Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Randka?

Siedziałam podekscytowana w swoim pokoju. Za dwie godziny byłam umówiona na randkę. Stwierdźmy fakt, życie prywatne łowcy nie jest proste, a jeśli już chodzi o spotkania z innymi osobami - praktycznie niemożliwe. Dlatego, gdy podczas ostatniego polowania szukaliśmy informacji u rodziny mężczyzny, który został zabity przez wampiry, jego sąsiad -Jack- zaprosił mnie na spotkanie, zgodziłam się od razu. Jack to wysoki, przystojny szatyn, z brązowymi oczami i uroczymi dołkami w policzkach kiedy się uśmiecha. Zgrzeszyłabym, mówiąc, że mi się on nie spodobał.
Stałam przed szafą i zastanawiałam się, którą sukienkę wybrać: czerwoną, za kolano, która doda mi uroku czy małą czarną, z większym dekoltem niż poprzednia, która podkreśli moje kształty. Przyglądałam im się pięć minut i dalej nie potrafiłam się zdecydować. Wkońcu stwierdziłam, że potrzebuję rady. I wpadł mi do głowy głupi pomysł, a mianowicie zapytać się Deana. Nie miałam do kogo się zwrócić, Sam spał zmęczony po robocie, a starszy Winchester siedział gdzieś w bunkrze i jako jedyny mógł mi pomóc. Westchnęłam, zabrałam obie sukienki i poszłam do salonu, gdzie przebywał Winchester. Siedział przy stole, czytając jakąś księgę i popijając whisky. Stanęłam obok niego, na co chłopak nie zareagował.
-Dean- zaczęłam -Potrzebuję twojej pomocy. Dokładnie, to rady.
Chłopak wziął łyk alkoholu i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Za dwie godziny wychodzę i nie wiem, którą sukienkę wybrać. Tę- przyłożyłam czerwoną do ciała -czy tę?- zrobiłam to samo z drugą suknią. Starszy Winchester zmierzył mnie wzrokiem, to samo zrobił z ubraniami. Wkońcu obojętnym głosem rzekł:
-Żadna z nich.- wrócił spojrzeniem do książki.
-Co? Dlaczego żadna?- spytałam skołowana, opuszczając niżej sukienki.
-Bo nigdzie dzisiaj nie pójdziesz.- odrzekł ze wzrokiem dalej wlepionym w księgę.
-Jak to? Przecież...
-Mamy robotę.- przerwał mi.
-Dopiero co jedną skończyliśmy, Dean. Daj odpocząć i mi, i sobie, i Samowi. Jak zrobimy sobie wolny jeden wieczór świat się nie zawali.- powiedziałam spokojnie.
-Nie ma mowy. Nigdzie nie idziesz.- upił łyk ze szklanki. Patrzyłam na niego krótką chwilę, zastanawiając się czemu jest taki stanowczy i uparty. Przecież gdyby to o niego chodziło, od razu by poszedł do baru i wrócił późno w nocy albo następnego poranka. Ostatnio tego nie robił tak często ale mieliśmy rzeczywiście dużo spraw.

Nawet na mnie nie spojrzał, więc spytałam się:
-O co ci chodzi, co? Nie mogę zrobić sobie chwili wolnego? Jeśli ty chciałbyś pójść do baru, to nikt by cię nie zatrzymał. Ale jeśli ja chcę gdzieś wyjść, to nagle jest problem?- odłożyłam ubrania na krzesło i założyłam ręce na piersi.
-Ten facet, z którym chcesz wyjść, nie podoba mi się.- odpowiedział po kilku sekundach namysłu.
-To o to chodzi.- pokiwałam głową. -A mogę się spytać, dlaczego?
-Po prostu, coś z nim nie tak.- rzekł chłodno.
-A, co dokładnie?- spytałam. Wiedziałam, że nie wytrzyma i zaraz zacznie mówić wszystko co tylko możliwe, abym nie wyszła z Jackiem.
-On jest dziwny, podejrzany, po prostu uszanuj oraz weź do siebie moje słowa  i nie zbliżaj się do niego.- wreszcie na mnie spojrzał.
-On ma na imię Jack i wcale nie jest dziwny. Wręcz przeciwnie, jest bardzo miłym mężczyzną, dawno takiego nie spotkałam. Ty również uszanuj moje zdanie.- popatrzyłam na szatyna wymownie. Zacisnął usta w wąską linię. Zabrakło mu argumentów. Wiedziałam to. Westchnęłam. -Dean, nie wiem dlaczego naprawdę on ci przeszkadza. Ale wiedz, że i tak wyjdę. Nie potrzebuję twojego błogosławieństwa w tym temacie.- rzekłam spokojnie, nie chcąc doprowadzić do kłótni. Widziałam jak zaciska zęby. Sięgnęłam po ubrania -Ubiorę czarną.
Już miałam odchodzić, gdy nagle poczułam dłoń Winchestera na swoim nadgarstku. Odwróciłam się w jego stronę a on stanął przede mną.
-Co?- spytałam.
-Nie idź z tym całym Jackiem.- skrzywił się, wymawiając imię mężczyzny.
-To jest niesprawiedliwe. Ty możesz wychodzić kiedy ci się podoba, zdarza ci się to nawet podczas pracy. A ja nie mogę się z kimś spotkać chociaż raz?- wyrwałam rękę z jego uścisku. Już miał coś powiedzieć, lecz kontynuowałam -Podaj mi jeden powód, dla którego mam zostać w domu.
Patrzyłam w jego oczy. Widziałam jak bił się z myślami. Westchnęłam.
-Dean...- zaczęłam.
Lecz on mi przerwał, dotykając mojego policzka i całując mnie w usta. Stałam zaskoczona. Przez chwilę nie wiedziałam co się stało. Chłopak, nie widząc mojego sprzeciwu, włożył dłoń w moje włosy i pogłębił pocałunek. Wkońcu podniecenie wzięło górę i oddałam go z podobną namiętnością, a swoje ręce zarzuciłam mu na kark. Sukienki musiałam upuścić. Poczułam łaskotanie w podbrzuszu. Nie wiedziałam co mi się stało, nigdy nie czułam czegoś takiego do starszego Winchestera albo nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nagle się opamiętałam i oderwałam od mężczyzny. Oddychając szybko i niespokojnie, odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość i spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich...zawód? Zdumienie? Żal? Sama nie miałam pojęcia.
-Dean, to... Zapomnijmy o tym, okay? To nie miało miejsca.- rzekłam zakłopotana.
-Dlaczego? Oddałaś pocałunek, chciałaś tego.- zbliżył się do mnie. Dotknęłam dłonią jego klatki piersiowej, chcąc zachować dystans między nami.
-Chciałam. To znaczy nie... Nie wiem.- znów plątałam się we własnych myślach -Po prostu zapomnijmy o tym.- powtórzyłam.
-Kate, przecież...- zaczął.
-Nie, Dean. Wiesz, że tak nie możemy i to nie ma prawa się udać.- sięgnęłam po ubrania -Ale dopiąłeś swego. Nie mam ochoty już nigdzie wychodzić.- rzekłam i pospiesznie wyszłam z salonu. Wydawało mi się, że słyszałam jak wypowiadał moje imię. Po wejściu do swojego pokoju zadzwoniłam do Jacka i odwołałam spotkanie.

****
Miałam chwilę czasu, więc napisałam ten rozdział. I wiem dwie rzeczy:
-jestem złą kobietą 😂
-rozdział ssie 😕
Do następnego! 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro