36
- El, co się stało? - dopiero teraz pozwoliłam łzom opuścić moje oczy. To nie były łzy smutku, tylko bezradności. Bezsilności na realistyczne scenki Kiry, w które wierzę, jak i w jej nic nie warte zapewnienia. Odsunęłam się od chłopaka i ukryłam twarz w dłoniach, powoli uspokajając serce.
- Przepraszam - powiedziałam, kiedy już mogłam coś powiedzieć.
- Za co? - mogę się założyć, że ma zmarszczone brwi.
- Za to - wskazałam siebie, a on zaśmiał się bez krzty wesołości.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi? - pokręciłam głową.
- To nic takiego - zapewniłam podnoszą się. Percy zrobił to samo.
- Oczywiście, to nic takiego. Tylko tak sobie, ot tak wystraszyłaś się czegoś, przez co prawie płakałaś - powiedział mrużąc oczy.
- Ej, nie wiecie może gdzie je... Co się stało?! - podskoczyłam, kiedy puszka trzymana przez Rose upada na kafelki w kuchni. Skrzywiła się zirytowana - Sorry, niezdara ze mnie - powiedziała biorąc puszkę, po czym wskazała palcem Percy'ego - Chyba lepiej już pójdź - prychnął.
- Palcem się nie pokazuje - powiedział, na co prychnęłam, a rudowłosa przewróciła oczami.
- Dobra, ruda ma rację - powiedziałam, a on posłał mi zdziwione spojrzenie - No, wiesz. Jestem zmęczona, chyba powinieneś już iść.
- Okej - powiedział idąc do wyjścia - Ale jutro rano zabieramy was na najlepsze śniadanie, jakie w życiu mogłyście zjeść! - krzyknął wychodząc, a my zaśmiałyśmy się cicho.
Wow! Ludzie! Mamy 599 wyświetleń xD Serio? W każdym razie dziękuję wam za to! Jak i za te gwiazdki, których jest już chyba ok. 170, a myślałam, że nikt nie będzie tego czytał. Na prawdę dzięki! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro