Rozdział 13
- Mamo, tato, Anna, muszę wam powiedzieć coś bardzo ważnego. Odkąd znów się pojawiliście to pierwszy raz czuję, że starszym można wierzyć.
- Jak miło, że tak to widzisz. - Odpowiedział Brad
- A jak by się stało coś mnie to możecie wziąć zawartość tej walizki.
- Możemy ją wziąć teraz. - Odpowiedziała
Judy.
- Nie, nie. Nasza ekipa ma złapać jakiegoś
kozła potwora, straszącego dzieciaki. Także, obowiązki wzywają.
- A możecie mnie zabrać? - Zapytałam.
- Sorki ale to niebezpieczne. Ten pot -
wór łapie niegrzeczne dzieci a ty ze
swoim charakterem.
- Ale ty nie masz wyboru. Jestem dość
uparta.
--------------------------------------------------------------
Fred w końcu zgodził się mnie zabrać pod warunkiem, że będę trzymała się
zdala. Wzięłam także ze sobą Ricky'ego, a właściwie Briggana. Zmieniłam mu
imię, żeby nie było pomyłek. Pojecha -
chliśmy do salonu gier. Chociaż nie
wiem właściwie po co.
- Anna, ty tu zostań. Była umowa.
- Ech... No oczywiście.
--------------------------------------------------------------
Briggan postawił uszy i zawęszył.
- A tamci tu po co? - Zapytał i wskazał
ogonem kierunek z którego podjechał
duży czarny samochód.
Przyjrzałam się uważnie i zobaczyłam, że samochód prowadzi nie kto inny jak Ricky.
- Nawet miło jeździć starym wehikułem
enigmy na jakąś brudną akcję. - Powie -
dział Ricky.
- Utrzymałeś... - Zaczęła Judy.
- Ten wozik w świetnym stanie. - Dokoń -
czył Brad.
Brad i Judy wyskoczyli z samochodu i zbliżyli się do wehikułu Freda przy czym
otworzyli tylne drzwi, a jak wiadomo
Fred jako wielbiciel pułapek zabez -
pieczył walizkę w której były trzy kawał -
ki dysku.
--------------------------------------------------------------
Przez kilka minut Brad i Judy próbowali
się dostać do dysku, ale przeszkodził im tłum uciekających ludzi. Ricky podjechał do nich.
- Do wozu! Szybko!
Brad i Judy wskoczyli do samochodu a ja z Brigganem postanowiliśmy pójść w ich ślady.
- Anna?! Ale co ty tu...
Kątem oka widziałam, że Ricky ma nieco zderiontowane i zaskoczone spojrzenie.
--------------------------------------------------------------
- Ta zagadka Krampusa jest naprawdę...
Bardzo... Intrygująca... - Powiedziała Judy gdy weszliśmy do tajnej kryjówki Ricky'ego.
- Ależ to żadna zagadka. Krampus, nadal dobrze pamiętam krzyki małych kinder gdy ich odwiedział w zimową noc. Ach, tak milutkie. - Wspominał Perykles.
- Miłe wspomnienia na bok! Ten Krampus może nam narobić sporo kłopotów! - Dodał Ricky.
" Brawo szefie! " Powiedziałam do niego w myślach.
- Ależ, niekoniecznie, Ricky. Do krypty!
Ricky wpisał kod, który ja oczywiście znałam i znaleźliśmy się w krypcie. Spojrzeliśmy na trzy kawałki dysku.
- Nie możemy pozwolić, żeby coś nam przeszkodziło w odebraniu trzech kawałków dysku, detektywom.
--------------------------------------------------------------
Po kilku niefortunnych próbach odebra -
nia Fredowi kawałków, wreszcie nam się udało. W oczach Briggana jak i całej reszty, błyszczało zwycięstwo.
- Cały dysk planysfery. - Marzyła Judy.
- Teraz jedynie pozostaje nam złożyć te kawałki w całość. - Rzekł Ricky.
Weszliśmy do krypty i jakie było nasze zdziwienie kiedy odkryliśmy, że pozostałe fragmenty zniknęły a w ich miejscu było nagranie.
-------------------------------------------------------------
Po jakże długiej przemowie Freda, który jak się okazało, specjalnie wymyślił tą zagadkę z Krampusem byliśmy tak zaskoczeni, że przez dłuższy czas nic nie mówiliśmy. Pierwszy ocknął się Brad.
- Co... Co się właściwie stało?
- Zdaje się, że dzieciaki z Brygady nas wykiwały. - Odpowiedziałam.
- Dzieciaki?! Ty nie bądź taka mądra. Ledwie dwa lata temu sama byłaś dzieckiem. - Odciął się Brad.
- Przestańcie! Jak przedszkolaki! - Uciszyła nas Judy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro