Kiedy robi ci malinkę
KikiChanKawaiiii dziękuję za pomysł na tematykę rozdziału!
x_ariene_x wielkie dzięki za pomoc w pisaniu! Więcej wspólnych rozdziałów!
Kuroko Tetsuya:
Ostatni tydzień należał do bardzo męczących. Ciągle mijaliście się na korytarzu, nie mając dla siebie ani chwili i fakt ten był wam bardzo nie na rękę. Ilość kartkówek i sprawdzianów się nie zmniejszała, a wręcz przeciwnie - było ich więcej i więcej. Któregoś dnia postanowiliście zrobić sobie małą przerwę od obowiązków i umówiliście się na wieczór filmowy, oczywiście u chłopaka. Na wasze szczęście nadchodzący weekend zapowiadał się stosunkowo spokojnie.
Był sobotni wieczór. Kuroko robił wam gorącą czekoladę z piankami, a ty w tym czasie miałaś za zadanie wybrać jakiś film. Przystałaś na komedii romantycznej, która dopiero niedawno się ukazała, tym samym cię zaciekawiając. W tym samym czasie Tetsu przyniósł wam napoje. Ułożyliście się wygodnie na kanapie i zaczęliście oglądać. Nie minęła dłuższa chwila, a chłopak oderwał się od seansu i spojrzał na twoją skupioną twarz. Byłaś wciągnięta w film do tego stopnia, że nawet nie zwróciłaś na niego uwagi. Delikatnie chwycił pasemko twoich włosów i owinął je sobie wokół palca. Jeszcze chwilę ci się przyglądał, po czym powoli zaczął się do ciebie zbliżać. Poczułaś na szyi serię subtelnych pocałunków. Chłopak stopniowo przenosił się z nimi coraz niżej. Sprawił, że film już całkowicie przestał cię interesować. Niespodziewanie zassał skórę na twoim obojczyku, na co ty sapnęłaś:
- Tetsu... czy ty właśnie zrobiłeś malinkę?
Niebiesko włosy zamiast odpowiedzieć, pocałował cię czule w zaczerwienione miejsce. To była dla ciebie wystarczająca odpowiedź.
Kagami Taiga:
Był niedzielny wieczór, siedziałaś u Kagamiego w domu i się nudziłaś. Chłopak w tym czasie stał w kuchni i z braku lepszych rzeczy do roboty przeglądał zawartość lodówki. Nie mieliście nic do roboty, już nawet lekcje zrobiliście. Zrezygnowany Taiga usiadł obok ciebie na kanapie i westchnął. Dla ciebie nudzenie się było złym znakiem, zawsze wtedy przychodziły ci do głowy głupie pomysły. Dokładnie tak było i tym razem.
Spojrzałaś na chłopaka znacząco, ale on tego nie uchwycił. Warknęłaś sfrustrowana i wstałaś. Wdrapałaś się na jego kolana i usiadłaś okrakiem.
- (imię)? - spytał niepewnie i zrobił się czerwony.
Wpiłaś się w jego usta i zarzuciłaś mu ręce na szyję. Zszokowany chłopak na początku nie zareagował. Po chwili się ocknął, a gdy to zrobił, role odwróciły się w sekundę - teraz to ty byłaś pod nim. W końcu to on nosił spodnie w tym związku, on dominował.Czerwonowłosy nie mógł się opamiętać, coraz brutalniej i zachłanniej cię całował. Z zaskoczenia otworzyłaś szerzej oczy. Cała wasza zabawa przeszła na inny tor. Podobało ci się, co robił, jednak teraz nie byłaś na to gotowa. Taiga zjeżdżał coraz niżej z pocałunkami, w końcu trafiając na twój dekolt, po czym się na nim zassał. Przygryzłaś wargę, aby nie jęknąć. Zacisnęłaś rękę na ramieniu Tygrysa, w celu opanowania go. Koszykarz od razu zrozumiał, o co chodzi i zaprzestał swoich czynów. Pogładził cię po policzku i ucałował delikatnie w czoło.
- Przepraszam - szepnął.
Twoją szyję owinął przyjemnie ciepły oddech.
- Jest dobrze, Taiga. - Uśmiechnęłaś się szczerze.
Akashi Seijuro:
Właśnie trwała ostatnia piątkowa lekcja. Normalnie wyszłabyś szybciej i olała wszystko, jednak dziś miałaś plan wrócić do domu razem ze swoim chłopakiem. Do końca lekcji zostało ostatnie 6 minut, okropnie ci się to dłużyło. Rozglądałaś się po klasie, rysowałaś coś na marginesie w zeszycie, by tylko zabić jakoś czas. Wreszcie zadzwonił twój upragniony dzwonek, na który tak długo czekałaś. Szybko się spakowałaś i jako pierwsza wybiegłaś z klasy. Zeszłaś na dół, stanęłaś przed gabinetem przewodniczącego szkoły i odczekałaś chwilę, by później zrobić "z buta wjeżdżam". Przez chwilę miałaś zawał, że drzwi wylecą z zawiasów. Seijuro popatrzył na ciebie znad papierów i pokręcił zrezygnowany głową.
- Nie tak cię wychowałem, (imię) - zaczął.
- Przepraszam - powiedziałaś ze skruchą, spuszczając wzrok.
Absolut odłożył na bok plik kartek i spojrzał na ciebie uważnie. Przywołał cię gestem dłoni byś podeszła, a ty potulnie to zrobiłaś. Za jego wskazówkami usiadłaś na biurku. Czerwonowłosy rozsunął twoje uda i stanął pomiędzy nimi. Niebezpiecznie się do ciebie zbliżył i przejechał nosem po twojej szyi, jednocześnie wdychając twój zapach.
- S... Sei co ty robisz? - spytałaś drżącym głosem.
- Cii... - wyszeptał, tym samym uciszając cię.
Przytknął usta do twojego wrażliwego miejsca i zaczął je ssać. Jęknęłaś cicho, a twoja głowa opadła na jego ramię.
- Jesteś moja i tylko moja, (imię).Na te słowa tylko mocniej się w niego wtuliłaś.
Kise Ryota:
Kilka dni temu zauważył, jak jakiś drugoklasista się do ciebie przystawia. Blondyn nie był ani zaborczy, ani nieufny wobec ciebie, jednak to mu się bardzo nie spodobało. Jak się okazało, drugoklasista był bardzo natarczywy. Ciągle do ciebie zagadywał i podrywał cię nieustannie. Nawet nie zwracał uwagi na wlepiającego w niego wzrok Ryotę pomimo tego, że dobrze wiedział o waszym związku. Koszykarz był jednocześnie wściekły i zazdrosny. Bardzo się bał, że cię straci. Od razu podszedł do ciebie, kiedy siedziałaś sama na korytarzu. Widząc go, od razu oderwałaś się od czytanej książki i spojrzałaś na niego pytająco.
- (imię), możemy porozmawiać?
Bez wahania zgodziłaś się i poszłaś za ukochanym, zastanawiając się, o co chodzi. Przechodząc obok męskiej toalety, Kise chwycił cię za ramię i do niej wepchnął. Prawie od razu przyszpilił cię do ściany, spoglądając na ciebie wygłodniałym i lekko poddenerwowanym wzrokiem. Coś ewidentnie musiało się stać, trochę się tego obawiałaś.
- Ryota, czy wszystko dobrze?
Twoja niepewność w głosie była bardzo wyczuwalna. Chłopak słysząc to, trochę się opamiętał. Nie odpowiedział, tylko lekko musnął twoje usta. Lekko w szoku odwzajemniłaś pocałunek, a Kise zjechał niżej na twoją szyję, zostawiając na niej krwistoczerwony ślad. Szukałaś drogi ucieczki. Koszykarz domyślając się, o co chodzi, pokrzyżował ci plany. Włożył kolano pomiędzy twoje nogi, tym samym uniemożliwiając ci zamiar ulotnienia się jak najszybciej z tego miejsca. Wreszcie się od ciebie oderwał i wyszeptał:
- Teraz wszyscy wiedzą, że należysz do mnie.
Midorima Shintaro:
W ostatnim czasie miałaś trudności z biologią, a jako że twój chłopak był dobry z tego przedmiotu, poprosiłaś go o pomoc. Siedzieliście w jego salonie jak zawsze, gdy razem się uczyliście, a on tłumaczył ci materiał, z którym miałaś problem. Jako że dość szybko zrozumiałaś, o co chodzi w temacie, który przerabialiście, Midorima dał ci kilka zadań do zrobienia, a sam poszedł do kuchni przygotować wam herbaty. Kiedy wrócił z dwoma szklankami ciepłego napoju, postawił je na stole i stanął za tobą, obserwując, jak rozwiązujesz to, co ci wcześniej zadał. Byłaś zbyt skupiona, by cokolwiek zauważyć i nie zważając na to, po prostu dalej robiłaś swoje. W pewnym momencie podrapałaś się po ramieniu, przypadkowo zsuwając z niego dosyć luźną bluzkę, którą miałaś tego dnia na sobie. Chciałaś już wrócić do zadań z biologii, gdy nagle poczułaś, jak Shintaro jeszcze bardziej opuszcza na dół materiał, odkrywając tym samym więcej twojego ciała. Objął cię od tyłu i wyszeptał ci do ucha:
- Rób swoje.
Ty jednak nie potrafiłaś już dalej się skupić i w głębi duszy czekałaś na dalsze posunięcie ze strony zielonowłosego. Zaczął całować cię po ramieniu, w międzyczasie szepcząc różne, niezbyt grzeczne rzeczy. Zamknęłaś oczy i już całkowicie zapomniałaś o lekcjach. Nagle poczułaś delikatne uszczypnięcie na skórze, którą przygryzł chłopak. Jęknęłaś cicho, a on zaczął robić ci malinkę. Chwilę potem odwróciłaś się i spojrzałaś na świeży, czerwony ślad, jaki właśnie zostawił na twojej skórze. Spojrzałaś mu w oczy, na co on tylko uśmiechnął się, sprawiając, że lekko się zarumieniłaś.
Aomine Daiki:
U Aomine o malinkę nie było trudno, chłopak wręcz uwielbiał je robić. W ten sposób pokazywał, że należysz do niego.
Pewnego dnia oboje wybraliście się na basen. Była piękna pogoda, więc stwierdziliście, że dlaczego by tego nie wykorzystać.
- To zaraz się widzimy - powiedziałaś i weszłaś do damskiej, a Daiki do swojej przebieralni.
Sprawnie się rozebrałaś i włożyłaś kostium. Na końcu przejrzałaś się w lustrze, aby sprawdzić, czy na pewno wszystko dobrze na tobie leży. Gotowa poszłaś do wejścia, gdzie czekał już na ciebie granatowo włosy. Czułaś na sobie jego przewiercający na wylot wzrok.
- Aho... - zaczęłaś.
- Co ty masz na sobie?! - przerwał ci.
Koszykarz wyglądał na zdenerwowanego. Dopiero po chwili zrozumiałaś, o co mu chodzi. Faktycznie miałaś na sobie dość wyzywający strój kąpielowy.
- Nie przesadzaj - mruknęłaś, próbując go wyminąć.
Nie zważając na to, co mówisz, siłą wepchnął cię do męskiej szatni. Na wasze szczęście nikogo nie było w pomieszczeniu. Od razu zostałaś przyparta do ściany. Twoje plecy oparły się o zimne kafelki, przez co przeszły cię dreszcze. Przed tobą stał twój ukochany w samych kąpielówkach. Daiki oblizał się i spojrzał na ciebie wygłodniałym wzrokiem, normalnie jak drapieżnik na swoją ofiarę. Złapał za twoje nadgarstki i zastąpił drogę tak, byś mu nie uciekła. Przygryzł płatek twojego ucha i wyszeptał:
- Ale mam na ciebie ochotę, (imię).
Przełknęłaś głośno ślinę i spojrzałaś w jego ciemnoniebieskie tęczówki. Poczułaś, jak przejeżdża nosem po twojej szyi. Nim się zorientowałaś, zaczął ssać twój wrażliwy punkt. Gdy cicho jęknęłaś, uśmiechnął się przebiegle.
- Teraz widać, że jesteś zajęta, skarbie.
Chwycił cię za rękę i pociągnął do wody.
Murasakibara Atsushi:
Umierałaś z głodu. Od rana nic nie miałaś w ustach. Dziś miałaś spotkać się z łakomczuchem, więc miałaś nadzieję, że u niego jest jakiś obiad.
- Atsushi, wreszcie jesteś. - Uśmiechnęłaś się do niego promiennie, jak miałaś w zwyczaju.
- Hm, (imię). - Olbrzym mocno się do ciebie przytulił.
Chłopak był typem misia, co ci bardzo pasowało. Lubiłaś jego bliskość. Odwzajemniłaś uścisk i zapytałaś:
- Robimy coś do jedzenia? Jestem głodna. - Na dowód tego zaburczało ci w brzuchu.
- Też bym coś zjadł - mruknął znudzonym głosem.
Niespodziewanie wziął cię na ręce, jedną rękę kładąc na twoich plecach, a drugą pod kolanami.- Huh? - zdziwiłaś się.
Zanim się zorientowałaś, co robi, ten usadził cię na blacie, a sam zabrał się za gotowanie. Patrzyłaś na niego przez chwilę, a w twojej głowie zaczynało robić się coraz więcej myśli. W pewnym momencie zrobiłaś się taka nieobecna, spoglądałaś w jedno miejsce. Murasakibara machnął ci ręką przed oczami, przez co się ocknęłaś.
- (imię), wszystko dobrze? - zmartwił się.
- Tak, tak - zapewniałaś.
Fioletowowłosy bez przekonania podszedł do ciebie i schylił się, by pocałować cię w usta.
- Kocham cię - szepnął.
Oderwał się od ciebie i zniżył się jeszcze bardziej. Jego głowa była na poziomie twoich ud. Lekko je rozchylił i przejechał językiem po wewnętrznej stronie.
- Atsu... - jęknęłaś przeciągle.
Cała czerwona zasłoniłaś usta dłonią, aby nie wydać z siebie żadnego niepożądanego odgłosu. Olbrzym co chwila spoglądał na ciebie i wreszcie wziął się do roboty. Poczułaś, jak zasysa fragment twojej skóry i robi ci malinkę. Gdy skończył, lekko się uśmiechnął, spoglądając ci w oczy.
- Jesteś tak urocza, (imię).
Kiyoshi Teppei:
Piątek wieczór. Kise zaprosił ciebie, twojego chłopaka i jeszcze kilka innych osób do siebie na małą domówkę. Lekko wstawieni siedzieliście wszyscy w kółku i graliście w prawdę czy wyzwanie. To, co się tam działo robiło się ciekawsze z każdą kolejną chwilą, pomysłem i przy okazji łykiem piwa. Przyjaciel gospodarza imprezy zakręcił butelką, która wskazała na Teppeia.
- Prawda czy wyzwanie? - padło pytanie z ust Kasamatsu.
Jak się mogłaś domyślić, brązowo włosy wybrał tę drugą opcję. Już w tamtym momencie dobrze wiedziałaś, że coś się święci.
- Zrób (imię) malinkę. Tu i teraz.
W pokoju rozległ się cichy śmiech. Wszyscy liczyli, że Kiyoshi wykona swoje wyzwanie, jednak ty byłaś sceptycznie nastawiona do tego całego pomysłu. Ceniłaś sobie prywatność w takich momentach i wolałaś jednak, żeby się nie zgadzał. Przy okazji miałaś ochotę udusić autora owego zadania.
- No nie wiem, jakoś nie jestem przekonana - zaczęłaś.
- Oj no dawaj! - namawiał cię twój chłopak, któremu w przeciwieństwie do ciebie owo wyzwanie się spodobało.
Ty jednak wciąż nie chciałaś na to pójść. W końcu jednak jemu i przy okazji reszcie obecnych udało się sprawić, że wreszcie się zgodziłaś. Odgarnęłaś włosy na jedną stronę, po czym poczułaś usta Teppeia na swojej szyi i przy okazji podekscytowane spojrzenia reszty grupy zawieszone na waszej dwójce. Nawet sama się trochę rozluźniłaś i zaśmiałaś przez to wszystko.
- I widzisz, nie było tak strasznie. - Uśmiechnął się ciepło.
Mitobe Rinnosuke:
Pogoda w ten weekend była bardzo sprzyjająca spędzaniu czasu na świeżym powietrzu, co postanowił wykorzystać Mitobe, zabierając cię na długi spacer. Zapuściliście się we wcześniej przez was nieuczęszczane tereny, przy okazji odkrywając ładną i czystą polanę, na której poza jakąś rodziną gdzieś z daleka nie było nikogo. Położyliście się na trawie i odpoczywaliście po ponadgodzinnym chodzeniu. Było bardzo spokojnie, jak zresztą zawsze z brunetem, ale to właśnie ci się podobało. Nagle poczułaś, jak twój chłopak się podnosi. Spojrzałaś na niego zdziwiona, myśląc, że już tak szybko chce się zbierać i przygotowywałaś się już do wstania, lecz on powstrzymał cię. Zmieniliście po prostu pozycję, w której leżeliście na taką, gdzie Rinnosuke przytulony był do twojego boku, a jego twarz schowana była w zagłębieniu twojej szyi. Poczułaś tam bardzo subtelne pocałunki. Uśmiechnęłaś się i przytuliłaś chłopaka do siebie. On nie przestawał drażnić twojego czułego miejsca, co bardzo ci się podobało. Nagle poczułaś, jak jego ciepłe wargi zbliżają się w stronę twojego obojczyka. Twój oddech lekko przyspieszył, podczas gdy czarnowłosy kontynuował pieszczotę.
- Mitobe... - westchnęłaś cicho, gdy ten zassał twoją skórę, zostawiając tam niewielki, zaczerwieniony ślad.
Gdy skończył, odsunął się nieznacznie i spojrzał ci w oczy, po czym położył się obok. Znów zrobiło się tak spokojnie, jak na początku.
Makoto Hanamiya:
Znajdowałaś się na hali sportowej liceum Kirisaki Daichi. Twój chłopak obiecał ci, że nauczy cię gry w koszykówkę. Wreszcie zaczęliście. Początkowo szło ci naprawdę dobrze, Hanamiya również zachowywał się przyzwoicie. Do czasu...
- Ale z ciebie niezdara, (imię). Przyłóż się trochę! - krzyknął z końca hali.
Byłaś naprawdę głupia - myślałaś, że cię czegoś nauczy, a tymczasem chłopak na każdym twoim błędzie cię poniżał. Szczerze żałowałaś, że go do tego namówiłaś. Pastwił się nad tobą, a reszta drużyny tylko was obserwowała.
W pewnym momencie Makoto podłożył ci nogę, wskutek czego upadłaś prosto na podłogę. Czarno włosy wybuchł jeszcze większym śmiechem. Tego było już za wiele. Z twoich oczu popłynęły łzy, które starłaś od razu, zanim ktoś zdążył je zauważyć. Było ci naprawdę głupio, reszta drużyny musiała mieć z was niezły ubaw. Kapitan nie zwracając uwagi na twój upadek, wrzucił za dwa do kosza, zdobywając kolejne punkty.
- Aleś ty słaba! - zarechotał.
- Wiesz co? Chyba poproszę Seto o pomoc. - Mówiąc to, podniosłaś się z ziemi i szybkim krokiem ruszyłaś ku wyjściu.
Wściekły Makoto przeklął siarczyście i pobiegł za tobą. Gdy był już blisko, złapał cię za ramię i przyciągnął do siebie. Wyrywałaś się, jednak chłopak był dużo silniejszy od ciebie. Brutalnie wpił w twoje wargi. Czarno włosy schował twarz w twoją szyję. Dopiero po chwili zorientowałaś się, co robi, czując, jak zasysa się w twojej skórze.
- Makoto!
Oderwał się dopiero po wszystkim. Zdziwiona złapałaś się za to miejsce.
- Co to miało być?
- Tylko ja mogę cię uczyć grać w koszykówkę, rozumiemy się?
W końcu to napisałam! Rozdział wyszedł jak wyszedł, jednak szczerze przyznam - miło mi się go pisało. Wydaje mi się, że rozdział należał do tych dłuższych.
Tym razem pisałam razem z przyjaciółką na żywo. Po 3 latach rozłąki udało nam się spotkać w Gdańsku. Ja przyjechałam z Warszawy, a ona z Norwegii. Niestety widziałyśmy się tylko przez tydzień. Kończąc to, pragnę wam bardzo podziękować za czytanie tych scenariuszy. Dalej możecie dawać sugestie do nowych rozdziałów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro