Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

- C-connor? - jąkałam się, a on zaczął się śmiać. Connora znałam z gimnazjum. Był jednym z popularsów. Nabijał się ze mnie, bił mnie.

- Widzę, że dalej jesteś taką ofermą.

Podniosłam się z trawy i spojrzałam na niego hardo, chociaż w środku aż się kuliłam.

- Co? Co mi zrobisz? - zapytał z okrutnym uśmiechem.

Nie bądź idiotką i chociaż raz pójdź za moim głosem, warknęła.

- Czego c-chcesz? - zapytałam.

- Nie mogłem po prostu przyjść? - uśmiech nie schodził z jego twarzy.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam Kirze przejąć nade mną kontrolę. Pozwoliłam jej na to chyba drugi raz w moim życiu, z czego pierwszy nie był zamierzony. Moje dłonie zacisnęły się w pięści, a w środku poczułam kotłującą się furię, która czekała na uwolnienie. Ale jeszcze nie teraz.

- Czego chcesz? - mój głos brzmiał pewniej. Nie panowałam teraz nad sobą. Kira przejęła kontrolę nade mną całkowicie. Spojrzał na moje nadgarstki.

- A ty dalej taka sama? - pokręcił głową z udawanym politowaniem - Jesteś głupia.

-  Kim jestem? - powstrzymałam swój głos przed warknięciem.

- Mam wymieniać? - zaśmiał się podle - Głupią  idiotką, ofermą, ni... - nie dałam mu dokończyć, bo moja pięść wylądowała na jego twarzy. Cofnął się o krok, chociaż nie tak słabo uderzyłam. Z jego nosa pociekła strużka krwi, a w oczach błysnęła wściekłość. Gdybym to była ja, a nie Kira, zapewne skuliłabym się i wystraszyła. Ale nie ona. Moja ręka zdążyła jeszcze dwa razy wylądować na jego twarzy, w niewiarygodnie szybkim tempie.

Chłopak chciał wymierzyć mi cios, ale zrobiłam unik, a on wpadł na drzewo i potknął się o jego konar. Kopnęłam go jeszcze w brzuch, przez co skulił się.

Dobra, to na tyle.

Poczułam, że odzyskałam nad sobą kontrolę. Strach zaczął narastać. Connor powoli zaczął się dźwigać. Nie poradzę sobie. Złapałam torbę i zaczęłam uciekać w stronę domu. Spojrzałam na swoje ręce. Miałam na nich krew. Nie swoją, a Connora. Poczułam w oczach łzy.

Och, daj spokój. Mogłam być bardziej brutalna. Te słowa usłyszałam kiedy weszłam do swojego pokoju.

- Chodzi ci o coś takiego? - warknęłam i popatrzyłam przez okno. Pod jedną z pobliskich lip zobaczyłam ciało Connora. Było w tej samej pozycji, co przy torze kolejowym, tyle że teraz miał rozpruty brzuch, a jego wnętrzności były, wyrwane, lub wycięte, i porozrzucane wokół - Mam złą wiadomość - mówiłam szeptem - Nie było tam ani noża, ani szkła, więc nie miałaś czym tego zrobić.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro