Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

- Ale z niej suka. - skomentowała Bonnie i spojrzała dyskretnie w stronę dziewczyny, która stała przy szafce razem ze swoimi przyjaciółkami, a następnie znowu na mnie. - Chociaż po niej to można się spodziewać wszystkiego.

Razem z Anderson stałam przy szafce blondynki, która mówiła, że niedługo będzie.

- Naprawdę myślałam, że przesadzacie jak o niej tak mówiłyście, no ale jednak przyznaję wam rację.

- Kto miał rację ? - zapytała Luna, która nagle pojawiła się obok nas.

- Spóźniłaś się. - warknęła brunetka.

- Tak, tak... Kto miał rację ?

- Wy, na temat tego co mówiłyście o Britney.

- No raczej. - zaśmiała się i włożyła do torby książki. - Ale chwila... co się stało ?

-Wczoraj w domu miałyśmy oficjalne zapoznanie. Zrobiła się taka miła i uśmiechnięta. - dziewczyna parsknęła ironicznym śmiechem i poklepała mnie po ramieniu. - Chris powiedział, że skoro chodzimy razem do tej samej szkoły, to Britney będzie mnie brać razem ze sobą.

- I co ?

- Kiedy mijałyśmy zakręt naszej ulicy, kazała mi dosłownie wypierdalać z jej samochodu, bo nie ma zamiaru mnie nigdzie zabierać.

Luna, zamykając szafkę odwróciła się w stronę stojącej do nas Brit i pokazała jej środkowego palca i język. Razem z Bonnie parsknęłyśmy śmiechem, co jak się okazało robiła również Jane, która widziała całe zajście.

Wood odwróciła się w naszą stronę i zmrużyła na nas oczy. Byłam pewna, że właśnie zgrzytała zębami.

- Ile szłaś ?

- Około pół godziny, ale to nie ważne. Koniec tematu.

Zabrałam z ziemi torbę i razem z dziewczynami skierowałam się w stronę sali, w której miałyśmy mieć lekcje. Weszłyśmy do klasy, gdzie była mała garstka uczniów i usiadłyśmy w ławkach przy oknie.

- Wiesz. - zaczęła Luna i odwróciła się w moją stronę, to samo zrobiła Bon. - Mogę po ciebie przyjeżdżać, jeśli chcesz.

- Byłabym wdzięczna, dzięki.

- Spoko.

Dziewczyna uśmiechnęła się i powróciła do rozmowy z ciemnoskórą na temat najbliższego meczu koszykówki, który ma się odbyć za tydzień.

Nagle do pomieszczenia weszła Jane w towarzystwie Britney i Daniela. Dziewczyny usiadły w ostatniej ławce pod ścianą i zajęły się poprawianiem swojego makijażu, a Sharman rozejrzał się w tym czasie po sali. Kiedy jego wzrok napotkał moją osobę, uśmiechnął się i usiadł obok mnie.

Próbowałam nie zwracać na niego uwagi, ale było to trudne zważywszy na to, że ciągle się na mnie patrzył.

- Możesz przestać ? - zapytałam dalej na niego nie patrząc.

- Dlaczego ?

- Bo Britney właśnie zabija mnie wzrokiem, a wiesz... - spojrzałam na niego. - chciałabym jeszcze pożyć. - chłopak spojrzał w jej stronę i uśmiechnął się lekko, a następnie ponownie spojrzał na mnie.

- Tak, coś w tym jest. - zaśmiałam się cicho pod nosem. Zauważyłam jak jego uśmiech się powiększył. - Ale nie ma się czego bać, obronię cię. - wpiął pierś do przodu.

- To mam przejebane. - mruknęłam i schowałam twarz w dłoniach. Daniel parsknął głośnym śmiechem.

Po chwili do pomieszczenia weszła nauczycielka i zaczęła lekcję, podczas której co chwila wymieniałam pojedyncze spojrzenia z Britney, która ciągle patrzyła na mnie z mordem w oczach. Ostatecznie przewróciłam oczami, co było moim nawykiem i powróciłam o rysowania szlaczków w zeszycie.


Kiedy zadzwonił dzwonek, zaczęłam się powoli pakować i wyszłam z sali. Pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam pod klasę, w której miałam teraz zajęcia. Mijając róg wpadłam na Wood i jej koleżanki, które stanęły po moich bokach.

- Proszę, proszę... kogo my tu mamy. - powiedziała z pogardą i zaśmiała się sztucznie. Podeszła do mnie tak blisko, że mogłam zauważyć ilość jej makijażu na twarzy. - Radzę ci dziewczynko, trzymaj się z dala od Daniela, bo inaczej...

- Inaczej co ? - przerwałam jej i uniosłam brew. - Podrapiesz mnie swoimi pazurkami ?

- Gorzej. Zgotuję ci tutaj piekło, więc nie podskakuj mała dziwko.

- Och, daj spokój. - zaśmiałam się. - Nie boję się ciebie, a teraz odsuń się i daj mi przejść. - lekko ją popchnęłam.

Kiedy przechodziłam obok niej poczułam jak jej ręka wplątuje się w moje włosy i za nie ciągnie. Nie byłam jej winna. Zacisnęłam dłoń w pięść i zamachnęłam się. Dziewczyna trzymała się za swój policzek i patrzyła na mnie z łzami w oczach.

- Ty szmato... - zaczęła jej przyjaciółka.

- Też chcesz dostać ? - przerwałam jej i podniosłam pięść.

Ashley spojrzała na mnie z czystą furią i wskazała palcem na mnie, a później przejechała nim po swojej szyi.

- Jeszcze z tobą nie skończyłam. - powiedziała Wood, odrzuciła swoje włosy do tyłu i odeszła. Jane patrzyła na mnie z rozbawieniem i dyskretnie uniosła kciuk. - Jane ! - warknęła. Uśmiechnęła się ostatni raz i odeszła.

Westchnęłam i rozejrzałam się. Większość uczniów patrzyła na mnie z podziwem i szeptała coś między sobą, a reszta nie zwracała sobie tym uwagi. Poprawiłam zsuwającą torbę i ruszyłam dalej.

Po zakończonych zajęciach wyszłam ze szkoły i skierowałam się na przystanek. Najbliższy autobus miałam dopiero za dwadzieścia minut. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na ławce, wyciągnęłam słuchawki i puściłam losową piosenkę.

Obserwowałam samochody, które przejeżdżały obok. Większość z nich wyjeżdżała z szkolnego parkingu, w tym różowy cooper.


Po piętnastu minutach i czterech piosenkach, zauważyłam nadjeżdżający autobus. Wstałam, wyciągnęłam pieniądze i kupiłam bilet. Usiadłam z tyłu. W autobusie było tylko kilka starszych ludzi i dzieci, które pewnie wracały ze szkoły. Rozsiadłam się wygodnie.

Podczas podróży obserwowałam widoki, które o tej porze wyglądały cudownie. Zafascynowana widokami nie zauważyłam jak do autobusu wszedł Diego, który teraz stał nade mną z uśmiechem na ustach. Zaczął coś mówić, ale przez słuchawki, w których grała muzyka zupełnie nic nie słyszałam.

- Mógłbyś powtórzyć ? - zapytałam kiedy ściągnęłam je z uszu.

- Pytałem czy mogę z tobą usiąść.

- Tak, pewnie. - również się do niego uśmiechnęłam i zabrałam z siedzenia torbę. Chłopak podziękował i usiadł.

- Tak w ogóle jestem...

- Diego. - dokończyłam za niego. - Tak, wiem.

- Kurcze, a chciałem zrobić dobre wrażenie. - powiedział ze śmiechem i bardziej odwrócił się w moją stronę.

- Spokojnie, zrobiłeś to już dziesięć lat temu. - zmarszczył brwi.

- Chwila... co ? Dziesięć lat temu mieszkałem w Sonorze,a jedyną dziewczyną, z która się wtedy przyjaźniłem by...

- Hannah Simpson.

- Nie. - powiedział cicho i z niedowierzaniem. - Han ?!

- No co ?

- Stul dziób. - odpowiedział, a następnie mocno mnie przytulił.

Kiedyś gdy oglądaliśmy epokę lodowcową, ciągle ciągnęłam go za włosy, co go strasznie wkurzało. Powiedzieliśmy wtedy tą samą scenkę co w filmie i tak już zostało.

- Nie mogę w to uwierzyć. Moja mała Hannah. - położył swoje dłonie na moich policzkach i przyglądał się mojej twarzy. - Jak to się stało, że jesteś tutaj ?

- Po pierwsze, zabierz te łapy. - chłopak roześmiał się, ale wykonał moje polecenie. - Moja mama ma narzeczonego, który zaproponował jej żebyśmy się do niego przeprowadziły.

- Interesujące. - mruknął i poprawił się na siedzeniu. - Dalej jest seksowna ? - poruszał znacząco brwiami.

- Jesteś okropny. - uderzyłam go w ramię.

- Taki już jestem.

Ostatecznie roześmiałam się i oparłam się o mojego przyjaciela.


Okazało się, że Diego wychodzi na tym samym przystanku, dlatego jako gentelmen postanowił mnie odprowadzić, ale wiedziałam, że chce po prostu zobaczyć z kim mieszkam.

Zatrzymałam się pod domem co po chwili uczynił chłopak, który spojrzał na mnie dziwnie, a następnie na dom.

- Nie gadaj, że tu mieszkasz.

- Niestety.

Fisher parsknął niepohamowanym śmiechem i poklepał mnie po ramieniu.

- Naprawdę mieszkasz z Britney ? - pokiwałam twierdząco głową. - Nieźle. Wiesz chciałbym jeszcze pogadać, ale trochę się spieszę.

- Spoko. Do zobaczenia.

- Do jutra. - przytulił mnie i odszedł.

Odwróciłam się na pięcie i weszłam do domu. Ściągnęłam buty, a torbę postawiłam przy drzwiach. Weszłam do kuchni gdzie zastałam tylko Chrisa i Britney.

- Cześć. - powiedziałam, na co mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Cześć. - odpowiedział i położył gazetę, którą czytał. - Z Luną już wszystko dobrze ?

- Co ?

- Brit mówiła, że potknęła się i spadła ze schodów, przez co nie przyjechałyście razem ze szkoły.

Uniosłam brwi i spojrzałam na dziewczynę, która patrzyła na mnie i niemo kazała mi to potwierdzić.

- Tak, ale ten wypadek był niegroźny. Nic jej nie jest.

- Całe szczęście.

Uśmiechnęłam się do niego i zabrałam się za jedzenie. Byłam pod czujnym okiem Wood, która nie spuszczała ze mnie ze mnie wzroku.

Po zjedzonym posiłku umyłam talerz i zeszłam do swojego pokoju gdzie usiadłam przy biurku, odpaliłam laptopa i włączyłam piosenkę. Uśmiechnęłam się do siebie kiedy z głośników poleciało 'I don't believe you - P!nk' . Ściszyłam ją odrobinę i szybko podeszłam do gitary, którą wzięłam i wygodnie usiadłam. Zaczęłam grać razem z muzyką. Po chwili zaczęłam również śpiewać.

Byłam tak pochłonięta muzyką, że nawet nie zauważyłam kiedy do pokoju wszedł Chris, który po zakończeniu utworu zaczął klaskać. Mężczyzna podszedł bliżej i usiadł na łóżku. Odłożyłam gitarę i usiadłam obok niego.

- Ładnie śpiewasz. Co to za piosenka ?

- Tak jakby moja wersja I don't believe you.

- Nieźle. - odpowiedział i uśmiechnął się. - Musisz ją koniecznie nagrać, chcę mieć ją na moim pendrivie.

- Może kiedyś...

- Powrócimy do tej rozmowy. - wskazał na mnie palcem. - Jedziesz jutro ze mną ?

- Jasne, o której ?

- Coś około dziewiątej musimy wyjechać. - odpowiedział i wstał. - A teraz idź spać, bo rano musisz wstać.

- Dobrze tato.

Chris roześmiał się i cmoknął mnie w głowę, a następnie wyszedł.

Przebrałam się w piżamę, którą była tylko duża koszulka i majtki. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i włączyłam telewizor, po czym zmniejszyłam głośność. Skakałam po kanałach szukając czegoś co by mnie zainteresowało.

Ostatecznie trafiłam na więźnia labiryntu. Ustawiłam jeszcze automatyczne wyłączanie i odłożyłam pilota na stoliczek obok łóżka. Przytuliłam bardziej do siebie poduszkę i obserwowałam jak akcja coraz bardziej się rozwija.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro