Nagrody cz. 3
Dla Kazemaru903
Żmijowa Gwiazda skoczyła na włóczęgę i wbiła pazury w jego boki. Samotnik zawył straszliwie i rzucił przywódczynie na ziemie. Stanęli oko w oko; bursztynowe oczy włóczęgi i zielone oczy przywódczyni napotkały się i rzucały wściekłe spojrzenia w swoje strony. - Żmijko! Jesteś zbyt brutalna dla innych kociaków! - krzyknęła matka Żmijki i Kropki, Błotne Piórko, która jak zawsze musi wtrącić swój komentarz w zabawy kociaków. Bitwa ustała. Każde z pięciu kociaków usiadło i patrzało pytająco po sobie. Pierwszy odezwał się Strzępek - Też tak myślę, teraz ja będę przywódcą! W końcu mianowałaś mnie swoim zastępcą. - inne kociaki poparły go, nawet Żmijka. - A ja uważam - zaczął Myszka - że włóczędzy teraz powinni być kotem z klanu! - Ruda kotka spojrzała na niego krytycznie - Ale ty nie potrafisz kierować klanem! - I tak rozpoczęła się kłótnia, kto co potrafi, a kto czego nie potrafi. Przerwała ją Błotne Pióro wysyłając kociaki do starszego. Jakie było ich rozczarowanie, gdy okazało się że Krzywa Szczęka śpi. Młodzi wojownicy postanowili sami znaleźć sobie rozrywkę; zbudują tor przeszkód! Żmijka jako urodzona przywódczyni pokazywała wszystkim gdzie co ma leżeć. W końcu skończyli i urządzili zawody. Kropka była sędzią, a pozostałe kociaki stanęły na linii startu. 1...2...3! Wszyscy w te pędy rzucili się przed siebie; przeskakując kamyki i gałązki, brnąc przez błoto, ścigając się na płaskiej powierzchni. Pierwszy na mecie była Żmijka, zaraz po niej Strzępek i kolejno: Różyczka i Myszka. Ten ostatni mógłby mieć drugie miejsce, gdyby nie zahaczył łapą o gałąź. Żmijka podeszła do niego i zaśmiała się - Jako wojownik powinieneś nazywać się Zakurzony Pysk! - co doprowadziło wszystkie inne kocięta do śmiechu. Wszystkie oprócz Myszki.
~~~
- Gdzie jest to fajnie miejsce, które chciałeś mi pokazać Mysi Pysku? - zapytał uczeń. Szaro-czarny wojownik spojrzał na niego - Za chwilę będziemy na miejscu. Złapiesz tutaj piękne norniki i pulchne ptaki - zamruczał. I rzeczywiście po chwili byli na miejscu. Czarny kocurek spojrzał najpierw na miejsce w którym się znajdują (A znajdowali się przy Drodze Grzmotu), a potem na wojownika i powiedział niedowierzająco - C-co? Tutaj? Śmieszny żart! Dlatego cię lubię! - uśmiechnął się uczeń. Mysi Pysk schylił się i wyszeptał do ucha Czarnej Łapy - Ja ciebie nie - po czym złapał terminatora za kark i rzucił na twardy asfalt. Uczeń nie zdążył przyswoić tych informacji, bo uderzył w niego czerwonym potwór... Mysi Pysk odczekał chwilkę i złapał martwego ucznia za kark. Kopnął łapą w kamień, by w jego oczach pojawiły się łzy. Z zwisającym kocurem pobiegł do obozu klanu Cienia.
~~~
Miodowa Gwiazda wdrapał się na skałę i ogłosił zebranie. Kiedy każdy kot w obozie siedział lub stał przed przywódcą, ten zaczął - Dzisiaj chcę powitać nowego wojownika! Słoneczna Łapo wystąp! - kiedy szara uczennica nieśmiało stanęła przed nim, dokończył swe przymówienie - Trenowałaś pod moim czujnym okiem. Starałem przekazać ci całą moją wiedzę; o klanach, o polowaniu, o walce i o służeniu klanowi Cienia. Teraz stwierdzam, że możesz zostać wojowniczką... Tylko czy przysięgasz bronić klanu Cienia nawet za cenę życia? - Kiedy Słoneczna Łapa odpowiedziała proste ,,Tak'', przywódca ze zadowoleniem w oczach dokończył - Przodkowie! Polecam wam tą uczennicę jako wojowniczkę! Od dzisiaj będziesz się zwać Słoneczne Skrzydło! Witamy cię jako pełnoprawną wojowniczkę klanu Cienia! - wszystkie koty zaczęły podchodzić do nowej wojowniczki i jej gratulować. Miodowa Gwiazda podniósł wzrok znad swej uczennicy i zawołał - Chcę dziś powitać jeszcze dwóch nowych uczniów! - Na te słowa z grupki kotów wyszły dwie kotki - Niedźwiadku... od dzisiaj będziesz się zwać Niedźwiedzia Łapa, a twoim mentorem zostanie Szara Burza - skinął głową w kierunku drobnego szarego wojownika - Lisku! Od dzisiaj twe imię będzie brzmieć Lisia Łapa, a twoją mentorką zostanie Żmijowy Kieł! - krzyknął, a koty zaczęły skandować imiona uczennic; ,,Lisia Łapa!'' ,,Niech żyje Niedźwiedzia Łapa!''
Świetnie pomyślał Mysi Pysk Nie dożyjesz mianowania na wojowniczkę Lisia Łapo, obiecuje to ci i twojej mentorce... po czym podszedł pogratulować Niedźwiedziej Łapie
~~~
Mysi Pysk oblizał się i podniósł wzrok znad resztek nornicy. Słońce powoli zbliżało się ku zachodowi, więc w obozie pojawiało się coraz to więcej kotów. Miodowa Gwiazda wraz ze swoją partnerką i zastępcą rozmawiali o najbliższym zgromadzeniu; medyczka obserwowała swoją uczennicę, Nakrapianą Łatkę; Niedźwiedzia Łapa i Lisia Łapa bawiły się z kociakami; Błotne Piórko i Szara Burza dzielili się językami; z obozu wyruszył patrol wieczorny. Wojownik wstał przeciągając swoje kończyny i spojrzał na dwie brunatne uczennice. Bardzo polubił Niedźwiedzią Łapę i żałował, że nie jest jego uczennicą. Zwrócił wzrok w stronę ciemnoszarego kociaka. Może w końcu ja dostanę swojego ucznia? Spytał siebie w duchu. Żmijowy Kieł miała już dwóch uczniów, Różany Płatek jednego, Postrzępiony Nos właśnie szkolił Lamparcią Łapę. Tylko on jako wojownik z jego grupki przyjaciół nie miał ucznia. Wstał i podszedł do Lisiej Łapy, która zmierzała do legowiska starszych; zagadnął ją - Nie chciałabyś wyjść na polowanie? Klanowi przyda się jedzenie. Ta kiwnęła głową i spojrzała na mentorkę. - Tylko pójdę spytać Żmijowego Kła, dobrze? - zapytała, a Mysi Pysk nawet pogratulował jej mądrego pomysłu. Nie chciał by ktoś w klanie podejrzewał jego intencje co do brązowej uczennicy. W końcu Lisia Łapa przybiegła uradowana i rzuciła się do wyjścia z obozu. Szaro-czarny wojownik podążył za nią.
~~~
Byli w lesie, w małym zagłębieniu. Lisia Łapa właśnie podkradała się do chudej myszy. Skoczyła i ofiara nie miała najmniejszych szans w tej potyczce. Brązowa kotka, mimo iż była uczennicą dopiero pół księżyca, bardzo dobrze radziła sobie z polowaniem. Teraz albo nigdy! Krzyknął głos w głowie Szaro-czarnego wojownika. Skoczyła na uczennicę, gdy ta odwróciła się w jego stronę. Zacisnął szczęki na jej łapę i wykręcił. By potem doskoczyć do brzucha i wydrapywać jej skórę. Lisia Łapa nie miała szans z pełni wyrośniętym i umięśnionym wojownikiem. Po chwili szarpaniny uczennica odeszła polować ze klanem Gwiazd. - Morderca! - za drzewa wyskoczyła Żmijowy Kieł i przejechała pazurami po pysku zdrajcy. Ten cofnął się sycząc i prychając. Ruda mentorka podeszła do ciała swej uczennicy. - Morderca i zdrajca... - wydyszała i odwróciła się w jego stronę - Klan Gwiazd pozwala mi ciebie zabić! - krzyknęła i rzuciła się na kocura ze oczami koloru bursztynu. Odepchnął ją szybko i uciekł równie prędko. Wypadł na teren klanu Pioruna. Zaśmiał się pod nosem - Co ona sobie myślała? - wyszeptał z uśmiechem. Sprintem ruszył ku siedliską dwunożnych.
~~~
Dwunożna z długim czarnym futrem, niosąca imię Aurelia, podeszła do Mysiego Pyska zwanego teraz Karmelem. Przejechała kilka razy po jego futrze i spytała - Nie chcesz iść na dwór? Jest piękna pogoda. - i wyjrzała przez okno. Kocur miauknął w odpowiedzi i właścicielka otworzyła okno. Wyskoczył na pobliską brzozę i elegancko szedł na dół. Był bardzo lubiany. Czemu? Poprzez blizny i jego ,,historię oparte na faktach''. Wykorzystywał ten dar klanu Gwiazd, by leżeć w najbardziej nasłonecznionych miejscach i jeść więcej jedzenia. Rozejrzał się po małym ogródku jego właścicieli. Nie było nikogo, więc Karmel poszedł szukać innych pieszczoszków. Truchtał przez dzielnicę napawając się pięknem dnia. Ptaki śpiewały, chcąc udowodnić, że właśnie on najlepiej śpiewa, kocięta dwunogów i jak samo dwunodzy siedzieli w ogrodach, a koty przechadzały się ulicami. Wydawało się, że nastał dzień idealny. Kiedy Karmel uznał, że nie ma ochoty by dalej iść przez miasto, usiadł na płaskim kamieniu niedaleko ,,parku''. Zaczął wylizywać sobie futro, gdy wtem podszedł do niego wysoki oraz chudy kremowy kocur ze obrożą (Co dziwne) nabitą psimi kłami. Z nim były również dwa inne koty: Biało-czarny kocur i marmurkowa kotka. Kremowy kocur miauknął do Karmelu - Co ty tutaj robisz? Od wczoraj jest to teren klanu Krwi. - Bursztynowooki przestał wylizywać sobie sierść i spojrzał na kocura - Serio? Przecież tamten biało-czarny kot był tutaj wczoraj i rozmawiał z n-
- Co?! - wrzasnął kremowy, przerywając Karmelowi i stanął pysk w pysk z biało-czarnym kocurem, odwracając się od bohatera - To dlatego nie było ciebie wczoraj na zebraniu Zębie?!
- Nie! Byłem na po- nie dokończył, bo rozmówca przejechał mu pazurami po pysku - Do obozu! - krzyknął i zwrócił się do kotki - Rybitwo, czy możesz doprowadzić by Ząb spotkał się ze Głazem? - Marmurka odeszła wraz ze zdenerwowanym kocurem. Po kilku minutach znikli całkowicie z pola widzenia kocurów. Nie czekając na specjalny sygnał, Karmel rzucił się na plecy chudego kota. Ten zaskoczony wierzgał się i wbił kły w przednią łapę dawnego wojownika, aby ten spadł. Udało się; Karmel spadł ze jego grzbietu, lecz w akcie zemst zaatakował jego pysk, zostawiając bliznę nad lewym okiem. Jego przeciwnik rzucił się na szaro-czarnego kocura i wgryzł się jego brzuch. Dachowiec zawył z bólu i machając pazurami niechcący wbił jeden w oko napastnika. Ten wypuścił Mysiego Pyska ze śmiertelnego uścisku. A sierściuch prędko doskoczył do jego boku. Walka po tym ataku niebyła już równa, więc Karmel zabił kremowego kocura, chcąc pozyskać jego zęby i nabić sobie obroże.
~~~
Mysi Pysk, zwany już teraz nie Karmelem, a Myszą siedział na śmietniku wylizując sobie łapę. Gdy wtem zza rogu wyszedł jego zastępca, Szybki, który zdał mu raport ostatnich kilku dni - Nie spotkaliśmy niczego na naszym terenie, a Ryba powiedziała nam, że w klanie Rzeki umarł szanowany wojownik - I dodał ciszej - chyba Lwi Pazur...
- Bardzo dobrze. Czy jakiś z ataków się udał?
- Tak! - krzyknął radośnie - Udało nam się zranić dwóch uczniów z Pioruna i zabić cały patrol Cienia, czyli dwóch dorosłych i jednego młodego kota. Myślę... Myślę że będzie teraz bardzo dobry czas na atak na las.
- Huh? Tak sądzisz? Ufam ci, więc tak zrobimy. Zbierz wszystkich, rano wyruszamy - powiedział i zeskoczył ze śmietnika - Idę na polowanie. Wezmę Rybitwę i Szczura, więc ich nie szukaj.
~~~
Słońce było w na środku nieboskłonu, gdy zawiadomieni przywódcy stali wraz z swoimi klanami, przed Myszą i klanem Ostrza. Na przód wystąpiła duża czarna kotka i krzyknęła zła - Czego chcesz?! Wynocha z lasu szczurojadzie! - Na ten okrzyk Mysz wbił pazury w ziemię i nastroszył ogon. - Chcę wykarmić swój klan - Wyjaśnił najspokojniej jak mógł i przesunął wzrokiem po zebranych przywódcach - Nie chcę wojny, chcę dobra dla moich kotów. - powiedział. Przeczuwał że liderzy zgodzą się, ale na wszelki wypadek przyjął do klanu losowych samotników. Miodowa Gwiazda wysunął się na przód - Rozumiem że chcesz jak najlepiej dla swojego klanu, ale w lesie zawsze były cztery klany. Nie przyjmiemy cię i twojego klanu - rzekł odważnie, ale z grupki podbiegł do niego kolejny przywódca - Może ty i klan Cienia jesteście przeciwko klanu Ostrza, ale ja i klan Wiatru możemy ich przyjąć.
- Taak...? To gdzie będą mieli swoje terytorium? Oddasz im swoje? - Uśmiechnęła się szyderczo czarna kotka - Klan Rzeki jest przeciwko Klanu Ostrza.
- A co ty uważasz Złota Gwiazdo? Klan Pioruna też jest przeciwko klanu Ostrza? - spytał łagodnie Miodowa Gwiazda. Złota kotka podniosła głowę i wypowiedziała głośno potwierdzenie. Przywódca klanu Wiatru rozejrzał się nerwowo - Ja... Ja myślałem... żeb-by ich przyjąć tylko na zgromadzenia. Oni dalej by żyli w mieście. - miauknął cicho. Mysz nastroszył sierść i podszedł do przywódców, ze swoimi najbardziej lojalnymi kotami po bokach - Więc co? Bitwa? - nie dał im czasu na odpowiedź, ponieważ rzucił okrzyk bitewny i skoczył na czarną przywódczynię. (Kurła jakie to słabe)
Dla Nocnej Furii :3
http://www.familyecho.com/?p=START&c=15tpw14so01&f=714353039525353934
Julia podniosła wzrok znad książki i spojrzała w stronę biegnącej do niej zielonookiej dziewczyny; Świeża i zielona trawa pasowała idealnie do wesołych ocząt podróżniczki. Czytelniczka uśmiechnęła się na widok starej przyjaciółki, która wróciła z wycieczki do Francji. Julia odłożyła książkę na hamak, wstała i poczekała na przybycie Marty, które wkrótce nastąpiło. Dziewczyny przytuliły się nawzajem, usiadły na ów różowy hamak, poprzednio odsuwając książkę. Padły typowe pytania czyli ,,Jak było?'', ,,Poznałaś kogoś?'', ,,A co jadłaś?'', na które Marta szybko odpowiadała. Jej twarz była opalona, z piegami i ogromnym uśmiechem. Koleżanki wstały, by rozmawiać i spacerować jednocześnie. Julia nienawidziła rozmawiać z kimś i siedzieć bezczynnie, jej uwaga nie skupiała się wtedy na rozmowie, a na szumie drzew czy brzęczeniu osy.
~~~
Mimo iż słońce znikało już za horyzontem na dworze panowało gdzieś 20°C oraz panował miły wiaterek. Dziewczyny szły polną ścieżką zajadając lody. Podczas mijania dużego stawu Marta podchwyciła temat - Ej... Chce ci się wracać do szkoły? Mi w sumie trochę chcę... - Julia spojrzała na nią zdziwiona Marta chce wracać do szkoły...? Czyżby nosorożce zaczęły śpiewać? pomyślała kumpela, jednak rozmówczyni szybko wyjaśniła, jakby czytała jej w myślach - No wiesz, chcę podciągnąć się z biologii, chemii i fizyki... Trzecia gimnazjum to nie żart. Ciszę przerwała Julia swoim pytaniem - Do jakiego liceum idziesz? Ja nie wiem... - Marta kilkoma liźnięciami dokończyła swojego ananasowego loda i odpowiedziała - Jeszcze nie wiem, ale wiem że chce być weterynarzem.
Info:
Przepraszam was, ale porzucam Wattpada... Czemu? Moja matka zginęła w wypadku samochodowym. Kończę wszystkie książki oraz wszystkie rp. (Przepraszam ZippyMentroy).
Może kiedyś powrócę... ale to nie jest pewne. Żegnam was, moi mili.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro