Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

DODATEK

Pierwsza część będzie w formie zapisem z pamiętnika, a następna w normalnej.

Kiedy zobaczyłam Percy'ego i jego dziewczynę, próbowałam się przekonać, że wszystko okej, ale kiedy spotkałam ich później, byłam strasznie... Zazdrosna? Poza tym [...]

*

Poznałam Jake'a. Jest super i w ogóle, ale Jest dla mnie jak brat. Co ja poradzę, że pierwsza miłość nigdy nie znika zupełnie, a co gorsza, widuję go codziennie, ale z inną? Czasami jak na mnie patrzy, wydaje mi się, że widzę w tym spojrzeniu miłość, ale nie jestem pewna... Poza tym, kiedy wypowiada moje imię, słyszę w jego głosie to dawne uczuci i wiem, że ten chłopak już nigdy nie będzie mój [...]

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Percy POV

Dzisiaj na uczelni poznałem Christine. Blue i Rose powiedziały, że jest super itp. i żebym spróbował z nią być. Rzeczywiście, kocham ją, ale to nadal nie jest to, co czułem do El.

Wreszcie zebrałem się na odwagę i wyznanie Rachel, co do niej czuję i co? Ona pojawia się na naszym spotkaniu razem z Jake'm.Czy ktoś ma takie szczęście jak ja? No to są chyba jakieś jaja, do cholery.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rachel POV

Stałam na ślubnym kobiercu, a obok mnie Percy. Składaliśmy sobie przysięgi małżeńskie, kiedy moja twarz zmieniła się i zamiast mnie, zobaczyłam tam... Christine.

- Rachel? - usłyszałam zaniepokojony głos Percy'ego i gwałtownie otworzyłam oczy. To był tylko sen - Co ci się śniło? - zapytał z troską, a ja tylko pokręciłam głową.

- Nic takiego - zapewniłam i uśmiechnęłam się - Która godzina?

- Niedługo po 8 - zerwałam się na równe nogi.

- Zaraz przyjadą Blue i Rose! Muszę się zbierać - jak widać bardzo go bawił mój pośpiech, a wywnioskowałam to po tym, jak zaczął się śmiać. Rzuciłam w niego poduszką - Lepiej nie zostawiaj wszystkiego na ostatnią chwilę, bo się spóźnisz, a tobie nie wypada - prychnął na moje słowa.

Złapałam jakieś ubrania i pobiegłam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności i przebrałam się.

Kiedy kierowałam się do salonu, w którym od kilku minut siedzą zniecierpliwione przyjaciółki, zatrzymałam się przy trzech ramkach na zdjęcia i na moich ustach pojawił się szczery i delikatny uśmiech.

Pierwsze zdjęcie było wykonane w dniu, w którym Percy dowiedział się czegoś o Christine, a my przyznaliśmy się co do siebie czujemy.

Szłam pustą ulicą Wenecji. Było teraz bardzo upalnie, ale i wietrznie, przez co moja biała zwiewna sukienka przed kolano wirowała na wietrze.

Właśnie szłam na spotkanie z Rose, Blue, Percym i Christine. Często spotykaliśmy się w piątkę i wychodziliśmy na miasto. Trochę dziwnie się czułam patrząc na Percy'ego i Christine razem, bo czułam w sobie dziwne uczucie, coś na wzór zazdrości, co jest dziwne, bo aktualnie byłam zakochana, czy tam zauroczona, w Jake'u, chociaż nie byłam tego do końca pewna. Jak widać czas rozwiał moje wątpliwości. Pracowaliśmy razem w pizzerii.

Zaczęłam szukać telefonu w torebce, bo usłyszałam, że ktoś dzwoni.

- Halo? Jake? Stało się coś?

- Nie, nie - powiedział trochę speszony - Chciałem zapytać, czy nie poszłabyś ze mną do kina? Za godzinę grają film, na który chciałaś iść...

- Jasne, czemu nie.

- Okej, to do zobaczenia?

- Tak, cześć - to powiedziawszy, rozłączyłam się.

Patrzyłam na turystów, którzy próbowali się dogadać z tubylcami, ale marnie im to szło, gdy nagle moją uwagę przykuła pewna postać na ławce w parku. Podeszłam bliżej, niepewna, czy to na pewno ta osoba, o której myślę.

Kiedy podeszłam bliżej, zobaczyłam bruneta, który miał zamknięte oczy i wyraźnie coś mu dolegało.

Usiadłam obok niego i trąciłam go w ramię. Poczułam odór alkoholu, na co się skrzywiłam.

- Ej, Percy. Co się stało?

- Christin, ona... - zobaczyłam smutek i żal w jego oczach, przez co moje serce pękało.

- Wiesz, chodź do domu, tam powiesz mi wszystko na spokojnie, dobrze? - nie odpowiedział, tylko pokiwał głową. Pomogłam mu wstać i podtrzymywałam go, żeby nie upadł.

Po chwili ruszyliśmy kierunku mieszkania Rose, bo ono było najbliżej.

Zapukałam do przyjaciółki i usłyszałam stłumione przez drzwi "Już idę!" i po chwili ruda pojawiła się w drzwiach z wyraźnym zmartwieniem wypisanym na twarzy.

- Co się stało? Wchodźcie do środka!

Kilka minut później siedzieliśmy w salonie i czekałyśmy, aż Percy coś wyjaśni.

- Cóż, przez przypadek dowiedziałem się, że ten cały nasz związek był zwykłym zakładem - poczułam ogromny smutek. Percy był wrażliwym chłopakiem i mogło to się na nim odbić, ale ku mojemu zdziwieniu, zaczął się śmiać. Spojrzałyśmy na niego zdziwione - Właściwie to dobrze, że tak się stało. Ona uświadomiła mi, że wcale jej nie kochałem. To znaczy jak dobrą koleżankę, a w najlepszym wypadku przyjaciółkę, ale nic więcej - poczułam w sobie pewnego rodzaju ulgę i radość, ale natychmiast się opamiętałam. Złapałam go za rękę w geście pocieszenia i posłałam współczujący uśmiech. Chciał coś powiedzieć, ale wtedy rozdzwonił się mój telefon.

- Halo? - spytałam, odbierając.

- Rachel? Co z tym kinem? Seans zaczyna się za 10 minut.

- Co? Na śmierć zapomniałam! Przepraszam Jake, ale nie mogę przyjść. Przepraszam...

- Nie, nic się nie stało - powiedział zmieszany.

- Jeszcze raz przepraszam, ale nie mogę przyjść i muszę kończyć. Pa - rozłączyłam się i usłyszałam prychnięcie chłopaka.

- Super. Teraz jestem tak żałosny, że musisz odwoływać randkę z chłopakiem - z jakiegoś powodu oburzył mnie fakt, że nazwał nas parą.

- On nie jest moim chłopakiem - prychnęłam, a on uśmiechnął się zadziornie i zobaczyłam satysfakcję w jego oczach.

- Przyjaciel, tak? Tylko, że taki z przywilejami? - cała się spięłam i zacisnęłam pięści.

- O co ci, do cholery, chodzi, Percy? - zauważyłam, że Rose ulotniła się z salonu.

- Mi? O nic - przewróciłam oczami, zirytowana.

- Nie zachowuj się jak dziecko, tylko powiedz co ci odwaliło. Albo najlepiej idź spać, bo jesteś pijany.

- Chyba nie skończyliśmy rozmowy, czyż nie? - westchnęłam, czekając aż kontynuuje - Jesteś moja, rozumiesz? - warknął, a ja zaczęłam się śmiać.

- Naprawdę jesteś pijany - powiedziałam kręcąc głową - Percy, proszę. Idź spać - poprosiłam - Nie gadasz poważnie, więc porozmawiamy, jak już wytrzeźwiejesz.

- Nie jestem aż tak pijany, El - przeszły mnie dreszcze, kiedy wypowiedział moje imię z bardzo silnym uczuciem.

- Nigdy więcej nie pij, bo jesteś wtedy bardzo irytujący - powiedziałam z irytacją - Nie możemy porozmawiać jutro? Jak będziesz wiedział, co mówisz?

- A czy teraz nie wiem? Nie wiem, co mówiłem? Z tego co mi wiadomo, pijani ludzie mają odwagę powiedzieć prawdę.

- Nie chcę się kłócić, więc proszę, żebyś mnie posłuchał - powiedziałam ostrzej. Podszedł niebezpiecznie blisko mnie, przez co oddech uwiązł mi w gardle. Percy'emu uśmiech nie schodził z twarzy. Patrzyłam na niego pewnym wzrokiem, próbując ukryć swoje emocje.

- Dobranoc, Rachel - to powiedziawszy, pocałował mnie w policzek i zniknął na górze.

Na rozmowie z Rose, spędziłam cały dzień. Wieczorem, kiedy miałam, wychodzić dobiegł nas krzyk zza ściany, czyli od Percy'ego.

Zerwałyśmy się z miejsc i pobiegłyśmy do bruneta.

Leżał na łóżku, rzucając się niespokojnie, we śnie. Podeszłam do niego odruchowo i załapałam za rękę, a Rose delikatnie nim potrząsnęła, czym go obudziła. Spojrzał na nas przestraszony, ale po chwili uświadomił sobie, że to tylko sen.

- El? Moglibyśmy porozmawiać? - poprosił, więc Rose zostawiła nas samych.

- Coś się stało?

- Ja... Chciałem przeprosić. Zachowałem się jak idiota - uśmiechnęłam się delikatnie.

- Nic się nie stało - zapewniłam. Chciałam odejść, ale on złapał mnie za rękę i patrzył mi w oczy.

- Zostaniesz? - zapytał, a właściwie poprosił. Chciałam zaprzeczyć, ale zobaczyłam ogromną bezradność w jego oczach i w końcu się zgodziłam.

- Dobranoc - powiedziałam, kiedy położyłam się spać i jeszcze przez chwilę na niego patrzyłam, ale w końcu zmęczenie wygrało.

- Dobranoc - odpowiedział cicho, a po chwili poczułam jak niepewnie przytula mnie do siebie.

Uśmiechnęłam się delikatnie i ufnie się w niego wtuliłam, na co Percy westchnął z ulgą i pewniej mnie objął, a ja zasnęłam.

Rano obudziłam się, bo wydawało mi się, że ktoś mi się przygląda, ale nie otworzyłam oczu.

- Nie chcę cię już więcej stracić, a już na pewno nie przez Jake'a - szepnął.

- Nie stracisz mnie - szepnęłam równie cicho, a on się spiął, zapewne myśląc, że nadal śpię. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że był trochę zdenerwowany, więc uśmiechnęłam się w geście pocieszenia.

- Ja.. Eee... Nie powinienem był tego mówić - posmutniałam, ale nie pokazałam tego po sobie - Przepraszam, źle to powiedziałem. To nie tak miało zabrzmieć

- Ale zabrzmiało - prychnęłam.

- Przepraszam El... Za to, jak i za to, co powiedziałem wczoraj.

Roześmiałam się gorzko.

- Wiedziałam, że to nie były prawdziwe słowa - niby wiedziałam, ale i tak poczułam ukłucie żalu.

- To nie tak, że były nieprawdziwe, a były, po prostu... Wszyscy mówili, że jesteś z Jake'm, a ja nie potrafiłem przyjąć do świadomości twoich słów. Bo dlaczego miałbym?

- Dlaczego? - żachnęłam się - Odwołałam spotkanie z nim, dla ciebie! Komu mówiłam i wszystkim? Tobie! I kiedy wreszcie zrozumiesz, że cię kocham?! - krzyknęłam i nie zważałam na to, co powiedziałam. Byłam nabuzowana i musiałam sobie ulżyć. Zanim zdążył coś powiedzieć, wybiegłam z domu.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie wiem czemu wtedy tam nie zostałam i nie doprowadziłam tej rozmowy do końca. Byłam młoda i głupia. Chociaż było to tylko dwa lata temu, ale pomińmy ten fakt, proszę.

Spojrzałam na drugą fotografię. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Było wykonane niedługo po wcześniejszym zdjęciu, a dokładniej 14 lutego, w walentynki, które spędziliśmy razem.

Szłam z zamkniętymi oczami, a Percy prowadził mnie... gdzieś. Powinnam zaznaczyć, że polubiłam niespodzianki i cały czas uśmiechałam się jak głupi do sera.

- Daleko jeszcze? - spytałam po raz 50 wciągu 3 minut, a on tylko parsknął śmiechem.

- Już prawie jesteśmy - powinnam zaznaczyć, że nie jesteśmy w Wenecji, a z powrotem w Polsce? Chyba tak.

Poczułam mój ukochany zapach siana, przez co mój uśmiech był jeszcze szczerszy, ale po kilku chwilach woń minęła i posmutniałam, ale tylko z deczko.

- Dobra... Jesteśmy! - powiedział i w końcu otworzyłam oczy. Roześmiałam się i przytuliłam do bruneta.

- Tego się nie spodziewałam - przyznałam zgodnie z prawdą - Tutaj się poznaliśmy - szepnęłam.

Kilkanaście lat temu, kiedy przyjechałam na farmę, do mojej rodziny i wybiegłam na polanę za psem mojej ciotki, przypadkiem wpadłam na bratanka naszej sąsiadki, czyli Percy'ego. Byliśmy wtedy małymi brzdącami i razem zaczęliśmy szukać Toffika, czyli tego psa. Od tamtego czasu trzymaliśmy się razem. To znaczy, nie cały czas, bo kontakt nam się urwał, ale kilka lat później odnowił się i był znacznie mocniejszy, bo przetrwał aż do teraz.

Jedyną różnicą jest to, że wtedy nie było tu niebieskiego koca piknikowego.

- Dziękuję. Tu jest cudownie - zaciągnęłam się zapachem kwiatów, które spowijały całą powierzchnię łąki - I ten zapach - dodałam rozmarzona - Ciocia Holly i wujek Rey są w domu? - spytałam, a on pokiwał głową, na co pisnęłam.

- Tak dawno ich nie widziałam! - krzyknęłam i rzuciłam się chłopakowi na szyję, a że on się tego nie spodziewał, oboje runęliśmy na ziemię, zanosząc się śmiechem - Teraz rozumiem, czemu nie ma tu pikniku. Po odwiedzinach u ciotki już będziemy grubi jak świnie - powiedziałam ze śmiechem, a on się ze mną zgodził.

Położyliśmy się na kocu i rozmawialiśmy aż do szarówki. Moglibyśmy zostać dłużej, ale nasze brzuchy zażądały jedzenia, więc musieliśmy się zbierać. Szybko złożyliśmy koc i pobiegliśmy do domku mojego wujostwa.

W nocy miałam kolejny koszmar, którego nigdy nie zapomnę.

Stałam w moim pokoju, a przede mną stał Percy. Uśmiechał się do mnie i wyciągnął rękę w moją stronę, a ta przeniknęła przeze mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam... Kirę.

Była podobna do mnie. No dobra, identyczna, ale miała czarne włosy, które rozbłyskiwały ognistą czerwienią, za każdym razem kiedy był grzmot burzy szalejącej za oknem. Poza tym miała upiornie bladą cerę i czarne oczy, a kiedy uśmiechnęła się podle, dostrzegłam kły.

Grzmot.

Wyglądała jak ja i podeszła do Percy'ego, który przyciągnął ją do siebie i przytulił, a Kira z zimną krwią wbiła mu w pierś sztylet. Dotąd byłam niematerialnym bytem, ale teraz zdołałam podbiec do bruneta i przytulić go do siebie, podczas gdy on umierał.

- Dlaczego? - wyszeptał, a z jego ust wypłynęła strużka szkarłatnej cieczy. Zaczęłam płakać.

- To nie byłam ja - szepnęłam łamliwym głosem, ale on nie zdążył tego usłyszeć. Umarł.

Ocknęłam się zalana łzami i usłyszałam burzę za oknem. Poczułam, że ktoś przytula mnie i ociera mokre policzki. Kiedy błyskawica na moment rozświetliła pokój, dostrzegłam błysk fioletowych oczu.

- Percy? - szepnęłam.

- Spokojnie, El. To był tylko zły sen - mocniej się w niego wtuliłam - Spróbuj zasnąć. W razie czego, będę przy tobie, dobrze? - skinęłam głową i położyłam się, po chwili brunet zrobił to samo.

- Dziękuję, że jesteś - wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Zasnęłam.

Spojrzałam na trzecią ramkę, która była pusta. Dzisiaj mieliśmy zrobić zdjęcie, właśnie do tej ramki.

- Rachel, idziesz? - krzyknęła Rose, więc posłusznie ruszyłam się z miejsca i poszłam do salonu.

- Wreszcie! Ile można czekać? - zapytała Blue i obie wstały, po czym ruszyłyśmy w stronę drzwi - Spotykamy się na miejscu! - krzyknęła do kuzyna i trzasnęła drzwiami wyjściowymi.

Pół godziny później, siedziałyśmy w sypialni Blue i tam zaczęłyśmy przygotowania.

- Okej - zaczęła ruda - Najpierw się ubierz. Później fryzura i makijaż - pokiwałam posłusznie głową i poszłam do garderoby, gdzie wisiała moja sukienka.

Podeszłam do pokrowca, a kiedy go rozpięłam, moim oczom ukazała się prześliczna sukienka.

Biała suknia była na tyle długa, że sięgała ziemi, nawet kiedy miałam na sobie buty z obcasem. Sukienka nie miała rękawów i prosty dekolt ze złotym haftem. W pasie była przepasana białą wstążką, wiązaną z przodu. Dół sukni również był misternie haftowany złotą nicią.

Z radością wciągnęłam na siebie ten strój i kiedy spojrzałam w lustro, wyglądałam... jak nie ja. Już teraz suknia robiła wrażenie, a co dopiero z odpowiednim makijażem i fryzurą, pomyślałam, zachwycając się swoim odbiciem.

W końcu wyszłam z garderoby, a przyjaciółkom opadły szczęki i musiały zbierać zęby z podłogi. Roześmiałam się.

- Okej, co teraz? - spytałam siadając na stołku przy toaletce.

- Pora na makijaż - pisnęła Rose i związała mi włosy w kucyka, żeby nie przeszkadzały - Ja zajmę się tym, a Blue później ułoży ci włosy - wyjaśniła i wyciągnęła kuferki z przyborami. Jęknęłam.

- Tylko nie przesadź, jasne? - zagroziłam, a ona pokiwała głową.

Po kilkunastu minutach, które dłużyły mi się niemiłosiernie, mogłam zobaczyć efekt pracy rudej. Musiałam przyznać, że ma do tego smykałkę.

Nałożyła na moją twarz puder, czym ukryła niedoskonałości. Powieki pomalowała ciemnobrązowym cieniem, który przechodził w złoty w wewnętrznych kącikach oczu. Rzęsy pociągnęła czarną maskarą, wyregulowała brwi, podkreśliła bronzerem kości policzkowe, a na usta nałożyła malinową szminkę.

- Wow, Rose. Możesz założyć własną firmę kosmetyczną - zaśmiała się i machnęła ręką na moje słowa.

- No, Blue. Teraz twoja kolej - zwróciła się do blondynki, a ona skinęła głową. Tym razem mogłam patrzeć na poczynania przyjaciółki.

Najpierw rozczesała moje włosy i zrobiła luźnego koka z prawej strony głowy i powpinała do niego białe różyczki. Wypuściła kilka podkręconych pasemek moich włosów, w taki sposób, że delikatnie okalały moją twarz.

Później pomogły mi jeszcze wybrać odpowiednią biżuterię. Zdecydowałyśmy się na zwisające, zwiewne kolczyki oraz delikatny złoty naszyjnik z fioletowym kamieniem szlachetnym, w odcieniu oczu Percy'ego. Jak można się domyślić, on mi go kupił.

- Wyszło wspaniale! - krzyknęła ciocia Holly i przybiła z dziewczynami piątki. Zaśmiałam się na ten widok i poczułam ścisk w żołądku, wywołany zdenerwowaniem - Będziesz najpiękniejszą panną młodą - zapewniła Holly i przytuliła mnie, a ja poczułam, że moje oczy się zaszkliły.

- Dziękuję, za to wszystko - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam - No. To teraz pora na was - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.

Godzinę później byłyśmy gotowe. Moje przyjaciółki miały na sobie piękne sukienki na ramiączkach z białymi kokardami w pasie, a włosy poupinały w koki francuskie. Wyglądały cudownie. Moja ciocia przyszła ubrana w kwiecistą sukienkę i weszła do pokoju wraz ze swoim mężem, Reyem.

- Gotowa? - spytał wujek i wziął mnie pod rękę, a pod drugą ciocię - Chyba pora jechać. W końcu chyba nie chcesz spóźnić się na swój ślub! - zakrzyknął i ruszyliśmy do wyjścia.

Zanim się obejrzałam stałam przed drzwiami kościoła i nerwowo przygryzałam wnętrze policzka. Wujek poklepał mnie uspokajająco po dłoni, przez co uśmiechnęłam się z wdzięcznością.

Po chwili rozległa się muzyka i drzwi otworzyły się, a wszystkie pary oczu skierowały się na nas.

Kiedy zbliżaliśmy się do podestu, mój przyszły mąż odwrócił się i mogłam uważnie się mu przyjrzeć.

Miał postawione włosy do góry i elegancki, dopasowany garnitur, w którym wyglądał tak jak w dniu naszych zaręczyn, przez co zaczęłam to sobie przypominać.

Było to ponad miesiąc temu, dzień po ślubie kuzynki Percy'ego. Właśnie wróciliśmy z kolacji rodzinnej Blue, Rena (jej męża) i ich rodzin.

Przyjechaliśmy razem z blondynką, ale kiedy mieliśmy wychodzić, Percy zaproponował, żebyśmy wrócili pieszo, na co się zgodziłam.

Wujostwo Percy'ego mieszkało na wsi, więc wracaliśmy polnymi drogami, a za nami zachodziło słońce.

Rozmawialiśmy na różne tematy, a ja dopiero teraz zauważyłam, że kiedy wyszliśmy z domu jego rodziny, on rozluźnił krawat i rozpiął górne guziki koszuli.

- Gapisz się - powiedział rozbawiony, a ja spuściłam głowę, tym samym ukrywając rumieńce na policzkach - Wiesz, El? Przypomniałaś mi wiersz, który kiedyś napisałem.

- Mówisz o tym?:

Zapaliłem świeczkę. Patrzyłem na płomień.
Tańczył, migotał, dziki i nieokiełznany.
Odbijał się w moich oczach.
Gdy przejechałem nad nim ręką, zadrżał.
Płomień buzował, palił coraz mocniej.
Cofnąłem rękę, żar naraz złagodniał,
Aż w końcu całkiem ustał. Wyciągnąłem
Dłoń, by jeszcze raz posmakować bólu.
Czy aparat, spiecze, czy osmali skórę?
Nie! Czułem tylko, jak drżące ciepło
Ciało i duszę mą liże płomieniem,
Co migotliwie rozświetla ciemności-
Rumieniec a jej policzku.°

-Tak, o tym- powiedział, a ja zaśmiałam się.

- Pamiętam, jaki byłeś zawstydzony, kiedy to czytałam.

- Daj spokój - jęknął, a ja zachichotałam i cmoknęłam go policzek.

- To było słodkie - prychnął.

Przez chwilę szliśmy w ciszy, a ja podziwiałam widoki, aż nagle zatrzymałam się i drgnęłam przestraszona.

Na pobliskim drzewie zobaczyłam dziesiątki wisielców. Percy'ego, Blue, Rose, Rena, Reya, Holly i jeszcze ich rodziny.

- Rachel - potrząsnął moim ramieniem, na co wróciłam do rzeczywistości - Wszystko w porządku?

- T-tak - wyjąkałam. Poczułam, jak objął mnie w pasie, oparł głowę na moim ramieniu i złożył krótki pocałunek na mojej szyi.

Zamknęłam oczy i starałam się pozbyć Kiry. Od niedawna jej działania zmalały do minimum.

Kiedy z powrotem otworzyłam oczy, wisielce zniknęły.

Odwróciłam się do Percy'ego i przytuliłam się do niego. Brunet mocniej przyciągnął mnie do siebie i pogłaskał mnie po włosach.

- Spokojnie, księżniczko - zaśmiałam się na to jak mnie nawał. To nie pasowało do niego - Hm, Masz rację. El brzmi lepiej - powiedział jakby czytał mi w myślach.

- Dziękuję, że jesteś - szepnęłam i schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.

- I będę - zapewnił.

Dwadzieścia minut później zbliżaliśmy się do domu.

Pisnęłam, kiedy niespodziewanie Percy złapał mnie i zaczął nieść do domu.

- Percy! - zaczęłam ze śmiechem - Jestem za ciężka!

- Daj spokój, jesteś jako piórko - prychnęłam i jeszcze przez chwilę próbowałam go przekonać, aby postawił mnie na ziemi, ale mnie nie słuchał.

Postawił mnie dopiero, kiedy weszliśmy do środka.

- Idiota - prychnęłam i zaśmiałam się.

Weszłam do salonu, dziś zobaczyłam Blue, Rose, Ninę, Rena, Holly i Reya.

Podniosłam ręce w obronnym geście, kiedy wszyscy na mnie spojrzeli.

- Ja nic nie zrobiłam. Zaznaczam na początku, aby później nie było.

- Jeszcze nie - powiedziała Rose, przywracając oczami.

- Wyglądacie jak w jakimś sądzie - podskoczyłam, kiedy Percy pojawił się obok mnie.

- Kto umarł? - spytałam żartobliwie - A tak na serio, o co chodzi?

- Przecież Percy miał c... - Rose zatkała usta swojej siostrze, Ninie.

- Nie wracaj na nią uwagi. Plecie trzy po trzy - odparła ruda, a ja zaczęłam się bać.

- Percy, o co chodzi? - zapytałam bruneta, który trochę się spiął.

Uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtego dnia. Jak się okazało, zaplanował na wtedy zaręczyny, które przebiegły gładko, a ja oczywiście powiedziałam "tak".

Spojrzałam a bruneta, a on uśmiechnął się szeroko i patrzył na mnie z miłością, przez co moje serce wywinęło fikołka.

Wujek podał moją dłoń narzeczonemu, który złożył na niej krótki pocałunek.

- Pięknie wyglądasz - szepnął, a ja tylko uśmiechnęłam się, bo nie byłam w stanie odpowiedzieć.

- Zebraliśmy się tu dziś, żeby połączyć tych swoje młodych ludzi, węzłem małżeńskim. Gdy w waszym życiu pojawią się ciężkie chwilę, trzymajcie się siebie nawzajem, a więź, którą dziś zadzierzgniecie, pomoże wam przetrwać najgorszą katastrofę.

Ksiądz mówił jeszcze przez chwilę, po czym przyszedł czas na przysięgi, gdzie on zaczął sonetem:

[...]Dla mnie twa miłość lepszą niż ród Stary,
Droższa niż skarby i strojów przepychy,
Milsza niż sokół, konie i ogary.
Drwię, mając ciebie z całej ludzkiej pychy.
Lecz wynędzniałem od tego zarazem,
Drżąc, że odejdziesz, czyniąc mnie nędzarzem.*

Złapał mnie za ręce, spojrzał w oczy i posłał mi czuły uśmiech.

- Tak było, jest i będzie ze mną. Bałem się cię stracić, a gdy to się stało, byłem wrakiem człowieka. Nie ważne jak to mogło wyglądać, ale zawsze to wspomnienie ciebie - dotknął mojego policzka i pogładził go kciukiem - Twojego uśmiechu, a przede wszystkim miłości, którą mnie obdarzyłaś, pomagało. Było dużo chwil zwątpienia, ale przeżywaliśmy to i wyszliśmy z tego cali, a co ważniejsze: razem. Zawsze przy mnie byłaś i pomagałaś się podnosić, nie zważając na swoje samopoczucie. To dzięki tobie wstaję rano, bo wiem, że mam dla kogo żyć i nie dać się pociągnąć na dno. Byłaś i będziesz światełkiem, które rozjaśniało mrok i pomogło mi się z niego wydostać. Nie wiem jak by wyglądało moje życie bez ciebie, bo mógłbym już być na dnie, ale pomogłaś mi i nie pozwoliłaś się stoczyć. Przez to co zrobiłaś, moje serce wzbiera wdzięczność dla ciebie. Jesteś moim życiem, Rachel, moim sercem - powstrzymałam łzy, żeby nie rozmazać makijażu, a on wsunął mi na palec pierścionek.

Kapłan skinął głową, abym i ja zaczęła.

- Szekspir napisał: " Jak przypomina ta wiosna miłości, dnia kwietniowego wspaniałość niestałą: świat cały tonął są słonecznej jasności, nadeszła chmura, wszystko pociemniało"**. Tak samo było i z nami. Zagubiliśmy się, ale udało się z tego wyjść. Byłeś moim przyjacielem i pierwszą miłością. Byłeś kimś, kto stał za mną murem i nigdy we mnie nie wątpił, choć ja w siebie owszem. Pomogłeś mi odbić się od samego dnia, więc oboje musieliśmy się na sobie wspierać, żeby nie wpaść w otchłań ciemności. Byłeś moim aniołem, dzięki któremu miałam siłę walczyć i żyć dalej, choć chciałam to skończyć. Teraz dziękuję ci za to, bo gdybym jednak się poddała, nie mogłabym tu stać i być szczęśliwa, bo po raz pierwszy wszystko idzie po mojej myśli. Byłeś osobą, która pokazała mi dobrą stronę świata i przestałam go widzieć w ciemnych barwach. To ty pomogłeś mi stawić czoła przeciwnościom losu, jakimi była choćby moja choroba. Dzięki twojej miłości zaczęłam dostrzegać rzeczy, które wcześniej były dla mnie bez znaczenia, a tak naprawdę były jednymi z najwspanialszych. Dziękuję ci za to wszystko i za wiele więcej - skończyłam mówić i również założyłam mu pierścionek.

- Ta dwójka młodych ludzi złożyła sobie przysięgi miłości i oddania, czego byliście świadkami. A teraz oficjalnie potwierdzę, że zostali małżeństwem - uśmiechnął się ciepło i zwrócił do mojego męża - Możesz pocałować pannę młodą.

Percy odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się, co odwzajemniłam.

Nie zdążyłam nawet zarejestrować, kiedy zbliżył się i przywarł ustami do moich.

Zarzuciłam mu ramiona na szyję, a on podniósł mnie i okręcił w kółko, na co goście zaczęli głośno klaskać.

Jakiś czas później wyszliśmy na świeże powietrze, żeby zdążyć zrobić zdjęcia. Blue, która miała być fotografką, miała zaraz do nas dołączyć.

Stanęliśmy przed fontanną i przez chwilę patrzyliśmy na zachodzące słońce. Odwróciłam się do Percy'ego i uśmiechnęłam się delikatnie.

- Dziękuję ci za to, że jesteś - powiedziałam, a jego twarz rozświetlił uśmiech. Złapał mnie za ręce, a po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło.

- Już zawsze będę - zapewnił, po czym pocałował mnie. Poczułam, że po raz pierwszy od bardzo dawna, jestem na właściwym miejscu.

- Lepszej sesji mieć nie mogłam! - pisnęła Blue, a my oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy się śmiać.

- Naprawdę? - spytałam ze śmiechem, a ona pokazała nam zdjęcia. Jedno kiedy patrzyliśmy na zachód słońca, drugie na siebie, a trzecie wyglądało jak z jakiejś bajki: pocałunek na tle zachodzącego słońca.

Brunet podszedł do mnie i pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się szczerze.

- Lepiej tego dnia nie mogłam sobie wyobrazić - wyznałam zgodnie z prawdą.

Kiedy przyjechałam do Wenecji, obiecałam sobie nie zmarnować tej szansy...

I tak też zrobiłam...

* W. Shakespeare, Sonet 91

* W. Shakespeare, "Dwaj szlachcice z Werony", akt 1, scena 3

Hej kochani! Wiem, że to miał być dodatek wielkanocny, ale coś mi nie wyszło xD Mam nadzieje, że mimo to, podobał się wam, bo ja, kiedy to pisałam, szczerzyłam się jak głupi do sera. A zwłaszcza, gdy pisałam przysięgi małżeńskie. Tym dodatkiem chciałam rozwiać wasze wszelkie wątpliwości, ale mimo to, jeżeli macie jeszcze jakieś pytania: Zadawajcie je, a ja z chęcią odpowiem! Jestem wdzięczna za wszystkie gwiazdki, komentarze i ogólne za całą waszą aktywność w tej książce.

Wesołych Świąt!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro