Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

-Zmartwił się pan?-szepnęłam cicho

-No tak,to normalne.W końcu jestem szkolnym psychologiem.I waszym wychowawcą na ten rok szkolny,panno Morgan.-powiedział

-Wychowawcą?-zdziwiłam się bo niczego nie wiedziałam na ten temat.

-Zgadza się...a teraz chciałbym cię o coś spytać.

-Proszę pytać -powiedziałam mając lekki uśmiech.

-Czemu powiedziałaś że najbardziej lubisz noc?

-Już przecież podałam trzy powody-odpowiedziałam przybierając kamienny wyraz twarzy.

-Ale dlaczego akurat takie powody a nie na przykład dlatego że gwiazdy są ładne i księżyc?-spytał trochę żartobliwie.

-Bo to co powiedziałam to prawda...-mruknęłam niechętnie wypowiadając się na ten temat.

-Niepokoję się tym trzecim powodem,panno Morgan.-rzekł krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Spojrzałam ze smutkiem w jego oczy.

-Bo tak jest.-szepnęłam pochylając głowę.
Styles złapał mnie za brodę i uniósł moją głowę do góry.

-Martwi mnie to-powiedział cichym głosem.

-Nie ma powodów do zmartwień.Wszystko jest w porządku...-Skłamałam nie patrząc mu w oczy.

-Cieszę się.A teraz,panno Morgan,muszę iść na dyżur a już koniec przerwy zaraz.To do zobaczenia-powiedział uśmiechnięty i otworzył mi drzwi.

-Do widzenia-odpowiedziałam i poszłam w kierunku mojej klasy.
Rozpoczęła się lekcja plastyki.

-Morgan.-warknęła pani Drablow,nauczycielka plastyki.Młoda i dość wredna.Ma 25 lat.

-Tak?-spytałam unosząc głowę znad ławki.

-Czy ty mnie słuchasz?Znów masz ten bezczelny wyraz twarzy i zamiast słuchać mnie,to gapisz się przez okno!Czy do ciebie nie dociera waga moich słów?!

-Ja...słucham...-wyjąkałam

-To powtórz co przed chwilą mówiłam-warknęła

-Yy perspektywa z lotu ptaka zbieżna?

-To ja ciebie pytam!-krzyknęła pani Drablow.-Wynocha z tej klasy !Natychmiast!-wrzasnęła a cała klasa ucichła.
Posłusznie wzięłam torbę i pośpiesznie wyszłam z klasy.Nie chciałam mieć kolejnych problemów.
Opuściłam budynek szkoły i ubrałam moje okulary przeciwsłoneczne,bo temperatura sięgała rano już 24 stopni.
Weszłam do najbliższego sklepu z jedzeniem.
Sprzedawcą był mój kuzyn więc to że biorę papierosy to nie sprawiło mi kłopotu.
-Tylko za dużo nie pal!-ostrzegł mnie kuzyn

-Spokojnie,znam umiar-odpowiedziałam uśmiechając się i poszłam w stronę parku.Zapaliłam papierosa.Zapatrzyłam się w staw,a w tym momencie poczułam,że ktoś zabiera mi z ręki papierosa.

-Oddawaj !-warknęłam i się odwróciłam do osoby która zabrała mi papierosa.Zamurowało mnie.Tą osobą był nasz nowy psycholog !
Włożył sobie do ust MOJEGO papierosa i zaczął go bezczelnie palić.

-Eee-mruknęłam trochę zaskoczona tym,że go spotkałam.

-Gdzie teraz idziesz?-spytał jak gdyby nigdy nic.

-Nigdzie.Zostane w parku-odpowiedziałam i skierowałam się do najbliższej ławki.

-A nie powinnaś mieć jeszcze dwóch lekcji?-spytał idący za mną Harry Styles.

-Plastyczka kazała mi się wynosić.-wytłumaczyłam

-Pani Drablow?Ta miła,ładna blondyneczka?

-Tak-fuknęłam pod nosem i usiadłam na ławce.

-To ja się przysiądę.-rzekł Styles i się koło mnie usadowił...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro