Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kiedy dostajesz ataku paniki



Kuroko Tetsuya:

Siedziałaś sobie na pomoście i czytałaś książkę. Przed tobą widniał piękny zachód słońca odbijający się od tafli wody, uwielbiałaś takie widoki. W dodatku nie było żadnych ludzi, którzy mogliby zakłócić twój spokój. Był piątek, tak naprawdę jedyny dzień kiedy mogłaś odpocząć od rzeczywistego świata i od obowiązków. Również czekałaś na swojego ukochanego, który za niedługo kończył trening. Zagłębiając się w ciekawą lekturę nie usłyszałaś za sobą kroków i cichych chichotów. W chwili kiedy miałaś przewrócić na drugą stronę zostałaś brutalnie wepchnięta do wody. Zalało cię przejmujące zimno i panika. Zaczęłaś tonąć, nie umiałaś pływać. Był to dla ciebie ogromny szok, dlatego też nie mogłaś skupić się na swoich ruchach. Z trudem oddychałaś i walczyłaś aby być na powierzchni wody. 

- Pomocy, nie umiem pływać! - krzyknęłaś przerażona 

Dość szybko opadałaś z sił, miałaś wrażenie, że zaraz faktycznie skończysz pod wodą. Nagle wokół twojej talii owinęły się silne ramiona i wyciągnęły cię na powierzchnię. Twoim wybawcą był nie kto inny jak Kuroko. Koszykarz miał szczęście, złapał cię w chwili kiedy dosłownie opuściły cię wszystkie siły. Mimo, że cię podtrzymywał twój atak paniki narastał. Potwornie bałaś się wody. Twoje nieprzyjemne myśli przerwał Tetsuya: 

- Spokojnie, jestem tu. Oprzyj się na mnie ( imię), zaraz będziemy przy brzegu. 

Bezpiecznie podpłynął z tobą do brzegu i delikatnie wyciągnął cię na pomost. Cała się trzęsłaś ze strachu. Niebieskowłosy mocno cię do siebie przyciągnął i opatulił ramionami. - Chodź, zabierzemy cię i osuszymy - mruknął uspokajająco i ucałował cię w czoło. 

Czujesz jak panika zaczyna powoli opadać. Byłaś bardzo wdzięczna swojemu chłopakowi.  Jedno pytanie nasuwało ci się na myśl.

- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - spytałaś cicho 

- Wiem jak bardzo lubisz tu przesiadywać - odpowiedział z uśmiechem 

Mimo, że się uśmiechał był bardzo zaniepokojony twoim stanem. Obiecał sobie, że znajdzie osoby odpowiedzialne za to. W końcu mogłaś zginąć. 


Kagami Taiga:

Razem z Kagamim spędzaliście wieczór w domu. Była już zima, a wy dopiero co wróciliście do jego domu ze szkoły. Zmarźnięta podążyłaś za Taigą, który poszedł do kuchni zrobić wam herbatkę. Stanęłaś na palcach i otworzyłaś szafkę, aby wybrać wam smak naparu. Postawiłaś na malinowy. W chwili, gdy twój chłopak wyjmował kubki zaświszczał czajnik. Po chwili obie herbatki były już gotowe. Zasiedliście razem do stołu i zaczęliście rozmawiać. Z czerwonowłosym nigdy się nie nudziłaś, zawsze był jakiś temat do rozmowy. Uwielbiałaś spędzać z nim czas.  Kiedy już miałaś odpowiedzieć mu na pytanie, twój telefon się odezwał. Widząc na wyświetlaczu swoją mamę od razu odebrałaś. Przez kilka minut słuchałaś w milczeniu po czym się z nią pożegnałaś. Chłopak od razu zauważył, że twoja mama nie miała dobrych wieści dla ciebie

 - ( imię), czy coś się stało?

 Czułaś jakby miało się coś złego stać. Twoje serce się zacisnęło a tobie zabrakło oddechu. Chwyciłaś się ramienia chłopaka i wycharczałaś: 

- Kagami, coś się dzieje...czuję się dziwnie... 

Nie musiałaś mu tego mówić. Widział, że jest z tobą coś nie tak. To go mocno zaniepokoiło i lekko spanikował.  Nie był przyzwyczajony do czegoś takiego

- Słuchaj, jestem tu i nic się nie dzieje... 

Widząc, że to nic nie daje, wręcz zaczynasz się trząść, powiedział: 

- Przytulę cię teraz, dobrze? 

Wolał cię ostrzec. Powoli owinął ciepłe ramiona wokół ciebie. Właśnie tego było ci trzeba. Twój oddech się uspokoił a ty oparłaś zmęczona głowę o jego tors. Panika zaczynała się ulatniać.

 - Mój tata miał wypadek leży w szpitalu... 

- Shh wszystko będzie dobrze - odpowiedział kojącym głosem

Szczerze mówiąc miałaś taką nadzieję. Bardzo kochałaś swojego tatę i wiele mu zawdzięczałaś, tak jak teraz Kagamiemu. 


Akashi Seijuro:

Siedziałaś sama w pokoju Seijuro, czekając na samego właściciela, który aktualnie się mył. Chłopak zaprosił cię na noc filmową do siebie. Chętnie na to przystałaś zwarzywszy na to, że potrzebowałaś odpoczynku i zrelaksowania się. Z nudów zaczęłaś przeglądać książki upchnięte ciasno na regałach. Chłopak uwielbiał czytać, ciebie również do tego zachęcał. 

Zainteresował cię dość gruby tom z bardzo ładną oprawą. Książka należała do tych starszych. Wyjmując ją przypadkiem potrąciłaś ramkę ze zdjęciem. Niestety za późno zareagowałaś i twój refleks cię zawiódł. Ramka leżała już rozbita. Dopiero po chwili zorientowałaś się co było na zdjęciu. Zmroziło cię. Był na nim mały Akashi z mamą. Co gorsza na korytarzu słyszałaś zbliżające się kroki. Zalewa cię fala strachu w chwili kiedy drzwi do pokoju się otworzyły. Koszykarz widząc całe zajście zacisnął usta, co bardziej utwierdziło cię w przekonaniu, że jest zły. Po twoich policzkach popłynęły łzy. Bardzo się bałaś złości Akashiego, potrafił być brutalny. Powoli do ciebie podchodził a ty z każdym jego krokiem się cofałaś.

 - Hej nic się nie stało, to tylko ramka, którą i tak chciałem wymienić- zaczął cię uspokajać. 

To nic nie dawało, twój atak paniki wciąż narastał. Wręcz byłaś wściekła na siebie. Jak mogłaś być tak nieuważna 

 - Ważne, że tobie nic nie jest

 Kiedy był już blisko chwycił cię za rękę i pomasował ją swoim kciukiem. Wzięłaś głęboki wdech, powoli odzyskiwałaś kontrolę nad sobą. Czerwonowłosy usadził sobie ciebie na kolanach i zaczął głaskać cię po plecach. Lekko się rozluźniłaś ale dalej byłaś czujna. 

 - Sei... 

- Cii wszystko jest dobrze


Kise Ryota:

Kise zorganizował imprezę urodzinową, na którą oczywiście byłaś zaproszona. Aktualnie stałaś przed lustrem i przyglądałaś się swojemu odbiciu. Miałaś na sobie śliczną, długą sukienkę w kolorze bordowym. Delikatnie wzięłaś do ręki złote kolczyki i włożyłaś sobie je do uszu. Również twoja fryzura wyglądała nienagannie. Wszystko wyglądało idealnie. Nie mając dużo czasu wyszłaś na imprezę.

 Spotkanie trwało już w najlepsze. Przywitałaś się z drużyną koszykówki i z twoim chłopakiem. Widząc jak Ryota dobrze się bawi w gronie swoich przyjaciół postanowiłaś porozmawiać z kimś innym. Padło na twojego kumpla z klasy. Nie byłaś świadoma jakie będą tego skutki. Blondyn przyglądał ci się z boku, widząc cię śmiejącą się z kimś innym wkurzony wstał i podszedł do ciebie. Mocno szarpnął cię za ramię i zaprowadził do pustego pokoju. Zaczął krzyczeć bez opanowania. Po twoich policzkach zaczęły płynąć łzy, zaczęłaś odczuwać wielką panikę. Koszykarz dopiero po chwili zauważył w tobie zmianę. Blondyn przestał krzyczeć zaniepokojony twoim stanem. Mimo, że był zły i zazdrosny opanował się. Nie chciał się kłócić w swoje urodziny. Byłaś dla niego najważniejsza. Był mocno zestresowany, pierwszy raz zobaczył cię w stanie w jakim jeszcze nie miał okazji cię zobaczyć. Ostrożnie próbował się do ciebie zbliżyć, nie chciał cię jeszcze bardziej przestraszyć. 

- Kochanie przepraszam, ja nie chciałem... 

Kise chciał cię przytulić ale ty w porę się odsunęłaś. Walcząc z lękiem nie byłaś w stanie się odezwać. Ryota delikatnie dotknął twoją dłoń, by dać ci wsparcie. Mimo, że był pełen niepokoju o ciebie starał się ciebie uspokoić. Na szczęście po jakimś czasie mu się to udało. Usiadł na kanapie w swoim pokoju a ciebie posadził na swoich kolanach. Zaczął cię tulić do siebie i kołysać. Miał nadzieję, że nigdy się to nie powtórzy. 


Midorima Shintaro:

Razem spacerowaliście sobie po lesie. Lubiliście bardzo takie spacery, ponieważ mogliście wtedy odpocząć od natłoku nieprzyjemnych myśli i problemów. Nie rozmawialiście za dużo, jednak cisza, która między wami panowała nie była nieprzyjemna. Wręcz przeciwnie. Czuliście się ze sobą dobrze. Cieszyłaś się, że nie było dużo ludzi. Zawsze takie zbiorowiska cię stresowały.

 Po czasie stwierdziliście, że powinniście już wracać. W końcu następnego dnia była szkoła i obowiązki wzywały. Wychodząc z zielonego otoczenia powitaliście szare budynki w mieście. Ten kontrast był strasznie widoczny. Chyba wolałabyś zostać w lesie na łonie natury. Idąc jednym z chodników prowadzących do twojego domu zauważyłaś małego, rozjechanego pieska. Bardzo kochałaś zwierzęta, dlatego ten widok krajał ci serce. Stanęłaś w miejscu i zaczęłaś przyglądać się martwemu zwierzęciu. Mimo, że nie znałaś zwierzaka i tak mocno to przeżywałaś. Nagle poczułaś lekki niepokój, następnie zrobiło ci się duszno. Czułaś jak serce ci galopuje, trudno było ci oddychać. Zielonowłosy spojrzał się w tym samym kierunku co ty. 

- Shintaro, trochę dziwnie się czuję - ledwo wymamrotałaś

 Okularnik jakby wiedział co się z tobą dzieje i od razu przystąpił do działania. Kilka razy widział u ciebie takie zachowanie, wiedział jak na to reagować.

- Spokojnie jestem tu... 

Zrobiło ci się słabo. Szczerze mówiąc denerwowało cię to jaka byłaś wrażliwa na takie widoki. Niestety nie umiałaś sobie z tym poradzić.

- Wszystko jest w porządku. Spróbujmy razem skupić się na oddychaniu. Zacznijmy robić głębokie wdechy i wydechy- zaproponował

Koszykarz zaczął powoli wykonywać głębokie oddechy, zachęcając cię do naśladowania go. Stopniowo zaczynałaś czuć się lepiej.  Nie wiedziałaś co byś bez tego opanowanego okularnika zrobiła. 


Aomine Daiki:

Wróciłaś padnięta do domu. Chciałaś tylko paść na łóżko i pójść spać. Nie zorientowałaś się, że ktoś również znajduje się w tym domu. Wchodząc do swojego pokoju zauważyłaś Aomine na łóżku. Zamrugałaś kilka razy zdziwiona. 

- Co ty tu robisz? Miałeś mieć trening

 - Odwołali nam - wzruszył ramionami 

Niespodziewanie chłopak wstał i niebezpiecznie się do ciebie zbliżył. Przystawił nos do twojej szyi po czym zaczął cię całować. Nie miałaś na to ochoty, byłaś bardzo zmęczona. Cofnęłaś się o krok ale Daiki wyczuł twoje zamiary i mocno zacisnął ręce na twojej talii. Zaczęłaś się wyrywać ale nie miałaś siły. Chłopak był po prostu dużo silniejszy od ciebie.

 - Cii, chyba chcesz mnie zadowolić, prawda?

 - Proszę Aho, nie mam na to ochoty, puść mnie

 Koszykarz jednak cię nie słuchał. Jego ręka zjechała na twoje udo i zaczęła je masować. Czułaś się osaczona. Była to dla ciebie swego rodzaju presja. Będąc tak zmęczona jak dziś nie mogłaś tego znieść. Twój oddech był przyspieszony a ręce zacieśnione na jego ubraniu zaczęły drżeć. Odczuwałaś atak paniki. Próbowałaś zapanować nad sobą, ale nie byłaś do tego zdolna. 

- Proszę przestań - szepnęłaś łamliwym głosem.

 Granatowowłosy jakby wyczuł, że coś jest nie tak. Sam ton twojego głosu był płaczliwy. Spojrzał na twoją spuchniętą, zalaną łzami twarz. W twoich oczach widział ewidentną panikę. Natychmiast cię puścił i zaczął przepraszać: 

- ( imie), przepraszam...Przepraszam! To nie miało tak być. Jesteś dla mnie najważniejsza.

 Zaczął zcałowywać twoje łzy. Chciał za wszelką cenę cię uspokoić. Wiedział, że nawalił. Twoje granice były dla niego priorytetem. Aomine chwycił cię w swoje ramiona i zaczął tobą kołysać. Powoli się uspokajałaś. Czując jego ciepło szybko zasnęłaś. Daiki siedział z tobą przez całą noc i doglądał ciebie. Nie wiedział co w niego wstąpiło. 


Atsushi Murasakibara:

Było już ciemno a ty pędziłaś przed siebie. Byłaś umówiona ze swoim chłopakiem w parku, jak zawsze musiałaś się spóźnić. Niestety zatrzymała cię praca domowa na jutrzejszy dzień. Była to matematyka, której tak bardzo nienawidzisz, zawsze miałaś z nią duże problemy.

 Nie było daleko, miałaś przed sobą jeszcze z dwie ulice do ominięcia. Przemierzając drugą z nich nagle zgasły światła. Przeklęłaś w myślach, nie lubiłaś ciemności. Przyspieszonym krokiem ruszyłaś dalej. Nagle poczułaś mocny uścisk na ramieniu.

 - Co robi tu taka ślicznotka jak ty?- nie rozpoznałaś tego głosu. 

Zrobiło ci się słabo na myśl, że to jakiś oblech, w dodatku ostro było czuć alkohol. Zrobiło ci się niedobrze

 - Oj spokojnie, zajmę się tobą kochanie 

Dalej już nie słuchałaś. Zrobiło ci się ciemno przed oczami, nie mogłaś oddychać. Nagle przestałaś czuć na sobie mocnego uścisku. Za sobą usłyszałaś trzask a potem rozrywający krzyk. Wielka masa ciała przygniotła zboczeńca i przyłożyła mu w twarz. Nie minęła chwila a napastnika już nie było. Murasakibara widząc twój stan delikatnie cię przytulił i starał się ciebie uspokoić. Wziął cię na ręce w stylu panny młodej.

 - Już spokojnie ( imię), jesteś ze mną bezpieczna...

 Nic do ciebie nie docierało, prócz ciepła jego ramion. Twoje łkanie ustąpiło a ty bezpieczna wtuliłaś się w niego. Atsushi był zły na siebie. Mógł szybciej przybyć na miejsce i oszczędzić ci takich wrażeń. Mocno cię do siebie przytulił i zabrał do domu. 


Kiyoshi Teppei:

Była lekcja Wf. Razem z dziewczynami podzieliłyście się na dwie drużyny. Miał się odbyć mini mecz siatkówki, uwielbiałaś ten sport. Z trybun oglądała was drużyna koszykówki Seirin. Mecz toczył się naprawdę fajnie do czasu aż twoja grupa nie opadła z siły. Przeciwniczki okazały się silniejsze. Minęło kilka minut a wy odniosłyście porażkę przez to, że ty nie odebrałaś ostatniej piłki. Było ci bardzo głupio. Twoje ostatnie zagranie wywołało gniew i frustrację u twoich koleżanek. Ciągle słyszałaś ich szepty skierowane do twojej osoby. Niestety były to obelgi. Czułaś się przytłoczona, chciałaś jak najszybciej zabrać rzeczy i uciec. Po twojej głowie krążyły tylko te złe myśli. Czyłuaś ogromną presję. Biegnąc przed siebie ku wyjściu ze szkoły wpadłaś na kogoś. Prawie byś upadła, gdyby nie ciepłe i silne ramiona.

 - ( imię)? Gdzie tak pędzisz? - był to głos Teppeia. 

Widząc znajomą twarz coś w tobie pękło. Krytyczne słowa twoich koleżanek sprawiły, że twój atak się nasilił. Mocno przytuliłaś się do chłopaka. Kiyoshi czując jak twoje ciało drży zaczął cię głaskać po plecach.

 - Co się stało? 

Wytłumaczyłaś mu wszystko co się wydarzyło. Wściekły koszykarz zacisnął usta. Bardzo nie podobało mu się jak cię dziewczyny potraktowały

 - Tej piłki nikt by nie odebrał, widziałem jak grałaś, byłaś świetna - oznajmił 

Widząc, że to cię nie uspokoiło dopowiedział: 

- Idę to z nimi załatwić - miał na myśli dziewczyny z klasy

 Mocno go przy sobie przytrzymałaś. Nie chciałaś, żeby w takiej chwili cię zostawił. Miałaś wrażenie, że cała się zaraz rozpadniesz

 - Kiyoshi, proszę nie zostawiaj mnie 

Płacząc mocno się w niego wtuliłaś. Spojrzał porozumiewawczo na Riko, która tylko kiwnęła głową i poszła w stronę szatni przy hali sportowej. Koszykarz przytknął policzek do twojej głowy i powiedział: 

- Już spokojnie, jesteś ze mną bezpieczna

Przy nim tak się właśnie czułaś, bezpieczna i spokojna. 


Mitobe Rinnosuke:

W końcu nadszedł ten długo oczekiwany przez ciebie dzień. Dziś na lekcji matematyki nauczycielka miała oddać wam egzaminy. Bardzo długo się do niego uczyłaś wręcz chyba po 3 godziny dziennie. Byłaś pewna, że zaliczyłaś. 

Siedząc w ławce obok swojego chłopaka zaciskałaś piąstki pod ławką. Tak bardzo się stresowałaś. Kiedy nauczycielka cię mijała bez słowa położyła przed tobą twoją pracę. Już z daleka mogłaś rozpoznać co dostałaś. Miałaś wrażenie, że jedynka była tak wielka, że zajmowała połowę kartki. Zawiedziona, z poczuciem porażki zaczęłaś odczuwać nieopisany lęk. Test miał duże znaczenie do oceny końcowej. Twoje ręce automatycznie powędrowały do twojej szyi. Zaczęłaś mocno ją drapać zostawiając przy tym czerwone szramy. Zawsze pod wpływem lęku ci się to odpalało. Twój chłopak, będąc obok, natychmiast zauważył zmianę w twoim zachowaniu. Bez zapowiedzi chwycił cię delikatnie za rękę i zaoferował wsparcie emocjonalne. Rinnosuke zaczął masować twoją dużo mniejszą dłoń kciukiem. Poprzez swoją obecność, spokojny oddech i miły uśmiech na twarzy starał się ci przekazać, że niezależnie od wyniku testu, jesteś dla niego najważniejsza i dasz sobie radę za drugim razem. Jego bezwarunkowe wsparcie i empatia pomogły ci stopniowo powrócić do spokoju i  zapanowania nad sobą. Mitobe ma rację, musiałaś dać sobie radę. W miarę ogarnięta oddałaś matematyczce pracę. Nie chciałaś dawać tej jędzy satysfakcji dlatego też byłaś cały czas uśmiechnięta. W końcu byłaś silna i niezależna. 


Makoto Hanamiya:

Razem ze swoim chłopakiem byłaś na romantycznej kolacji. Ten dzień był dla ciebie wyjątkowy, była to 4 rocznica waszego związku. Musieliście to jakoś uczcić. Każdy wie, że Hanamiya ma skłonności do agresji i nieprzyjemnego zachowania. Ty jako tako się do tego przyzwyczaiłaś ale bardzo często jego słowa bolały na nowo. 

W trakcie zamawiania obiadu Makoto musiał dodać swoje 3 grosze.

 - Na prawdę musisz zawsze zamawiać to samo? - zaczął wyrażać swoje niezadowolenie 

- Po prostu lubię to danie i... 

- No tak ty nigdy się nie zmienisz - wypluł to z pogardą 

Zrobiło ci się na prawdę przykro. Twoje serce dziwnie mocno zabiło a oddech stał się nieregularny. Czułaś, że coś działo się z tobą niedobrego. Nie chciałaś mówić o tym swojemu chłopakowi i tak by nie zrozumiał. 

- Szkoda, że nie możesz się zmienić, zawsze wszystko psujesz.

 Tego było już za wiele. Walcząc z lękiem, odczuwałaś atak paniki. Szybko wstałaś od stołu i pobiegłaś do łazienki. Tak by nikt nie widział twojego stanu zamknęłaś się w kabinie. Twoje ciało zaczęło drżeć. W reakcji na atak zaczęłaś wyrywać sobie włosy. Nie rozumiałaś dlaczego Makoto taki jest. Specjalnie dla niego się starałaś. Czasem miałaś wrażenie, że on cię po prostu nie lubi.  Usłyszałaś ciche pukanie do drzwi. 

- ( imię) to ja..., bardzo cię przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. 

Nie odpowiedziałaś mu. Słyszał tylko jak płaczesz. 

- Proszę otwórz drzwi, nic ci nie zrobię... Nie mając innego wyjścia po prostu przekręcił zamek w drzwiach. Serce mocno mu zabiło kiedy zobaczył w jakim jesteś stanie. Zrozumiał, że to wszystko było przez niego. Zgarnął cię w swoje ramiona i mocno przytulił. Nie odzywałaś się do niego a on starał się zmienić dla ciebie. Wróciliście do jego domu, włączył wam film i zrobił gorącej herbaty. Chciałaś by już na zawsze taki pozostał. 






























Joł. Żyje jakoś. Mam nadzieję, że rozdział git. Uwielbiam pisanie na wykładzie na studiach, ma się wtedy wenę, a w szczególności na historii mediów. Niestety zaczynają mi się zaliczenia, ale postaram się dalej pisać. A jak idą wam przygotowania do świąt? Wiecie co dostaniecie? Śmiało pochwalcie się.  Co powiecie na jakiś świąteczny rozdział? Może macie jakieś pomysły? Zachęcam do dawania gwiazdek i komentowania :)

 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro