43
Kilka dni później
Właśnie zapinałam ostatnią walizkę, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Otworzę! - krzyknęła Rose, a ja próbowałam zapiąć bagaż, który ledwo co domknęłam.
- Pomóc? - usłyszałam i odwróciłam się do osoby stojącej w drzwiach. Uśmiechnęłam się w podzięce.
- Jeśli byś mógł.
Percy bez słowa podszedł do walizki i zapiął ją.
- Dziękuję - odparłam.
- Dlaczego to robisz? - spytał opierając się o biurko.
Westchnęłam i ścisnęłam nasadę nosa kciukiem i palcem wskazującym.
- Mówiłam ci już - spojrzałam na niego - Muszę to zrobić - przez chwilę trwaliśmy w ciszy - Pomożesz mi? Weźmiesz walizkę, a ja torbę, okej? - skinął głową i po chwili wyszedł z moimi rzeczami.
Wiedziałam, że jest zawiedziony moim wyborem, ale to nie moja wina. Muszę się odciąć od dotychczasowego życia.
Chwyciłam torbę i zeszłam na dół, ostatni raz spoglądając na mój (stary) pokój. Z westchnięciem wyszłam z pomieszczenia i wyszłam na dwór.
30 minut później, lotnisko
- Okej, mam jakieś 10 minut - powiedziałam zerkając na zegarek i przeniosłam spojrzenie na przyjaciół.
- Wiesz, może nie przyjaźnimy się zbyt długo - zaczęła Blue i przytuliła mnie - ale i tak będę tęsknić - oddałam uścisk.
- Ja też - przyznałam i byłam całkowicie szczera.
Spojrzałam na Rose, a w jej oczach zobaczyłam łzy. Byłyśmy dla siebie jak siostry. Wiedziałam co czuje.
- Chodź tu - powiedziałam i mocno ją przytuliłam, a ona wypuściła kilka łez, pociągnęła nosem i przytuliła mnie.
- To jest nie fair. Po raz pierwszy znalazłam wspaniałą przyjaciółkę, a ty odstawiasz taki numer.
- Masz jeszcze Blue - powiedziałam odsuwając się od niej.
- My zostawimy was samych - powiedziała wcześniej wspomniana blondynka i pociągnęła rudą za sobą.
Spuściłam głowę.
No to teraz najtrudniejsza część programu, pomyślałam.
Chyba najciekawsza. Wiesz, teraz powinnaś sobie wyobrazić mnie siedzącą w fotelu, jedzącą popcorn i z zaciekawieniem przyglądającą się rozgrywającej scenie.
Daj spokój Kira, ja na poważnie.
Ja też.
- Nawet nie wiem jak się pożegnać, co jest ze mną nie tak? - spytałam podnosząc na niego wzrok.
Percy wyglądał jakby się wahał, a po chwili dotknął mojego policzka.
- Na pewno nie możesz powiedzieć dokąd lecisz? - pokręciłam przecząco głową, cały czas wpatrując się w jego oczy. Byłam jak zahipnotyzowana.
- Jeżeli los zdecyduje się na nasze spotkanie, to ta informacja jest zbędna - posłałam mu nikły uśmiech - Będę tęsknić - powiedziałam mocno go przytulając. Brunet schował twarz w moich włosach i mocniej przyciągnął mnie do siebie.
- To tak cholernie boli, wiesz? - wyszeptał, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że po moich policzkach ciekną łzy. Zacisnęłam oczy i schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Wiem, bo czuję to samo - odpowiedziałam. Jeszcze chwilę trwaliśmy w uścisku, aż w końcu odsunęliśmy się od siebie.
Fioletowooki dotknął czołem mojego czoła, cały czas patrząc w moje oczy i starł łzę, która spływała po moim policzku.
- Powiedz dokąd lecisz - poprosił, ale ja byłam nieugięta.
- Nie mogę - odparłam, a on zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Pocałował mnie, a ja w tym pocałunku pokazałam mu całą głębię uczucia, którą do niego żywiłam, a on nie pozostał mi dłużny.
- Pamiętaj, że cię kocham - powiedział, a ja poczułam jak ściska mi się gardło.
- Ty też pamiętaj, że ciebie kocham - powiedziałam i szybko pocałowałam go w usta, a on nawet nie zdążył zareagować i pobiegłam do samolotu, bo mogłam się spóźnić.
- El, zaczekaj! - krzyknął, a ja nie odwróciłam się, ani nie zatrzymałam. Wiedziałam, że gdybym to zrobiła, to już bym stąd nie wyleciała.
Około 19 dodam ostatni rozdział :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro