Omegaverse
Kuroko Tetsuya:
Wasz związek był naprawdę udany. Dosłownie byliście sobie pisani. Dogadywaliście się bez słów. Mieliście bardzo podobne zainteresowania. Normalnie przeznaczony ideał. Niestety każdy związek ma też swoje wady. Byłaś dla swoich znajomych jakby to powiedzieć, zbyt czuła. Trochę to denerwowało Kuroko, ponieważ nie poświęcałaś mu tyle czasu co innym. Był zazdrosny i tyle. Nie wiedział jak delikatnie ci to uświadomić. Nie chciał cię zranić.
Akurat siedzieliście u Kagamiego w kuchni. Od razu rwałaś się do pomocy. Kuchnia była niewielka, więc czasem wpadałaś na Taige. Nic nie uszło spojrzeniu Kuroko. Był zły kiedy nagle przyjaciel łapał cię w tali rzekomo ratując przed upadkiem. Nie mogłaś być taka dobra dla wszystkich. Ktoś w przyszłości może wykorzystać tą twoją dobroć i niewinność.
- Taiga, musisz być bardziej ostrożny - mruknęłaś podnosząc widelec z podłogi
- Tak, tak dzięki - odpowiedział z uśmiechem ale widząc spojrzenie przyjaciela od razu odwrócił wzrok
Po zrobieniu obiadu wszyscy zasiedliście do stołu i zaczęliście jeść. Ten dzień bardzo szybko wam minął. Nim się obejrzeliście, już byliście w domu. Dochodziła późna godzina, więc oboje położyliście się do łóżka. Widziałaś, że jest coś nie tak z Tetsu. Wyglądał jakby był na ciebie zły.
- Tetsu?..
- Tak, ( imię)?
Po chwili namysłu zapytałaś:
- Czy jesteś na mnie zły?
Koszykarz zrobił zdziwioną minę, ale zaraz wiedział o co ci chodzi.
- Nie, po prostu nie podoba mi się jak kręcisz się obok innych alf
- Ale ja tylko staram się pomóc! - zaprotestowałaś
- Wiem, ale również widzę jak część osób próbuje mi ciebie odebrać, poza tym nie możesz być taka dla każdego, ktoś może to w końcu wykorzystać - Tetsuya w tej chwili nie żartował
- Ale to ty jesteś moją Alfą i to z tobą chce być, naprawdę uważam na siebie
Te słowa od razu poprawiły mu humor i nieco uspokoiły. Nic nie mówiąc objął cię i mocno docisnął do siebie. Przysiągł sobie, że zawsze będzie cię chronił.
Kagami Taiga:
Twój chłopak jeszcze nie wrócił do domu. Odkąd znalazł ciebie, swoją omegę zamieszkaliście razem. Taiga twierdził, że tak będzie najlepiej. Dobrze wiedziałaś że jest zaborczy i chce mieć cię tylko dla siebie. Zaprzeczał temu ale widać było, że boi się że cię straci. Jednak ty nie miałaś najmniejszej ochoty odchodzić od niego, w końcu łączyła was wyjątkowa więź. Można rzec że Kagami nie lubi nieposłuszeństwa z twojej strony. Zawsze chce mieć cię przy sobie.
Nudząc się postanowiłaś wyjść na spacer do parku. Szybko ubrałaś się cieplej, dzisiejsza pogoda nie należała do ciepłych. Ubrana chwyciłaś za telefon i napisałaś krótką wiadomość do swojej alfy, po czym szybko wyłączyłaś urządzenie i wyszłaś. Na twoje nieszczęście wiadomość nie wysłała się.
Koszykarz wrócił zmarnowany do domu. Ostatni trening był naprawdę wycieńczający. Odstawił swoją torbę i zawołał:
- ( imię), wróciłem!
Oczekiwał, że zaraz przybiegniesz i rzucisz mu się w ramiona wytęskniona. W końcu omegi po dłuższej rozłące tak reagują. Ku jego zdziwieniu nie odpowiedziałaś. Pewnie śpi, pomyślał i ruszył do waszej sypialni, ale tam również ciebie nie było. Czerwono włosy zaczął się denerwować. Czy ty właśnie go zostawiłaś? Chwycił telefon i przejrzał wasze wiadomości. Niestety nie natknął się na żadną nową. Zacisnąwszy pięści usiadł w swoim fotelu w salonie. Jego jakakolwiek cierpliwość właśnie się kończyła. Źle skończysz jak cię znajdzie.
W dobrym nastroju wracałaś do domu. Trochę zasiedziałaś się w parku ponieważ dochodziła 23 godzina. Szybko wbiegłaś po klatce schodowej i od kluczyłaś drzwi do waszego mieszkania. Ledwie przekroczyłaś próg a już zostałaś przyparta do ściany.
- Taiga?
- Gdzie byłaś?!
Chłopak był naprawdę rozwścieczony. Nawet nie dał dojść ci do głosu. Już dobrze wiedziałaś, że dziś źle skończysz.
- No kochanie musimy chyba poważnie porozmawiać nie sądzisz?
Złapał cię mocno za ramię i zaciągnął do sypialni.
Akashi Seijuro:
Będąc na spotkaniu z twoją najlepszą przyjaciółką otrzymałaś sms od swojego przeznaczonego. A był nim Akashi Seijuro.
- Wracaj już
Westchnęłaś czytając tę wiadomość. Dopiero co wyszłaś i już masz wracać? Chłopak był bardzo zaborczy i troskliwy wobec ciebie. Ale wyszłaś na spacer ze swoją koleżanką a nie z jakimś chłopakiem. Poza tym znalazłaś już towarzysza życia. Słysząc jak jeszcze kilka wiadomości przychodzi, po prostu je zignorowałaś. Chciałaś spędzić trochę wolnego w towarzystwie ( imię przyjaciółki). Nie nacieszyłaś się wolnością. Niedługo potem podjechała do was czarna limuzyna.
- Panienko ( imię), proszę wsiąść Pan Akashi na panią czeka
- Ale przecież dopiero co wyszłam!
- Przepraszam, panienko on chce teraz
Z westchnięciem wsiadłaś do limuzyny żegnając się z przyjaciółką i zaraz znalazłaś się przed domem. Wiedziałaś gdzie masz iść. Szybko weszłaś do willi i poszłaś w dobrze ci już znane miejsce. Zapukałaś do drzwi z nadzieją, że jednak nie ma twojego przeznaczonego. Po chwili jednak usłyszałaś krótkie wejść. Tak też zrobiłaś, szybko weszłaś i schowałaś się w kącie pomieszczenia. Czułaś jak Seijuro ci się przygląda, za to ty nie miałaś zamiaru podnosić wzroku.
- Spóźniłaś się - pierwszy się odezwał - Ja nie chciałam po prostu ( imię przyjaciółki)..
- Podejdź
Jego ton był poważny, nie wróżyło to nic dobrego. Kiedy podchodziłaś wskazał na swoje kolana. No tak zawsze jak rozmawialiście musiałaś na nich siadać. Tak więc i teraz to zrobiłaś. Silne ramię objęło twoją talię i wygodniej usadowiło na kolanach.
- Wiesz, że nie możesz mi się sprzeciwiać? - zamruczał w twoje włosy zaciągając się ich zapachem
- Tak, ale..
- Powiedziałem, że nie! - powiedział głosem alfy na co się skuliłaś
Po twoim kręgosłupie przeszedł zimny dreszcz. W takich chwilach wolałaś po prostu się nie odzywać. Akashi karał za nieposłuszeństwo. Seijuro widząc twoją uległość powiedział:
- Mądra dziewczynka
Kochałaś go, w końcu był twoim przeznaczonym. Mimo jego charakteru i tak bardzo o ciebie dbał i troszczył się.
Kise Ryota:
Ryota stał na korytarzu razem ze swoimi kumplami z drużyny. Rozmawiali o czymś, jednak on ich wcale nie słuchał. Jego uwaga była zwrócona na twoją osobę stojącą niedaleko. Rozmawiałaś ze swoją przyjaciółką. Byłaś dla niego taka urocza i niewinna. Słyszał, że omegi już takie są jednak dla niego byłaś niezwykła. W końcu byłaś JEGO omegą. Nie mógł się tobie oprzeć. Byłaś bardzo nieśmiałą osobą i on dobrze o tym wiedział. Rozczulało go twoje spojrzenie, uśmiech i to jak często się o nic potykałaś. Moja mała ciamajdka, mówił.
Czując jak się w ciebie wpatruje szybko odwróciłaś się do niego tyłem i kontynuowałaś rozmowę z koleżanką. Kise lekko się zaśmiał.
- Z czego się tak głupio cieszysz? - spytał Kasamatsu
- Z niczego, wracajmy do klasy zaraz będzie dzwonek. I faktycznie sekundę później rozbrzmiał dzwonek oznaczający rozpoczęcie się lekcji.
Na wykładzie poczułaś jak twój żołądek domaga się jedzenia. Zaraz na przerwie poszłaś pod klasę swojego przeznaczonego. Poczekałaś aż część osób wyjdzie na przerwę po czym zajrzałaś do pomieszczenia. Siedział tam, w ostatniej ławce i rozmawiał z kolegami. Stanęłaś w wejściu i grzecznie czekałaś aż skończy rozmawiać. Jeden z kolegów Kise wskazał na ciebie a blondyn momentalnie się odwrócił.
- Oi, ( imię) nie zauważyłem cię - powiedział podchodząc do ciebie - czy wszystko w porządku?
Skinęłaś głową patrząc na swoje buty. Ryota nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu na myśl o tym, jaka byłaś urocza. Zawsze jak byliście w czyimś towarzystwie stawałaś się bardzo nieśmiała, wręcz bałaś się odezwać. W domu, kiedy byliście sami byłaś nie do poznania.
- Czy coś się stało? - spytał miło się do ciebie uśmiechając
- Głodna jestem - szepnęłaś
Kise pogładził cię po głowie i nachylił się nad tobą. Lekko cię pocałował na co nieśmiało odwzajemniłaś pieszczotę. Nawet całowanie cię było słodkie, blondyn nie mógł się powstrzymać. Pocałunek trwał tylko chwilę. Kiedy się odsunęliście znowu nieśmiało spojrzałaś na swoje buty.
- Zaraz wracamy - blondyn poinformował swoich kolegów po czym chwycił cię za rękę i pociągnął za sobą.
Midorima Shintaro:
Midorima ostatnio w szkole miał bardzo ciężko. Co chwila były jakieś sprawdziany czy kartkówki. Dobrze o tym wiedziałaś dlatego po długim szukaniu znalazłaś mu spotkanie z autorem jego ulubionej książki. Kiedy mu o tym powiedziałaś, bardzo się ucieszył. Oczywiście, że chciałaś z nim pójść. Ty jako omega nie chciałaś, nie potrafiłaś zostawić swojego alfy.
W dniu kiedy mieliście iść słabo się czułaś. Nie chciałaś mówić o tym swojemu partnerowi, ale sam to zauważył. Chciał odwołać wszystkie plany, jednak nie pozwowliłaś mu na to. Poprosił więc swojego przyjaciela Takao o pomoc. Chciał, żeby cię co jakiś czas doglądał.
Wziąwszy swoje rzeczy podszedł do ciebie i pocałował cię w czoło.
- Ja się już będę zbierał, dbaj o nią Takao - mówiąc to ciągle spoglądał na ciebie.
- Do zobaczenia Shintaro - przytuliłaś go mocno na pożegnanie.
Jak tylko koszykarz wyszedł ruszyłaś prosto do swojego pokoju. Nie czułaś się najlepiej dlatego też nie miałaś najmniejszej ochoty na jakiekolwiek rozmowy z Takao. Będąc już w pokoju od razu zakluczyłaś drzwi. Jak się potem okazało dostałaś okresu. To tylko oznaczało kłopoty. Miałaś wahania nastrojów. Tak naprawdę ciągle siedziałaś na łóżku i płakałaś. Pod czas miesiączki taka byłaś, w dodatku nie było obok Midorimy, więc było jeszcze gorzej. Takato słysząc twój płacz próbował dostać się do pokoju. Myślał, że dzieje się z tobą coś niedobrego. Jednak wtedy groziłaś mu, że go zabijesz. Tak to bez przerwy rozpaczałaś i nic nie jadłaś przez cały dzień. Ogólnie byłaś w kiepskim stanie emocjonalnym.
Midorima już wracał. Już miał wchodzić do pomieszczenia kiedy usłyszał krzyki i płacz. Bez wahania wbiegł do domu. Widząc przyjaciela w progu, warknął:
- Gdzie ona jest?!
Furia trochę odbierała mu zdrowe myślenie a jego oczy aż błyszczały. Czarno włosy tylko wskazał mu twoją sypialnię. Shintaro dosłownie wyważył drzwi byleby się do ciebie dostać. Od razu do ciebie dopadł i mocno przytulił. W tej chwili naprawdę nie chciał cię wypuścić z objęć. Spojrzał na twoją zapłakaną twarz i kciukami otarł spływające po policzkach łzy.
- Co się stało ( imię), czy coś cię boli?
- Nie, no może trochę brzuch bo dostałam miesiączki
A tak naprawdę ryczałaś bo między innymi za nim tęskniłaś. Biednemu Takao mocno się oberwało od ciebie i Midorimy.
Aomine Daiki:
Do tej pory nie mogłaś się przyzwyczaić do tego, że Aho jest twoim przeznaczonym. Nie wiedziałaś jak z nim wytrzymasz. Był zboczeńcem leniem i.. zboczeńcem. Dodatkowo był bardzo nieodpowiedzialny. Musiałaś go ścigać np. z pracą domową, albo przynosić mu notatki.
- Powinieneś być z resztą na treningu - warknęłaś wściekła na Aomine
Ten niemrawo się poruszył, ale nie otworzył oczu. Znowu leżał na dachu i spał. Widząc, że nic to nie daje powiedziałaś:
- I tak drużyna jest na tyle silna, na pewno dadzą sobie radę bez ciebie
Poskutkowało. Uderzyłaś w jego dumę. Daiki otworzył oczy. Koszykarz złapał cię za kostki tak, że nogi się pod tobą ugięły i opadłaś prosto na swojego Alfę.
- Aomine!
- Przepraszam nie usłyszałem co powiedziałaś, że niby ja jestem słaby? Możemy się dziś o tym przekonać...w łóżku..
- Jesteś zboczeńcem!
Siada a ciebie sadza sobie na kolanach. Dodatkowo obejmuje cię ramionami abyś mu nigdzie nie uciekła. Skrzywiłaś się czując ból brzucha. No niestety zbliżał ci się okres. Koszykarz od razu spojrzał na ciebie czujnym wzrokiem. Alfa potarł swoim nosem o twój i zamruczał głęboko.
- Wszystko okej, nic mi nie jest
Zawsze cię to bawiło, że mimo iż był takim leniem jeśli chodzi o twoje zdrowie i bezpieczeństwo stoi na baczność. Daiki przechylił głowę i przyjrzał ci się uważnie.
- No dobrze pójdę na ten nieszczęsny trening
Wstał pośpiesznie a zaraz potem pomógł tobie. Nie chciał, żebyś się bardziej uszkodziła czy coś. W końcu on nie wiedział co to okres
- Już naprawdę jest ok, czuję się dobrze - zaprotestowałaś kiedy cię podniósł
Każdy mówił o Aomine że jest zuchwały i nie martwi się o nic innego tylko o siebie. Jednak ty byłaś jego małym oczkiem w głowie. Tobą zawsze mógł a przede wszystkim chciał się opiekować. To nie znaczy, że nie ma żadnych brudnych myśli z tobą w roli głównej!
Atsushi Murasakibara:
- Wyglądasz jakbyś chciał go zabić - oczy Himuro przeskakiwały z Murasakibary na biednego chłopaka stojącego obok ciebie.
Wszyscy umówiliście się na basenie. To znaczy nie było mowy o innym chłopaku. Bardzo chciałaś go zaprosić a Atsushi nie potrafił ci odmówić jako twój przeznaczony. Byłaś dla niego za słodka, jak cukierek. Sam teraz się wyzywał jaką to popełnił wielką głupotę.
- Bo chce - wzruszył ramionami.
Przyjaciel olbrzyma zrobił przerażoną minę. Znał bardzo dobrze Murasakibare i wiedział, że łakomczuch jak już chce kogoś zmiażdżyć to to zrobi.
- Ale nie ma takiej potrzeby przecież to.. - ostatnie słowa zagłuszył plusk wody.
To ty razem z tamtym chłopakiem wskoczyliście do basenu. Widząc jak się do niego miło uśmiechasz, w Atsushim coś się zagotowało.
- Ona jest moja! - warknął.
Nim Tatsuya się obejrzał olbrzym wskoczył do wody i siłą odciągnął ciebie z rąk nieznajomego. Zaskoczona znalazłaś się w ogromnych i muskularnych ramionach swojego alfy. Koszykarz potarł nosem o twoją szyję warcząc wyczuwszy inny zapach. Nie myśląc o innych mocno się w ciebie wtulił. Za to ty zacisnęłaś usta powstrzymując uśmiech. Korzystając z sytuacji wplotłaś palce w jego gęste włosy i mocno pocałowałaś. Chłopak nieczęsto okazywał publicznie czułości. Był na to za leniwy. Co z tego, że teraz był zazdrosny.
- Atsu.. no już spokojnie nic się przecież nie dzieje - szepnęłaś słysząc jego warczenie
- Jak nic?! On chce ciebie zabrać!
- Naprawdę nie! Atsu to mój brat..
Zapadła dość długa chwila ciszy. Olbrzym musiał przeanalizować twoje słowa. Jednak nic nie powiedział. Niosąc cię w wodzie na rękach mijając twojego zesranego ze strachu brata poszedł w swoją stronę. Do brodzika.. Przewróciłaś na to oczami. Mój mały dzieciuch, pomyślałaś.
Kiyoshi Teppei:
Ostatnio trochę gorzej się czułaś, często miałaś gorączkę i duszności. Raz byłaś do niczego a raz bardzo agresywna. Takie wahania nastrojów towarzyszyły ci w oczekiwaniu na ruje. Już za niedłgo powinnaś ją mieć. Od niedawna jesteś razem z Kiyoshim i do tej pory nie chcesz mu powiedzieć, że zbliża się ten czas. Sama nie wiesz skąd brał się ten strach. Chyba nie byłaś jeszcze na to gotowa.
Spędzony czas w szkole był dla ciebie dosłownie katorgą. Strasznie bolał cię brzuch. Trochę czułaś się jak podczas okresu. Po prostu marzyłaś o zatopieniu się w gorących ramionach Teppeia.
Siedziałaś właśnie w ławce na matematyce. Na twoim znienawidzonym przedmiocie. Nie miałaś pojęcia o czym była mowa na wykładzie. Okropnie się czułaś dlatego też przez całą godzinę przeleżałaś na ławce.
- Aż tak cię boli, ( imię)? - zagadnęła twoja przyjaciółka na przerwie
- Nie, jest dobrze - odpowiedziałaś
Chciałaś być silną i niezależną omegą. Nie mogłaś tak polegać na innych. Wiedziałaś czym może się skończyć brak partnera podczas rui i blokowanie jej. Mogłaś się ciężko rozchorować. Jednak ty byłaś uparta. Twoja przyjaciółka postanowiła nie tracić czasu i chwyciła za telefon. Trochę minęło nim usłyszałaś:
- Co się dzieje? - rozległ się nowy głos w klasie. Nawet nie starałaś się na nim skupić. Zamiast tego jęknęłaś głośno z bólu. Teppei stanął zamurowany widząc ciebie. Czując twój pociągający zapach zadrżał. Szybko doprowadził się do porządku i podbiegł do ciebie. Nie wyglądałaś dobrze. Miałaś całą rozpaloną twarz i rozczochrane włosy. Byłaś w takim stanie, że słowa do ciebie nie docierały, myślałaś tylko o swojej alfie. Nim się zorientowałaś twoje ciało samo zareagowało. W sekundę znalazłaś się na kolanach swojego przeznaczonego, który siedział obok. Teppei szybko owinął ręce wokół twoich bioder, abyś nie spadła. Przesunęłaś rękoma po jego klatce piersiowej napawając się zapachem. Słysząc jak ktoś rozmawia z twoim przeznaczonym warknęłaś:
- Mój!
Warkot był niski i groźny. Twoja przyjaciółka automatycznie się wycofała.
- Cii już dobrze aniołku, jestem tu przy tobie
Czując, że cały czas jesteś napięta wzmocnił uścisk abyś nikomu nie zrobiła krzywdy. Nie wiadomo do czego byłabyś zdolna w tym stanie. Zaczął lekko cię smyrać po plecach. Rozluźniona wtuliłaś się w Teppeia.
Mitobe Rinnosuke:
Rinnosuke naprawdę cię kochał i to nie tylko przez waszą więź. Od początku mu się podobałaś. Uwielbia cię przytulać jak swoją ulubioną maskotkę. Podoba mu się twój uśmiech, który bardzo często widnieje na twojej twarzy. Może i Mitobe należał do tych nieśmiałych, jednak nadal był chłopakiem, a w dodatku alfą. Jak można się spodziewać czasem ma takie złe, nie czyste myśli.. z tobą w roli głównej. Tak samo było teraz.Siedziałaś razem z chłopakiem w jego pokoju. A tak dokładniej siedziałaś mu na kolanach. Mieliście szczęście, że cała jego rodzina pojechała na zakupy. Siedzieliście przed wielkim monitorem i graliście w jedną z jego ulubionych gier. W sposób w jaki poruszałaś się na jego kolanach próbójąc się dobrze ułożyć nie był dla niego najlepszy. Po prostu mu stanął. Trzymając w ręce kontroler niczego nie byłaś świadoma.
Wkurzona, że znowu przegrałaś z niełatwym bossem oparłaś głowę o pierś Mitobe.
- Tego nie da się wygrać - mruknęłaś.
Podskoczyłaś czując jak jedna z rąk chłopaka ląduje na twoim udzie i delikatnie schodzi na jego wewnętrzną stronę. Czyżby chciał się z tobą drażnić? Mitobe wiedział, że mógłby cię do wszystkiego zmusić, w końcu był twoim alfą, jednak on nie chciał cię przestraszyć.
- Rinnosuke - szepczesz, będąc zamknięta w jego ramionach
Delikatnie próbujesz się uwolnić. Chłopak czytając w twoich myślach tylko wzmacnia uścisk. Próbujesz lekko się odsunąć, na twoje nieszczęście przez przypadek mocniej docisnęłaś jego krocze. Lekko piszczysz kiedy wkracza już w niebezpieczne rejony. W pewnym momencie po prostu wyłącza monitor. Ciebie za to przerzuca sobie przez ramię i zabiera to swojej jamy. Czyt. Sypialni. Widać, dziś aż za mocno na niego podziałałaś.
Hanamiya Makoto:
Byłaś jednym z tych zwykłych, szarych ludzi. Tak naprawdę niczym się nie wyróżniałaś. A przynajmniej ty tak myślałaś. Makoto był innego zdania. Od dawna mu się podobałaś. Uwielbiał twoją nieśmiałość. Byłaś przeciwieństwem jego typu dziewczyny. A jednak mu się spodobałaś.
- Skarbie no nie daj się prosić
Uśmiechnął się widząc twoją kulącą się postać przy ścianie. Naprawdę pociągała go twoja niewinność.
- Umów się ze mną tylko na jedną randkę
- Makoto ja nie mam czasu teraz na takie sprawy - mówiłaś cichutko - nie sądzę, żeby to był dobry pomysł
- Oj no, kochanie przecież będę grzeczny, nie gryzę
Uśmiechnął się tajemniczo i założył jeden z twoich kosmyków za ucho. Tylko wzdrygnęłaś się na jego dotyk.
- Dlaczego nawet nie spojrzysz mi w oczy, kochanie?
Od małego byłaś uczona aby tego nie robić. Kiedy na chwilę odwrócił wzrok ty skorzystałaś i nim się obejrzał ciebie już nie było.
- Cholera - warknął i podszedł do swojej drużyny.
Widząc jego minę drużyna odsunęła się a głos zabrał Seto.
- Znowu się nie powiodło
- Jeszcze nie - mruknął lider
Jeszcze tego samego dnia złapałaś się ze swoim kumplem Yamazakim. On jako jedyny z drużyny Kirisaki Daiichi był w porządku, a przynajmniej dla ciebie. Tak naprawdę rozmawialiście o wszystkim i o niczym. Rudzielec zaproponował ci odprowadzenie do domu. Pod czas waszej rozmowy ktoś nagle chwycił cię za ramię i odwrócił w swoją stronę. Było to na tyle mocne, że poleciałaś na czyjąś klatkę piersiową. Podniosłaś wzrok, żeby zobaczyć kto jest sprawcą.
- MOJA
Nad sobą ujrzałaś Makoto Hanamiye. Czy już naprawdę nie mogłaś gorzej trafić? Czy to właśnie on miał być twoim przeznaczonym? Twoją alfą?
- Nie.. - chciałaś się jak najszybciej odsunąć.
Koszykarz nie pozwolił ci na to mocniej cię trzymając. Co najgorsze czułaś się przy nim jakoś dobrze. Trochę ta cała sytuacja nie mieściła ci się w głowie. Obawiałaś się go, był przecież bardzo brutalny. Hanamiya czując jak próbujesz się wyrwać mocno cię do siebie przytulił.
- No już, cii spokojnie skarbie, naprawdę nie gryzę
Nawet nie zauważyliście kiedy Yamazaki się zmył. Makoto jak się okazało był cierpliwy lecz mocno zaborczy. Już następnego dnia każdy wiedział do kogo należysz.
Dobra nie komentujcie co ja mam w głowie. Na swoje usprawiedliwienie, pisałam to od 2 nad ranem. Mam dość i chyba zaraz położę się spać. Wyszło chyba z 3206 słów. Także miłego czytania i dobranoc!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro