Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Kiedy zabrzmiał dzwonek, natychmiast spakowałam swoje rzeczy i jak oparzona wyszłam z sali.

Daniel przez prawie całą lekcje ciągnął mnie za warkocze i nie przestawał pomimo moich próśb.

Zatrzymałam się z dala od sali, w której miałam lekcje i oparłam się o ścianę. Musiałam sobie wszystko poukładać w głowie, jednak nawet nie zaczęłam, bo poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos.

Przede mną stała blondwłosa dziewczyna. Na pierwszy rzut oka wydawała się być kruchą i miła osobą.

- Um... tak. Wszystko w porządku. - odpowiedziałam i podniosłam torbę z ziemi. - Przepraszam, po prostu jestem nowa i to wsz...

- Spoko, rozumiem. - uśmiechnęła się. - Jestem Luna.

- Hannah, miło mi.

- Mi również. Do jakiej klasy chodzisz ?

- Do 2c.

- Możliwe, że mamy parę lekcji razem. Pokaż plan.

Dopiero teraz mogłam się jej bliżej przyjrzeć. Dziewczyna swoje włosy pozostawiła rozpuszczone, duże zielone oczy i usta, mały nosek. Piękna figura i krągłości, jednak była ode mnie odrobinę niższa.

Ubrana w szaro-czarną koszulę w kratę, szare jeansy, które uwydatniały jej krągłości i czarne botki sprawiały, że nie jeden chłopak błądził za nią wzrokiem.

- Świetnie. - klasnęła w ręce, na co się wzdrygnęłam. - Mamy dzisiaj sporo lekcji razem. Chodź. - pociągnęła mnie w stronę sali.

Na przerwie obiadowej Evans* poprowadziła mnie do stolika, przy którym je zawsze ze swoją przyjaciółką Bonnie Anderson.

Dziewczyna miała ciemniejszą karnację, czarne włosy, brązowe oczy i duże usta. Wygląda na pewną siebie.

Położyłam tackę na stole i usiadłam. Bonnie bacznie mnie obserwowała, przez co czułam się trochę niezręcznie. W końcu jednak uśmiechnęła się i podała mi dłoń, którą od razu przyjęłam.

- Bonnie Anderson.

- Hannah Simpson. - odpowiedziałam i zajęłam się jedzeniem.

- Jesteś nowa ? - przytaknęłam. - Skąd przyjechałaś?

- Z Meksyku.

- To trochę daleko... ale nie masz akcentu. - wtrąciła się Luna.

- To prawda. Przez pięć lat mieszkałam w Los Angeles, później przeprowadziliśmy się do Sonory ze względu na pracę taty.

- Ciekawe, a mogłaby... - przerwała, tak jak większość uczniów na stołówce.

Przez drzwi weszła pora grupa osób. - w tym dziewczyna, którą widziałam na parkingu. - osoby stojące w kolejce rozsunęły się.

- To elita tej zasranej budy. - zaczęła Bonnie. - Debile myślą, że są lepsi od nas, a to gówno prawda. - warknęła. - Ten blondyn z przodu to Logan Paul, przewodniczący szkoły i środkowy w koszykówce. - przyjrzałam mu się dokładniej. Wysoki, napakowany, a jego uśmiech powalał każdą dziewczynę.

- Za nim idzie jego wierna kopia i brat. Jake. Próbuje być taki jak on, ale niebyt mu to wychodzi. - powiedziała Evans. Chłopak był blondynem, nieco niższym od swojego brata. - Jest rezerwowym.

- Kolejny z nich to Diego Fisher. - kontynuowała Anderson. - Gra w kosza jako niski skrzydłowy. Nie jest taki wredny jak inni, a wręcz przeciwnie. Jest bardzo miły, pomocny i ma zajebisty akcent.

- Chwila... Diego Fisher ? - zapytałam.

- No przecież mówiłam jak się nazywa.

Nie wierzę... To Diego ! Przyjaźniłam się z nim jeszcze w Meksyku. Do dziś pamiętam jak nie chciał ze mną rozmawiać, bo byłam dziewczyną.

- Nathaniel Barnes to kolejny idiotą, który myśli, że jest lepszy od innych. - chłopak, o którym mówiła Luna był średniego wzrostu blondynem z niebieskimi oczami. Przyglądał się wszystkim z wyższością. Skrzywiłam się. - To rozgrywający.

- Za nim idą dwie gwiazdy tej szkoły. Daniel Sharman i Nicholas Turner.

- Daniel jest rzucającym obrońcą i choć może wygląda na takiego typowego bad boya, to tak na prawdę nim nie jest. Jest trochę wredny, ale to przez to, że kiedyś był w związku z największą kretynką jaką ta szkoła miała możliwość zobaczyć. - loczek szedł razem ze swoim przyjacielem śmiejąc się z czegoś co właśnie powiedział. Nagle nasze spojrzenia się skrzyżowały, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej i puścił mi oczko. - Ouu... widzę, że komuś wpadłaś w oko.

- Bon, daj spokój. Przecież on...

- Dobra, dobra... - uniosła ręce.

- Nick - zaczęła Luna. - Najlepszy przyjaciel Daniela. Silny skrzydłowy. Pomimo jego postawy wiecznego podrywacza, to jest naprawdę spoko. Da się z nim rozmawiać. - teraz przeniosłam swój wzrok na niego. Razem z Danielem patrzyli się na mnie, pomachał mi. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam tym samym. - Kiedy miałyśmy kłopoty to na ratunek przychodził właśnie on.

- Szczerze ? To nie spodziewałam się.

- My też, ale tak naprawdę to tylko kilka osób z elity to huje. - powiedziala Evans z obrzydzeniem. Uniosłam brwi. - Co ? Myślałaś, że jestem jakaś święta?

- Może? - odpowiedziałam cicho. Udała oburzenie, jednak po chwili zachichotała.

- Wiec... Panno Simpson. - powiedziała tajemniczym tonem Bonnie. - W tym oto wspaniałym momencie, na koniec została tylko jedna osoba na tej sali, która również należy do elity.

- Mamy zaszczyt pokazać ci największą divę jaka ta szkoła mogła zobaczyć. - dokończyła Luna.

- A oto Britney "suka" Wood, która myśli, że jak ma bogatego ojca to może wszystko.

- Ale teraz zadaj sobie pytanie czy ona faktycznie potrafi myśleć.

- Racja. - poparła ją blondynka.

Moje oczy na widok blondynki - którą widziałam na parkingu - zrobiły się większe. Dziewczyna patrzyła z pogardą na wszystkich. Zauważyłam jak parę osób bardziej się skuliło.

Ale chwila... Wood?

- Proszę powiedz, że jej ojciec nie nazywa się Christopher Wood.

- Znasz go ?

- Japierdole. - warknęłam. Dziewczyny spojrzały na mnie z niezrozumieniem. - Jej ojciec jest zaręczony z moja matką. - wytłumaczyłam.

- O kurwa. - wymksnęło się Anderson.

Dziewczyny parsknęły śmiechem przez co kilka osób zwróciło na nas swoją uwagę, w tym Britney, która patrzyła na mnie jakbym jej coś zrobiła.

- Masz przejebane. - skomentowała ze śmiechem Luna.

Popatrzyłam na nią z politowaniem i oparłam głowę o rękę. Nagle odechciało mi się jeść. Dziewczyny miały ze mnie niezły ubaw.

Spojrzałam dyskretnie na blondynkę, która dalej patrzyła na mnie i zaciskała pięści. Przechodząc obok mnie nie powstrzymała się przed warknięciem w moją stronę i usiadła na miejscu przeznaczonym dla elity.

- Słyszałam, że przespała się z połową szkoły. - powiedziała nagle Bonnie nachylając się w naszą stronę. - I nauczyciela żeby zaliczyć przedmiot.

- Tak to prawda. - potwierdziła jej przyjaciółka. - Podobno ktoś wszedł do klasy kiedy się pieprzyli i zrobił zdjęcie, ale na jego nieszczęście ona to widziała i zrobiła mu z życia piekło.

- Biedny sobie z tym nie poradził i popełnił samobójstwo. - westchnęła brunetka.

- Nauczyciele i policja, pytała się nas czy znamy powód dlaczego to zrobił, ale nikt nic nie powiedział. - zadzwonił dzwonek. - Idziemy?

Przytaknęłam i wstałam. Z tacką w dłoni skierowałam się w stronę kosza gdzie wyrzuciłam jej zawartość, a tackę położyłam na stoliku.

Ostatni raz spojrzałam w jej stronę, ale zauważyłam, że obok niej siedzą jeszcze dwie dziewczyny, których wcześniej nie było albo nie zauważyłam. Patrzyły się na mnie.

Wzięłam z ziemi torbę i wyszłam ze stołówki. Na korytarzu czekały na mnie Luna razem z Bonnie. Ruszyłyśmy w stronę sali.

- Co to były za dziewczyny, które siedziały przy Wood ?

- To jej koleżanki. Ta ruda to Ashley Dixon, tak samo wredna i głupia jak jej przyjaciółka. Ma bogatych rodziców, którzy zamiast miłości dawają jej pieniądze.

- Ta brunetka to Jane Foster, która jest jej kuzynka i tak jakby twoją. Jest wredna tylko w obecności swoich fałszywych przyjaciółeczek. Prawda jest taka, że sporo osób ja lubi, bo jest miła. W sukę zamienia się w obecności Ashley i Britney.

- Zapomniałaś o najważniejszym. - upomniała ją jasnowłosa. - Jest w związku z Loganem.

Pozostałe trzy lekcje minęły mi w zastraszająco szybkim tempie, a to dzięki Bon, która umiliła mi ten czas. Ciągle robiła żarty, czego konsekwencją była przesiadka, ale nawet to jej nie przeszkodziło.

Z Luną spotkałyśmy się na parkingu gdzie sporo ludzi skończyło lekcje i teraz szli w stronę swoich samochodów.

- Podwieźć cię ? - zapytała blondynka.

- Nie, dzięki. Chris ma po mnie przyjechać.

- Okej. To do jutra !

Pomachałam im jeszcze kiedy przejeżdżały obok mnie i usiadłam na ławce wyczekując granatowego audi.

Oglądałam właśnie jak jakaś dziewczyna kłóci się przez telefon kiedy poczułam wibrację w kieszeni. Wyciągnęłam komórkę i przeczytałam wiadomość.

Chrisso :
Będę za 5 min.

Odpisałam mu, ze czekam przed wjazdem.

W międzyczasie odpaliłam gierkę, w którą się ostatnio wciągnęłam, a nie potrafiłam przejść lewelu.

Nagle obok mnie zatrzymało się jakieś auto. Podniosłam głowę i spojrzałam na czarne BMW e36 z przyciemnianymi szybami.

Po chwili wyszedł z niego wysoki chłopak. Chciałam zobaczyć jego twarz, ale stał do mnie plecami. Nagle odwrócił się, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Nick uśmiechnął się i usiadł obok mnie.

- Hej.

- Hej. - odpowiedziałam i schowałam telefon.

- Podwieźć cię do domu?

- Nie, dzięki. Czekam na kogoś, a ty ?

- Na Daniela, miał szybko coś załatwić. Mieliśmy być w pracy pięć minut temu.

- Interesujące. - mruknęłam.

Nagle zobaczyłam zbliżające się granatowe audi. Wstałam, poprawiłam torbę i odwróciłam się w stronę Turnera.

- Muszę już iść. - wstał i przytulił mnie. - Pa.

- Cześć.

Uśmiechnęłam się do niego ostatni raz i wsiadłam do samochodu, gdzie Chris patrzył na mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy.

Mimo tego, że byliśmy bliżej domu niż szkoły, on dalej się uśmiechał. Zaczęło być to powoli denerwujące.

- O co chodzi ?

- Ale co? - zapytał.

- Cały czas się uśmiechasz.

- Ty to jednak spostrzegawcza jesteś. - zaśmiał się. - Po prostu mam dobry humor, a wręcz zajebisty.

- To co się stało, że masz taki dobry humor ?

- Nic, po prostu. - odpowiedział. Spojrzałam na niego podejrzliwie. - No co ? - spojrzał na mnie kiedy zatrzymaliśmy się na światłach.

- No nic.

- A jak tam w pierwszy dzień szkoły?

- Fajnie.

- Więcej szczegółów poproszę.

- Poznałam dwie dziewczyny, Lunę i Bonnie, które są bardzo miłe. Nauczyciele są spoko, ogólnie jest fajnie.

- To dobrze.

Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Chris zaparkował na podjeździe obok wściekłe różowego auta Britney. Wsiadłam z samochodu i razem z Woodem weszłam do domu.

Od razu usłyszałam grający w tle telewizor, przy którym zapewne była mama. Torbę położyłam przy drzwiach i weszłam do kuchni.

Kate od razu odwróciła się i uśmiechnęła.

- Cześć skarbie. - wstała, wyłączyła telewizor i podeszła bliżej. - I jak w szkole ?

- Spoko, poznałam dwie bardzo miłe dziewczyny.

- To wspaniale, obiad jest jeszcze ciepły.

Poznałam głową i wzięłam talerz z jedzeniem.

W trakcie posiłku do kuchni wpadł przebrany Christopher, który pogrążył się w rozmowie z Kate na temat jej nowej pracy. Okazało się, że będzie pracować w biurze podróży.

- To samo robiłaś w Meksyku mamo. - wtrąciłam się.

- Tak, to prawda. Będę robić to co lubię.

Wzruszyła ramionami, wstałam i umyłam za sobą talerz. Skierowałam się w stronę drzwi mojego pokoju, ale zatrzymał mnie głos Chrisa.

- Han, pozwól na chwilę.

Podeszłam bliżej niego i uniosłam brwi. Ten jedynie kazał mi chwilkę poczekać, a następne gdzieś wyszedł, żeby po chwili wrócić z uśmiechem na ustach.

Nagle do pomieszczenia weszła Britney, która na mój widok niezauważalnie skrzywiła się. Wood podszedł bliżej.

- Britney to jest Hannah, Hannah to jest Britney, moja córka.

Dziewczyna w jednej chwili zmieniła swój wyraz twarzy i mocno mnie przytuliła.

- O matko ! W końcu mogę cię poznać. - powiedziała z dużym uśmiechem na ustach. - Tak bardzo się cieszę, dużo o tobie słyszałam.

- Ja o tobie też i również się cieszę , ze mogę cię poznać.

- Od razu wiedziałem, że się polubicie. - wtrącił się Chris i objął nas ramieniem. - I bardzo się z tego cieszę.

- Tak, to prawda tatusiu.

- To teraz Britney będzie cię podwozić do szkoły, co ty na to ? W końcu chodzicie do niej razem.

- Tak, to świetny pomysł. - powiedziała z entuzjazmem Brit.

- Jasne.

- Tak bardzo się cieszę, ze się dogadujecie.

- Bo ona jest dobrą aktorką? - powiedziałam w myślach i przewróciłam oczami, co zauważyła Katherine i zgromiła mnie wzrokiem.

- Chciałabym sobie tu tak jeszcze z wami pogadać, no ale musze odrobić zadania.

- Tak, ja też muszę. Poza tym to jutro mamy ważny sprawdzian, na który się muszę nauczyć. - powiedziała Wood.

Uśmiechnęłam się do nich ostatni raz i wyszłam z pomieszczenia. Tuż za rogiem Britney porzuciła swoją maskę dobrej córeczki i mocno pchnęła mną o ścianę. Słyszałam jak moje kości gruchnęły.

- Nie myśl sobie, że będziemy przyjaciółeczkami, bo nasi rodzice są razem. - zaśmiała się. - Chuj mnie obchodzisz ty i twoja matka. Lepiej nie wchodź mi w drogę.

- Grozisz mi ?

- Nie, tylko ostrzegam.

Przewróciłam ponownie oczami, wzięłam swój plecak i zeszłam w dół do swojego pokoju.

Rzuciłam torbę na biurko, włączyłam losową piosenkę i rozłożyłam się na łóżku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro