Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 16 - Zdrajca!


Światło zamrugało, najwyraźniej z powodu problemów z prądem.

- Varona, nie ma sensu ich szukać. Schowaj się gdzieś.

Dziewczyna zrobiła wielkie oczy.

- A-ale co z tobą?

- Idę za Jack'iem. Mogę im się przydać. Jak to się skończy przyjdź do stołówki.

- J-ja... Dobrze.

Ciemnowłosa otworzyła portal i przeszła przez niego. Po drugiej stronie zobaczyłem jakiś magazyn i stosy paczek papieru do drukarki. Odwróciłem się i ruszyłem biegiem w stronę czarnej strefy.

"Nieźle to załatwiłeś. Nie wierze że cię puściła".

"O co ci chodzi"?

"Hahaha, nie ważne, i tak nie..."

"...Halo"?

"Victor, uważaj na siebie. Właśnie straciłem kontakt z Ghostem. Szalał w ostatnio w okolicy przejścia, razem z Nightmare'm... Twoja teoria chyba zawiodła. Zabili kilku strażników".

"Nie powiem żeby mnie to zdziwiło. Ta teoria powstała w kilka minut. Nie dociekań nawet czemu tak zrobili. Nie traktowali ich najlepiej".

Otworzyłem kolejne z kolei drzwi i na końcu długiego korytarza zobaczyłem wysoki jasny płomień o ludzkich kształtach. Nim zdążyłem pomyśleć sięgnąłem za kitel i wyjąłem broń. Gdy płomień ruszył w moją stronę nacisnąłem spust. Po chwili otoczył go pół-przezroczysty, biały kokon.

"To 457. Lepiej się pośpiesz, to raczej długo nie wytrzyma."

Zamknąłem za sobą drzwi i strzeliłem w przełącznik. Posypały się iskry. Biegiem minąłem SCP by powtórzyć czynność po drugiej stronie.

"Mam nadzieję że nikt tego nie otworzy".

"Nadzieja matką..."

Nie dokończył, bo zza następnych drzwi wyskoczyli Alex i Jack.

- Ok, tędy nie idziemy.

- Cholerne 966... Vic? Co tu robisz?

- Pomyślałem, że się przydam. A wam co?

- Za-zabójcy snów.

- Tylko mi nie mów, że już się zmęczyłeś, Alex.

Nagle coś uderzyło w drzwi po lewej. I znowu. I jeszcze raz. W ciszy między uderzeniami wszyscy zgodnie złapaliśmy za broń. W końcu drzwi puściły, a na ich drugiej stronie zobaczyliśmy dwie pary oczu.

- Cholera, chyba zabłądziliśmy.

- Mówiłem, żeby iść w prawo na tamtym skrzyżowaniu.

- Ta, ta... Chwila, doktor Verse?

- Ghost? Nightmare? To wy?

- Tak, więc może opuścisz te broń?

- Co? A tak. Dobrze. Czy to prawda że wy...

Ziemia zatrzęsła się jak gdyby jakiś wielki stwór w nią uderzył.

- Vic. Kończ gadać. Można im ufać?

Spojrzałem na obiekty i przemyślałem ich zachowanie. Niby zaatakowali ochronę, ale nas nie...

- Tak. Możemy.

- Świetnie, bo 682 dostaje nerwicy i zaraz rozniesie ten ośrodek. Trzeba zamknąć wszystkich i zając się gadem.

- Tak, ale nie tędy. Nie chcę wpaść na tych czterech jeszcze raz.

- Nie obraźcie się, ale ja wolałbym poszukać wyjścia.

- Ja też, wybacz Victor.

- Szkoda. Pomoc od dwóch SCP byłaby nieoceniona. Skorzystaj cię z wentylacji. Raczej jej nie zablokowali. Spróbujcie nikogo nie zabić. Teraz i potem. Może was nie znajdą. Lećcie szybem windy. Przy odrobinie szczęścia was nie wykryją.

Chyba wszyscy byliśmy zaskoczeni.

- Jack, naprawdę ich puszczasz?

- Mają niski poziom zagrożenia. Najwyżej 500. Podczas gdy gadzina ma...

- Tak, wiemy "grubo ponad 8000".

- Znikać raz, raz, raz. I żebym was więcej nie widział. Bo jak na was wpadnę to wpakuje wam magazynek w dupe.

Nightmare i Ghost czym prędzej ruszyli w poszukiwaniu wejścia do wentylacji. Wyraźnie zadowoleni.

- Idziemy. Ja przodem, Alex ubezpiecza tyły, Victor w środku. Odejdziemy 966 przez kwadrat H5, a potem prosto do komputerka.

Ruszyliśmy przed siebie. Wstrząsy nasilały się, co nie zwiastował niczego dobrego. W końcu dotarliśmy do wschodzącego w dół korytarza, zakończonego zamkniętą bramą. Za nią była następna, a za nią kolejne zejście w dół. Gdy zeszliśmy po schodach znaleźliśmy się w dużym, jasnym pomieszczeniu, na środku którego znajdowała się metalowa klatka. Wewnątrz na stole stał stary monitor wyświetlający czarno-biały obraz twarzy i jakieś podłączone do niego urządzenie. Jednak ciekawsza aparatura znajdowała się obok. Wysoki na prawie dwa metry metalowy filar z dziesiątkami biegnących od niego kabli.

- Trochę wam T-to zaj-jęło.

Z rogu pomieszczenia wyszedł wysoki, chudy mężczyzna w zakrwawionym kitlu. Miał ciemne oczy, czarne tłuste włosy, a z kącików jego ust ciekła czarna gęsta maź.

- W-wiedzi-iałem, że n-nie mam czasu. Ale on- wskazał na leżący na stole monitor, który zapewne jest 079.- on nie chciał współ-łpraco-ować. Teraz jesteście tu-u haha-aha...

Nacisnął jakiś przycisk i z filaru wystrzeliło jasne światło.

- W-wasza bro-oń nie działa. Ter-raz zginięcie.

Nacisnął kolejny przycisk i z sufitu wysunęła się wieżyczka. Jack wycelował w niego, jednak nic się nie stało.

- Nie wydaje mi się!

Głos dobiegał zza nas. Na schodach stał na oko trzydziestoletni brunet w mundurze MTF z lekką brodą i w czarnych pilotkach. Kto nosi okulary pół kilometra pod ziemią. W dłoni trzymał czarną Berette.

- Panu już podziękujemy.

- Zdra-ajca

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Mieliście kiedyś tak dużo czasu, że nic wam się nie chciało? Jeżeli tak, to proszę nie bijcie🙏.

Witam was po długiej przerwie.

Spróbujecie zgadnąć, kim jest nasz tajemniczy mężczyzna w czarnych pilotkach?

A teraz rozstrzygnięcie konkursu na najlepszą teorię!

Wygrała....

KlaudiaOwczarek711 To właśnie tobie dedykuję ten rozdział.

Ale inni również zasłużyli na wymienienie...
Shinigato
MidGames

Dziękuję za wzięcie udziału w konkursie. I jeszcze raz przepraszam za nieobecność.

Dr. Verse kończy raport

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro