Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Minął już tydzień. Wakacje się zaczęły, a Percy cały czas próbował się ze mną skontaktować.

Deszcz nadal walił w czarne kowadło nocy, a ja siedziałam na parapecie i patrzyłam, jak krople deszczu spływają po szybie, tym samym zniekształcając ciemność rozświetlaną prze latarnię. Był już wieczór, a oberwanie chmury utrzymywało się od rana.

- Rachel? - Rita weszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku. Niechętnie oderwałam wzrok od okna i spojrzałam na nią. Nic nie mówiłam, co jej nie zdziwiło. Mało się odzywałam - Wyjdź gdzieś. Znaczy... Nie mówię, że teraz, ale ogólnie. Siedzisz zamknięta w czterech ścianach. Proszę, zajmij się sobą, co? - skinęłam głową i jeszcze raz wyjrzałam na zewnątrz, a ona wyszła  z pokoju. Postanowiłam wyjść. Rita miała rację.

Złapałam jakieś ubrania, które miałam pod ręką i przebrałam się.

Deszcz mi nie przeszkadzał, więc miałam na sobie zwykłą bluzkę, z długim rękawem i tyle, jeżeli chodzi o górną odzież. 

Szłam ciemnymi uliczkami miasta, a obok mnie przepływały strumienie brudnej wody.

W końcu stanęłam przed najwyższym budynkiem w tym mieście. Westchnęłam cicho i weszłam do środka. Podeszłam do windy  i wjechałam na najwyższe piętro. Podeszłam do drabiny i wdrapałam się na dach. Kiedyś przychodziłam tutaj z przyjacielem. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

Podeszłam do krawędzi i spojrzałam w dół.

Dziesiątki ludzi, którzy gonią bez większego celu. Z góry, z tej wysokości wyglądają jak zabieganie mrówki, chowające się przed deszczem.

Usiadłam na krawędzi i spuściłam nogi w dół.

Deszcz był moją ulubioną pogodą, więc zbytnio się tym nie przejmowałam. Teraz po prostu cieszyłam się spokojem, a przede wszystkim dlatego, że Kira dała mi spokój.

Nagle usłyszałam jak klapa na dach otwiera się i opada z hukiem. Zignorowałam to. Wiedziałam kim jest osoba, która tutaj przyszła.

Usłyszałam kroki, które zbliżały się w moją stronę, a po chwili ktoś usiadł obok mnie.

Siedzieliśmy w ciszy, bo żadne z nas nie wiedziało co może powiedzieć.

- Rachel, możemy pogadać? - dopiero teraz spojrzałam na bruneta, który uważnie mi się przyglądał.

Ani mi się waż, warknęła.

- Dobrze - szepnęłam, a on uniósł kąciki ust ku górze.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro