Rozdział 4
- Ale z niej suka. - skomentowała Bonnie i spojrzała dyskretnie w stronę dziewczyny, która stała przy szafce razem ze swoimi przyjaciółkami, a następnie znowu na mnie. - Chociaż po niej to można się spodziewać wszystkiego.
Razem z Anderson stałam przy szafce blondynki, która mówiła, że niedługo będzie.
- Naprawdę myślałam, że przesadzacie jak o niej tak mówiłyście, no ale jednak przyznaję wam rację.
- Kto miał rację ? - zapytała Luna, która nagle pojawiła się obok nas.
- Spóźniłaś się. - warknęła brunetka.
- Tak, tak... Kto miał rację ?
- Wy, na temat tego co mówiłyście o Britney.
- No raczej. - zaśmiała się i włożyła do torby książki. - Ale chwila... co się stało ?
-Wczoraj w domu miałyśmy oficjalne zapoznanie. Zrobiła się taka miła i uśmiechnięta. - dziewczyna parsknęła ironicznym śmiechem i poklepała mnie po ramieniu. - Chris powiedział, że skoro chodzimy razem do tej samej szkoły, to Britney będzie mnie brać razem ze sobą.
- I co ?
- Kiedy mijałyśmy zakręt naszej ulicy, kazała mi dosłownie wypierdalać z jej samochodu, bo nie ma zamiaru mnie nigdzie zabierać.
Luna, zamykając szafkę odwróciła się w stronę stojącej do nas Brit i pokazała jej środkowego palca i język. Razem z Bonnie parsknęłyśmy śmiechem, co jak się okazało robiła również Jane, która widziała całe zajście.
Wood odwróciła się w naszą stronę i zmrużyła na nas oczy. Byłam pewna, że właśnie zgrzytała zębami.
- Ile szłaś ?
- Około pół godziny, ale to nie ważne. Koniec tematu.
Zabrałam z ziemi torbę i razem z dziewczynami skierowałam się w stronę sali, w której miałyśmy mieć lekcje. Weszłyśmy do klasy, gdzie była mała garstka uczniów i usiadłyśmy w ławkach przy oknie.
- Wiesz. - zaczęła Luna i odwróciła się w moją stronę, to samo zrobiła Bon. - Mogę po ciebie przyjeżdżać, jeśli chcesz.
- Byłabym wdzięczna, dzięki.
- Spoko.
Dziewczyna uśmiechnęła się i powróciła do rozmowy z ciemnoskórą na temat najbliższego meczu koszykówki, który ma się odbyć za tydzień.
Nagle do pomieszczenia weszła Jane w towarzystwie Britney i Daniela. Dziewczyny usiadły w ostatniej ławce pod ścianą i zajęły się poprawianiem swojego makijażu, a Sharman rozejrzał się w tym czasie po sali. Kiedy jego wzrok napotkał moją osobę, uśmiechnął się i usiadł obok mnie.
Próbowałam nie zwracać na niego uwagi, ale było to trudne zważywszy na to, że ciągle się na mnie patrzył.
- Możesz przestać ? - zapytałam dalej na niego nie patrząc.
- Dlaczego ?
- Bo Britney właśnie zabija mnie wzrokiem, a wiesz... - spojrzałam na niego. - chciałabym jeszcze pożyć. - chłopak spojrzał w jej stronę i uśmiechnął się lekko, a następnie ponownie spojrzał na mnie.
- Tak, coś w tym jest. - zaśmiałam się cicho pod nosem. Zauważyłam jak jego uśmiech się powiększył. - Ale nie ma się czego bać, obronię cię. - wpiął pierś do przodu.
- To mam przejebane. - mruknęłam i schowałam twarz w dłoniach. Daniel parsknął głośnym śmiechem.
Po chwili do pomieszczenia weszła nauczycielka i zaczęła lekcję, podczas której co chwila wymieniałam pojedyncze spojrzenia z Britney, która ciągle patrzyła na mnie z mordem w oczach. Ostatecznie przewróciłam oczami, co było moim nawykiem i powróciłam o rysowania szlaczków w zeszycie.
Kiedy zadzwonił dzwonek, zaczęłam się powoli pakować i wyszłam z sali. Pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam pod klasę, w której miałam teraz zajęcia. Mijając róg wpadłam na Wood i jej koleżanki, które stanęły po moich bokach.
- Proszę, proszę... kogo my tu mamy. - powiedziała z pogardą i zaśmiała się sztucznie. Podeszła do mnie tak blisko, że mogłam zauważyć ilość jej makijażu na twarzy. - Radzę ci dziewczynko, trzymaj się z dala od Daniela, bo inaczej...
- Inaczej co ? - przerwałam jej i uniosłam brew. - Podrapiesz mnie swoimi pazurkami ?
- Gorzej. Zgotuję ci tutaj piekło, więc nie podskakuj mała dziwko.
- Och, daj spokój. - zaśmiałam się. - Nie boję się ciebie, a teraz odsuń się i daj mi przejść. - lekko ją popchnęłam.
Kiedy przechodziłam obok niej poczułam jak jej ręka wplątuje się w moje włosy i za nie ciągnie. Nie byłam jej winna. Zacisnęłam dłoń w pięść i zamachnęłam się. Dziewczyna trzymała się za swój policzek i patrzyła na mnie z łzami w oczach.
- Ty szmato... - zaczęła jej przyjaciółka.
- Też chcesz dostać ? - przerwałam jej i podniosłam pięść.
Ashley spojrzała na mnie z czystą furią i wskazała palcem na mnie, a później przejechała nim po swojej szyi.
- Jeszcze z tobą nie skończyłam. - powiedziała Wood, odrzuciła swoje włosy do tyłu i odeszła. Jane patrzyła na mnie z rozbawieniem i dyskretnie uniosła kciuk. - Jane ! - warknęła. Uśmiechnęła się ostatni raz i odeszła.
Westchnęłam i rozejrzałam się. Większość uczniów patrzyła na mnie z podziwem i szeptała coś między sobą, a reszta nie zwracała sobie tym uwagi. Poprawiłam zsuwającą torbę i ruszyłam dalej.
Po zakończonych zajęciach wyszłam ze szkoły i skierowałam się na przystanek. Najbliższy autobus miałam dopiero za dwadzieścia minut. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na ławce, wyciągnęłam słuchawki i puściłam losową piosenkę.
Obserwowałam samochody, które przejeżdżały obok. Większość z nich wyjeżdżała z szkolnego parkingu, w tym różowy cooper.
Po piętnastu minutach i czterech piosenkach, zauważyłam nadjeżdżający autobus. Wstałam, wyciągnęłam pieniądze i kupiłam bilet. Usiadłam z tyłu. W autobusie było tylko kilka starszych ludzi i dzieci, które pewnie wracały ze szkoły. Rozsiadłam się wygodnie.
Podczas podróży obserwowałam widoki, które o tej porze wyglądały cudownie. Zafascynowana widokami nie zauważyłam jak do autobusu wszedł Diego, który teraz stał nade mną z uśmiechem na ustach. Zaczął coś mówić, ale przez słuchawki, w których grała muzyka zupełnie nic nie słyszałam.
- Mógłbyś powtórzyć ? - zapytałam kiedy ściągnęłam je z uszu.
- Pytałem czy mogę z tobą usiąść.
- Tak, pewnie. - również się do niego uśmiechnęłam i zabrałam z siedzenia torbę. Chłopak podziękował i usiadł.
- Tak w ogóle jestem...
- Diego. - dokończyłam za niego. - Tak, wiem.
- Kurcze, a chciałem zrobić dobre wrażenie. - powiedział ze śmiechem i bardziej odwrócił się w moją stronę.
- Spokojnie, zrobiłeś to już dziesięć lat temu. - zmarszczył brwi.
- Chwila... co ? Dziesięć lat temu mieszkałem w Sonorze,a jedyną dziewczyną, z która się wtedy przyjaźniłem by...
- Hannah Simpson.
- Nie. - powiedział cicho i z niedowierzaniem. - Han ?!
- No co ?
- Stul dziób. - odpowiedział, a następnie mocno mnie przytulił.
Kiedyś gdy oglądaliśmy epokę lodowcową, ciągle ciągnęłam go za włosy, co go strasznie wkurzało. Powiedzieliśmy wtedy tą samą scenkę co w filmie i tak już zostało.
- Nie mogę w to uwierzyć. Moja mała Hannah. - położył swoje dłonie na moich policzkach i przyglądał się mojej twarzy. - Jak to się stało, że jesteś tutaj ?
- Po pierwsze, zabierz te łapy. - chłopak roześmiał się, ale wykonał moje polecenie. - Moja mama ma narzeczonego, który zaproponował jej żebyśmy się do niego przeprowadziły.
- Interesujące. - mruknął i poprawił się na siedzeniu. - Dalej jest seksowna ? - poruszał znacząco brwiami.
- Jesteś okropny. - uderzyłam go w ramię.
- Taki już jestem.
Ostatecznie roześmiałam się i oparłam się o mojego przyjaciela.
Okazało się, że Diego wychodzi na tym samym przystanku, dlatego jako gentelmen postanowił mnie odprowadzić, ale wiedziałam, że chce po prostu zobaczyć z kim mieszkam.
Zatrzymałam się pod domem co po chwili uczynił chłopak, który spojrzał na mnie dziwnie, a następnie na dom.
- Nie gadaj, że tu mieszkasz.
- Niestety.
Fisher parsknął niepohamowanym śmiechem i poklepał mnie po ramieniu.
- Naprawdę mieszkasz z Britney ? - pokiwałam twierdząco głową. - Nieźle. Wiesz chciałbym jeszcze pogadać, ale trochę się spieszę.
- Spoko. Do zobaczenia.
- Do jutra. - przytulił mnie i odszedł.
Odwróciłam się na pięcie i weszłam do domu. Ściągnęłam buty, a torbę postawiłam przy drzwiach. Weszłam do kuchni gdzie zastałam tylko Chrisa i Britney.
- Cześć. - powiedziałam, na co mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Cześć. - odpowiedział i położył gazetę, którą czytał. - Z Luną już wszystko dobrze ?
- Co ?
- Brit mówiła, że potknęła się i spadła ze schodów, przez co nie przyjechałyście razem ze szkoły.
Uniosłam brwi i spojrzałam na dziewczynę, która patrzyła na mnie i niemo kazała mi to potwierdzić.
- Tak, ale ten wypadek był niegroźny. Nic jej nie jest.
- Całe szczęście.
Uśmiechnęłam się do niego i zabrałam się za jedzenie. Byłam pod czujnym okiem Wood, która nie spuszczała ze mnie ze mnie wzroku.
Po zjedzonym posiłku umyłam talerz i zeszłam do swojego pokoju gdzie usiadłam przy biurku, odpaliłam laptopa i włączyłam piosenkę. Uśmiechnęłam się do siebie kiedy z głośników poleciało 'I don't believe you - P!nk' . Ściszyłam ją odrobinę i szybko podeszłam do gitary, którą wzięłam i wygodnie usiadłam. Zaczęłam grać razem z muzyką. Po chwili zaczęłam również śpiewać.
Byłam tak pochłonięta muzyką, że nawet nie zauważyłam kiedy do pokoju wszedł Chris, który po zakończeniu utworu zaczął klaskać. Mężczyzna podszedł bliżej i usiadł na łóżku. Odłożyłam gitarę i usiadłam obok niego.
- Ładnie śpiewasz. Co to za piosenka ?
- Tak jakby moja wersja I don't believe you.
- Nieźle. - odpowiedział i uśmiechnął się. - Musisz ją koniecznie nagrać, chcę mieć ją na moim pendrivie.
- Może kiedyś...
- Powrócimy do tej rozmowy. - wskazał na mnie palcem. - Jedziesz jutro ze mną ?
- Jasne, o której ?
- Coś około dziewiątej musimy wyjechać. - odpowiedział i wstał. - A teraz idź spać, bo rano musisz wstać.
- Dobrze tato.
Chris roześmiał się i cmoknął mnie w głowę, a następnie wyszedł.
Przebrałam się w piżamę, którą była tylko duża koszulka i majtki. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i włączyłam telewizor, po czym zmniejszyłam głośność. Skakałam po kanałach szukając czegoś co by mnie zainteresowało.
Ostatecznie trafiłam na więźnia labiryntu. Ustawiłam jeszcze automatyczne wyłączanie i odłożyłam pilota na stoliczek obok łóżka. Przytuliłam bardziej do siebie poduszkę i obserwowałam jak akcja coraz bardziej się rozwija.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro