Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Nagle niebo zrobiło się granatowe i momentalnie zaczął lać deszcz.
-O nie...-mruknęłam

-Wracasz pieszo do domu?-spytał Styles

-No raczej nie!Eh,poczekam w jakimś budynku aż skończy lać.-powiedziałam wstając z ławki.

-Podwiozę cię do domu,jeśli chcesz.-zaproponował brunet.

-Nie,dzięki.A co z chemią do końca tygodnia?Dalej będzie z panem zastępstwo?-spytałam

-Nie,już nie.Będziecie mieli zastępstwo z kimś innym.A i przypominam że jutro jest zebranie o 18 w sali 202!-odparł

-Okej,to do widzenia!A i następnym razem niech mi pan da dokończyć papierosa!-krzyknęłam przygłuszona deszczem i grzmotami.
Schowałam się w najbliższym budynku.I zaczęłam czekać,aż się trochę rozpogodzi.

*Kilka dni później ,godzina 19*

-Czemu nie poszedłeś na zebranie?-spytałam nieśmiało ojca.

-Nie twoja sprawa.Idź się lepiej ucz!-warknął patrząc na mnie groźnie.

-Gdzie jest Louis? Miał wrócić od mamy na kilka tygodni i do nas przyjechać po konferencji...

-Szczerze mówiąc gówno mnie to obchodzi.-odpowiedział.

-Powinien już wrócić z konferencji-mruknęłam.
Ojciec pociągnął mnie i syknęłam z bólu.

-Nie zadawaj zbędnych pytań.Zrób coś wreszcie  !-krzyknął trzymając moją rękę w żelaznym uścisku.

-Cały czas tak mówisz,a tak na prawdę sam niczego nie robisz!Tylko potrafisz żłopać alkohol,leżeć i krzyczeć.I wymagać ode mnie nie wiadomo czego!-krzyknęłam przez łzy.

-Co żeś powiedziała,gówniaro?!-wrzasnął mój ojciec uderzając mnie w twarz.Miejsce,w które otrzymałam cios zaczęło mnie piec.

-Nienawidzę cię!-wydarłam się przełykając własne łzy,a ojciec złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów.Nagle zadzwonił do drzwi dzwonek.Oboje podeszliśmy do drzwi.
Tato je otworzył.
Ku naszym oczom ukazał się brunet o zielonych oczach.Harry Styles.

-Dobry wieczór.Jestem szkolnym psycholog...co ci się stało,Melody?!-urwał Styles widząc mnie.

-Nic jej nie jest.Kim pan jest?-warknął mój ojciec,a ja zacisnęłam usta.

-Harry Styles,szkolny psycholog i wychowawca Melody.Kilka dni temu na zebraniu  nikogo z rodziców bądź opiekunów prawnych Melody nie było.Jest pan jej ojcem?-spytał psycholog nie spuszczając mnie z oka.Byłam cała zapłakana.

-Tak,a bo co?A ty Melody idź na górę i to natychmiast!-powiedział przez zęby mój ojciec.

-Ale..-zaczęłam niepewnie.

-Rób co mówię.Jazda na górę!-podniósł na mnie głos ojciec patrząc na mnie złowieszczo.
Pobiegłam prędko do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Po około 10 minutach usłyszałam trzaśnięcie drzwi,czyli Harry Styles już opuścił nasz dom.
To źle,że widział mnie w tym stanie.Oby się niczego nigdy nie domyślił...

Postanowiłam napisać do Spencer

Od:Ja
Do: Spencer💕

Hej,pomóż mi:((
_________________
Od:Spencer💕
Do:Ja

Boże drogi,Melody,co się stało?!:o
__________________
Od:Ja
Do:Spencer💕

Ojciec...:c
__________________

Po chwili rozmowy,Spencer wpadła na pomysł abym do niej poszła na noc.
Wyszłam z pokoju.Przez okno.Innej opcji nie było,ponieważ ojciec by mnie nie wypuścił.

-No i on mnie zobaczył zapłakaną...

-Może się nie domyśli.No ale jest psychologiem więc on już pewnie wyczuwa coś się kroi.

-Tja,pan psycholog wielki.

-Melody,ale przyznaj,że jest przystojny.

-Spencer,o co chodzi?

-No o nic.Jest przystojny,prawda?

-No..eeee.Tak,jest przystojny-odpadłam po chwili ciszy.

-Nawet bardzo.-dodała Spencer śmiejąc się.

-Nie wiem,znam go zaledwie tydzień.A poza tym to nasz wychowawca.Eh,Spencer,tobie każdy nauczyciel się podoba!

-Melody,nie przesadzaj. Ale wiesz,że ciebie kocham?

-Od kiedy ty zmieniłaś orientacje?-zaśmiałam się.

-Oj no w końcu po przyjacielsku tez można kochać. Tak jak ja kiedyś kochałam Puchatka. To w końcu mój przyjaciel!-odrzekła Spencer patrząc na pluszowego misia.

Oj ta Spencer...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro