1
Dzień jak każdy inny. Obudziłam się o 6, żeby przygotować się do szkoły.
Wstałam z łóżka, ale natychmiast usiadłam, ponieważ podłoga zaczęła wirować, a w głowie poczułam okropny, pulsujący ból, który zniknął równie szybko co się pojawił.
Wzięła kilka głębszych oddechów i tym razem udało mi się wstać, nie zaliczając bliskiego spotkania z podłogą. Złapałam ubrania i poszłam do łazienki.
Kiedy myłam zęby do łazienki weszła moja kuzynka i zaczęła rozczesywać włosy. Patrzyłam nieobecnym wzrokiem w taflę lustra, kiedy nagle jej usta wykrzywiły się w pogardliwym uśmiechu i spojrzała na mnie krzywo po czym usłyszałam jej protekcjonalny śmiech.
Zamknęłam oczy i wyrównałam oddech. Kiedy znów je otworzyłam napotkałam zatroskane spojrzenie Rity.
- Wszystko okej? - spytała, a ja skinęłam głową i dokończyłam myć zęby.
Złapałam piżamę, wyszłam z łazienki i poszłam do swojego pokoju. Schowałam ubrania i zaczęłam pakować się do szkoły.
Po co tam idziesz? Ach no tak, nie może zabraknąć popychadła, prawda? odezwał się głos w mojej głowie. Tak często ją słyszę, że ją nazwałam. Kira.
- Nienawidzę cię - warknęłam cicho.
Oj, kochanieńka. Nie wiesz, że jeżeli nienawidzisz mnie, to nienawidzisz również siebie? Jestem częścią ciebie, czy tego chcesz, czy nie.
Puściłam jej uwagę mimo uszu.
Przerzuciłam torbę przez ramię i wyszłam z domu.
Kiedy mijałam grupkę studentów, których kojarzyłam ze szkoły, spotkałam się z ich spojrzeniami. Były...przyjazne.
Och daj spokój. Jesteś nic nie wartym człowiekiem, więc nawet nie myśl, że ktokolwiek zniósłby twoje towarzystwo.
- Daj spokój Kira - szepnęłam do siebie i zacisnęłam oczy.
Spójrz.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam grupkę roześmianych dziewczynek.
O co ci chodzi, pomyślałam.
Są takie rozbawione, wesołe, szczęśliwe. To jest takie... irytujące. Jak można być taką szczęśliwą istotą. Nie denerwuje cię to? Mi się wydaje, że owszem. A może by tak... się zabawić? Pomyśl tylko. Czy gdyby poderżnąć jednej gardło, a inną nafaszerować flakami, a jeszcze innej kazać na to wszystko patrzeć, a późnej pozwolić jej powoli się wykrwawiać, nadal były by takie uśmiechnięte?
Poczułam jak moje kończyny chciały skierować się w ich stronę, ale udało mi się resztkami sił powstrzymać i zatrzymać obok ławki. Poczułam okropny ból, jakby ktoś wbił mi nóż w brzuch. Jęknęłam i usiadłam na ławce. Mój oddech był krótki. Zamknęłam oczy próbując go opanować i pochyliłam się do przodu.
Więcej mi się nie sprzeciwiaj, usłyszałam złowrogi głos Kiry i delikatnie skinęłam głową. W mojej głowie rozbrzmiał jej triumfalny śmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro