Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dni 8-14 - SCP-3714

∞ Dzień 8 ∞

Powoli podniosłem się z łóżka.

"Dzień dobry Dzierżawco."

Odpowiedziała mi cisza. A tak, nie mam z nim kontaktu. Ponownie rozejrzałem się po celi. Nic się tu nie zmieniło. Niespodziewanie drzwi się otworzyły. Za nimi stało czterech strażników. Jeden z metalową tacą i trzech z wycelowanymi we mnie karabinami. Ten pierwszy postawił tace na podłodze i wyszedł. Drzwi zamknęły się za jego plecami. Podszedłem podnieść tacę. Był na niej metalowy kubek, pełen wody i dwie bułki. Gdy zbliżyłem się do drzwi usłyszałem ciche głosy po drugiej stronie.

- Naprawdę musimy to robić? On powinien być zamknięty w celi dla SCP.

- Nie przesadzaj. To zwykły naukowiec, który myślał że mu wszystko wolno.

- Ja słyszałem, że on potrafi kontrolować SCP. Kiedy CI zaatakowało on uciekł z pomocą 106 do tego strasznego wymiaru.

- Łzowego.

- Właśnie. A my mamy go poprostu karmić? Chyba dyrektora powaliło.

- Lepiej weźmy się do roboty, musimy dać im jeść przed końcem zmiany, bo zostaniemy po godzinach.

Czyli mój plan częściowo działa. Bycie uznanym za SCP, a zakwalifikowany jako personel klasy D...
Różnica jest prosta. W pierwszym przypadku mam szanse przeżyć dłużej niż miesiąc. Zabrałem moje proste śniadanie i wróciłem na łóżko.

*Time Skip*

∞ Dzień 9 ∞

Posiłki podają o 8.00, 13.00 i 19.00. Znaczy mniej więcej. Do posiłku dają kubek wody. I to tyle. Strażnicy zachowywali się już cicho, więc nie udało mi się nic więcej wyłapać. Jedynym dźwiękiem słyszalny z mojej celi były kroki strażnika patrolującego korytarze mniej więcej dwa razy na godzinę.

Krótko po śniadaniu drzwi ponownie się otworzyły. Wszedł przez nie mężczyzna który mnie przedwczoraj przesłuchiwał.

- Witam Panie Verse.

- Witam, co pana tu sprowadza?

- Potrzebuje Pana pełnego zeznania. Proszę.

Podał mi długopis i notatnik. Zacząłem spisywać wszystkie moje spotkania i rozmowy z SCP. Zarówno te które znalazły się w raportach, jak i te które zachowałem w tajemnicy. Brunet cały czas stał w koncie. Skończyłem po około godzinie. Oddałem mu zapiski.

- Dziękuję za współpracę Panie Verse.

- Czy mógłbym o coś prosić?

- Jeżeli leży to w moich kompetencjach.

- Czy mógłbym dostawać gorzką herbatę zamiast wody?

- Tylko tyle?

- Tak, bo raczej na odzyskanie krótkofalówki nie ma szans.

- Spróbuję załatwić Panu tę herbatę.

Mężczyzna szybko opuścił pomieszczenie. Znów zostałem sam.

*Time Skip*

∞ Dzień 10 ∞

Obudził mnie odgłos otwieranych drzwi. To już pora śniadaniowa. Gdy strażnik wyszedł podszedłem do tacy, a tam czekała na mnie miła niespodzianka. Obok bułki stał kubek parującej herbaty. To dobry znak, są gotowi na ustępstwa, czyli istnieje dla mnie nadzieja.

*Time Skip*

∞ Dzień 12 ∞

Usłyszałem na korytarzu jakieś zamieszanie. Podszedłem do drzwi.

- Przykro mi, nie może Pan przejść.

- No przecież go nie wyniose, chce tylko z nim pogadać.

Jack?

- Mam rozkaz żeby Pana tam nie wpuszczać doktorze Bright.

- Cholera, to chociaż przekażcie my, że powoli zbliżamy się do celu.

Nie dosłyszałem odpowiedzi strażnika. Kroki zaczęły się oddalać.

"Zbliżamy się do celu." Czyli do uznania mnie za SCP.

*Time Skip*

∞ Dzień 13 ∞

Tuż po obiedzie niespodziewanie do celi wszedł ten sam brunet w okularach.

- Poproszę za mną Panie Verse.

Mrocznie to zabrzmiało.

- Dobrze. Jak mogę się do Pana zwracać?

- Doktor Ivanowic. Vladimir Ivanowic.

- Miło mi doktorze, czy mogę wiedzieć gdzie mnie Pan zabiera?

- Na badanie.

To mi się nie podoba.

Ruszyliśmy korytarzami, oczywiście w asyście ochrony. Naszym celem była cela nieco większa od mojej. Na stole leżał staro wygladajacy, ciemny wariograf. Usiadłem na krześle, a Vladimir podpiął do mnie jakieś kable.

- Zacznijmy od pytań kontrolnych. Jak się Pan nazywa? Proszę o pełne imię.

- Victor Rev Verse.

- To ciekawe imię. Ile ma Pan lat i kiedy się Pan urodził?

- Siódmego Lipca 1985, Mam 35 lat.

- Czy miał Pan kiedyś kontakt z CI?

- Nigdy. Pomijając atak oczywiście.

- Czy gdyby SCP uciekły  pomógłby Pan im się wydostać z ośrodka?

- Nie, co prawda uważam, że warunki w jakich są trzymane mogłyby być lepsze, ale ludzie by ich skrzywdzili na zewnątrz. Mimo wszystko tu im lepiej.

Wypytywał mnie o różne sprawy przez kilkadziesiąt minut, a potem odprowadził do celi.

*Time Skip*

∞ Dzień 14 ∞

Było już trochę po obiedzie. Czekałem na strażnika, który odbierze tackę. Drzwi otworzyły się, i stanął w nich Jack.

- Tu się chowasz Vic, a ja cię wszędzie szukam.

- A gdzie niby miałbym być?

- Skończ się lenić, masz tygodniowe zaległości z Doktorem, a jakby tego było mało przydzielili ci drugi obiekt. Szkoda, bo myślałem że mi pomożesz.

- Zwolnij Jack. O czym ty mówisz?

Spojrzał na mnie jak na wariata i wyciągnął spod kitla teczkę. Podał mi ją. Zacząłem czytać.

- Identyfikator podmiotu: SCP-3714

Klasa podmiotu: Euclid

Specjalne czynności przechowawcze:

Obiekt ma prawo swobodnie poruszać się po ośrodku. Nie ma prawa go opuszczać. Obiekt ma dostęp do wszystkich danych do poziomu 4. Przechowalnia obiektu ma wymiary 7m/7m. Wejścia bronią drzwi stalowe, mechanicznie otwierane, grubości 5cm. Ściany grubości standardowych 30cm wykonane z żelbetonu. Do przechowalni dołączona jest łazienka. W przechowalni znajduje się:

Krzesło, biurko, łóżko, lampa biurowa, komputer, drukarka, blok papieru (Format A4), szafki na dokumenty.

Obiekt ma prawo zażądać zmiany wystroju, jak i dodatkowych elementów dekoracyjnych i użytkowych.

Opis:
...

- Jack! To jest przecież moje zdjęcie!

- Brawo Sherlocku. Czytaj dalej.

Opis:

SCP-3714 To mierzący 1.90m wzrostu mężczyzna o czarnych włosach i niebieskich oczach. Wcześniej znany jako Victor Rev Verse, doktor biologii. Zatrudniony w fundacji 1 czerwca 2020r. Jego umiejętności nie zostały jeszcze w pełni zbadane, ale wykazuje on zdolność do negacji anormalnych właściwości niektórych obiektów (SCP-035, SCP-049...).

- Serio, czyli nie grozi mi spotkanie pierwszego stopnia z "mrugaczem".

- Nie, z nim nie ale z kilkoma innymi tak. Czeka cię kilka testów, najważniejsze, że przeszedłeś "wykrywacz".

- Czemu?

- To SCP. Osoby do niego podpięte nie mogą kłamać.

- Ale ja myślałem, że to będzie trwać dłużej. Tydzień i jeden test naprawdę wystarczą dyrekcji?

- A co się dziwisz, jeszcze parę dni i mielibyśmy tu drugie Contaiment breach.

- Wyjaśnisz?

- Dzierżawca rozsadza głowy każdemu kto wejdzie w jego zasięg. Łazarz ucieka raz za razem. Doktor odmawia eksperymentów, nawet jak podrzucimy mu ciało pod nos. Poprostu spojrzał na nie i wrócił do swoich notatek. Ale najlepsza jest 3106.

- Ta dziewczyna na którą wpadłem, a potem za mną chodziła?

- Wyobraź sobie, że jak cię wsadzili to pojawiła się przed oddziałem MTF'u. Powiedziała że jeżeli nic ci nie zrobimy to nie będzie próbowała uciekać.

- I...?

- I tydzień już tak siedzi. Próbowaliśmy ją zbadać, ale ilekroć ktoś do niej podchodził kuliła się w kącie.

- Wcześniej mówiłeś coś, że mam nowy obiekt, czy to...?

- Tak, zajmujesz się "Córką Łazarza". A ja zajmuję się tobą.

- Co?!

- Ktoś musi cię pilnować, O5 nie ma pewności, czy można ci ufać. Ale kij z tym, chodź.

Sięgnął ręką na korytarz i chwycił czarną torbę. Wyjął z niej kitel i identyfikator.

Zarzuciłem na siebie kitel i ruszyłem za Jack'iem. Dotarliśmy do strefy ciężkiego nadzoru. SCP-3714. Chyba muszę się przyzwyczaić. W środku ściany pokryte były białą farbą. Kilka metalowych szafek, drewniane meble. Nawet przytulnie.

- Dobra, weź się wykąp, bo wali od ciebie jak od pacjentów Doktora. Potem masz spotkanie z naszymi "zbuntowanymi" gośćmi.

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Dam dam dammmm!

Vic został SCP!

Teraz pora zająć się pozostałymi.

W najbliższym czasie może być mało rozdziałów, ponieważ za miesiąc piszę egzamin na technika.

Dr. Verse kończy raport

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro