Drugie spotkanie
Daichi Sawamura:
Pewnego ranka, gdy szłaś na pierwszą lekcję, deszcz znów zaczął padać, przypominając ci tamto pierwsze spotkanie z Daichim. Tym razem miałaś jednak parasol, więc nie martwiłaś się o to, że znowu przemokniesz do suchej nitki. Mimo to myśli o nim wracały, jakby deszcz miał magiczną moc przywoływania wspomnień.
Lekcje mijały powoli, a ty nie mogłaś się doczekać, żeby wyjść na świeże powietrze. W końcu, gdy nadeszła przerwa, postanowiłaś wyjść na dziedziniec, aby na chwilę oderwać się od szkolnego zgiełku. Rozłożyłaś parasol i usiadłaś na ławce pod jednym z drzew, obserwując krople deszczu spadające na liście. Nagle zauważyłaś, że ktoś podchodzi do ciebie. Podniosłaś wzrok i zobaczyłaś Daichiego, który uśmiechał się do ciebie spod swojego parasola. Nie wiedziałaś, czy bardziej cię to ucieszyło, czy zaskoczyło.
- Hej, (twoje imię). Znowu spotykamy się w deszczu, co? - zażartował, podchodząc bliżej.
Uśmiechnęłaś się, próbując ukryć lekkie zakłopotanie.
- Nie spodziewałam się, że ktoś mnie tu znajdzie - odpowiedziałaś, próbując ukryć swoje zaskoczenie.
- Przepraszam, jeśli ci przeszkadzam. Przypadkiem zobaczyłem cię przez okno i pomyślałem, że to dobre miejsce, żeby się na chwilę zatrzymać - powiedział, siadając obok ciebie na ławce.
Przez chwilę siedzieliście w ciszy, słuchając deszczu. Sawamura zdawał się nie spieszyć, czekając, aż sama zdecydujesz, czy chcesz coś powiedzieć. Zbierając myśli, wzięłaś głęboki oddech i postanowiłaś przełamać ciszę.
- Chciałam ci podziękować...gdyby nie ty, pewnie wróciłabym do domu całkowicie przemoczona i... możliwe, że z przeziębieniem
- Nie ma za co dziękować, naprawdę. Cieszę się, że mogłem ci wtedy pomóc. Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo - odpowiedział spokojnym głosem
To rozpoczęło waszą rozmowę, która toczyła się płynnie, dotykając różnych tematów - od szkoły, przez pasje, aż po plany na przyszłość. Powoli poznawałaś chłopaka, a on ciebie. Kiedy nadeszła pora, aby wrócić na lekcje, Daichi odprowadził cię pod twoją salę, mówiąc, że cieszy się, że wasze drogi znowu się skrzyżowały. Było ci naprawdę miło. Pożegnaliście się a ty weszłaś do klasy z wielkim uśmiechem na twarzy.
Tsukishima Kei:
Po lekcjach, z nadzieją na chwilę spokoju, postanowiłaś zajrzeć do szkolnej biblioteki. Było to twoje ulubione miejsce - ciche, spokojne, idealne do nauki i oderwania się od szkolnego zgiełku. Przeszłaś między regałami, szukając wolnego miejsca. W końcu znalazłaś stolik przy oknie i rozłożyłaś na nim swoje książki. Zanurzyłaś się w zadaniu z matematyki, starając się skupić, gdy nagle poczułaś czyjąś obecność obok siebie. Kiedy uniosłaś wzrok, twoje serce na chwilę przestało bić. To był Tsukishima Kei. Siedział tam, patrząc na ciebie z lekkim uśmiechem, jakby chciał powiedzieć coś, co krążyło mu po głowie. Czułaś, jak napięcie wzrasta. Najchętniej udawałabyś, że go nie widzisz, ale to było niemożliwe. W tej ciszy, jaka panowała w bibliotece, każde słowo, które miało paść, wydawało się zbyt głośne. Zaczęłaś niepewnie przesuwać wzrokiem po swoich notatkach, starając się zignorować jego obecność, ale to tylko pogarszało sprawę.
- Nie spodziewałem się, że znowu cię spotkam - zaczął Tsukishima, przerywając ciszę.
Jego głos był niski, spokojny, ale miał w sobie coś, co sprawiało, że czułaś się jeszcze bardziej niepewnie. Unikałaś jego wzroku, czując, jak twoje policzki zaczynają się delikatnie rumienić. Nie wiedziałaś, co odpowiedzieć. W końcu zebrałaś się na odwagę i spojrzałaś na niego nieśmiało.
- Ja... um... cześć - wydukałaś cicho, niemal szeptem.
Kei uniósł lekko brew, jakby twoja reakcja go rozbawiła.
- Nie musisz się tak stresować. Nie gryzę - dodał, a w jego głosie pojawiła się lekka nutka ironii, która jednak nie była złośliwa.
- chciałam tylko powiedzieć, że... um, to nie było... no, znaczy, mogłeś mi po prostu pomóc... - zaczęłaś mówić nawiązując do ostatniej sytuacji, ale z każdym słowem czułaś, że coraz bardziej się plączesz.
Kei uśmiechnął się lekko, widząc twoje zakłopotanie.
- Może i mogłem, ale... to nie byłoby takie zabawne, prawda? - odpowiedział spokojnie, nie spuszczając z ciebie wzroku.
Zawstydzona, spuściłaś wzrok na swoje notatki, nie wiedząc, jak zareagować na jego słowa. Tsukishima siedział z tobą puki nie opuściłaś biblioteki. Nawet skory był do pomocy przy zadaniu.
Keishin Ukai:
Dzień, na który czekałaś, w końcu nadszedł. Miałaś spotkać się z Ukaiem na boisku Karasuno, kiedy sala będzie pusta. Już od samego rana czułaś narastający niepokój, który powoli zżerał Cię od środka. Starałaś się go ignorować, ale im bliżej było do wyznaczonej godziny, tym trudniej było Ci zachować spokój. Gdy weszłaś do hali, serce zaczęło bić jak oszalałe. Pomieszczenie tonęło w ciszy, a echo Twoich kroków rozchodziło się po ścianach, wzmagając Twoje zdenerwowanie. Puste boisko wydawało się większe niż zwykle, a każdy centymetr sali przytłaczał Cię jeszcze bardziej. Ukai stał niedaleko siatki. Sprawiał wrażenie całkowicie zrelaksowanego, ale jego obecność jednocześnie Cię onieśmielała. Gdy tylko Cię zauważył, uśmiechnął się szeroko.
- Hej, (imię)! Wyglądasz na trochę spiętą. Wszystko w porządku? - zapytał z życzliwością w głosie.
Spróbowałaś się uśmiechnąć, choć miałaś wrażenie, że Twój wyraz twarzy bardziej przypominał grymas.
- Dzień dobry, panie Ukai. Tak, wszystko w porządku... trochę się denerwuję.
Podszedł bliżej i delikatnie położył rękę na Twoim ramieniu. Jego gest miał być uspokajający, ale poczułaś, jak Twoje nerwy zamiast maleć, rosną.
- Spokojnie. Jesteś tutaj, żeby się uczyć, nie żeby Cię oceniać. Każdy kiedyś zaczynał - nawet ja.
Przełknęłaś ślinę i skinęłaś głową, starając się wyciszyć myśli. Ruszyliście na boisko, gdzie Keishin zaczął pokazywać Ci podstawowe techniki. Każdy jego ruch wyglądał na tak naturalny i prosty, że aż zastanawiałaś się, jak on to robi. Sama starałaś się powtórzyć wszystko najlepiej, jak potrafisz. Pierwsze odbicia były chaotyczne co niestety było spowodowane stresem, ale z każdą kolejną próbą czułaś, że jest trochę lepiej.
Kiedy w końcu zarządził przerwę, usiedliście na ławce. Twoje serce zaczęło się uspokajać, a oddech wyrównał. Blondyn spojrzał na Ciebie z troską, unosząc lekko brew.
- Jak się czujesz? - zapytał spokojnym tonem.
- Chyba lepiej... - odpowiedziałaś cicho, z lekkim zawstydzeniem.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Widzisz? Nie jestem taki straszny, jak myślałaś.
Zaśmiał się, a jego głupkowaty uśmiech wywołał u Ciebie delikatne rozbawienie.
- Może nie aż tak straszny, ale wciąż się stresuję.
- To dobrze. Stres oznacza, że Ci zależy. A teraz wracamy do pracy - szkoda czasu na siedzenie!
Miał całkowitą racje. Zależało ci, nawet bardzo. Bez słowa wstałaś i poszłaś za swoim nowym trenerem.
Kuroo Tetsuro:
Tego popołudnia, po lekcjach, zdecydowałaś się na chwilę samotności w parku obok szkoły. Siedziałaś na ławce, z książką w ręku, próbując uciec od zgiełku dnia codziennego i pomyśleć nad tym co wydarzyło się ostatnio. Gdy usłyszałaś znajomy głos, serce zaczęło ci szybciej bić. Z uniesioną głową zobaczyłaś Kuroo, który zbliżał się do ciebie z uśmiechem na twarzy. Wyglądał na zrelaksowanego.
- Hej, (imię) - powiedział, zatrzymując się obok ławki. - Jak się masz?
Zaskoczył cię swoim zainteresowaniem, raczej nikt nigdy nie pytał cię o takie rzeczy. Starając się zachować spokój, odpowiedziałaś nieco cicho.
- Cześć, Kuroo. Wszystko w porządku, dziękuję.
Kuroo usiadł obok ciebie, bez natarczywego zbliżenia, co sprawiło, że poczułaś się nieco bardziej komfortowo.
- Cieszę się, że dobrze się czujesz. Chciałem się upewnić, czy wszystko w porządku po tym, co się wydarzyło.
Zacisnęłaś usta, starając się nie zdradzać, jak kiepsko wspominasz tamten incydent.
- Tak, już dobrze. Dziękuję, że wtedy pomogłeś.
- Nie ma za co. Nie zostawił bym cię tam samej. Tak jak już wcześniej mówiłem, jeżeli będziesz miała jakiś problem, pomogę ci - Tetsuro wzruszył ramionami, jakby to było coś oczywistego.
Przez chwilę milczeliście, a chłopak z lekka uśmiechnął się, jakby chciał kontynuować rozmowę.
- Masz jakieś inne zainteresowania poza czytaniem książek?
Czarnowłosy ewidentnie chciał rozwinąć rozmowę, poznać cię. Ty nie mając nic do stracenia opowiedziałaś mu o swoich zainteresowaniach. Zauważyłaś, że Kuroo jest naprawdę dobrym słuchaczem co tylko zachęcało cię do dalszego mówienia. On tylko na to czekał. Z czasem wasza rozmowa stała się bardziej swobodna. Trochę porozmawialiście o siatkówce, o jego zadaniach jako kapitana drużyny. Z tego tematu wasza rozmowa przeszła na twojego brata. Tetsuro opowiadał ci różne śmieszne sytuacje z nim związane, a ty nie mogłaś przestać się śmiać. Lekko zaczynałaś się przekonywać do kapitana drużyny siatkarskiej. Miałaś dowód, że nie każdy chłopak jest zły.
Bokuto Kotaro:
Pewnego popołudnia, gdy nie miałaś ochoty na siedzenie w zamkniętej bibliotece, postanowiłaś na chwilę wyjść na świeże powietrze. Spacerując wzdłuż szkolnego boiska, natknęłaś się na drużynę siatkówki twojego liceum, która właśnie rozgrywała mecz towarzyski. Ich dynamiczne ruchy i entuzjazm sprawiły, że zatrzymałaś się, aby ich poobserwować z pewnej odległości. Bokuto Kotaro był oczywiście w centrum akcji, jego energia i głośne okrzyki były widoczne nawet z daleka. Zdecydowałaś się pozostać na uboczu, aby nie zwracać na siebie uwagi. Z jednej strony byłaś ciekawa ich gry, ale z drugiej strony czułaś się niepewnie, przebywając w tłumie. Nagle, poczułaś na sobie spojrzenie. Odwróciłaś się i zobaczyłaś Bokuto, który z zainteresowaniem wpatrywał się w twoją osobę. Jego uśmiech rozszerzył się, a on szybko powiedział coś swoim kolegom na boisku. Po chwili, opuścił boisko i skierował się w twoją stronę. Poczułaś, jak twoje serce zaczyna szybciej bić. Gdy się zbliżył, poczułaś, jak twoja nieśmiałość zaczyna przejmować kontrolę. Chciałaś się odwrócić i szybko wrócić do biblioteki, ale zanim zdążyłaś zrobić krok, Kotaro zatrzymał cię swoim szerokim uśmiechem.
- Hej, (imię)! - zawołał wesoło. - Co tutaj robisz? Widzę, że się przyglądasz!
Zrobiłaś się czerwona i próbowałaś wymyślić coś, co pozwoliłoby ci wyjść z tej sytuacji.
- Właściwie, po prostu chciałam się przewietrzyć - odpowiedziałaś cicho, próbując uniknąć jego wzroku.
Chłopak nie dawał za wygraną.
- Naprawdę? Może podejdziesz bliżej nas? Będziesz lepiej widzieć
- Nie jestem pewna... - odpowiedziałam, próbując znaleźć wymówkę.
- To porozmawiajmy!- uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile było to możliwe.
Postanowiłaś tym razem spróbować. Zamiast natychmiast uciekać, zgodziłaś się zostać na chwilę i porozmawiać. Bokuto kontynuował rozmowę, starając się cię rozluźnić. Opowiedział ci kilka zabawnych historii z treningów, co sprawiło, że zaczęłaś się śmiać. Trochę się rozluźniłaś choć nadal trzymałaś dystans. Obserwując, jak Kotaro wraca na boisko, poczułaś, że może naprawdę uda ci się przed nim otworzyć.
Akaashi Keji:
Następnego dnia czekałaś na Akaashiego w tym samym miejscu, gdzie wczoraj zakończyliście wasz bieg. Słońce zbliżało się do horyzontu, a złote promienie oświetlały staw, nadając mu niemal magiczny wygląd. Czułaś lekkie napięcie, nie wiedząc, czy na pewno się pojawi. Mimo że wasza wczorajsza rozmowa była miła, zastanawiałaś się, czy on również miał ochotę na kolejne spotkanie. Gdy już prawie zaczęłaś tracić nadzieję, zobaczyłaś go - Keiji szedł w twoją stronę, spokojny, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Poczułaś ulgę i radość, widząc, że dotrzymał obietnicy.
- Cześć - przywitałaś go z uśmiechem. - Cieszę się, że przyszedłeś.
- Cześć - odpowiedział spokojnie, stając obok mnie. - Gotowa na dzisiejszy bieg?
Skinęłaś głową, a on zaczął rozciągać się, przygotowując do biegu. Ty również wykonałaś kilka ćwiczeń, a potem razem ruszyliście wzdłuż ścieżki, która otaczała staw. Biegliście w ciszy przez kilka minut, w równym tempie, ale ta cisza była dla was przyjemna. Po chwili zatrzymaliście się przy brzegu stawu, gdzie gromadziło się stado kaczek. Obserwowałaś, jak pływają spokojnie po wodzie, czasem wychodząc na brzeg, by otrząsnąć pióra. Ciche kwakanie i spokojna atmosfera otaczającej natury sprawiły, że poczułaś się jeszcze bardziej zrelaksowana.
- Spójrz! Są małe!
Akaashi od razu spojrzał w wskazanym przez ciebie kierunku. Na jego twarzy pojawił się przyjemny uśmiech.
- Są urocze - powiedział
- Prawda
Po kilku minutach ponownie ruszyliście w stronę ścieżki, kontynuując wasz bieg. Rozmowa toczyła się swobodnie, poruszaliście różne tematy. Nie czułaś się już przy nim skrępowana. Dla ciebie to był dobry znak.
- Dziękuję za dzisiaj - powiedziałaś, oddychając głęboko, czując, jak adrenalina powoli opada.
- Ja również dziękuję - odpowiedział Keiji, z lekkim uśmiechem na twarzy.
Spojrzałaś na zegarek. Czas spędzony z nowo poznanym chłopakiem bardzo szybko minął. Dochodziła 20.
- To co? Do zobaczenia w szkole? - spytał starszy
- Jasne - posłałaś mu uśmiech i na pożegnanie pomachałaś mu.
Oczywiście ci odmachał.
Satori Tendo:
Wieczór zbliżał się ku końcowi, a na korytarzach Shiratorizawy panowała cisza. Większość uczniów opuściła już szkołę, ale ty postanowiłaś zostać nieco dłużej. Chciałaś przyjrzeć się treningowi drużyny siatkarskiej - czułaś, że im więcej zobaczysz, tym lepiej przygotujesz się do nowych obowiązków jako menadżerka. Gdy weszłaś do sali gimnastycznej, od razu zauważyłaś wysokie sylwetki zawodników, przemykające z jednego końca boiska na drugi. Twoje oczy odruchowo zatrzymały się na kapitanie drużyny - Ushijimie Wakatoshim - którego opanowanie i siła dominowały na boisku. Twoje spojrzenie szybko powędrowało do Satoriego, który stał po drugiej stronie boiska. Nim zdążyłaś odwrócić wzrok, Tendo dostrzegł cię. Jego oczy natychmiast się zwęziły, a na ustach pojawił się ten charakterystyczny, nieco zagadkowy uśmiech. Podszedł do ciebie, poruszając się z lekkością,
- Znowu tutaj? - Usłyszałaś jego głos
Twoje serce zaczęło bić szybciej, a ciepło na policzkach zdradzało twoje zawstydzenie. Czułaś się przytłoczona jego intensywnym spojrzeniem, ale zmusiłaś się, by odpowiedzieć.
- Chciałam... chciałam po prostu zobaczyć, jak trenujecie - wymamrotałaś cicho, starając się, żeby twój głos nie drżał. - To dla mnie... ważne.
Tendo zmarszczył brwi, jakby analizował twoje słowa, a potem jego uśmiech się poszerzył.
- Ważne, mówisz? - zapytał, przyglądając się tobie z jeszcze większym zainteresowaniem - Ale czy to wystarczy? Nasza drużyna to nie miejsce dla słabych, wiesz o tym, prawda?
Czułaś, jak twoje serce zamarło na moment. Jego słowa były jak cios, ale jednocześnie wiedziałaś, że Satori nie mówił tego, by cię zranić - raczej testował, jak daleko może się posunąć.
- Wiem, że nie jestem... silna - przyznałaś cicho, spuszczając wzrok. - Ale... chcę się nauczyć, jak mogę być pomocna.
Czerwono włosy przez chwilę milczał, a potem nagle wybuchł swoim charakterystycznym śmiechem. Był to śmiech, który zawsze wprawiał wszystkich w konsternację - nie do końca było wiadomo, czy się z ciebie śmieje, czy też po prostu bawi się sytuacją.
- Wiesz co? - zapytał, patrząc na ciebie z błyskiem w oku - Może coś z ciebie będzie.
- Będę się starać - odpowiedziałaś nieco pewniej
- To dobrze, bo tutaj nie ma miejsca na cokolwiek innego - odparł
Po tych słowach odszedł, zostawiając cię z mieszanką emocji. Wiedziałaś, że będzie trudno, że jeszcze wiele razy przyjdzie ci zmierzyć się z jego nieprzewidywalnością. Ale szczerze mówiąc nie był taki zły, chyba nawet go polubiłaś.
Atsumu Miya:
Któregoś dnia znalazłaś się w szkolnej „kozie". To była kara za twoje spóźnienia. Trochę się ich uzbierało. Kiedy weszłaś do środka, od razu poczułaś się przytłoczona monotonią tego miejsca. Jednak to, co jeszcze bardziej Cię zaskoczyło, to obecność innej osoby w tym samym pomieszczeniu. W kącie siedział nie kto inny jak Atsumu. Wyraźnie był znudzony. Jego obecność natychmiast przykuła Twoją uwagę, a Twoje serce zamarło na chwilę. Oczekiwałaś, że to spotkanie nie będzie przyjemne, zwłaszcza po wcześniejszym incydencie.
- Co ty tu robisz? - zapytał, wyraźnie zdziwiony.
Czułaś, jak Twoja złość wraca. Jego ton był tak samo złośliwy jak wcześniej, a Twoje nerwy były na skraju wytrzymałości.
- Mam tu siedzieć przez godzinę, bo spóźniłam się kilka razy, a ty? - spytałaś niby od niechcenia
- Nie zaliczyłem matmy, to ma być mój czas na " naukę".
Siedzieliście w ciszy. Nie miałaś zamiaru się do niego odzywać po ostatnim incydencie. W miarę jak upływał czas, Twoje zniecierpliwienie zaczęło topnieć, a Miya, widząc Twoje zacięte spojrzenie, zaczął się trochę bardziej otwierać. Oprócz kilku prób żartów, które zdawały się być bardziej próbą złagodzenia nastroju niż wyśmiewania Ciebie, jego ton zmienił się na bardziej neutralny.
- Ej, wiesz - powiedział nagle, zerkając na Ciebie - Możemy sobie trochę pogadać, żeby ten czas jakoś zleciał. Co ty na to?
Zaskoczona jego propozycją, spojrzałaś na niego z ciekawością.
- Co masz na myśli? - zapytałaś, zastanawiając się, czy to tylko kolejny sposób na wkurzanie cię.
Atsumu uśmiechnął się szeroko, a jego energia była zaraźliwa, mimo że był w „kozie".
- No cóż, skoro musimy tu siedzieć, może opowiesz mi o sobie? A ja o sobie. Może się trochę lepiej poznamy - zaproponował.
Ostatecznie, zaczęliście rozmawiać. Blondyn opowiadał o swoich treningach, o tym, jak drużyna siatkarska stara się osiągnąć swoje cele, a Ty opowiadałaś o swoich zainteresowaniach i o tym, co sprawia, że czujesz się spełniona w szkole. Z czasem zauważyłaś, że Miya stał się bardziej szczery i otwarty. Rozmowy z nim, choć na początku były trudne, zaczęły się rozwijać w coś bardziej przyjaznego. Twoje spojrzenie na Atsumu się zmieniło, zaczęłaś widzieć go w innym świetle
W końcu wyszliście z sali.
- To cześć - mruknęłaś i już miałaś odchodzić
- Poczekaj ( imię)! Zatrzymałaś się i spojrzałaś na niego wyczekująco
- Może się jeszcze spotkamy? - spytał
- Może - pomachałaś mu i odeszłaś.
Jednak przed tym zauważyłaś, że twoja odpowiedź zadowoliła chłopaka.
Suna Rintaro:
Szłaś korytarzem w kierunku sali gimnastycznej, mając nadzieję, że uda ci się znaleźć swojego brata, Kitę Shinsuke. Jak się okazało dziś wcześniej kończyłaś. Odwołano ci ostatnią lekcję. Kiedy dotarłaś do drzwi sali, spojrzałaś w głąb pomieszczenia, gdzie dostrzegłaś wysoką sylwetkę. To był Suna Rintaro, który właśnie odbijał piłkę o ścianę, doskonaląc swoje umiejętności. Gdy zauważył cię, przerwał trening, a jego intensywne, lisie oczy skupiły się na tobie. To spojrzenie sprawiło, że poczułaś dreszcze. Suna miał dominującą osobowość, co tylko potęgowało twoje nerwy. Twoje nogi niemal odmówiły posłuszeństwa, ale zebrałaś się na odwagę i zaczęłaś rozglądać się za bratem, jednocześnie starając się nie przyciągać uwagi chłopaka. Jednak on ruszył w twoją stronę, zwracając na siebie całą uwagę. Z każdym krokiem zdawało się, że jego postawa staje się coraz bardziej majestatyczna.
- Cześć - powiedział, starając się brzmieć łagodnie. - Szukasz kogoś?
Twoje serce biło szybko, a ramiona były napięte. Czułaś, jak oddech staje się cięższy.
- Tak miałam nadzieję, że zastanę brata. Zapomniałam kluczy do domu i myślałam, że tu go zastanę - odpowiedziałaś, próbując brzmieć pewniej, choć głos nadal ci drżał.
Brunet zauważył twoje napięcie i starał się dostosować swoją postawę, by nie przestraszyć cię jeszcze bardziej.
- Rozumiem - powiedział, wskazując na ławkę w rogu sali. - Możesz poczekać tutaj. Kita powinien się zaraz pojawić. Suna usiadł obok, starając się przyjąć mniej groźną postawę.
- Nie musisz się bać, nie gryzę - dodał z lekkim uśmiechem. - Przynajmniej nie dziś.
Słysząc jego łagodny ton, zaczęłaś się nieco uspokajać. Rintaro zauważył, że wciąż jesteś spięta, więc postanowił nawiązać rozmowę, by cię odciągnąć od stresujących myśli. - A tak poza tym do której klasy chodzisz?
- Chodzę do pierwszej liceum - odpowiedziałaś, starając się unikać jego wzroku. - Jeszcze nie wszystkich tu znam
Suna skinął głową, a jego spojrzenie stało się bardziej ciepłe.
- To ja jestem Suna Rintaro i jestem w trzeciej klasie - powiedział - W takim razie, jeśli będziesz miała jakieś pytania lub potrzebujesz pomocy, zawsze możesz mnie zapytać. Chociaż, jestem pewien, że Kita będzie cię wspierał.
Twoje napięcie powoli ustępowało, a rozmowa z Suną zaczęła cię relaksować. Zauważyłaś, że jego obecność, choć na początku przerażająca, stała się mniej groźna.
- Dziękuję - powiedziałaś, próbując się uśmiechnąć. - To miłe z twojej strony.
Chłopak uśmiechnął się szerzej, a jego oczy zabłysły. Wkrótce Kita pojawił się w sali, szybko załatwiłaś to co miałaś. Pożegnałaś się z siwo włosym po czym spojrzałaś na nowo poznanego chłopaka.
- Cześć Rintaro - uśmiechnęłaś się miło po czym zniknęłaś na korytarzu.
Kentaro Kyotani:
Siedziałaś na schodach przed szkołą, ciesząc się ciepłym popołudniem. Wiatr delikatnie muskał twoje włosy, a ciepłe promienie słońca rozgrzewały skórę. W rękach trzymałaś butelkę wody i opakowanie ciastek. Uczniowie wokół rozmawiali, śmiali się i biegali po boisku. Wtedy go zauważyłaś - Kentaro . Przechodził w pobliżu z rękami w kieszeniach, jakby ignorował cały świat. Wyglądał na zamyślonego, a może po prostu nie chciał zostać zauważonym. Jego niedoczekanie.
- Kyōtani! - zawołałaś impulsywnie, zanim zdążyłaś się zastanowić.
Blondyn zatrzymał się w pół kroku i spojrzał w twoją stronę. Jego wyraz twarzy był typowo zamknięty, a spojrzenie ostre, jakby próbował ocenić, czy warto w ogóle się zatrzymywać i tracić czas.
- Chodź tutaj! - wskazałaś miejsce obok siebie. - Mam ciastka, podzielę się.
Kentaro przez chwilę patrzył na Ciebie, jakby zastanawiał się, czy mówisz poważnie, a potem wzruszył ramionami. Podszedł wolnym krokiem i usiadł obok, ale z wyraźnym dystansem. Nie odezwał się, tylko oparł łokcie na kolanach, wpatrując się gdzieś przed siebie. Wyciągnęłaś opakowanie ciastek i podałaś mu jedno.
- Spróbuj, są dobre.
Wziął je bez słowa, przez chwilę obracał w palcach, a potem spróbował. Milczał, ale zauważyłaś, że zjadł do końca i nawet sięgnął po kolejne.
- Lubię tutaj siedzieć. Cisza, spokój. No, czasem. - powiedziałaś, próbując jakoś podtrzymać rozmowę.
Kiwnął głową, ale nie odpowiedział. Po prostu jadł kolejne ciastko, jakby twoje słowa były tłem, które nie wymaga reakcji.
- Nie jesteś wielkim rozmówcą, co? - zapytałaś z lekkim uśmiechem.
Rzucił Ci krótkie spojrzenie, wzruszając ramionami.
- Nie lubię gadać po nic.
To była najdłuższa wypowiedź, jaką usłyszałaś tego dnia z jego ust, ale nie zraziło Cię to. Właśnie takiego się spodziewałaś - oszczędnego w słowach, ale wcale nie nieprzyjemnego. Dzwonek na lekcje przerwał wam ten krótki moment. Chłopak wstał pierwszy i spojrzał na Ciebie przez ramię.
- Dzięki. - rzucił krótko, wskazując na opakowanie ciastek, po czym ruszył w stronę szkoły.
Zostałaś na schodach jeszcze chwilę, patrząc, jak odchodzi. Nie wiesz czemu ale zaczynałaś go lubić. Był ciekawą osobą.
Kageyama Tobio:
Siedziałaś w swojej ulubionej kawiarni, zorganizowana i gotowa na kolejną sesję korepetycji z angielskiego. Twój przyjaciel Hinata miał się pojawić, ale nie mogłaś się pozbyć uczucia niepokoju, gdy nie przyszedł o umówionej godzinie. Spojrzałaś na zegarek i zauważyłaś, że minęło już kilka minut od umówionego czasu. Zastanawiałaś się, co mogło się stać, gdy nagle drzwi kawiarni otworzyły się i do środka wszedł Kageyama, sam. Wyglądał na lekko zestresowanego. Jego ciemne włosy były lekko rozwiane, a wzrok błądził po kawiarni, zanim dostrzegł ciebie przy stoliku w rogu.
- Cześć, (imię) - powiedział, zbliżając się do stolika. - Przepraszam za spóźnienie. Hinata zadzwonił i powiedział, że źle się czuje.
- O, cześć, Kageyama - odpowiedziałaś, uśmiechając się do niego. - Nie ma sprawy, mam nadzieję, że Hinata szybko wróci do zdrowia. Cieszę się, że mimo wszystko udało ci się przyjść.
Tobio usiadł naprzeciwko ciebie, a ty zaczęłaś rozkładać notatki i materiały do nauki. Szybko przeszliście do pracy nad gramatyką i słownictwem. Choć początkowo ciemnowłosy był nieco sztywny, w miarę jak szliście do przodu, zaczął się otwierać. Zauważyłaś, że jego niepewność powoli znikała, a jego zaangażowanie wzrastało. Kiedy skończyliście przeglądać materiały, Kageyama spojrzał na ciebie z lekkim uśmiechem, który wyraźnie sugerował, że jest wdzięczny za pomoc.
- Dzięki za poświęcony czas - powiedział. - Myślałem, że będzie to trudniejsze, ale chyba zaczynam rozumieć ten angielski.
- Cieszę się, że mogłam pomóc - odpowiedziałaś - Jak czujesz się z tymi zadaniami? Myślisz, że będziesz w stanie przejść przez egzamin?
- Mam nadzieję - odpowiedział, a jego głos zabrzmiał bardziej pewnie niż wcześniej. - W każdym razie, dziękuję. Może kiedyś będę mógł odwdzięczyć się jakąś pomocą z siatkówki?
W tym momencie podeszła do was kelnerka, młoda dziewczyna, która zapytała, czy chcecie coś zamówić.
- Można herbatę? - zapytałaś. - A ty, Kageyama?
- Mleko - odpowiedział, nieco zaskakując cię swoim wyborem.
Kelnerka szybko odeszła, a ty spojrzałaś na chłopaka z ciekawością.
- Tak swoją drogą - zaczęłaś rozmowę, starając się przełamać resztki napięcia między wami. - Jakie są twoje zainteresowania poza siatkówką?
Kageyama, który zdawał się odprężać coraz bardziej, odpowiedział:
- Siatkówka...i może jakieś czytanie magazynów...o siatkówce, a ty?
Zaśmiałaś się słysząc jego odpowiedź. Chwilę się zamyśliłaś po czym odparłaś.
- W sumie to lubię czytać książki i od czasu do czasu chodzić na spacery. Czasami też obejrzę jakiś film - odpowiedziałaś, czując, że rozmowa staje się coraz bardziej naturalna.
W miarę jak kawałki rozmowy przeplatały się z codziennymi tematami, oboje odkryliście, że macie więcej wspólnego, niż się spodziewaliście. Tobio zaczął się bardziej otwierać i rozmawiać z entuzjazmem o swoich zainteresowaniach. Był to miły, spokojny wieczór, który ukazał nową stronę Kageyamy - tę, która była mniej znana i bardziej ludzka, niż wizerunek sportowca, który znali wszyscy w szkole. Kiedy herbata i mleko w końcu dotarły do stolika, rozmowa toczyła się dalej, a ty czułaś, że zaczynasz postrzegać Kageyamę w nowym świetle.
Siema, rozdział wstawiony w końcu! To lecę oglądać Arcane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro