Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kiedy przeprasza


Kuroko Tetsuya:

Minęły cztery dni od tamtego incydentu. Przez cały ten czas nie odzywaliście się do siebie ani słowem. Często mijaliście się w szkole, ale ty nawet nie spoglądałaś w jego stronę. Chłopak szybko zdał sobie sprawę z tego, że przesadził. Przesadził... to mało powiedziane. Zaczęło mu ciebie brakować, chciał cię przeprosić, tylko nie do końca wiedział, jak się za to zabrać. Tobie również nie było najlepiej. Mimo wszystko bardzo za nim tęskniłaś. Za tym jego nieśmiałym uśmiechem i wszystkim innym... Jednak było pewne, że ty pierwsza nie podejdziesz, w końcu to on źle cię potraktował, wyżywając się na tobie po zwykłej kłótni z przyjacielem. Miałaś cichą nadzieję, że przyjdzie do ciebie.

 Był piątek a tak dokładniej końcówka ostatniej lekcji. Zadzwonił dzwonek, cała klasa poderwała się z ławek i jak burza wyleciała z klasy, najprawdopodobniej udając się wprost do domu. Ty jako jedyna zostałaś i starałaś się skończyć zadanie z matematyki. W tym samym czasie Tetsu szukał cię po całej szkole, mając w planach cię przeprosić i postarać się, żebyś do niego wróciła. Wreszcie dostrzegł cię siedzącą w klasie. Podszedł do ciebie od tyłu, najciszej jak się dało i delikatnie cię objął. Lekko przestraszona podskoczyłaś i się spięłaś.

 - Przepraszam...

 Poruszyłaś się niespokojnie, ale niebiesko włosy i tak cię nie puścił.

 - Tak bardzo żałuję tego, co zrobiłem. Nie chciałem... - zaczął mówić.

 Z twojej strony otrzymał zero reakcji, co go zaniepokoiło.

 - (imię)...

 Wreszcie nie wytrzymałaś i wtuliłaś się w niego. Dłużej nie potrafiłaś już dusić tego w sobie. Kuroko na chwilę zastygł w bezruchu. Położył swoją dłoń na twoich włosach i zaczął je gładzić.

 - Wybaczam ci Tetsu... - powiedziałaś.


Kagami Taiga: 

Chłopak od tygodnia ani razu nie pojawił się na treningu. Od czasu do czasu chodził tylko na boisko poza szkołą, by w ten sposób się wyżyć. Bez przerwy miał przed oczami twoją zapłakaną twarz. Sam nie mógł pojąć, dlaczego to zrobił. Ten jeden błąd zniszczył wszystko. Dobrze wiedział, że cię skrzywdził, to było oczywiste. Nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił i co nim kierowało. Czy tylko chodziło o ten głupi trik, który ćwiczył już przez dłuższy czas? Zresztą teraz to nie było ważne. Olał koszykówkę, szkołę i cały świat. Za to ty unikałaś go jak ognia. Nie widziałaś go już trochę. Na początku się tym nie przejęłaś, jednak z upływem dni zaczęłaś się martwić. Próbowałaś to zignorować i nie zaprzątać sobie nim głowy.

 Wracając z zakupów, usłyszałaś jakieś krzyki i płacz jakby dziecka? Głos wydawał ci się znajomy, dlatego za nim podążyłaś.

 - Uważaj, jak chodzisz bachorze! - krzyczał ktoś.

 - Ale ja przepraszam, nie widziałem pana. - Chłopczyk nerwowo tłumaczył się, płakał i rozglądał się w poszukiwaniu pomocy.

 Dopiero teraz zwróciłaś uwagę na mężczyznę. Był wysoki, umięśniony i miał czerwone włosy, zupełnie jak... Taiga?!Nim pomyślałaś, podeszłaś i objęłaś go od tyłu, dając dziecku szansę na ucieczkę. Koszykarz nie spodziewał się tego i zaczął się wyrywać.

 - Cii, Taiga, już spokojnie... - Słysząc twój głos, od razu się uspokoił.

 - (imię)? Co ty tu robisz? Jest już późno i niebezpiecznie - spytał lekko drżącym głosem.

 Niby na zewnątrz wyglądał na groźnego, ale jak się go dobrze poznało, to okazywał się naprawdę opiekuńczym i kochanym chłopakiem. Powoli odwrócił się do ciebie, a ty spuściłaś głowę, by na niego nie patrzeć. Sięgnął do twojego obolałego policzka i delikatnie go pogładził.

 - Jestem potworem... jak mogłem cię skrzywdzić... - szepnął, dokładnie oglądając zaczerwienione miejsce.

 - Nie jesteś, nawet tak nie mów.

 - (imię), proszę, wybacz mi i wróć do mnie, bez ciebie życie nie jest już takie samo. 

W odpowiedzi otrzymał krótki, ale czuły pocałunek.

 - Kocham cię, Taiga.


Akashi Seijuro: 

Nie mogłaś uwierzyć, że to już koniec. Wiedziałaś, że był do wszystkiego zdolny, ale na pewno nie do tego, co ci zrobił. Jeszcze niedawno mówił ci, jak to bardzo cię kocha i ciągle powtarzał, że jesteś jego. Bzdury! Nawet nie próbował do ciebie zadzwonić. No tak, w końcu jego duma by na tym poważnie ucierpiała. Siedziałaś sama w pokoju i poddenerwowana pocierałaś obolałą szyję, na której wciąż było pełno siniaków. Zwolniłaś się ze szkoły do końca tygodnia, ale wreszcie trzeba było do niej iść i stawić czoła problemom.

 Nadszedł dzień szkoły. Przygotowywałaś się do niego przez cały weekend, nadrabiając materiał i przepisując notatki, a mentalnie jeszcze dłużej. Tego dnia zrobiłaś dość mocny makijaż, by zasłonił wory pod oczami. Chciałaś pokazać Seijowi, że doskonale radzisz sobie bez niego, nawet jeśli każdy dobrze wiedział, jak bardzo tęsknisz za czerwono włosym.Gotowa przekroczyłaś próg szkoły. Wszyscy skierowali swój zdziwiony wzrok na ciebie. Mogłaś się założyć, że zadawali sobie pytania, dlaczego nie kroczysz wraz z przewodniczącym szkoły. Czułaś się źle i niepewnie, gdyż zawsze bezpieczeństwo zapewniał ci twój ukochany. Bardzo chciałaś na niego wpaść i o dziwo twoje marzenie się właśnie spełniło.

 - Uważaj, jak... (imię)? - usłyszałaś znajomy głos, za którym tak tęskniłaś.

 - Sei? - spytałaś.

 Akashi bez wahania pomógł ci wstać. Na jego dotyk się wzdrygnęłaś. Po tamtym wydarzeniu trochę się bałaś. Absolut widząc to, lekko się od ciebie odsunął. Seijuro naprawdę żałował tego, co zrobił. Staliście tak, wpatrując się w swoje oczy. Twoje były pełne bólu, a jego skruchy. Niepewnie podeszłaś i go przytuliłaś. Kapitan drużyny spojrzał na ciebie z niedowierzaniem. Nie sądził, że mu wybaczysz. Mocno się w niego wtuliłaś. Dobrze wiedziałaś, że cię zranił, ale też wiedziałaś, że nie chcesz go stracić. Za bardzo go kochałaś.


Kise Ryota: 

Kise nic nie pamiętał, w końcu był pijany. Dopiero kapitan drużyny Kaijo mu uświadomił, do czego ten się posunął. Ryota przez cały czas wydzwaniał i pisał do ciebie, ale ty nawet nie chciałaś zajrzeć do tych wiadomości. Nie chciałaś mieć z nim żadnego kontaktu. Bardzo bolało cię to, co zrobił. Blondyn już nie wiedział, jak może cię odzyskać i powoli tracił na to nadzieję. Chodził po szkole ciągle w złym humorze. Zawsze miły i łagodny chłopak zmienił się w istnego demona. Bardzo się obwiniał za tamtą sytuację. Nie chciał tego zrobić, ale alkohol sprawił, że stracił kontrolę nad sobą. W pewnym momencie przestał wypisywać do ciebie, stwierdzając, że to nie ma po prostu sensu. W końcu mu nie odpisywałaś, a nawet zablokowałaś na wszystkich portalach społecznościowych. Zdesperowany chłopak w końcu poprosił o pomoc swojego przyjaciela, Kasamatsu. Oczywiście nie obeszło się bez wielkiego opierniczu. Chłopak nie miał mu tego za złe, w końcu należało mu się. Wspólnie udało im się stworzyć plan wyciągnięcia ciebie z domu, a w sercu Ryoty na nowo zrodziła się nadzieja, że może uda mu się do ciebie wrócić. Bardzo mu na tym zależało.

 Niewyspana wychyliłaś nos zza drzwi, by ujrzeć swojego przyjaciela. Nie miałaś ochoty z nim rozmawiać, ale on nie dawał za wygraną. Nie miałaś wyjścia, jak z nim pójść do waszej ulubionej kawiarni.Nawet się nie spodziewałaś, jaką ulgę sprawiło ci wyjście na miasto. Zajęłaś miejsce przy stoliku na zewnątrz, a przyjaciel poszedł zamówić wam kawę.

 -Ryota, proszę, nie chowaj się za krzakiem - powiedziałaś nieco zdziwiona, spoglądając na kwiatka w wielkiej doniczce.

 Spomiędzy liści wystawały nieco przydługie, charakterystyczne blond włosy. Od razu wiedziałaś, do kogo należały.

 - Jak mnie znalazłaś? - ledwo wyszedł ze swojej kryjówki i przysiadł się do ciebie.

 - Co tu robisz? - spytałaś oschle, a przynajmniej próbowałaś wysilić się na taki ton.

 - Nie chciałem tego zrobić, upić się a przede wszystkim cię uderzyć. Wszyscy mówili mi, że mnie zdradzasz, przestraszyłem się...

 Zauważyłaś łzy w oczach swojego ukochanego koszykarza. Przełknęłaś ślinę i zaczęłaś mówić:

 - Ryota ja ciebie nigdy nie zostawię. I następnym razem nie wierz tym idiotom.

 Z lekkim uśmiechem starłaś z jego twarzy spływające łzy i delikatnie pocałowałaś w policzek.


Midorima Shintaro: 

Od delikatnie mówiąc nieprzyjemnego incydentu, minął ponad tydzień. Choć niczego po sobie nie pokazywałaś, wewnętrznie cierpiałaś każdego dnia z tego powodu. Zawsze, gdy mijałaś się z Midorimą na korytarzu, udawałaś, że go nie widzisz, choć wiedziałaś, że on na ciebie patrzy i najpewniej chce porozmawiać o tym, co zaszło. Byłaś jednak nieugięta.

 Pewnego dnia chłopak nie wytrzymał i podszedł do ciebie, nie dając możliwości wyminięcia go. Nie miałaś innego wyboru niż rozmowa z nim. Wiedziałaś, że ten moment kiedyś nadejdzie, i teraz właśnie była ta chwila. 

- (imię)... - zaczął.

 - Słucham - powiedziałaś chłodno.

 Starałaś się być jak najbardziej opanowana. Nie chciałaś, by ludzie robili z was sensacji, choć i tak czułaś, jak obrzucali was ciekawskimi spojrzeniami. Plotki w szkole bardzo szybko się rozchodziły.

 - Wiesz, trochę się zbierałem do tego i... 

- Zaliczyłeś chemię? - spytałaś, przerywając mu wpół zdania, a jednocześnie zmieniając temat.

 Z jednej strony nie chciałaś go słuchać, lecz z drugiej widziałaś w jego oczach szczerość. Chłopak żałował tego, co zrobił.

 - Tak, ale... 

- Świetnie. Cieszę się - powiedziałaś chłodno, znów mu przerywając i szykując się do wyminięcia zielonowłosego.

 On jednak pokrzyżował twoje plany, zagradzając ci drogę. Położył dłonie na twoich ramionach, na co ty natychmiast odsunęłaś się od niego. Po tej całej sytuacji miałaś uraz do jego dotyku.

 - (imię), ja nie o tym chciałem porozmawiać... - zaczął przechodzić do rzeczy - Słuchaj, przepraszam cię bardzo za tamten incydent. Nie panowałem nad nerwami i bardzo tego żałuję - powiedział - Proszę, wybacz mi...

 Przez dłuższą chwilę mierzyłaś go wzrokiem, trzymając w niepewności.

 - W porządku, Shintaro... - powiedziałaś wreszcie i objęłaś okularnika.


Aomine Daiki: 

Ostatnie co usłyszał to trzaśnięcie drzwi. Chwilę docierało do niego, co w ogóle zrobił. Wiedział, jak bardzo jesteś wrażliwa. Co ja najlepszego zrobiłem, nie chcę jej stracić, myślał.Wybiegł z domu, nie oglądając się za siebie. Było ciemno i pusto, nigdzie nie mógł cię znaleźć. Nie zrezygnował jednak i poszedł dalej cię szukać. Chciał cię za wszystko przeprosić, wiedział, że go poniosło. Aomine poczuł strach przed stratą najbliższej mu osoby czyli ciebie. Naprawdę tego nie chciał. Bardzo cię kochał i zrobiłby wszystko, by do ciebie wrócić.

 Któryś już raz krążył blisko parku w poszukiwaniu twojej osoby. Nie minęło dużo czasu, więc nie mogłaś daleko uciec.Nagle usłyszał cichy szloch, ledwie słyszalny. Od razu wiedział, do kogo on należy. Niespokojnie rozglądał się, aż zauważył cię siedzącą na pobliskiej ławce. Odetchnął z ulgą i powoli zaczął do ciebie podchodzić. Słysząc trzask gałązki, na którą przypadkowo nastąpił, gwałtownie się odwróciłaś i ujrzawszy go, krzyknęłaś drżącym, pełnym jeszcze nieopanowanych emocji głosem: 

- Nie zbliżaj się do mnie!

 Daiki nie zwracając uwagi na twoje krzyki, nadal się zbliżał. Niespodziewanie poderwałaś się z ławki i odsunęłaś na bezpieczną odległość. Szczerze bałaś się, że coś ci zrobi. Chłopak próbował z tobą na spokojnie porozmawiać, ale to skończyło się jeszcze większą paniką z twojej strony. Już miałaś znowu mu uciec, gdy poczułaś, jak silne ramiona oplatają twoją talię. Granatowo włosy usiadł na ławce, a ciebie posadził na swoich kolanach.

 - Daiki...

 - Ciii - uspokajał cię.

 Pogładził cię po plecach i mocno do siebie przytulił. 

- Przepraszam, przegiąłem....

 Po krótkim milczeniu ty również się odezwałaś.

 - Wcale nie byłam lepsza, też przepraszam.


Murasakibara Atsushi: 

Tego dnia byłaś naprawdę zmęczona. Od rana siedziałaś w szkole, a później jeszcze w pracy. Głupia ty załatwiłaś sobie więcej godzin w robocie niż zwykle, byleby tylko nie myśleć o pewnej osobie. Z Murasakibarą nie widziałaś się już od tygodnia. Czułaś niemałe znudzenie i oczywiście cierpiałaś. Zawsze mogłaś na niego liczyć, ale od ostatnio zaistniałego incydentu ani razu się nie spotkaliście. Niby ukochany nic ci poważnego nie zrobił, ale i tak się przestraszyłaś. Poza tym chodziło o sam fakt, że był zdolny do czegoś takiego.

 Ledwo żywa wtoczyłaś się do domu. Jedyne, o czym teraz marzyłaś to ciepła kąpiel i wygodne łóżko. Dopiero po chwili ogarnęłaś, że coś jest nie tak. W całym domu było czysto, zero papierków, opakowań czy czegokolwiek. Wyglądało, jakby pracowała tu jakaś sprzątaczka, która się bardzo postarała. Dodatkowo w powietrzu unosiła się przepiękna woń czegoś na wzór świeżo upieczonego ciasta. Szybko zdjęłaś buty i poszłaś do kuchni, skąd wydobywał się zapach.

 - Atsushi co ty tu robisz? - spytałaś zdziwiona na widok, który tam zastałaś.

 Stałaś oparta o framugę z założonymi rękoma. Twoja twarz wyrażała zaskoczenie, a także zdenerwowanie.

 - O, (imię) już jesteś. - Uśmiechnął się delikatnie.

 Bardzo ci tego uśmiechu brakowało, lecz wciąż pozostawałaś nieugięta.

 - Co ty tu robisz? - starałaś się o spokojny i opanowany ton.

 - Posprzątałem dom, tak jak chciałaś i właśnie piekę dla ciebie ciasto - mruknął znudzony, zaglądając do piekarnika.

 - Atsushi...- chciałaś coś powiedzieć, ale łakomczuch nie dał ci dokończyć.

 - Nie powinienem był tego robić, (imię). Przepraszam, obiecuję, że to się już nie powtórzy.

 - Skarbie sam dobrze wiesz, że nie potrafię się na ciebie długo gniewać, chociaż to, co zrobiłeś... po prostu przesadziłeś, ale i tak ci wybaczam.

 Wielkolud chwycił cię w ramiona i mocno przytulił do siebie. Chciałaś, by ta chwila trwała wiecznie, ale coś musiało wam przeszkodzić.

 - Ciasto!


Kiyoshi Teppei: 

Nie widziałaś się z Kiyoshim od kilkunastu dni. Jak słyszałaś od jego drużyny, przestał chodzić do szkoły i nikt nie potrafił się z nim skontaktować. Naprawdę cię to martwiło, odsunęłaś na bok wcześniej zaistniałą sprawę z Teppeiem i na własną rękę zaczęłaś go szukać. Pierwszym miejscem, które sprawdziłaś, był jego dom. Z bijącym sercem zapukałaś do drzwi, lecz ku twojemu zdziwieniu nikt ci nie otworzył. Usiadłaś pod ścianą i postanowiłaś na niego poczekać. Mocno się o niego bałaś, a tamto uderzenie już dawno mu wybaczyłaś. Zrozumiałaś, że ostatnio miał gorsze dni tak samo, jak ty. 

Sama już nie wiedziałaś, ile tam siedziałaś, ale na dworze zrobiło się ciemno i zimno. Ponownie obeszłaś dom dookoła. Kątem oka zauważyłaś otwarte na oścież okno. Oznaczało to, że ktoś na pewno musiał tam być. Z łatwością weszłaś do środka i rozejrzałaś się wokół. Wszędzie były zgaszone światła. Nagle usłyszałaś cichy szloch, który dochodził z góry budynku. Od razu pokierowałaś się na schody prowadzące do piętra, na którym był pokój ukochanego. Zachłysnęłaś się powietrzem. To, co tam zastałaś, chyba do końca życia zapamiętasz. Na widok skulonego chłopaka siedzącego pod ścianą zaszkliły ci się oczy. 

- Teppei... 

 Nie dałaś rady się powstrzymać a, po twoich policzkach popłynęły słone łzy.

 - (imię)?! Co ty tu robisz? Odejdź, nie chcę, byś widziała mnie w takim stanie...

 Nie słuchając go, usiadłaś między jego nogami i mocno go przytuliłaś. Nie miałaś pojęcia, że jest takim kłębkiem nerwów. 

- No już, spokojnie. Nic się nie dzieje - uspokajałaś go. 

Tak jak myślałaś, zaczął się uspokajać. Siedzieliście w zupełnej ciszy, która wam nie przeszkadzała. Wreszcie chłopak spytał: 

- Co ty tu robisz? Dlaczego tu przyszłaś? Przecież cię... - Nie dokończył. 

Westchnęłaś męczeńsko. Czy to nie jest oczywiste? Bardzo go kochałaś i martwiłaś się o niego.

 - Nic się nie stało, Teppei. - Pocałowałaś go delikatnie. - Było, minęło.


Mitobe Rinnosuke:

Na początku byłaś zdenerwowana na Mitobe, lecz z każdą chwilą, gdy gwałtowne emocje opuszczały twój umysł, zaczynałaś żałować tamtego wieczoru. Żeby nie było, chłopak zdecydowanie nie był bez winy i jedynym powodem, czemu do niego nie podeszłaś, żeby jakoś wyjaśnić sytuację, był fakt, że posunął się do czegoś takiego. W ciągu tych dni ogarnęłaś trochę swoje sprawy, napisałaś poprawki i zaległe zaliczenia, a także pogodziłaś się z przyjaciółką. Nie dawał ci spokoju jedynie fakt tego, co się stało i tęsknota za Rinnosuke. 

Wracałaś w samotności ze szkoły, nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. Zazwyczaj spędzałaś czas po lekcjach ze swoim chłopakiem, po tym wszystkim jednak nie miałaś na nic ochoty. Słuchałaś muzyki, powoli zaszywając się w swoim świecie. Byłaś już bardzo blisko swojego domu, gdy nagle poczułaś, jak ktoś łapie cię za rękę. Odruchowo odskoczyłaś i szybko odwróciłaś się w stronę tej osoby. Zdziwiłaś się dosyć, widząc Mitobe. Nie sądziłaś, że sam zainicjuje z tobą kontakt. To było do niego niepodobne, a jednak fakt ten miło cię zaskoczył. Na początku zmierzyłaś go wzrokiem, lecz nie potrafiłaś patrzeć na niego w taki sposób dłużej niż chwilę. W oczach czarnowłosego widać było żal i skruchę, nie chciał tego zrobić i wiedziałaś o tym. Chłopak wręczył ci kwiaty. Spojrzałaś na piękne, czerwone róże, a potem na niego. Uśmiechnęłaś się, po czym objęłaś czarnowłosego mocno. 

- W porządku już... - szepnęłaś, ciesząc się, że wszystko dobrze się skończyło.

 Ten natomiast trzymał cię w ramionach, delikatnie gładząc po plecach. Oboje czuliście już tylko ulgę.


Makoto Hanamiya:

Siedziałaś zamknięta w swoim pokoju. Nie wychodziłaś z niego ani na chwilę, nawet na obiad. Jakoś zdołałaś wytłumaczyć się rodzicom, że po prostu źle się czujesz. Zresztą po części to była prawda. Niby czym sobie zasłużyłaś na takie traktowanie ze strony chłopaka? Bałaś się, że już nigdy go nie zobaczysz, prawdę mówiąc bardzo za nim tęskniłaś, nawet jeśli zrobił to, co zrobił. 

Twoje przemyślenia przerwał odgłos dobiegający zza twojego pokoju, tak jakby ktoś kręcił się po domu. Momentalnie ucichłaś i zaczęłaś nasłuchiwać. To niemożliwe, by twoi rodzice tak szybko wrócili z pracy. Przetarłaś zmęczone i spuchnięte od płaczu oczy, po czym wstałaś z zimnej podłogi. Podchodząc do wyjścia, oczywiście musiałaś niefortunnie się potknąć i polecieć wprost na drzwi.

 - Gha! - krzyknęłaś i osłoniłaś się rękoma, by nie dostać spadającym obrazem, który przedtem wisiał na ścianie.

 - (imię)? Gdzie jesteś? - usłyszałaś.

 To był głos Hanamiyi, tylko co on tutaj robił? Przecież od 2 godzin trwały lekcje.

 - Makoto? - spytałaś drżącym głosem.

 - Chcę z tobą porozmawiać. Teraz. - Znowu powiedział tym swoim głosem nieznoszącym sprzeciwu.

 - A ja nie chcę z tobą, wynoś się - odparłaś.

 Dobrze wiedziałaś, że to nie wystarczy. Twój chłopak był uparty jak osioł. 

- Chciałem być miły, ale widzę, że tego nie doceniasz. Masz chwilę, jak zaraz nie otworzysz, to wejdę tam siłą.

 Nie musiał długo czekać. Po kilku sekundach uchyliłaś drzwi.

 - No, grzeczna dziewczynka. - Gdy to powiedział, przeszły cię ciarki.

 - Czego chcesz ? - warknęłaś lekko zirytowana.

 - Yyy, przepraszam za tamto. Niechętnie to przyznaję, ale przesadziłem. Proszę, wróć do mnie.

 Tego się nie spodziewałaś. Hanamiya nigdy nie był wylewny i takie przeprosiny z trudnością mu przychodziły, tobie jednak w zupełności wystarczyły. Twoje serce w jednej chwili stopniało, a ty niepewnie go przytuliłaś.






Wreszcie pojawił się przez wszystkich wyczekiwany rozdział. Były z nim wielkie trudności. Jestem wdzięczna przyjaciółce, która mi wszystko poprawiła, bez niej nie dałabym rady. Bardzo dziękuję wszystkim za sugestie co może znaleźć się w następnych rozdziałach. Chętnie wykorzystam wasze pomysły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro