Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

Zanim się obejrzałam zbliżał się koniec roku, a zima szalała na całego.

Szłam zaśnieżonym chodnikiem i słuchałam jak śnieg chrupie pod podeszwami moich czarnych traperek. 

Właśnie wracałam z kawiarni. Dzisiaj kończyliśmy wcześniej. W końcu sylwester, przez co knajpę zamykaliśmy o piętnastej. Na zewnątrz jeszcze było jasno.

Schowałam ręce do kieszeni, żeby chociaż trochę je ocieplić, kiedy coś nagle  ukłuło mnie w palec u prawej ręki. Cofnęłam ją z sykiem i zatrzymałam się. Zajrzałam do kieszeni i ujrzałam tam moją starą, dobrą znajomą. Żyletkę. Drżącymi palcami sięgnęłam po nią i wzięłam ją do ręki.

I nagle znowu to samo.

Świat jakby  stracił swoje kolory. Wesołe twarze innych przechodniów zaczęły działać mi na nerwy.

Myślałaś, że tak łatwo jest odbić się od dna?

Racja.

Patrzyłam jak urzeczona, kiedy moja ręka automatycznie zbliża się do drugiej, z której już zsunęłam rękaw. Prawa dłoń, w której lśniła żyletka znalazła się nad lewym nadgarstkiem.

Srebrne ostrze przebiło moją skórę, na której pojawiały się szkarłatne kreski.

Poczułam przyjemny ból.

Kiedy już zrobiłam trzy szramy, otrząsnęłam się z tymczasowego otępienia i schowałam żyletkę.

Patrzyłam na ongi nieskazitelny biały puch, w który teraz wsiąkały krople szkarłatnej cieczy.

Otrząsnęłam się z tej melancholii, schowałam ręce do kieszeni kurtki i ruszyłam dalej w  kierunku domu.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro