Rozdział 3
Kiedy zabrzmiał dzwonek, natychmiast spakowałam swoje rzeczy i jak oparzona wyszłam z sali.
Daniel przez prawie całą lekcje ciągnął mnie za warkocze i nie przestawał pomimo moich próśb.
Zatrzymałam się z dala od sali, w której miałam lekcje i oparłam się o ścianę. Musiałam sobie wszystko poukładać w głowie, jednak nawet nie zaczęłam, bo poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos.
Przede mną stała blondwłosa dziewczyna. Na pierwszy rzut oka wydawała się być kruchą i miła osobą.
- Um... tak. Wszystko w porządku. - odpowiedziałam i podniosłam torbę z ziemi. - Przepraszam, po prostu jestem nowa i to wsz...
- Spoko, rozumiem. - uśmiechnęła się. - Jestem Luna.
- Hannah, miło mi.
- Mi również. Do jakiej klasy chodzisz ?
- Do 2c.
- Możliwe, że mamy parę lekcji razem. Pokaż plan.
Dopiero teraz mogłam się jej bliżej przyjrzeć. Dziewczyna swoje włosy pozostawiła rozpuszczone, duże zielone oczy i usta, mały nosek. Piękna figura i krągłości, jednak była ode mnie odrobinę niższa.
Ubrana w szaro-czarną koszulę w kratę, szare jeansy, które uwydatniały jej krągłości i czarne botki sprawiały, że nie jeden chłopak błądził za nią wzrokiem.
- Świetnie. - klasnęła w ręce, na co się wzdrygnęłam. - Mamy dzisiaj sporo lekcji razem. Chodź. - pociągnęła mnie w stronę sali.
Na przerwie obiadowej Evans* poprowadziła mnie do stolika, przy którym je zawsze ze swoją przyjaciółką Bonnie Anderson.
Dziewczyna miała ciemniejszą karnację, czarne włosy, brązowe oczy i duże usta. Wygląda na pewną siebie.
Położyłam tackę na stole i usiadłam. Bonnie bacznie mnie obserwowała, przez co czułam się trochę niezręcznie. W końcu jednak uśmiechnęła się i podała mi dłoń, którą od razu przyjęłam.
- Bonnie Anderson.
- Hannah Simpson. - odpowiedziałam i zajęłam się jedzeniem.
- Jesteś nowa ? - przytaknęłam. - Skąd przyjechałaś?
- Z Meksyku.
- To trochę daleko... ale nie masz akcentu. - wtrąciła się Luna.
- To prawda. Przez pięć lat mieszkałam w Los Angeles, później przeprowadziliśmy się do Sonory ze względu na pracę taty.
- Ciekawe, a mogłaby... - przerwała, tak jak większość uczniów na stołówce.
Przez drzwi weszła pora grupa osób. - w tym dziewczyna, którą widziałam na parkingu. - osoby stojące w kolejce rozsunęły się.
- To elita tej zasranej budy. - zaczęła Bonnie. - Debile myślą, że są lepsi od nas, a to gówno prawda. - warknęła. - Ten blondyn z przodu to Logan Paul, przewodniczący szkoły i środkowy w koszykówce. - przyjrzałam mu się dokładniej. Wysoki, napakowany, a jego uśmiech powalał każdą dziewczynę.
- Za nim idzie jego wierna kopia i brat. Jake. Próbuje być taki jak on, ale niebyt mu to wychodzi. - powiedziała Evans. Chłopak był blondynem, nieco niższym od swojego brata. - Jest rezerwowym.
- Kolejny z nich to Diego Fisher. - kontynuowała Anderson. - Gra w kosza jako niski skrzydłowy. Nie jest taki wredny jak inni, a wręcz przeciwnie. Jest bardzo miły, pomocny i ma zajebisty akcent.
- Chwila... Diego Fisher ? - zapytałam.
- No przecież mówiłam jak się nazywa.
Nie wierzę... To Diego ! Przyjaźniłam się z nim jeszcze w Meksyku. Do dziś pamiętam jak nie chciał ze mną rozmawiać, bo byłam dziewczyną.
- Nathaniel Barnes to kolejny idiotą, który myśli, że jest lepszy od innych. - chłopak, o którym mówiła Luna był średniego wzrostu blondynem z niebieskimi oczami. Przyglądał się wszystkim z wyższością. Skrzywiłam się. - To rozgrywający.
- Za nim idą dwie gwiazdy tej szkoły. Daniel Sharman i Nicholas Turner.
- Daniel jest rzucającym obrońcą i choć może wygląda na takiego typowego bad boya, to tak na prawdę nim nie jest. Jest trochę wredny, ale to przez to, że kiedyś był w związku z największą kretynką jaką ta szkoła miała możliwość zobaczyć. - loczek szedł razem ze swoim przyjacielem śmiejąc się z czegoś co właśnie powiedział. Nagle nasze spojrzenia się skrzyżowały, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej i puścił mi oczko. - Ouu... widzę, że komuś wpadłaś w oko.
- Bon, daj spokój. Przecież on...
- Dobra, dobra... - uniosła ręce.
- Nick - zaczęła Luna. - Najlepszy przyjaciel Daniela. Silny skrzydłowy. Pomimo jego postawy wiecznego podrywacza, to jest naprawdę spoko. Da się z nim rozmawiać. - teraz przeniosłam swój wzrok na niego. Razem z Danielem patrzyli się na mnie, pomachał mi. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam tym samym. - Kiedy miałyśmy kłopoty to na ratunek przychodził właśnie on.
- Szczerze ? To nie spodziewałam się.
- My też, ale tak naprawdę to tylko kilka osób z elity to huje. - powiedziala Evans z obrzydzeniem. Uniosłam brwi. - Co ? Myślałaś, że jestem jakaś święta?
- Może? - odpowiedziałam cicho. Udała oburzenie, jednak po chwili zachichotała.
- Wiec... Panno Simpson. - powiedziała tajemniczym tonem Bonnie. - W tym oto wspaniałym momencie, na koniec została tylko jedna osoba na tej sali, która również należy do elity.
- Mamy zaszczyt pokazać ci największą divę jaka ta szkoła mogła zobaczyć. - dokończyła Luna.
- A oto Britney "suka" Wood, która myśli, że jak ma bogatego ojca to może wszystko.
- Ale teraz zadaj sobie pytanie czy ona faktycznie potrafi myśleć.
- Racja. - poparła ją blondynka.
Moje oczy na widok blondynki - którą widziałam na parkingu - zrobiły się większe. Dziewczyna patrzyła z pogardą na wszystkich. Zauważyłam jak parę osób bardziej się skuliło.
Ale chwila... Wood?
- Proszę powiedz, że jej ojciec nie nazywa się Christopher Wood.
- Znasz go ?
- Japierdole. - warknęłam. Dziewczyny spojrzały na mnie z niezrozumieniem. - Jej ojciec jest zaręczony z moja matką. - wytłumaczyłam.
- O kurwa. - wymksnęło się Anderson.
Dziewczyny parsknęły śmiechem przez co kilka osób zwróciło na nas swoją uwagę, w tym Britney, która patrzyła na mnie jakbym jej coś zrobiła.
- Masz przejebane. - skomentowała ze śmiechem Luna.
Popatrzyłam na nią z politowaniem i oparłam głowę o rękę. Nagle odechciało mi się jeść. Dziewczyny miały ze mnie niezły ubaw.
Spojrzałam dyskretnie na blondynkę, która dalej patrzyła na mnie i zaciskała pięści. Przechodząc obok mnie nie powstrzymała się przed warknięciem w moją stronę i usiadła na miejscu przeznaczonym dla elity.
- Słyszałam, że przespała się z połową szkoły. - powiedziała nagle Bonnie nachylając się w naszą stronę. - I nauczyciela żeby zaliczyć przedmiot.
- Tak to prawda. - potwierdziła jej przyjaciółka. - Podobno ktoś wszedł do klasy kiedy się pieprzyli i zrobił zdjęcie, ale na jego nieszczęście ona to widziała i zrobiła mu z życia piekło.
- Biedny sobie z tym nie poradził i popełnił samobójstwo. - westchnęła brunetka.
- Nauczyciele i policja, pytała się nas czy znamy powód dlaczego to zrobił, ale nikt nic nie powiedział. - zadzwonił dzwonek. - Idziemy?
Przytaknęłam i wstałam. Z tacką w dłoni skierowałam się w stronę kosza gdzie wyrzuciłam jej zawartość, a tackę położyłam na stoliku.
Ostatni raz spojrzałam w jej stronę, ale zauważyłam, że obok niej siedzą jeszcze dwie dziewczyny, których wcześniej nie było albo nie zauważyłam. Patrzyły się na mnie.
Wzięłam z ziemi torbę i wyszłam ze stołówki. Na korytarzu czekały na mnie Luna razem z Bonnie. Ruszyłyśmy w stronę sali.
- Co to były za dziewczyny, które siedziały przy Wood ?
- To jej koleżanki. Ta ruda to Ashley Dixon, tak samo wredna i głupia jak jej przyjaciółka. Ma bogatych rodziców, którzy zamiast miłości dawają jej pieniądze.
- Ta brunetka to Jane Foster, która jest jej kuzynka i tak jakby twoją. Jest wredna tylko w obecności swoich fałszywych przyjaciółeczek. Prawda jest taka, że sporo osób ja lubi, bo jest miła. W sukę zamienia się w obecności Ashley i Britney.
- Zapomniałaś o najważniejszym. - upomniała ją jasnowłosa. - Jest w związku z Loganem.
Pozostałe trzy lekcje minęły mi w zastraszająco szybkim tempie, a to dzięki Bon, która umiliła mi ten czas. Ciągle robiła żarty, czego konsekwencją była przesiadka, ale nawet to jej nie przeszkodziło.
Z Luną spotkałyśmy się na parkingu gdzie sporo ludzi skończyło lekcje i teraz szli w stronę swoich samochodów.
- Podwieźć cię ? - zapytała blondynka.
- Nie, dzięki. Chris ma po mnie przyjechać.
- Okej. To do jutra !
Pomachałam im jeszcze kiedy przejeżdżały obok mnie i usiadłam na ławce wyczekując granatowego audi.
Oglądałam właśnie jak jakaś dziewczyna kłóci się przez telefon kiedy poczułam wibrację w kieszeni. Wyciągnęłam komórkę i przeczytałam wiadomość.
Chrisso :
Będę za 5 min.
Odpisałam mu, ze czekam przed wjazdem.
W międzyczasie odpaliłam gierkę, w którą się ostatnio wciągnęłam, a nie potrafiłam przejść lewelu.
Nagle obok mnie zatrzymało się jakieś auto. Podniosłam głowę i spojrzałam na czarne BMW e36 z przyciemnianymi szybami.
Po chwili wyszedł z niego wysoki chłopak. Chciałam zobaczyć jego twarz, ale stał do mnie plecami. Nagle odwrócił się, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Nick uśmiechnął się i usiadł obok mnie.
- Hej.
- Hej. - odpowiedziałam i schowałam telefon.
- Podwieźć cię do domu?
- Nie, dzięki. Czekam na kogoś, a ty ?
- Na Daniela, miał szybko coś załatwić. Mieliśmy być w pracy pięć minut temu.
- Interesujące. - mruknęłam.
Nagle zobaczyłam zbliżające się granatowe audi. Wstałam, poprawiłam torbę i odwróciłam się w stronę Turnera.
- Muszę już iść. - wstał i przytulił mnie. - Pa.
- Cześć.
Uśmiechnęłam się do niego ostatni raz i wsiadłam do samochodu, gdzie Chris patrzył na mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy.
Mimo tego, że byliśmy bliżej domu niż szkoły, on dalej się uśmiechał. Zaczęło być to powoli denerwujące.
- O co chodzi ?
- Ale co? - zapytał.
- Cały czas się uśmiechasz.
- Ty to jednak spostrzegawcza jesteś. - zaśmiał się. - Po prostu mam dobry humor, a wręcz zajebisty.
- To co się stało, że masz taki dobry humor ?
- Nic, po prostu. - odpowiedział. Spojrzałam na niego podejrzliwie. - No co ? - spojrzał na mnie kiedy zatrzymaliśmy się na światłach.
- No nic.
- A jak tam w pierwszy dzień szkoły?
- Fajnie.
- Więcej szczegółów poproszę.
- Poznałam dwie dziewczyny, Lunę i Bonnie, które są bardzo miłe. Nauczyciele są spoko, ogólnie jest fajnie.
- To dobrze.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Chris zaparkował na podjeździe obok wściekłe różowego auta Britney. Wsiadłam z samochodu i razem z Woodem weszłam do domu.
Od razu usłyszałam grający w tle telewizor, przy którym zapewne była mama. Torbę położyłam przy drzwiach i weszłam do kuchni.
Kate od razu odwróciła się i uśmiechnęła.
- Cześć skarbie. - wstała, wyłączyła telewizor i podeszła bliżej. - I jak w szkole ?
- Spoko, poznałam dwie bardzo miłe dziewczyny.
- To wspaniale, obiad jest jeszcze ciepły.
Poznałam głową i wzięłam talerz z jedzeniem.
W trakcie posiłku do kuchni wpadł przebrany Christopher, który pogrążył się w rozmowie z Kate na temat jej nowej pracy. Okazało się, że będzie pracować w biurze podróży.
- To samo robiłaś w Meksyku mamo. - wtrąciłam się.
- Tak, to prawda. Będę robić to co lubię.
Wzruszyła ramionami, wstałam i umyłam za sobą talerz. Skierowałam się w stronę drzwi mojego pokoju, ale zatrzymał mnie głos Chrisa.
- Han, pozwól na chwilę.
Podeszłam bliżej niego i uniosłam brwi. Ten jedynie kazał mi chwilkę poczekać, a następne gdzieś wyszedł, żeby po chwili wrócić z uśmiechem na ustach.
Nagle do pomieszczenia weszła Britney, która na mój widok niezauważalnie skrzywiła się. Wood podszedł bliżej.
- Britney to jest Hannah, Hannah to jest Britney, moja córka.
Dziewczyna w jednej chwili zmieniła swój wyraz twarzy i mocno mnie przytuliła.
- O matko ! W końcu mogę cię poznać. - powiedziała z dużym uśmiechem na ustach. - Tak bardzo się cieszę, dużo o tobie słyszałam.
- Ja o tobie też i również się cieszę , ze mogę cię poznać.
- Od razu wiedziałem, że się polubicie. - wtrącił się Chris i objął nas ramieniem. - I bardzo się z tego cieszę.
- Tak, to prawda tatusiu.
- To teraz Britney będzie cię podwozić do szkoły, co ty na to ? W końcu chodzicie do niej razem.
- Tak, to świetny pomysł. - powiedziała z entuzjazmem Brit.
- Jasne.
- Tak bardzo się cieszę, ze się dogadujecie.
- Bo ona jest dobrą aktorką? - powiedziałam w myślach i przewróciłam oczami, co zauważyła Katherine i zgromiła mnie wzrokiem.
- Chciałabym sobie tu tak jeszcze z wami pogadać, no ale musze odrobić zadania.
- Tak, ja też muszę. Poza tym to jutro mamy ważny sprawdzian, na który się muszę nauczyć. - powiedziała Wood.
Uśmiechnęłam się do nich ostatni raz i wyszłam z pomieszczenia. Tuż za rogiem Britney porzuciła swoją maskę dobrej córeczki i mocno pchnęła mną o ścianę. Słyszałam jak moje kości gruchnęły.
- Nie myśl sobie, że będziemy przyjaciółeczkami, bo nasi rodzice są razem. - zaśmiała się. - Chuj mnie obchodzisz ty i twoja matka. Lepiej nie wchodź mi w drogę.
- Grozisz mi ?
- Nie, tylko ostrzegam.
Przewróciłam ponownie oczami, wzięłam swój plecak i zeszłam w dół do swojego pokoju.
Rzuciłam torbę na biurko, włączyłam losową piosenkę i rozłożyłam się na łóżku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro