24
Trzeci miesiąc
Trzeci miesiąc terapii... Został jeszcze jeden i mam lecieć do Londynu, ale jak kiedy jestem w rozsypce? Zniszczyłam się w trzy miesiące, a mam odbudować w jeden?
Kiry nadal nie widać, ale ostatnio w nocy, myślałam, że umrę na zawał.
Otóż, obudziłam się około 2-3, nie jestem pewna i popatrzyłam na okno, które znajdowało się nad biurkiem. Na moim krześle siedziała... kobieta.
Była blada jak ściana, miała długą, poszarpaną suknie i białe jak śnieg włosy. Jej oczy były puste, bez tęczówek i źrenic. Miała długie rzęsy, a na policzkach widniały ślady rozmazanego czarnego makijażu. Jej usta, również białe, były otwarte w niemym krzyku, który usłyszałam przed jej zniknięciem, ale nie trwał on dłużej iż 4 sekundy. Krzyk ten był przeraźliwy i wywołał na mnie gęsią skórkę. Był nadzwyczajnie wysoki, przez co rozbolały mnie uszy i musiałam je zakryć, ale ona wtedy zniknęła. Nie udało mi się już wtedy zasnąć, a ona nigdy nie pojawiła się ponownie. Zapewne moja wyobraźnia znowu dała o sobie znać, bo Rose nic nie słyszała.
Dziwne uczucie nie znikało, ale myśli samobójcze nie pojawiły się ani razu w tym miesiącu. To bardzo dobrze. Niestety, po Kirze nadal ani śladu, a ja nadal balansuję na linie, niebezpiecznie pochylona ku obłędowi.
Jeżeli tak dalej pójdzie, do wakacji zamkną mnie w psychiatryku, bo zwariuję, dosłownie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro