Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 2 - Przydział


Wstałem wcześnie rano, w czas, by przez duże okno oglądać wschód słońca pomiędzy górami. Ubrałem się w koszulę, i kitel, które dostałem od przyjaciela w poprzedniej pracy. Teraz pewnie opłakują moją śmierć. Spakowałem laptopa do torby. Był w niej już przypominający telefon elektroniczny notes. Tak przygotowany ruszyłem w kierunku ośrodka. Była już siódma. Zanim doszedłem do pseudo recepcji minąłem dwa posterunki przy dużych bramach o wymiarach na oko 6m wysokości, 16m szerokości i jakieś 50cm grubości. Recepcja okazała się jedynie stanowiskiem monitorującym drogę od pierwszego posterunku. Ochroniarz spojrzał tylko na mój identyfikator, i bez słowa wskazał na korytarz za nim, w którym znajdowały się windy. Jak dotąd nie widziałem nikogo, poza ochroną, pięknie, spóźniłem się pierwszego dnia. Zjechałem windą, co trwało wiecznie. Wszedłem do dużego pomieszczenia, po którego drugiej stronie za czymś w rodzaju lady siedziało dwóch uzbrojonych ochroniarzy.

- Witam. Porucznik Smith. Proszę podać identyfikator.

- Proszę.- Odpiąłem kartę od paska i podałem strażnikowi. Ten wpisał coś w komputerze.

- Dr. Victor Verse. Tak, mam pana. To Pan dziś zaczyna? Życzę powodzenia, oby jutro też Pan tu przyszedł. Proszę.- Oddał mi kartę, nacisnął jakiś przełącznik, i kolejna brama się otworzyła. Za nią był szeroki, jasny korytarz. Ruszyłem nim, a brama zamknęła się za moimi plecami. Wziąłem głęboki oddech i zrobiłem krok w kierunku... no właśnie, czego? Przecież ja nawet nie wiem gdzie co jest.

- W interesach, czy na przeszpiegi?

W moją stronę szła wysoka blondynka w kitlu. Miała jasne, zielone oczy, jasną cerę włosy spięte w kucyk.

- Do pracy. Dziś mój pierwszy dzień.

- A, świeżak z 4 poziomem o którym mówił Oris. Jestem Riley Scoot,(Czyt. Rajli Skot) też czwórka. Wyglądasz na lekko zagubionego.

- Aż tak widać? Jestem Victor, Victor Verse.

- W padzie masz mapę.

- Tak?

Wyjąłem urządzenie z torby, i zacząłem je przeglądać. Faktycznie było tu coś w rodzaju GPS.

- Wystarczy, że wpiszesz numer z identyfikatora, a zaprowadzi cię do twojego biura.

Wykonałem polecenie. Urządzenie wytyczyło trasę z mojej obecnej pozycji, do biura.

- O więc to ty zajmiesz biuro na przeciwko. Witaj sąsiedzie!

- Hahaha...

Z oddali dobiegł nas głośny śmiech, i coś jakby piszczenie kółek sklepowego wózka. Riley wyjęła swojego pada i uruchomiła dyktafon.

- Zapamiętać dopisać jazdę na szpitalnym łóżku do listy rzeczy których nie wolno robić doktorowi Brightowi.

- On ma taką listę?

- Spotkałeś go już?

- Gdy tylko wylądowałem, wydawał mi się zakręcony, ale nie sądziłem, że aż tak. A o co chodzi z jego naszyjnikiem? Oris powiedział tylko, że są nierozłączni.

- SCP-963, potocznie nazywany nieśmiertelnikiem. Jeśli jakaś osoba umrze trzymając go w ręce jego świadomość trafi do naszyjnika, a po założeniu go przez inną osobę przejmie jej ciało. Można powiedzieć, że dr. Bright jest jednym z obiektów.

- Nie sądziłem, że naukowiec może być obiektem.

- Mamy kilku takich, ale to nie ważne. Zrobiło się trochę drętwo, chciałbyś usłyszeć moje ulubione zakazy względem Bright'a w drodze do biura?

- Pewnie.

- No to chodź. Do moich ulubionych należą "Doktor Bright ma obowiązek przyjmować zalecone mu przezemnie leki. Doktor Bright nie ma prawa utrzymywać, że żadne leki nie zostały mu zalecone". O, albo jeszcze "Doktor Bright nie ma prawa karmić żadnego SCP masłem orzechowym". A to wygrywa wszystko "Doktor Bright nie ma prawa wykorzystać słowa "wypadek" jako usprawiedliwienie".

- Sporo musiał na rozrabiać.

- A żebyś wiedział. A właśnie, wiesz już co będzie twoim przydziałem?

- Jeszcze nie.

- Pamiętam jak mnie przydzielili do pilnowania SCP-500. Historia lubi się powtarzać, teraz też tylko pilnuje, a dokładniej SCP-714.

Dziewczyna była zabawna, jakby nadal miała z 18 lat. Niewielu ludzi potrafi przywołać uśmiech na moją twarz, ale jej się to udało.

-O jesteśmy na miejscu. To twój gabinet. Jeśli byś chciał pogadać, albo miał jakieś pytania jestem na przeciwko.

- Miałem szczęście, że na panią wpadłem.

- Nawet nie wiesz jakie, o tej godzinie...

- Ech... Aż tak się spóźniłem?

- Hehehe, co? Wręcz przeciwnie. Nocna zmiana poszła już do mieszkań, teraz zostali tu tylko ochroniarze i pracoholicy, tacy jak ja. Narazie!

Kobieta weszła do swojego biura. Postanowiłem zrobić to samo. W pomieszczeniu stały dwie spore szafki na dokumenty, krzesło i biurko, na którym leżała teraz teczka. To zapewne mój przydział. Otworzyłem ją ostrożnie i wyjąłem akta SCP-...

***************************

No właśnie, jakiego?

a) SCP-035
b) SCP-049
c) SCP-079

Mam nadzieję, że ktoś weźmie udział w zabawie.

Nie jest to może wysoki poziom, ale mi się podoba. Mam kilka pomysłów na fabułę, ale większa jej część jest dość plastyczna i macie na nią wpływ. Jeżeli macie jakiś pomysł, postać lub cokolwiek jestem otwarty na propozycje. Piszę tę książkę z wami.

A i SCP możecie wybierać na chybił trafił, jeśli nie znacie tego uniwersum, a nie chce wam się szukać.

Dr. Verse kończy raport

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro