Dzień 16 - Zdrajca!
Światło zamrugało, najwyraźniej z powodu problemów z prądem.
- Varona, nie ma sensu ich szukać. Schowaj się gdzieś.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
- A-ale co z tobą?
- Idę za Jack'iem. Mogę im się przydać. Jak to się skończy przyjdź do stołówki.
- J-ja... Dobrze.
Ciemnowłosa otworzyła portal i przeszła przez niego. Po drugiej stronie zobaczyłem jakiś magazyn i stosy paczek papieru do drukarki. Odwróciłem się i ruszyłem biegiem w stronę czarnej strefy.
"Nieźle to załatwiłeś. Nie wierze że cię puściła".
"O co ci chodzi"?
"Hahaha, nie ważne, i tak nie..."
"...Halo"?
"Victor, uważaj na siebie. Właśnie straciłem kontakt z Ghostem. Szalał w ostatnio w okolicy przejścia, razem z Nightmare'm... Twoja teoria chyba zawiodła. Zabili kilku strażników".
"Nie powiem żeby mnie to zdziwiło. Ta teoria powstała w kilka minut. Nie dociekań nawet czemu tak zrobili. Nie traktowali ich najlepiej".
Otworzyłem kolejne z kolei drzwi i na końcu długiego korytarza zobaczyłem wysoki jasny płomień o ludzkich kształtach. Nim zdążyłem pomyśleć sięgnąłem za kitel i wyjąłem broń. Gdy płomień ruszył w moją stronę nacisnąłem spust. Po chwili otoczył go pół-przezroczysty, biały kokon.
"To 457. Lepiej się pośpiesz, to raczej długo nie wytrzyma."
Zamknąłem za sobą drzwi i strzeliłem w przełącznik. Posypały się iskry. Biegiem minąłem SCP by powtórzyć czynność po drugiej stronie.
"Mam nadzieję że nikt tego nie otworzy".
"Nadzieja matką..."
Nie dokończył, bo zza następnych drzwi wyskoczyli Alex i Jack.
- Ok, tędy nie idziemy.
- Cholerne 966... Vic? Co tu robisz?
- Pomyślałem, że się przydam. A wam co?
- Za-zabójcy snów.
- Tylko mi nie mów, że już się zmęczyłeś, Alex.
Nagle coś uderzyło w drzwi po lewej. I znowu. I jeszcze raz. W ciszy między uderzeniami wszyscy zgodnie złapaliśmy za broń. W końcu drzwi puściły, a na ich drugiej stronie zobaczyliśmy dwie pary oczu.
- Cholera, chyba zabłądziliśmy.
- Mówiłem, żeby iść w prawo na tamtym skrzyżowaniu.
- Ta, ta... Chwila, doktor Verse?
- Ghost? Nightmare? To wy?
- Tak, więc może opuścisz te broń?
- Co? A tak. Dobrze. Czy to prawda że wy...
Ziemia zatrzęsła się jak gdyby jakiś wielki stwór w nią uderzył.
- Vic. Kończ gadać. Można im ufać?
Spojrzałem na obiekty i przemyślałem ich zachowanie. Niby zaatakowali ochronę, ale nas nie...
- Tak. Możemy.
- Świetnie, bo 682 dostaje nerwicy i zaraz rozniesie ten ośrodek. Trzeba zamknąć wszystkich i zając się gadem.
- Tak, ale nie tędy. Nie chcę wpaść na tych czterech jeszcze raz.
- Nie obraźcie się, ale ja wolałbym poszukać wyjścia.
- Ja też, wybacz Victor.
- Szkoda. Pomoc od dwóch SCP byłaby nieoceniona. Skorzystaj cię z wentylacji. Raczej jej nie zablokowali. Spróbujcie nikogo nie zabić. Teraz i potem. Może was nie znajdą. Lećcie szybem windy. Przy odrobinie szczęścia was nie wykryją.
Chyba wszyscy byliśmy zaskoczeni.
- Jack, naprawdę ich puszczasz?
- Mają niski poziom zagrożenia. Najwyżej 500. Podczas gdy gadzina ma...
- Tak, wiemy "grubo ponad 8000".
- Znikać raz, raz, raz. I żebym was więcej nie widział. Bo jak na was wpadnę to wpakuje wam magazynek w dupe.
Nightmare i Ghost czym prędzej ruszyli w poszukiwaniu wejścia do wentylacji. Wyraźnie zadowoleni.
- Idziemy. Ja przodem, Alex ubezpiecza tyły, Victor w środku. Odejdziemy 966 przez kwadrat H5, a potem prosto do komputerka.
Ruszyliśmy przed siebie. Wstrząsy nasilały się, co nie zwiastował niczego dobrego. W końcu dotarliśmy do wschodzącego w dół korytarza, zakończonego zamkniętą bramą. Za nią była następna, a za nią kolejne zejście w dół. Gdy zeszliśmy po schodach znaleźliśmy się w dużym, jasnym pomieszczeniu, na środku którego znajdowała się metalowa klatka. Wewnątrz na stole stał stary monitor wyświetlający czarno-biały obraz twarzy i jakieś podłączone do niego urządzenie. Jednak ciekawsza aparatura znajdowała się obok. Wysoki na prawie dwa metry metalowy filar z dziesiątkami biegnących od niego kabli.
- Trochę wam T-to zaj-jęło.
Z rogu pomieszczenia wyszedł wysoki, chudy mężczyzna w zakrwawionym kitlu. Miał ciemne oczy, czarne tłuste włosy, a z kącików jego ust ciekła czarna gęsta maź.
- W-wiedzi-iałem, że n-nie mam czasu. Ale on- wskazał na leżący na stole monitor, który zapewne jest 079.- on nie chciał współ-łpraco-ować. Teraz jesteście tu-u haha-aha...
Nacisnął jakiś przycisk i z filaru wystrzeliło jasne światło.
- W-wasza bro-oń nie działa. Ter-raz zginięcie.
Nacisnął kolejny przycisk i z sufitu wysunęła się wieżyczka. Jack wycelował w niego, jednak nic się nie stało.
- Nie wydaje mi się!
Głos dobiegał zza nas. Na schodach stał na oko trzydziestoletni brunet w mundurze MTF z lekką brodą i w czarnych pilotkach. Kto nosi okulary pół kilometra pod ziemią. W dłoni trzymał czarną Berette.
- Panu już podziękujemy.
- Zdra-ajca
∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞
Mieliście kiedyś tak dużo czasu, że nic wam się nie chciało? Jeżeli tak, to proszę nie bijcie🙏.
Witam was po długiej przerwie.
Spróbujecie zgadnąć, kim jest nasz tajemniczy mężczyzna w czarnych pilotkach?
A teraz rozstrzygnięcie konkursu na najlepszą teorię!
Wygrała....
KlaudiaOwczarek711 To właśnie tobie dedykuję ten rozdział.
Ale inni również zasłużyli na wymienienie...
Shinigato
MidGames
Dziękuję za wzięcie udziału w konkursie. I jeszcze raz przepraszam za nieobecność.
Dr. Verse kończy raport
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro