Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.1

Uwaga! pierwsze części różnią się zakończeniami, więc trzeba chociaż je przeczytać

Od leżenia na kanapie i gapienia się w telewizor odciągnął mnie dzwonek do drzwi. Mój pies zaczął szczekać

- No już idę, cicho, nie szczekaj

Nie spodziewałem się nikogo, więc mnie to zaskoczyło, ale myślałem, że to ktoś z mojej rodziny. Zatrzymałem serial, zabrałem lód z kolana i zwlokłem się z kanapy, żeby otworzyć. Kolano od razu dało o sobie znać. Gdy wyjrzałem przez wizjer, byłem w niemałym szoku, była to osoba, której w ogóle bym się nie spodziewał. Otworzyłem drzwi

- Karl? Wejdź, proszę - odsunąłem się, aby mógł wejść.

- Cześć. Nie przeszkadzam? - zapytał jakby trochę zestresowany

- Nie, co ty, oglądałem serial. Czego się napijesz? Kawa, herbata, sok? - mój pies poszedł do niego, obwąchał i zaczął się łasić

- Może kawy, jeśli to nie problem. Co tam piesku? - Karl zaczął go głaskać, więc pies obrócił się brzuchem do góry.

- Jasne. A tobie co, jeszcze mało głaskania? - zwróciłem się do psa i poszedłem do kuchni, a Karl I pies za mną. Musiał zauważyć grymas bólu na mojej twarzy, bo odszedł od psa i zapytał

- Może sam się obsłużę, a ty usiądź? - chyba poczuł się trochę pewniej.

- Dzięki - posłałem mu wdzięczny uśmiech i usiadłem - tu są szklanki, a w tej obok są ciastka - wskazałem szafkę, a on wyciągnął naczynie - wybierz sobie jaką kawę chcesz - uśmiechnąłem się.

Karl przez chwilę chyba przeglądał jakie ma opcje, a po chwili ekspres przygotował kawę.

- Chodź do salonu - powiedziałem chwytając paczkę ciastek. Usiedliśmy na kanapie, otworzyłem opakowanie i dosypałem na talerzyk - to co cię do mnie sprowadza? - zapytałem z uśmiechem.

- Chciałem sprawdzić jak się czujesz, co z twoim kolanem - powiedział dość cicho i nieśmiało.

- Cóż, trochę boli, trochę posiedzę w domu i tyle. Na szczęście nie potrzeba operacji. Naprawdę przyjechałeś tu tylko po to, żeby dowiedzieć się jak się czuję? Przecież to jest kawałek drogi - zrobiło mi się bardzo miło, że chciało mu się przyjechać, mógł przecież napisać, że w ogóle o mnie pamiętał.

- Nie tak daleko, niecałe 3 godziny - uśmiechnął się.

- Blisko też nie jest - zaśmiałem się.

- Mogę ci jakieś pomóc?

- Nie, jakiś daję sobie radę, dziękuję

- Potrzebujesz czegoś? Jakiś zakupów czy coś?

- Nie, rodzice i rodzeństwo mi pomagają, ale dziękuję. A tak w ogóle to jeszcze ci nie pogratulowałem. Wspaniałe mistrzostwa, jeszcze u siebie. To było coś pięknego. Świetna robota, gratulacje - uśmiechnąłem się.

- Dziękuję. Oj tak, te mistrzostwa były udane. - zaśmiał się - tylko teraz ta przerwa

- No niestety. Nasz szef nie zdążył wymyślić planu B, cały sezon to dla niego za mało - powiedziałem, a Karl się zaśmiał z mojej ironii.

- Jak widać. No ale, już nic się nie poradzi.

- No niestety.

- A właśnie, mam coś dla ciebie - powiedział i wstał. Po chwili wrócił z paczką - na osłodę życia - podał mi ją. Gdy ją otworzyłem, zaśmiałem się - były tam słodycze od jego sponsora.

- Dziękuję. Możemy zrobić handel wymienny - Mannerki za Red Bulle.

- W sumie dlaczego nie - zaśmiał się. Zaprowadziłem go do szafki, gdzie były schowane napoje i otworzyłem ją

- Wybierz sobie jaki smaki chcesz i ile chcesz - powiedziałem, na co Karl wybrał sobie dwie puszki - no nie żartuj, weź sobie więcej. Ja i tak nie piję tego aż tyle jakby to się mogło wydawać - zaśmiałem się. Gdy wybrał sobie Red Bulle, wróciliśmy na kanapę i zaczęliśmy rozmawiać. W pewnym momencie tematy zeszły na seriale i jakoś tak wyszło, że obaj chcieliśmy obejrzeć Breaking Bad, bo jeszcze nie oglądaliśmy tego serialu.

- To może obejrzymy teraz, razem? - zaproponowałem

- Dlaczego nie, ale chyba powinienem wracać do domu.

- Nie jest jeszcze tak późno

- No dobra, jeden odcinek możemy obejrzeć

Sięgnąłem po pilot, włączyłem Netflixa, a poźniej wspomniany serial. Szybko się wciągnęliśmy i mało co rozmawialiśmy, zajęci oglądaniem. Z jednego odcinka włączył się drugi, potem trzeci. Oglądaliśmy jak zahipnotyzowani. W pewnym momencie poczułem, że głowa Karla opiera się o moje ramię. Powoli odwróciłem głowę, spoglądając na niego. Zobaczyłem, że jego ciemne oczy były zamknięte. Zasnął. Uśmiechnąłem się do siebie. Przeczekałem tak 7 minut do końca odcinka i wyłączyłem telewizor, po czym najdelikatniej jak umiałem wstałem i ułożyłem go na kanapie. Nie miałem serca budzić go, żeby położył się w gościnnym. Z sypialni wziąłem koc i wróciłem do salonu, aby go nakryć. Odgarnąłem mu włosy, które opadły na jego czoło. Zebrałem ze stolika szklanki i talerzyki, które odniosłem do kuchni, po czym poszedłem wziąć prysznic i się położyć.

***

Gdy rano po ogarnięciu się zszedłem na dół, Karl jeszcze spał. Zabrałem się za robienie śniadania. Gdy robiłem śniadanie, kuchni wszedł Karl

- Dzień dobry.

- Dzień dobry. Słuchaj, naprawdę przepraszam, że zasnąłem, za kłopot.

- Przestań, to żaden problem. Siadaj, zaraz będą gotowe omlety.

- Nie, naprawdę, ja będę się zbierał

- No co ty, zostań chociaż na śniadanie. Mam nadzieję, że lubisz omlety. Bo jeśli nie, to mogę wymyślić coś innego.

- Nie, omlety jest ok

- Na pewno? Jak coś, to nie ma problemu, żeby zrobić coś innego, naprawdę. Kawy?

- Tak, poproszę.

- Wybierz sobie jaką chcesz - uśmiechnąłem się, a on podszedł do ekspresu i go włączył.

- Bardzo ładnie pachnie - stanął obok mnie

- Zazwyczaj smakuje tak samo dobrze, mam nadzieję, że wyszło - zaśmiałem się.

Po chwili jedzenie było już gotowe, więc usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść

Po posiłku, Karl musiał wracać

- Jeszcze raz przepraszam za kłopot i dziękuję za śniadanie. Trzymaj się i do zobaczenia na skoczni.

- Nie ma problemu, ja dziękuję, że mnie odwiedziłeś. Narazie - przytuliliśmy się przyjacielsko, po czym wsiadł do samochodu i odjechał.

Witam!
Stworzyłam tę książkę, bo napisałam trzy wersje shota, ponoć wszystkie są niezłe, a nie chciałam zaśmiecać książki z shotami, więc znalazły się tutaj!
Enjoy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro