21
Minął miesiąc od mojego przyjazdu, a ja umiejętnie omijałam temat, który obiecałam jej wytłumaczyć.
- Kiedy wreszcie mi to wytłumaczysz? - nie odpowiedziała, tylko dalej przeciskałam się między ludźmi w akademickim korytarzu - Mów, o zaraz zacznę krzyczeć! 3...2...1...Aaa! - zakryłam jej usta ręką, a ona ją strąciła - Zgoda?
- Chodź - powiedziałam dotarłszy do drzwi naszego mieszkania i weszłam do środka.
Rudowłosa usiadła na kanapie i patrzyła na mnie z uśmiechem.
- No dawaj - poklepała miejsce obok siebie i wyglądała jak nastolatka, która miała dostać swój wymarzony prezent. Posłusznie usiadłam obok niej.
- Ale nikomu o tym nie powiesz?
- Oczywiście, że nie! Za kogo mnie masz?
- Nie wiem od czego zacząć - powiedziałam z westchnieniem.
- Najlepiej od początku.
- ... To chyba wszystko - powiedziałam jej tylko o Percym. Nie wspominałam nic o mojej schizofrenii. Powiedziałam o czymś na wzór przewlekłej depresji, na którą chorowałam i jeszcze się nie wyleczyłam. Przez chwilę Rose uważnie mi się przyglądała, po czym westchnęła.
- Powiedz prawdę - zażądała.
- Przecież mówię.
- Dobrze, w takim racie powiedz c a ł ą prawdę - pokręciłam głową.
- Po co mam ci mówić? Nie jesteś jakimś psychologiem.
- Jestem twoją przyjaciółką, a psychologiem dopiero będę.
- Nie gadaj, że to twój kierunek - jęknęłam, a ona zachichotała.
- Żebyś wiedziała - zapadła między nami chwila ciszy - Dawaj. Jestem twoją przyjaciółką, przecież nikomu nie powiem.
- Ale to nie tak łatwo się przed kimś otworzyć.
Przez następne 15 minut Rose przekonywała mnie, że może mi zaufać, a nawet opowiadała żenujące historyjki ze swojego dzieciństwa, aż w końcu mnie złamała i zgodziłam się.
- Okej, a co z twoimi rodzicami? Ominęłaś ten wątek.
- Mój ojciec zabił mamę - poczułam w oczach łzy na wspomnienie jej zakrwawionego ciała, kiedy znalazłam ją w kuchni - A ojciec... jest alkoholikiem. Nie mam pojęcia co się z nim dzieje, ale od czasu do czasu jak spotyka mnie na ulicy, próbuje wyłudzić ode mnie pieniądze - Rose niepewnie mnie przytuliła
- Wiesz, nie wierzę, że to zrobiłaś - powiedziała, a ja westchnęłam. Oczywiście chodziło jej o Percy'ego.
- To nie jestem sama - ukryłam twarz w dłoniach - Co ja mam zrobić?
- On wyleciał, prawda? - skinęłam głową.
- Był na mnie zły, wątpię żeby został mimo to - rudowłosa zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Cóż, po pierwsze: powinnaś zacząć terapię czy coś, ponieważ ten Percy miał rację, a po drugie: kiedy już będzie lepiej z twoją chorobą, możesz polecieć do Londynu i wszystko mu wytłumaczy.
- Chyba masz rację - powiedziałam z westchnieniem.
Czyli mam cztery miesiące na pozbycie się Kiry?
Nie uda ci się, warknęła.
Mam dwie wiadomości!
1. Następne rozdziały będą pisane w formie notatek, czy czegoś w tym rodzaju.
2. Wybiło nam 50 gwiazdek! (A właściwie już jest 53, ale wiecie) Jestem mega zadowolona z tego faktu i teraz szczerzę się do komputera jak idiotka, ale okej... Więc tak, za te wszystkie gwiazdki postanowiłam, że dodam dzisiaj jeszcze dwa rozdziały (albo jeden, nie wiem czy się wyrobię). Pierwszy dodam około 19 (przed, bliżej 18:30), a drugi po 20, bo będę na zajęciach. Jeszcze raz dziękuję, jesteście wielcy! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro