Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obowiązki

Żyje! Chociaż dawno nic nie wstawiałam, ale obiecuje poprawę! Zapraszam do czytania i proszę o komentarze, bo nie jestem pewna co do tego opowiadanie chyba nie za bardzo wyszło...

-Kto na to wpadł !? -Voldemort szalał. - kto na to wpadł wystąp! Albo ukarze wszystkich!... - cały oddział Scora popatrzył po sobie. W sali było jeszcze paru innych... Na przykład jego ojciec.. I dziadek... Oczywiście że to on z Albusem wpadli na pomysł wyrwania się do klubu... I gdyby nie cholernie strażnicy nikt by nie zauważył że wrócili nieco nietrzeźwi.. O zdecydowanie nie z patrolu... Albus był jeo bratem... No dobra nie był... Ale kto by się czepiał szczegółów... Nikt nie wiedział kim byli jego rodzice ... Znaczy... On nie wiedział. Scor przypuszczał że wszyscy oprócz nich wiedzą to doskonale... - który na to wpadł !?- powtórzył wściekłe Voldemort. I w tym momencie wszyscy zrobili krok do przodu... Znów spojrzeli po sobie a na ich twarzach pojawiły się lekkie uśmiechy... Och nawet jeśli to ich ostatnie chwile to dobrze umrzeć w takim towarzystwie...Czarny Pan zacisnął zęby. Lucjusz Malfoy uniósł lekko brew. Tak ... Brawura i fart wnuka już nie raz wprawiły go w osłupienie...przestawał się już czemukolwiek dziwić. Draco potwornie blady... -rozumiem że wszystkich mam was ukarać...?- syknął Voldemort. Scor spiął się lekko. Sprawy zachodziły za daleko.

- z całym szacunkiem.... Biorę winę na siebie... W końcu jako dowódca jestem za nich odpowiedzialny... - zrobił jeszcze krok do przodu mierzyli się przez chwilę wzrokiem z Voldemortem. Czerwonooki skrzywił się.

- tak... Bez wątpienia...-Draco zbladł jeszcze bardziej. Scor posłał mu uspakajające spojrzenie... "No dobrze ma prawo się martwić... Ale w końcu nie jestem już dzieckiem... "- myślał blondyn-" znaczy mam 16 lat.... " coś mu mówiło, że to jednak mało... Ale cóż... Żyje się tylko raz... - przyjdź o 20. - Scor kiwnął głową. - możecie wyjść. Wszyscy. - Ktoś pociągną go do tyłu kiedy wyszedł. Zobaczył przed sobą ojca.

- czyś ty zwariował ?...

-być może...daj spokój... Nie pierwszy raz dostanę Cruciatusem.... Nic mi nie będzie... -Draco westchnął .- tato... Spokojnie...

-ciągle się niepotrzebnie narażasz... Nie wiem czasami czy jesteś odważny czy po prostu głupi...

- tato..nie musisz się martwić .-Draco przytulił go.

- Jestem z ciebie bardzo dumny... - chłopak uśmiechnął się.

- Lecę ... Umówiłem się z Alem... -Draco uniósł brew. - Na Trening ... O co ty mnie podejrzewacie?

-nic nic... - Scor zmrużył oczy po czym odszedł.

******

Scor stawił się u Voldemorta punktualnie o 20. Wszedł do sali, w której zwykle odbywały się wszystkie spotkanie. Lordem. Czarny Pan siedział na tronie, a u jego stóp spoczywała Nagini.

- Panie. - blondyn uklękną przed nim i czekał. Voldemort przyglądał się mu.

- Kolejne cruciatusy nie zrobią na tobie żadnego wrażenia, prawda Kapitanie?

- Uznam to za pytanie retoryczne.

- Tak myślałem... - dał znak śmierciożercy stojącemu przy drzwiach. Ten wyszedł i wprowadził skutego Albusa. Scor wstał gwałtownie i spojrzał na bruneta, zacisnął zęby. - uznałem Kapitanie Malfoy, że nie ma sensu cię torturować, bo to nic nie da... Nic cię nie nauczy. Jesteście z Albusem bliskimi przyjaciółmi, prawda?

- Jest tylko moim podwładnym. - syknął Scorpius.

- Nie spieraj się, obydwoje wiemy, że to nie prawda. Crucio!- Albus krzyknął i zwinął się z bólu. Scor zacisnął dłonie w pięści. Voldemort nie przerywał zaklęcia i przyglądał się młodemu Malfoyowi. Wzmocnił zaklęcie. Blondyn nie wytrzymał.

- Zostaw go!... Masz go zostawić! Wziąłem na siebie całą winę! - zasłonił Albusa, ale Voldemort przerwał zaklęcie i zaśmiał się.

- I oto jest słaby punkt. To cię zgubi Kapitanie, a kiedy będziesz już zniszczony i złamany, kiedy zrozumiesz, że coś takiego jak miłość i przyjaźń nie istnieje i że to tylko złudzenie - przyjdziesz tutaj i staniesz się najlepszym z moich śmierciożerców, bo nic innego już ci nie pozostanie.

- Kłamiesz. - syknął blondyn.

- Ja mógłbym kłamać, ale czy to może? - Voldemort trzymał ręku kulę, w której tliło się błękitne światło.

- Przepowiednia.

- Mówi o moim następcy...

- Nie!- krzyknął blondyn. - Nie!

- Scor!- blondyn usłyszał krzyk Albusa. - Scor obudź się! - blondyn otworzył gwałtownie oczy i chciał się podnieść. - Nie nie wstawaj... Oberwałeś Sectumsemprą...- blondyn rozejrzał się był w swoim pokoju, odetchnął.

- A ty?... Wszystko dobrze?

- Ze mną? Tak... Scor! Nie wstawaj. - blondyn usiadł nie słuchając go.

- Miałem koszmarny sen... - przetarł twarz zaczął wstawać.

- Scorpiusie Malfoyu masz się natychmiast położyć!

- Nie histeryzuj, nic mi nie będzie. Dobrze wiesz, że nie umiem leżeć. Chodź, zejdziemy i zjemy coś. - Albus poszedł za Scorem do salonu. Blondyn przystanął, na kanapie leżała brązowowłosa kobieta. Na fotelu obok siedział Lucjusz. - Dziadku?... Kto to?

- Nowa lokatorka.

- Lokatorka?

- Tak. Powinieneś leżeć. - Scor podszedł do brunetki i przyjrzał się jej.

- Już ją widziałem.

- Możliwe. Nazywa się Hermiona Grenger.

- Ta buntowniczka?... - Lucjusz pokiwał głową. Brunetka zaczęła się budzić. Podniosła się gwałtownie kiedy zobaczyła gdzie jest i rozejrzała się panicznie. Jej wzrok zatrzymał się na Scorze i Albusie. Przyglądała się im.

- To się robi przerażające.

- Draco? - Hermiona przyglądała się mu.

-Nie do końca, ale całkiem blisko. Nazywam się Scorpius i jakieś trzy miesiące temu dostarczyłem cię Voldemortowi... - Hermiona objęła się rękami.

- Jesteś ... synem Draco?...

- Chyba widać... Chodź idziemy coś zjeść Al..

-A..al? - Hermiona spojrzała na bruneta. - Albus?

- Panno Grenger na pewno jest pani  zmęczona. - Przerwał jej Lucjusz. Hermiona spojrzała na niego, a chłopcy wyszli.

- On nie wie, tak? - brunetka spojrzała na Lucjusza smutno.

- Nie. To dla jego dobra.

- A kiedy się dowie? To też będzie służyło jemu dobru?

- Nie dowie się .

- Nie można go tak okłamywać!... Jest synem Ha...

- Panno Grenger! Jest pani tutaj gościem, a nie więźniem, ale to może się szybko zmienić. - sykną Lucjusz. Brunetka posmutniała i pokiwała głową.

- Chciałabym pójść do łóżka.

- Igiełko! - skrzatka pojawiła się przy nich. - Zaprowadź pannę Grenger do pokoju. - stworzenie kiwnęło głową i zabrało brunetkę na górne piętro posiadłości. Hermiona położyła się, długo nie mogła zasnąć. Leżała przez parę godzin, a kiedy zapadłą noc zeszła na dół. Usłyszała śmiech. zajrzała do salonu. W środku siedział Scor, Albus i jeszcze dwoje rudowłosych chłopaków i jedna dziewczyna. Na środku leżały dwa pudełka z pizzą. Scor opowiadał coś wszystkim.

- Nie śpi pani? - usłyszała za sobą głos Lucjusza.

- Nie.  Wyglądają na.. szczęśliwych...

- To jedna z tych niewielu chwil kiedy mogą odetchnąć i zapomnieć o wszystkich nieszczęściach, które dzieją się dookoła.

- Kim jest ta trójka?

- To Lestrengowie... - Hermiona wzdrygnęła się.

- Dzieci Bellatrix?

- Tylko dziewczyna... Bliźniaki to synowie jej męża..

- Ale... Czyli, że...

- Mają  kochanków, tak. - brunetka pokiwała głową i przyglądała się im.

- To jeszcze dzieci....

- Scor i Albus są najstarsi.

- To okropne - szepnęła. - Czemu nie chcecie powiedzieć Albusowi prawdy?

- Przejdźmy do biblioteki. - podążyła za Lucjuszem. Usiedli w bibliotece. Brunetka rozglądała się zachwycona.

- Jak tu pięknie. To bardzo cenne książki prawda?

- Są do pani dyspozycji. Może pani zadać teraz swoje pytania.

- Co tu robię?  Czemu nie powiedzieliście nic Albusowi?

- Jest pani gościem i tego będę się trzymał, a co do chłopaka... Od dziecka był wychowywany tutaj i  bardzo wcześnie wcielony do armii tak jak Scor... I teraz gdybyśmy mu powiedzieli... wyobraża pani to sobie?... Cały świat by mu się zawalił... Nie jestem w stanie przewidzieć co by zrobił.

- Jeśli dowie się sam będzie jeszcze gorzej.

- Jeśli wybiera się kłamstwo. Trzeba ponosić jego konsekwencje. Zadbałem o to żeby nie miał jak i od kogo się dowiedzieć. Na razie jest w miarę dobrze... Wolę tego nie przerywać. - Brunetka pokiwała głową.

- Chyba rozumiem. - wstała. - mogę się rozejrzeć? - Lucjusz skinął głową. Hermiona wybrała "kilka" książek. Blondyn uniósł brew patrząc na nią. Brunetka zarumieniła się. - M..może mi pan przypominać o jedzeniu?

- Dobrze... - Hermiona rozłożyła się na kanapie i zaczęła czytać, około trzeciej zasnęła na książce. Lucjusz znalazł ją rano. Okrył ją kocem i polecił skrzatom żeby podały jej śniadanie kiedy się obudzi.

*******3 miesiące później******

Albus biegł przed siebie roztrzęsiony.

- Al ! Czekaj! Albus! - Scor biegł za nim. Złapał go i przewrócił. - nigdzie nie idziesz.

- Zostaw! Powinieneś mnie nienawidzić! Ja też powinienem!  T..to wszystko...

- Wróćmy do domu... proszę. Uspokój się.  - Brunet próbował się się wybrać.

- Albus...

- Nie! Nie zgadzam się ! Wszyscy będą ode mnie czegoś oczekiwać, że zrobię jakaś rewolucje. Ja nie chce..

- Wracajmy do domu. Tam nikt niczego nie będzie oczekiwał....

- Obiecujesz?

- Masz moje słowo.. - wrócili powoli do domu. Albus skulił się na kanapie i spojrzał z wyrzutem na Lucjusza i Draco.

- Okłamywaliście mnie...

- A jesteś szczęśliwy znając prawdę?

- Nie. - szepnął. Milczeli przez chwilę. - Mój ojciec? Nie żyje? - Lucjusz kiwnął głową.

- Zginął parę miesięcy po bitwie. Nie chcesz widzieć jak. - brunet pokiwał głową.

-A matka?...

- Też, myślę że Hermiona byłaby w stanie opowiedzieć ci coś o nich... Jeśli chcesz... - Albus wzruszył tylko ramionami

- Pójdę się położyć... chyba... - poszedł do siebie. Scor poszedł za nim. Brunetka weszła do salonu.

- Lucjuszu...? Coś się stało? - Hermiona wyszła z biblioteki ziewając. Draco uniósł brew kiedy kobieta usiadła na kolanach blondyna i przytuliła się do niego.

- Coś mnie ominęło?...

-  Widocznie fretki mają słaby wzrok. - zaśmiała się brunetka i przytuliła do Lucjusza.

- Hermiono...

-No dobrze, dobrze... Już nie będę ...

- Czarny pan powiedział Albusowi prawdę...

- J..jak to zniósł? - spojrzała na nich z niepokojem.

- Nie najlepiej.

- Scor go uspokoi... - powiedział Draco. Lucjusz i Hermiona spojrzeli na niego pytająco. - Może fretki jednak nie widzą aż tak słabo? - uśmiechnął się drwiąco.

- Sugerujesz coś?

****

Scor pocałował bruneta.

- Al proszę spokojnie...

- Zostaw. - brunet opadł na łóżku. - Chce być sam...

- Nie chcesz. - blondyn objał go i przytulił. Albus wtulił się w niego.

- Pamiętasz jak opowiadałeś mi sen? Ten koszmar, który miałeś po tym jak oberwałeś kiedy wymyśliliśmy żeby wyjść do klubu? 

- Pamiętam...

- Nadal się boisz?

- Tak... Ale ty jesteś obok i jestem pewien, że dzięki temu to co mi się śniło nigdy się nie spełni...

- Będziesz ze mną bez względu na to co zrobię. - Scor pocałował go delikatnie.

- Obiecuje. - szepnął

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro