Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog


Stiles

Wynurzyłem się z chłodnej orzeźwiającej wody i poczułem, jak promienie słońca otulają mnie ciepłem.

A potem czyjeś silne ramię objęło mnie od tyłu i obróciło w swoją stronę. Krzyknąłem instynktownie, ale zamilkłem, gdy usta Scotta złączyły się z moimi.

- Znowu cię dogoniłem! - chłopak wyszczerzył zęby.

- Nie do przyjęci ! - krzyknąłem. - W szkolnej pływalni, to j a  byłem mistrzem!

- No tak, ale ja wtedy byłem człowiekiem...

- Zasługujesz na dożywotnią dyskwalifikację - burknąłem, a potem objąłem go za kark i pocałowaliśmy się jeszcze raz, głęboko i namiętnie.

- Gdzie właściwie jesteśmy? - zapytałem, rozglądając się wokół.

- W zatoczce nad Adriatykiem.

- Tyle wiem. Miałem na myśli  t u t a j . Chyba rozłożyliśmy rzeczy na... nieco innej plaży - wskazałem ręką brzeg, który świecił pustkami.

Chłopak wzruszył opalonymi śniadymi ramionami.

- Tym lepiej. Mamy morze dla siebie.

Podpłynęliśmy do całkiem sporych głazów, które wyrastały z wody na płyciźnie. Scott przycisnął mnie do kamienia i wróciliśmy do pocałunków.

Przerwaliśmy dopiero, gdy nagle syknął i się odsunął.

Ściągnąłem brwi.

- Co się stało?

- Chyba nadepnąłem na jeżowca.

- Ale goi się?

- No, raczej... ale ciebie bym musiał zawieźć do szpitala, więc na wszelki wypadek zbierajmy się.

Odbiłem się od dna i popłynęliśmy w kierunku, skąd wcześniej przybyliśmy.

- Trzy cudowne tygodnie! - westchnął Scott, gdy w pewnym momencie zrobiliśmy przerwę i pozwoliliśmy prądowi wody unosić się swobodnie.

- Mhm - przytaknąłem. - Gdyby ktoś się ze mną założył rok temu, że będę na wakacjach w Europie, a moim chłopakiem będzie mój najlepszy kumpel, wyśmiałbym go i zgłosiłbym szkolnej pedagog, że powinna przyjrzeć się temu osobnikowi.

Wilkołak zaśmiał się głośno, ale zaraz spoważniał. Złapał mnie za rękę.

- Mam nadzieję, że jesteś ze mną szczęśliwy - powiedział szczerze. - Ja od dawna marzyłem, że tak właśnie będzie... ale jednocześnie bardzo bałem się tego pragnąć. Bez względu na to, jak bardo byliśmy blisko, nie przypuszczałem, że się we mnie zakochasz.

Uniosłem palec drugiej ręki do góry.

- Uznaj to za zasługę swoich brązowych oczu sarenki, którym nie umiem odmówić. Jesteś pewny, że zamieniasz się po nocach tylko w wilka?

Prychnął i chlapnął we mnie wodą.

- Bardzo śmieszne, Stiles!

Objął mnie w pasie i nasze usta znów się spotkały. Musieliśmy jednak przestać, gdy uderzyła w nas fala.

- Dobra, wracajmy, bo jeszcze się utopimy - uznałem. - W ogóle... gdzie wychodzimy wieczorem?

- Chciałeś na kręgle!

Na serio? W tej chwili wydały mi się strasznie nudne...

- Wolałbym dziś nie wychodzić i spędzić kilka miłych godzin w pokoju, tylko z tobą - wygłosiłem długie kwieciste zdanie, którego siły natury zdecydowały się nie przerywać.

Scott zarumienił się uroczo.

- Stiles, jesteś  n i e g r z e c z  n y.

Uśmiechnąłem się szeroko.

- Ale propozycję przyjmujesz?

Sarknął głośno, ale zdawał się zadowolony. Bardzo zadowolony.

- Przyjmuję!

Fale osłabły, więc rzuciliśmy się wraz z prądem w stronę naszej plaży.



Allison

Gdy otwarłam oczy, wiedziałam, że tak naprawdę ich nie otwieram, bo śnię. No, albo jestem po prostu nieprzytomna... Cząstka mnie pamiętała ostatnie wydarzenia... Wstałam (?) i rozejrzałam się wokół. Miejsce miało nieokreślone kształty i kolory, w których się gubiłam... To naprawdę musiał być sen albo moja podświadomość.

- Cholera! - zaklęłam. - Nie powinnam była jechać na ten spływ kajakowy. Kira mówiła, żebym dała sobie spokój!

Kto normalny wybierał się na spływy kajakowe dwa miesiące przed terminem porodu? Ach, no tak... ja.

I nie! - nie spotkał mnie żaden wypadek. Po prostu... wszystko się stało nagle. Za dużo adrenaliny najwyraźniej - zmógł mnie ból i dziecko postanowiło, że pośpieszy się z przyjściem na świat. Potem były czarne plany przed oczami, a ja straciłam przytomność.

- I co ja mam zrobić? - burknęłam.

Ciekawe czy już dowieźli mnie do szpitala?

- Oj, dramatyzujesz. Dziecko będzie nieco mniejsze i trzeba będzie bardziej o nie dbać, ale to nie jest jeszcze koniec świata - rozległ się nonszalancki głos za mną.

Powoli się odwróciłam. Isaac uśmiechnął się bezczelnie.

- Co robisz w moim śnie? - spytałam z udawaną urazą.

Wzruszył ramionami.

- Odwiedzam stare włości, że tak się wyrażę.

- Nie pamiętam, żebyś mnie kupił. Co słychać w zaświatach?

- Nie narzekam.

- Świetnie!

Zamilkliśmy na moment, a potem po prostu rzuciliśmy się sobie w ramiona. Objęłam go kurczowo za szyję, a potem odsunęłam się, by mocno pocałować go w usta. 

Wargi miał ciepłe, miękkie i namiętne jak za życia. Westchnęłam.

- Tęskniłam.

- Ja też.

Patrząc w jego błękitne oczy zmusiłam się, by pozostać rzeczową.

- Ile mamy czasu?

- Nie wiem. To rzeczywistość abstrakcyjna... Nie ma w niej czasu. Pewnie do momentu, gdy się obudzisz.

Zmarszczyłam czoło.

- Skoro żyję, to czemu się nie budzę?

- Może uderzyłaś się w głowę?

- Nie sądzę... - Zamyśliłam się i zrozumiałam. - Boże, pewnie mnie zoperowali! I mnie uśpili do tego...  ja bardzo źle to znoszę. Ostatnio byłam nieprzytomna tydzień po zwykłej standardowej dawce środków znieczulających...!

Nagle zamarłam. " Ostatnio " było wtedy, gdy Isaac zmarł.

Przyglądał mi się z napięciem.

- Przepraszam - powiedziałam cicho. - Gdybyśmy rozegrali to inaczej... nie musiałbyś ginąć.

- Więc czemu przepraszasz? To moja wina, w takim samym stopniu jak twoja!

- Gdybyśmy nie...

- Jeśli powiesz, że żyłbym, gdybyś nie byli razem - przerwał mi - staniesz się zaraz ofiarą przemocy! Nie żałuję niczego, co było między nami i mam nadzieję, że ty też nie.

Uśmiechnęłam się z nostalgią, a w pierś wypełniła mi fala tęsknoty.

- Oczywiście, że nie. Kochałam cię.

- A ja ciebie.

Znowu zamilkliśmy.

- Chodzisz na randki? - spytał nagle.

Zesztywniałam.

- Nie widzisz nic z chmurki? - spytałam sucho.

- Oj, widzę, co nieco... ale chcę usłyszeć od ciebie.

Westchnęłam z irytacją.

- Tak, niech ci będzie - chodzę! Zadowolony?

- To podchwytliwe pytanie?

Zacisnęłam dłonie w pięści.

- Jesteś nie do wytrzymania!

Chłopak zachichotał.

- Wiem! Przecież dlatego zdobyłem twoje serce! - spoważniał. - To twoje życie, Allison. Układaj je jak chcesz. Mam tylko jedno prośbę, dobrze? - Położył mi dłoń na policzku. - Nie zapomnij o mnie...

Przełknęłam ślinę.

- Nigdy.

Uśmiechnął się, ale tym razem delikatnie i z wdzięcznością.

Potem światło przede mną stało się jasne, aż jego obraz się rozproszył... a ja otwarłam oczy.

Powiodłam spojrzeniem wokół i miałam szczerą ochotę zburzyć ściany samym wzrokiem... Ta sam sala, co ostatnio! No, naprawdę...!


                                             *

- Mam nadzieję, że nie zaczął przypadkiem mówić do  ciebie " mamo ", gdy ja leżałam w śpiączce przez te dwa tygodnie  - oświadczyłam groźnym tonem, ale Kira zupełnie się nie przejęła, podając mi Nica.

- To takie grzeczne dziecko! - rozpływała się. - Śpi regularnie dwanaście godzin, i w ogóle nie ma kolek i prawie nie płacze! Mówię ci - zasługa wilczych genów!

- Mhm - mruknęłam, ostrożnie przejmując malucha.

Nico otwarł nagle oczy i spojrzał na mnie. Zadrżałam. Podobno wszystkie niemowlęta mają niebieskie oczy, ale to nie był błękit tęczówek noworodka - to był stalowy kolor, jaki miały te jego ojca.

Na moment głos uwiązł mi w gardle.

- Hej - powiedziałam wreszcie.

Dziecko omiotło mnie uważnie spojrzeniem osoby dojrzałej na swój wiek, po czym chyba zaaprobowało zmianę opiekunki prawnej, bo odprężyło się i wróciło do drzemki. Przycisnęłam je do siebie ostrożnie.

- Poza tym... idealnym stanem siebie, nie wykazuje żadnych nadprzyrodzonych mocy i Liam jest głęboko rozczarowany, ale muszę ci przyznać, że bardzo mi pomagał w opiece nad nim. Myślę, że ma rękę do dzieci. - Nagle popatrzyła na mnie jakoś tak... znacząco.

Poruszyłam się.

- Co?

- Nic, nic... Tylko tyle, że sądzę, że zawsze będziesz mogła liczyć na niego. Jakby co.

- Jest lepszym człowiekiem niż jego brat - przyznałam i spytałam: - Dzwoniłaś do Theo? Powiedziałaś mu, co się stało?

- Tak.

- I nie chce przyjechać?

- Nie. Ale powiedział, że przyśle prezent dla Nica pocztą... Więc chyba mogło być gorzej. Zobaczysz, kiedyś wróci. Ten rok była dla niego trudny... potrzebuje czasu dla siebie.

Skinęłam głową, a potem wróciłam do kołysania dziecka. Robiłam to bardzo delikatnie z powodu zupełnego braku wcześniejszej wprawy. Dzięki, kochani rodzice... adoptowaliście chłopaka w moim wieku, ale o pojawienie się młodszego rodzeństwo to już nie zadbaliście!

Kira przyglądała się śpiącemu maluchowi i skomentowała:

- Wygląda jak ty. No... prawie. Oczy ma chyba po swoim tacie. Ale poza tym, to cała ty! Ciemne włosy, drobna buzia... W ogóle cały jest drobny!

- Wcześniaki bywają drobne.

- Nie, on jest z natury drobny! - upierała się. - O! I nos będzie miał chyba twój. Tak mi się wydaje.... Za mały jeszcze, by aby na pewno to stwierdzić...

- Dobrze, dobrze, Kiro! Na jego analizę antropologiczną przyjdzie jeszcze czas, a tymczasem podaj mi laptopa. Mam wideo-rozmowę dokładnie za minutę i chciałabym komuś przedstawić Nica.

Minutę później Scott i Stiles pojawili się na ekranie, z wnętrzem kafejki w chińskim stylu w tle.

- Cześć! - Scott  uśmiechnął się szeroko. - Fajnie cię wreszcie widzieć! Nie masz pojęcia jak mi ulżyło, gdy zadzwoniłaś wczoraj. Martwiliśmy się wcześniej. Prawda, Stiles? - szturchnął łokciem drugiego chłopaka.

Stilinski skrzywił się z udawaną niechęcią.

- Oj, jak się tak bardzo nie martwiłem...

- Stiles!

- Dobra, niech będzie! - Stiles posłał mi swój firmowy uśmiech. - Cieszymy się, że żyjesz i gratulujemy bobasa. Możesz nam go lepiej pokazać?

Zmieniłam chwyt wokół dziecka i podsunęłam je bliżej ekranu.

- I? Co myślicie?

Stiles z uznaniem uniósł brew.

- Trochę mały, ale dobrze wygląda jak na wcześniaka! - orzekł.

Przewróciłam oczami.

- Bo dużo wcześniaków widziałeś!

- Ja widziałem - wtrącił się Scott. - Moja mama pracuje w szpitalu. Nico jest całkiem duży. Może... wcale nie zasłabłaś przed porodem, Allison. Może po prostu ludzko-wilkołacze hybydy przychodzą na świat wcześniej?

- Może - przyznałam niechętnie - ale musimy rozmawiać teraz o biologii gatunkowej? Wolałabym, abyście powiedzieli, co słychać u was. Jak mijają wakacje?

Chłopcy uśmiechnęli się szeroko.

- Oj, może oddaj dziecko Kirze- powiedział Scott z szelmowskim błyskiem w oku. - Nie chcemy by słuchało  t a k i c h  rzeczy.

Pokręciłam głową.

- Wam tylko jedno w głowie...! Pytałam o podróż!

- To również pasjonująca i długa opowieść - oznajmił barwnym tonem Stiles. - Naprawdę chcesz go kołysać kolejne dwie godziny?

- Przesadzasz  - odparłam, ale dałam małego przyjaciółce.

I resztę wieczoru spędziłam na wesołym wymienianiu wrażeń na temat południa Europy.

- Uważajcie tam na łowców i wracajcie szybko - powiedziałam na pożegnanie.

Stiles otoczył Scotta ramieniem.

- Nie martw się. Zadbam o niego!

Zaśmiałam się.

- To do zobaczenia!

- Na razie!


                                                                           KONIEC






Dziękuję z całego serca wszystkim, którzy oddawali swoje gwiazdki i zostawiali komentarze! Cieszę się, że udało mi się skończyć tą książkę i mam nadzieję, że Was nie zawiodła!



Zapewne część z Was się zastanawia czy jest szansa na kontynuację. Otóż : nie mogę obiecać, ale też nie wykluczam. Zostawiam pewne wątki w luźny sposób otwarte, więc możliwe, że coś się kiedyś wymyśli...

You are all I have, było naprawdę pracochłonne. Myślę, że to jak na razie mój najlepszy fanfik z Nastoletniego wilkołaka, choć nie ma tak dużo wyświetleń - zapewne dlatego, że Sciles nie jest zbyt popularny jako ship.


Jak lubicie Thiama, możecie zerknąć na inne ff z TW na moim profilu - Thiam : My best friend's girl. ( Kto jeszcze nie czytał, rzecz jasna. )



Jeśli jesteście fanami " Przygód Merlina " - też śmiało zaglądać, bo mam dwie pracy na podstawie tego serialu, które mogą się spodobać!

Tymczasem dziękuję Wam jeszcze raz i - oby! - do zobaczenia  ( do przeczytania? ) niedługo!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro