziewczyny opalały się na leżakach od czasu do czasu szepcząc między sobą gdy jeden z ratowników przechodził obok nich, starsi ludzie doskonale się bawili grając w bingo. Chan westchnął czując na sobie wzrok swojego partnera.
- Co? – zapytał spoglądając na lekko zaróżowione policzki Minho.
- Nic, po prostu cię kocham. – zachichotał młodszy opierając głowę na swojej ręce.
- Tobie już chyba wystarczy tych drinków.
- Przecież nie jestem pijany.
- Jesteś pewien? – zapytał blondyn podnosząc jedną ze swoich brwi do góry.
- Na sto procent, Channie. – oznajmił brunet uśmiechając się szeroko sprawiając, że siedzący na przeciwko niego chłopak poleciał głową z niedowierzaniem.
Nikt nie spodziewał się tego co stało się kilkanaście sekund później. Minho i Chan byli właśnie w trakcie sprzeczki o kolejny drink który zamówił młodszy gdy nagle niebo pociemniało złowrogo zwracając uwagę wszystkich znajdujących się na zewnątrz. Czas jakby się zatrzymał w tym właśnie momencie. Ogromna fala w ułamku sekundy wydawała się być zawieszona w powietrzu jakby na niewidocznych żyłkach zanim z wielkim impetem uderzyła w ziemię pokrywając wszystko co stanęło jej na drodze, następna fala stała już w całej swojej okazałości przysłaniając ciepłe promienie słońca.
If the end of the world was near
Where would you choose to be?
If there was five more minutes of air
Would you panic and hide?
Or run for your life?
Or stand here and spend them with me?
Chan nawet nie był w stanie złapać brunetka siedzącego obok niego za rękę gdy potężna siła sprawiła, że cali znaleźli się pod wodą. Gdy tylko udało mu się wynurzyć na powierzchnię zaczął gorączkowo szukać bruneta pośród przerażonych twarzy. Wszystko działo się tak szybko, ludzie krzyczeli starając się wydostać się z wody jak najszybciej zanim kolejna fala po raz kolejny przykryje ich niczym gruby koc. Blondyn spojrzał na scenę przed sobą z przerażeniem, nie tak miały wyglądać ich wakacje, nie tak miał wyglądać ich miesiąc miodowy.
If we had five more minutes
Would I, could I
Make you happy?
C
han czuł jak łzy zbierają się w kącikach jego oczu i spływają po policzkach podczas gdy on nawoływał Minho z całych sił. Minęło zaledwie kilka minut od kiedy młodszy zniknął z pola jego widzenia, powoli tracił zmysły, a jego umysł rysował najgorsze scenariusze. Musiał znaleźć Minho za wszelką cenę. Kolejna fala zmiotła go jeszcze głębiej w ląd z tak wielką siłą, że jego ciało uderzyło o jedno z drzew i Chan sam skrzynią się na dźwięk jaki wydała jego czaszka w wyniku zetknięcia z twardą korą. Cały świat zakołysał się tak jakby był na statku i momentalnie białe punkciki zaczęły tańczyć mu przed oczami. Zamrugał kilkukrotnie starając się pozbyć nie przyjemnego efektu i zmarszczył brwi czując gęstą ciecz spływającą po jego skroni. To nie mogło dobrze wróżyć ale nie miał teraz czasu na zastanawianie się jak bardzo ucierpiał. Gdzieś tam jest jego ukochany, przerażony, pozostawiony na pastwę losu. Chan pokręcił głową wracając do
poszukiwań.
And we would live again
In the simplest of ways
Living day after day
Like some primal animals
Chaos ogarnął całe wybrzeże, ludzie przedzierali się przez ruiny niegdyś pięknego czterogwiazdkowego hotelu i dryfujące ciała próbując znaleźć bezpieczne miejsce w którym mogli odpocząć. Z każdej strony można było usłyszeć głośne krzyki i nawoływanie imion tylko po to aby odpowiedziała im cisza. Chan przekonał gulę która uformowała się w jego gardle gdy przeszedł obok martwego dziecka. Kilka osób spytało czy potrzebuje pomocy jednak on odmówił wiedząc, że nie może sobie teraz pozwolić na odpoczynek. Widok jaki rozprzestrzeniał się, aż po horyzont był przerażający. Każdy krok sprawiał, że czuł jakby znalezienie bruneta było niemożliwe, a łzy same płynęły po jego policzkach.
We would love again
Under glorious suns
With the freedom that comes with the truth
Chan nie wiedział ile czasu minęło od kiedy pierwsza fala uderzyła i pochłonęła wszystko na swojej drodze, wiedział za to, że kolejna zbliżała się w szybkim tempie wzbudzając tym samym jeszcze większą panikę. W oddali zobaczył brązową czuprynę unoszącą się nad wodą i jego serce zabiło szybciej na myśl, że to Minho. Czym prędzej ruszył w tym kierunku nie zwracając uwagi na ludzi uciekających w przeciwnym kierunku.
So it finally came to pass
I saw the end of the world
I saw the madness unfold like
Some primal barrier
- Minho! – wykrzyknął blondyn zwracając tym samym uwagę bruneta który podniósł głowę słysząc znajomy głos.
- Channie.. – szepnął młodszy czując jak łzy napływają do jego oczu. – Chan. – wyszlochał gdy tylko drugi zamknął go w szczelnym uścisku.
- Nie mogłem cię nigdzie znaleźć, nie wiedziałem czy w ogóle żyjesz. Nie byłem w stanie złapać twojej dłoni. Tak bardzo się bałem, że już więcej cię nie zobaczę. Przepraszam, Minho tak bardzo cię przepraszam.
- O czym ty mówisz, przecież to nie twoja wina Channie.. – mruknął młodszy wtulając się w blondyna. – A poza tym wróciłeś po mnie.
- Nigdy bym cię nie zostawił.
- Wiem. – Minho uśmiechnął się odgarniając posklejane kosmyki z czoła starszego. – Wiem. – powtórzył cicho.
And I look back upon
Armageddon
And the moment of truth
Between you and me
- Musimy stąd uciekać zanim kolejna fala uderzy. – oznajmił Chan łapiąc bruneta za rękę i splatając ich palce razem.
Minho spojrzał na ich dłonie następnie wyrywając swoją z ciepłego uścisku.
- Minho?
- Musisz iść sam. – oznajmił młodszy spoglądając na blondyna smutno.
- O czym ty mówisz?! Nawet tak nie żartuj! Nie ma mowy, że cię tu zostawię!
- Chan.. – jęknął Minho. – Proszę, idź.
- Nie, nie ruszę się nigdzie bez ciebie.
- Channie, błagam cię. – szepnął starając się powstrzymać łzy które zawzięcie próbowały wydostać się na powierzchnię. – Nie damy rady razem, nie mogę się stąd ruszyć. Dlatego proszę ratuj siebie. Proszę.
Chan przełknął ślinę kręcąc głową. Nie, nie było możliwości, że zostawi Minho na pewną śmierć.
- Dasz radę Minho. Obaj damy radę. – mruknął posyłając młodszemu zmęczony uśmiech.
- Nie rozumiesz, nie mogę się stąd ruszyć. Nie damy rady ruszyć tych drewnianych belek. – stęknął młodszy spoglądając w dół, widząc swoje odbicie w tafli wody przymknął oczy nie chcąc widzieć wyrazu twarzy swojego ukochanego.
Chan momentalnie pobladł rozumiejąc w jakiej są sytuacji. Wziął głęboki wdech chwilę później zanurzając się pod wodę aby kilkanaście sekund później wynurzyć się z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Nawet gdyby byłby tu ktoś jeszcze to nie daliby rady ruszyć ciężkich kawałków drewna które przygniatały nogę młodszego. W tym momencie Chan zdał sobie również, że zostali sami. Kolejna ściana wody zaczęła formować się na horyzoncie i w tym właśnie momencie blondyn podjął decyzję.
If we had five more minutes of air
To breathe
And we cried all through it
But you’d spent them with me
On the last few drags of air
We agree
- Minho, spójrz na mnie. – szepnął starszy posyłając brunetowi ciepłe spojrzenie. – Nigdzie się stąd nie ruszał, rozumiesz?
Młodszy kiwnął głową nie powstrzymując dłużej łez które zaczęły spływać po jego policzkach niczym strumienie. Chan przyciągnął go do siebie wpatrując się w przerażająca błękitną otchłań, którą niegdyś kochał i przymknął powieki biorąc drżący oddech zanim odsunął się lekko od Minho.
- Minho, kocham cię najbardziej na świecie, wiesz? – wyszeptał uśmiechając się najszerzej jak potrafił.
- Ja ciebie też, Channie.. – odpowiedział brunet również starając się uśmiechnąć.
Zanim po raz kolejny zostali pochłonięci przez zabójczy żywioł złączyli swoje usta w ostatnim słodko-gorzkim pocałunku.
I was
And you were
Happy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro