Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

- Cóż, nie mam 100% pewności, ale jeżeli z tobą jest tak jak z moim wujkiem, to zawsze kiedy on coś do niego mówił, oczy wujka stawały się ciemniejsze. Nawet twoje brązowe, prawie czarne tęczówki, przybierają głębszy odcień czerni.

- Na prawdę? - byłam zmieszana tym faktem.

- Słuchaj... To przez to tak zareagowałaś? - niepewnie skinęłam głową - Co się stało?

- Kira "zmieniła" rzeczywistość - zmarszczył brwi.

- Kira? - poczułam zażenowanie. Serio? Musiałam używać jej imienia?

Dawaj Rachel, kontynuuj. Może wreszcie zrozumie, że jesteś świruską i da ci spokój.

Ona ma rację, pomyślałam.

- No, bo ten... Jak sam mówiłeś... Ten irytujący głosik w mojej głowie, no nie? - zaczęłam się plątać w swoich słowach. Bardziej się nie skompromituję. Chyba... - To nie wiedziałam jak się do niej zwracać i no ten... Nazwałam ją Kira - teraz zrozumiałam, że brzmię jak jakaś psychiczna dziewczyna. Jęknęłam i ukryłam twarz w dłoniach.

- Co jest El? - zapytał, a ja nadal na niego nie patrzyłam.

- Pewnie muszę brzmieć jakbym była jakaś  pokręcona - odparłam.

- Dlaczego? - popatrzyłam na niego.

- No wiesz, mówię ci o tym, że jakaś laska w mojej głowie zamienia rzeczywistość i o tym, że ją nazwałam. To bardzo normalne - między nami zapadła cisza, a Percy uważnie mi się przyglądał.

- Robiłaś coś z tym? - domyśliłam się i pokręciłam głową.

Rachel, weź się ogarnij. Wiesz, że on ci miesza w głowie. Chyba mu nie wierzysz? Chcesz cierpieć?

- A mówiłaś komuś o tym? - spytał niepewnie. Wiedział, że nie chcę o tym gadać.

- Nikt o tym nie wie. Nie chcę, żeby ktoś wiedział o tym, że jestem jakaś porąbana.

- Nie jesteś porąbana. Przecież to nie twoja wina - próbował mnie przekonać.

Mogę się założyć, że robi to tylko po to, żeby cię pogrążyć. Kto wie? Może rozpowie wszystkim, że słyszysz głosy w głowie i zrobią z ciebie pośmiewisko. W końcu nikt w liceum nie wiedział, że jesteś od nich starsza, a tym bardziej, że masz mnie.

Spuściłam głowę. Chciałam wierzyć Percy'emu, ale prawda jest taka, że dzięki Kirze, moja zdolność ufania ograniczyła się do mnie samej. Spuściłam głowę.

- Rachel, proszę. Próbuję ci pomóc, ale ja niewiele mogę. Pójdziesz z tym do specjalisty? - pokręciłam głową.

- Czemu chcesz mi pomóc? - zapytałam po chwili ciszy. Przekrzywił głowę i poparzył na mnie jakby odpowiedź była aż nadto oczywista, ale jak widać nie rozumiem jego toku myślenia.

- El, zależy mi na tobie, czemu tego nie rozumiesz? - pokręciłam głową. Utkwiłam spojrzenie w swoich dłoniach i zobaczyłam jak pierwsze krople deszczu zaczęły na nią spadać. Zaraz będzie kolejne oberwanie chmury.

- To bez sensu - syknęłam, a właściwie Kira. Natychmiast ją zgromiłam i przejęłam kontrolę - Nie może ci na mnie zależeć - teraz już mówiłam ja - Przecież jestem nienormalna - zamknęłam oczy i zdobyłam się na odwagę, żeby powiedzieć to, co ciążyło mi na sercu odkąd się tu pojawił - Wiesz... Chyba nie powinieneś był tutaj przylatywać - popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

- El, ty nie mówisz poważnie.

- Taka prawda Percy - szepnęłam i z całej siły odganiałam natrętne łzy, które gromadziły się w moich oczach.

- Wytłumacz mi, dlaczego uważasz, że powinienem wrócić?

- Powinieneś mieć normalnych przyjaciół - patrzył na mnie w milczeniu, po czym przeczesał sfrustrowany swoje włosy.

- Muszę się z tobą zgodzić. Nie mógłbym być twoim przyjacielem - zamknęłam oczy. Czułam pod powiekami szczypiące łzy.

Widzisz? Ostrzegałam.

Okej. Ta bezpośredniość bolała. Chyba powinnam zakończyć tę rozmowę jak najszybciej.

Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, a deszcz z każdą sekundą nasilał się coraz bardziej.

Zaczęłam się trząść z zimna. Brunet zauważywszy to zarzucił mi na ramiona swoją kurtkę.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale Percy objął dłońmi moją szyję, przez co jego twarz znalazła się zdecydowanie za blisko mojej.

- Nie mógłbym być twoim przyjacielem, bo nadal cię kocham El - powiedział, a ja nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa.

Percy nie czekając na moją reakcję, złączył nasze usta w pocałunku. Czułam w nim smutek, żal, ale i prośbę o to, żebym zmieniła zdanie. W końcu oprzytomniałam i oderwałam się od niego.

- Przepraszam - powiedziałam i spuściłam głowę - Ale na prawdę, nie powinieneś był tu wracać - nie powiedziałam tego! To znaczy... chciałam to powiedzieć, bo tak uważałam, ale nie odważyłabym się.

Kira?!

Oj, no co? Tylko ci pomogłam.

- El, proszę cię. Nie myślisz tak na prawdę.

- Ale ja tak uważam - skłamałam. Czy na prawdę w tej chwili, z własnej woli tracę jedyną, ważną dla mnie osobę? I jestem tego w pełni świadoma?!

Wstaliśmy  z krawędzi, a w jego oczach zobaczyłam ból.

- Jeżeli na prawdę tego chcesz, to wracam do Londynu. Jesteś pewna?

- Żegnaj Percy - o nie. Tego nie powiedziałam. To była w 100% Kira.

Popatrzył na mnie, a  jego fioletowych oczu wyzierał się ból. W końcu brunet odwrócił się i poszedł w kierunku zejścia.

Ruszyłam w stronę klapy, ale zatrzymałam się po dwóch krokach. Stałam chwilę nieruchomo, nie mogąc nic zrobić.

On nigdy nie wróci.

Amen.

Upadłam na ziemię i zaczęłam płakać, nie zważając na ulewę, która mnie otaczała. Nie czułam zimna. Teraz liczył się tylko ból.

Nie wierzę, że pozbyłam się swojego najlepszego przyjaciela. Z własnej woli. Pozbyłam się jedynej, najważniejszej osoby w moim życiu.

Percy POV

Kiedy już miałem zamknąć klapę, usłyszałem jak ktoś upada. Zobaczyłem, jak El leży na dachu, a jej ciałem wstrząsa szloch.

Chciałem do niej wybiec, nie ważne, że tam szaleje deszcz, a ja mam na sobie tylko koszulkę. Chciałem ją pocieszyć i zaradzić coś, żeby już nie płakała.

Zamiast tego, odwróciłem wzrok i zszedłem z drabiny.

Oparłem się plecami o ścianę i spuściłem głowę. Wziąłem kilka głębokich oddechów i ruszyłem do wyjścia.

Ja tylko spełniam jej prośbę.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro