4
- C-connor? - jąkałam się, a on zaczął się śmiać. Connora znałam z gimnazjum. Był jednym z popularsów. Nabijał się ze mnie, bił mnie.
- Widzę, że dalej jesteś taką ofermą.
Podniosłam się z trawy i spojrzałam na niego hardo, chociaż w środku aż się kuliłam.
- Co? Co mi zrobisz? - zapytał z okrutnym uśmiechem.
Nie bądź idiotką i chociaż raz pójdź za moim głosem, warknęła.
- Czego c-chcesz? - zapytałam.
- Nie mogłem po prostu przyjść? - uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam Kirze przejąć nade mną kontrolę. Pozwoliłam jej na to chyba drugi raz w moim życiu, z czego pierwszy nie był zamierzony. Moje dłonie zacisnęły się w pięści, a w środku poczułam kotłującą się furię, która czekała na uwolnienie. Ale jeszcze nie teraz.
- Czego chcesz? - mój głos brzmiał pewniej. Nie panowałam teraz nad sobą. Kira przejęła kontrolę nade mną całkowicie. Spojrzał na moje nadgarstki.
- A ty dalej taka sama? - pokręcił głową z udawanym politowaniem - Jesteś głupia.
- Kim jestem? - powstrzymałam swój głos przed warknięciem.
- Mam wymieniać? - zaśmiał się podle - Głupią idiotką, ofermą, ni... - nie dałam mu dokończyć, bo moja pięść wylądowała na jego twarzy. Cofnął się o krok, chociaż nie tak słabo uderzyłam. Z jego nosa pociekła strużka krwi, a w oczach błysnęła wściekłość. Gdybym to była ja, a nie Kira, zapewne skuliłabym się i wystraszyła. Ale nie ona. Moja ręka zdążyła jeszcze dwa razy wylądować na jego twarzy, w niewiarygodnie szybkim tempie.
Chłopak chciał wymierzyć mi cios, ale zrobiłam unik, a on wpadł na drzewo i potknął się o jego konar. Kopnęłam go jeszcze w brzuch, przez co skulił się.
Dobra, to na tyle.
Poczułam, że odzyskałam nad sobą kontrolę. Strach zaczął narastać. Connor powoli zaczął się dźwigać. Nie poradzę sobie. Złapałam torbę i zaczęłam uciekać w stronę domu. Spojrzałam na swoje ręce. Miałam na nich krew. Nie swoją, a Connora. Poczułam w oczach łzy.
Och, daj spokój. Mogłam być bardziej brutalna. Te słowa usłyszałam kiedy weszłam do swojego pokoju.
- Chodzi ci o coś takiego? - warknęłam i popatrzyłam przez okno. Pod jedną z pobliskich lip zobaczyłam ciało Connora. Było w tej samej pozycji, co przy torze kolejowym, tyle że teraz miał rozpruty brzuch, a jego wnętrzności były, wyrwane, lub wycięte, i porozrzucane wokół - Mam złą wiadomość - mówiłam szeptem - Nie było tam ani noża, ani szkła, więc nie miałaś czym tego zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro