Kiedy siadasz mu na kolanach
Kuroko Tetsuya:
Tego dnia planowałaś wspólnie spędzić czas z Kuroko. Liczyłaś na jakiś wieczór filmowy albo nawet na zwykłą rozmowę.
Szybko wytarłaś mokre włosy i wyszłaś z łazienki. Umyta i gotowa poszłaś do swojego chłopaka, który czekał na ciebie w salonie. Siedział sobie spokojnie, z zainteresowaniem czytając książkę i od czasu do czasu popijając łyk parującej jeszcze herbaty.Również zrobiłaś sobie gorący napój i położyłaś na stoliku obok. Cicho, by nie przeszkadzać, usiadłaś obok niego na kanapie, licząc, że za chwilę skończy i zajmie się tobą. Przez jakiś czas mu się przyglądałaś, ale Tetsuya nawet przez chwilę nie zwrócił na ciebie uwagi, co trochę cię zirytowało. Uśmiechnęłaś się cwanie, gdyż do głowy wpadł ci pewien pomysł. Kiedy chłopak najmniej się tego spodziewał, usiadłaś mu na kolanach, przy okazji zabierając mu jego lekturę.
- (imię), mogłabyś oddać mi książkę - zaczął.
Oczywiście nie zrobiłaś tego, tylko rozdrażniona spojrzałaś na okładkę powieści. Książka pod tytułem "Siódmy Element" ( bardzo polecam ) wydawała się bardziej interesująca dla Kuroko niż ty aktualnie.
- Pff... - fuknęłaś obrażona.
Niebiesko włosy w odpowiedzi na to uśmiechnął się i spytał:
- Chcesz wiedzieć, o czym czytam, czy przyszłaś na czułości?
Kagami Taiga:
- Mówisz poważnie? - Czerwono włosy wybuchł głośnym śmiechem.
Siedział razem z kolegami z drużyny przed szkołą i czekał na ciebie, aż wreszcie skończysz lekcje. Na jego i reszty drużyny szczęście Riko odwołała trening. Nie chciała ich "przemęczać".
- Tak - odpowiedział Teppei, który opowiadał, jak to pokonał przeciwnika.
Kagami uważnie słuchał historii kolegi. Gdy tylko chodziło o koszykówkę, automatycznie tracił zainteresowanie do jakichkolwiek innych spraw. Oczywiście prócz do ciebie, ty byłaś jego jedynym skarbem i odstępstwem od powyższej reguły.
- O, idzie! - powiadomił ich kapitan drużyny Seirin, patrząc gdzieś ponad nimi.
Faktycznie akurat wychodziłaś ze szkoły i szukałaś wzrokiem swojego chłopaka. Gdy tylko go zauważyłaś, natychmiast przyspieszyłaś kroku, idąc w jego stronę.
- Hej, Taiga.
Na przywitanie pocałowałaś go lekko w policzek. Chłopak bez trudu delikatnie cię podniósł i usadził na swoich kolanach. Cała czerwona i przy okazji nieco zdezorientowana popatrzyłaś na niego. Ewidentnie miał wielką ochotę na przytulanie, nie patrząc nawet na ilość ludzi wokół was.
Akashi Seijuro:
Kolejna kłótnia z twoim chłopakiem zaliczona. Dziś w szkole było jeszcze wszystko dobrze, lecz ten stan rzeczy zmienił się, kiedy z niej wróciliście. Wściekła zdjęłaś buty, rzucając je w kąt i pobiegłaś do swojego pokoju, trzaskając przy tym drzwiami. Wiedziałaś, że Akashi ci tym razem nie odpuści, ale tak czy inaczej, to on zaczął. Wracając do sytuacji w szkole; na przerwie zagadałaś się ze swoim nowym kolegą z klasy. Nic nadzwyczajnego, wasze tematy dotyczyły zwykłych, codziennych spraw. Niestety akurat tamtędy przechodził przewodniczący szkoły. Na szczęście nie zrobił awantury, ale złapał cię mocno za rękę i wyprowadził z budynku.
Wspominając to zdarzenie, patrzyłaś na czerwone ślady w miejscu, w którym cię trzymał. Z zamyśleń wyrwały cię powolne kroki po schodach. Szybko podbiegłaś i zamknęłaś drzwi na klucz, nie chciałaś go w tej chwili oglądać.
Ktoś szarpnął za klamkę.
- (imię), otwieraj - powiedział dobrze znany ci głos.
Jego ton był przerażająco opanowany i stanowczy jednocześnie.
- Zostaw mnie!
- Jak sama ich grzecznie nie otworzysz, to sam to zrobię - zagroził.
I to zrobił, bo po chwili drzwi stały otworem. Za to ty nim się obejrzałaś, byłaś w stalowym uścisku chłopaka. Złapał cię za bolącą rękę i posadził sobie na kolanach. Przerażona nawet się nie odzywałaś.
- Będziesz grzeczna? - warknął widocznie zły.
Kise Ryota:
Ostatnio Kise sprawił ci prezent. Byliście w sklepie, a ty wybrałaś sobie śliczną, jasnofioletową sukienkę. Po prostu od momentu, gdy ją zauważyłaś na wystawie, marzyłaś, by ją mieć. Blondynowi też się ona spodobała, więc ci ją kupił. Gdy byliście już w domu, postanowiłaś ją od razu założyć. Nim chłopak zauważył, siedziałaś już w łazience. Szybko nałożyłaś na siebie nowo zdobytą rzecz i przejrzałaś się w lustrze. Była cudna. Przekręciłaś klucz w zamku, odblokowując drzwi w pomieszczeniu, po czym poleciałaś do swojego chłopaka.
- I jak? - spytałaś.
Ukochany odwrócił wzrok od czytanego magazynu i spojrzał na ciebie. Nigdy nie zapomnisz jego reakcji, aż mu szczęka opadła. Zapadła chwila ciszy, którą ty przerwałaś:
- Nie podoba ci się? - W twoim głosie można było wyczuć nutkę niepewności.
Chłopak natychmiast jakby się obudził, czy dostał jakiegoś nagłego przebłysku, rozsiadł się wygodnie w fotelu, a ciebie usadził sobie na kolanach.
- Ryota?! Co ty robisz? - krzyknęłaś cała czerwona.
- Trzymam na kolanach swojego największego skarba. (imię), wyglądasz prześlicznie.
Zadowolona z odpowiedzi wtuliłaś się w niego.
Midorima Shintaro:
Miałaś problem z zadaniem, które kazała zrobić wam nauczycielka od chemii, toteż od razu pokierowałaś się do swojego chłopaka, który jak wiadomo bardzo dobrze się uczył. Weszłaś do jego pokoju, gdzie zastałaś go przed komputerem czytającego horoskop. Długo nie myślałaś nad tym, co zamierzasz zrobić i po prostu odsunęłaś jego krzesło od biurka, a zanim Midorima zdążył się zorientować, siedziałaś już na jego kolanach.
- Kochanie, chcesz mi pomóc z pracą domową? - spytałaś niewinnie.
Tak jak przewidywałaś, zielonowłosy był zdezorientowany i nie miał pojęcia, jak się zachować.
‐ (imię)... - wydusił z siebie tylko.
- No bo ta szmata od chemii zadała nam coś z tego nowego tematu i nic totalnie nie ogarniam.
Jak gdyby nigdy nic mówiłaś o szkole, obserwując tylko jego reakcję.Jego twarz była coraz bardziej czerwona, a zwłaszcza gdy tak na niego patrzyłaś. Wiedziałaś, że był nieśmiały, ale lubiłaś go od czasu do czasu trochę podręczyć. Nie ukrywałaś, że sprawiał ci satysfakcję fakt, jak bardzo na niego działasz. Nagle chłopak tak jakby otrząsnął się z transu, złapał cię w talii i przybliżył się do ciebie.
- Nie ma problemu, pomogę, ale czy na pewno chodzi ci tylko o pracę domową? - wyszeptał prowokująco, po czym odsunął się trochę, żeby móc spojrzeć ci w oczy.
Uśmiechnął się, natychmiast wprawiając cię w jeszcze większy szok niż ty jego na początku. Tego się nie spodziewałaś.
Aomine Daiki:
Robiłaś właśnie kolację dla siebie i Aomine. Jako że ten debil nic nie potrafił, ty musiałaś to zrobić. Nie wiedziałaś dlaczego, ale twoje myśli krążyły ciągle wokół jego osoby. Teraz byłaś wkurzona, bo się spóźniał, a mieliście przecież umówioną godzinę.
- Już jestem! - rozległ się krzyk przy drzwiach wejściowych.
"Już jestem", przedrzeźniałaś go w myśli, przewalając oczami. Nic mu nie odpowiedziałaś, czekając, aż do ciebie przyjdzie. Ciemnowłosy widząc, jak coś robisz w kuchni, zaczął powoli do ciebie podchodzić. Słysząc go, przekierowałaś na niego wzrok. Na twarzy widniał jego znany uśmieszek i niepokojący błysk w oku.
- Jestem zajęta.
Myślałaś, że uda ci się mu wywinąć, ale nic z tego. Chłopak dalej uparcie do ciebie podchodził. Niezniechęcony twoim nastawieniem położył dłonie na twoich biodrach, nosem powoli sunął po twojej szyi, lekko cię przy tym łaskocząc.
- Ahomine w tej chwili masz przestać, rozumiesz?
Próbowałaś mu się wyrwać, ale te jego 1,92 cm robią swoje.
- Już się tak nie złość skarbie, złość piękności szkodzi.
- Tobie już nic nie zaszkodzi - burknęłaś.
Daiki mocno złapał cię w pasie i pociągnął za sobą tak, że wylądowałaś na jego kolanach, a on na krześle. Kurczowo przytrzymałaś się jego szyi, by nie spaść. Zadowolony włożył dłonie pod twoją koszulkę i wyszeptał:
- Mam na ciebie ochotę, kochanie.
Atsushi Murasakibara:
Miałaś ogromną ochotę na coś słodkiego. Tego dnia Atsushi u ciebie nocował. Mając tego świadomość, pochowałaś wszystkie słodycze. Dobrze wiedziałaś, że kiedy on się do nich dobierze, to nic dla ciebie nie zostanie. Czasami cię to denerwowało, ale co zrobisz, tak już wyglądało życie u boku Murasakibary i zdążyłaś się do tego przyzwyczaić.
Aktualnie leżałaś na łóżku ze swoim chłopakiem. Fioletowo włosy wtulał się w ciebie i czasami mruczał coś niezrozumiałego pod nosem.
- Co mówiłeś, Atsushi? - spytałaś już któryś raz.
- Masz coś słodkiego? Głodny jestem.
Na szczęście wiedziałaś, co odpowiedzieć. Przygotowałaś się na tę sytuację.
- Nie, niestesty nie mam nic.
Ten tylko wstał i wyszedł z pokoju, najpewniej kierując się do kuchni. Ty tylko na to czekałaś. Wyskoczyłaś z łóżka i spod niego wyjęłaś paczkę ciasteczek. Rozsiadłaś się wygodnie i już miałaś wziąć pierwszy kęs, gdy...
- Wiedziałem - usłyszałaś za plecami.
- Atsushi, skarbie, to nie tak - zaczęłaś się tłumaczyć, cofając się pod ścianę.
Murasakibara wyrósł przed tobą znikąd. W tej chwili olbrzym wyglądał naprawdę przerażająco. Jednym sprawnym ruchem przewiesił sobie ciebie przez ramię i ruszył do salonu. Usiadł na kanapie, a ciebie posadził na kolanach. Wyrwał ci z rąk opakowanie ciasteczek i fuknął obrażony, po czym zaczął się zajadać.
Kiyoshi Teppei:
Jako ostatnia wyszłaś z hali gimnastycznej i podążyłaś do szatni. Tego dnia twoją ostatnią lekcją był wf. Wyczerpana weszłaś i zaczęłaś zdejmować z siebie spocone ubrania, by potem założyć te świeże. Wszystkie twoje koleżanki z klasy już dawno wyszły, więc całe pomieszczenie miałaś dla siebie. Dla ciebie tym lepiej, wreszcie mogłaś posiedzieć w samotności.
Po twoich policzkach zaczęły skapywać słone łzy. Ostatnio twoja przyjaciółka dziwnie się zachowywała, a dziś po prostu ośmieszyła cię na oczach innych. Myślałaś, że nie wytrzymasz. Z zamyśleń wyrwał cię dobrze znany ci głos.
- (imię)? Jesteś tutaj?
Zza ściany wyłoniła się czupryna Teppeia. Szybko wytarłaś łzy, ale nie umknęło to jego uwadze. W sekundę znalazł się i ukląkł przy tobie.
- Co się stało? Ktoś ci coś zrobił? Mów!
Przełknęłaś ślinę i cicho westchnęłaś. Zaczęłaś opowiadać Kiyoshiemu o tym, co się dziś zdarzyło. Teppei słuchał tego bardzo uważnie, był dobrym słuchaczem, doceniałaś to. Nie prosił, byś się uspokoiła, ani razu ci nie przerwał. Po twoim wywodzie chwycił cię w ramiona i posadził na swoich kolanach. Biło od niego przyjemne ciepło, które tak bardzo kochałaś. Zmęczona oparłaś głowę o jego tors. Kiyoshi zaczął głaskać cię czule po plecach. Gdy ponownie zaszlochałaś, tylko mocniej cię przytulił.
- Dziękuję ci, Teppei - pocałowałaś go w policzek.
Mitobe Rinnosuke:
Po szkole Mitobe zabrał cię do siebie. Lubiłaś do niego przychodzić, gdyż w jego domu zawsze panowała wesoła atmosfera, mająca na ciebie kojący wpływ.
Jego liczna rodzina od razu miło cię powitała i cieszyła się, że przyszłaś zjeść z nimi obiad. Usiedliście do już wcześniej nakrytego stołu i zaczęliście nakładać sobie jedzenie na talerze, a przy tym rozmawiać z innymi. No to ostatnie to może tylko ty. Po skończonym posiłku miałaś w planach zbierać się już do domu, ale powstrzymała cię jego mama.
- Zaraz będziemy oglądać film, zostaniesz? - zaproponowała ci.
Zgodziłaś się chętnie, chociaż nawet nie miałaś pojęcia co będziecie oglądać. Spytałaś o to Mitobe, na co on pokazał ci gazetę z programem telewizyjnym na dzisiaj. Wyczytałaś, że za chwilę się zacznie "Dwóch ojców", podobno jakaś komedia. Wzruszyłaś ramionami i postanowiłaś przekonać się, czy taki rodzaj kina cię zainteresuje.
- Tylko pójdę jeszcze do toalety - oznajmiłaś i zniknęłaś na chwilę z salonu.
Kiedy wróciłaś z łazienki, zauważyłaś, że wszystkie siedzenia są już zajęte. Niepewnie podeszłaś do kanapy, na której siedział między innymi twój chłopak. Jedna z jego sióstr już miała zamiar ustąpić ci miejsca, lecz on tylko powstrzymał ją gestem dłoni i niespodziewanie wziął cię na kolana.
- Tak też można... - powiedziałaś lekko zakłopotana, lecz mimo wszystko ci się to podobało.
Makoto Hanamiya:
Od kilkunastu minut trwała między tobą a Makoto niemała kłótnia. Zaczęło się od tego, jak Hanamiya powiedział ci wprost, że nie ma na ciebie czasu.
Wściekła wyszłaś z jego pokoju, mocno trzaskając drzwiami. Ku twojemu zdziwieniu chłopak się tym przejął i podążył za tobą. Tuż przed wyjściem złapał cię mocno za ramię i siłą zaciągnął z powrotem do pokoju.
- Możesz się wreszcie uspokoić?! - warknął zły.
- Że niby ja?! - odgryzłaś się. - Spójrz najpierw na siebie! Jak mogłeś mi powiedzieć coś takiego?!
Wściekła podbiegłaś do drzwi i chciałaś je otworzyć, chłopak jednak był szybszy. Odepchnął cię i zakluczył drzwi, odcinając ci tym samym jedyną możliwą drogę ucieczki.
- Co ty wyprawiasz?! Wypuść mnie!
Przestraszona zaczęłaś szarpać za klamkę. Nie miałaś pojęcia, co Makoto chciał zrobić. Jedyne co wiedziałaś to to, że był zdolny do wszystkiego.
- Przestań krzyczeć.
Coraz bardziej denerwowało cię to kiedy zwracał ci uwagę. Uważał się za kogoś lepszego czy jak?
- Zamknij się i mnie wypuść! - stawiałaś na swoim i nie zamierzałaś mu ulegać.
Nagle poczułaś jak łapie cię silnie za nadgarstek i ciągnie do siebie. Pisnęłaś, bojąc się, że upadniesz na ziemię, zamiast tego wylądowałaś na jego kolanach. Zaskoczona spojrzałaś w jego oczy.
- Makoto?
- Jesteś naprawdę zadziorna, ale nawet nie wiesz jaka kara cię za to czeka, skarbie.
Wreszcie koniecc. Przepraszam was za tą przerwę ale niestety mam dużo w szkole, 3 liceum to już nie żarty. Bardzo przyjemnie mi się pisało, była to dla mnie taka odskocznia od nauki. Już dochodzimy do 1 tys polubień! Mam nadzieję, że wam się podoba, obie z przyjaciółką bardzo się staramy. Niestety znowu kończą mi się pomysły na kolejne rozdziały, więc piszcie a ja chętnie wykorzystam wasze propozycje. Miłego czytania!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro