Rozdział VII
Neon bolały kolana.
Sage często powtarzała, że to przez tempo, w jakim biega, że narzuca sobie za duży wysiłek i stawy nie są w stanie go udźwignąć. Że powinna zmniejszyć ilość treningów, bo to nienormalne, by prawie cztery godziny dziennie siedziała na siłowni. Nie było drugiej takiej osoby. Wszyscy słuchali się Sage – półtorej godziny dziennie, nie więcej. Muszą dbać o swoje ciała. Neon o nie nie dbała.
Neon bolały kolana. I plecy. I mięśnie nóg. I mięśnie brzucha. I wszystko, co było możliwe, bo Neon miała gdzieś zalecenia i chciała rozładować energię, której tak nienawidziła.
Była czwarta nad ranem. Talę obudził ból brzucha, spowodowany głodem, który przez kilka pierwszych minut zdawał się być nie do zaspokojenia. Zwlokła się z łóżka, zmuszając do założenia za dużej, błękitnej bluzy i z niechęcią popatrzyła w stronę opasek stabilizujących na kolana.
Miała dziewiętnaście lat umysłem i dziewięćdziesiąt lat ciałem. Takie miała wrażenie, gdy postawiła kilka kroków przepełnionych bólem.
To minie, wmawiała sobie. Nie muszę z tym iść do Sage.
Więc kolejny raz Neon zakładała na kolana stabilizatory. Przecież to nic takiego.
Droga do kuchni z nimi była łatwiejsza i nie aż tak bolesna, jak wcześniej. Tam, przyświecając sobie własnym palcem, Neon odgrzała w mikrofali adobo (wygrała z mikrofalą, otwierając jej drzwiczki sekundę przed upływem czasu). Jadła praktycznie leżąc na stole – zmęczenie brało górę nawet, kiedy chciała zjeść, przez co niektóre kęsy zostawały w ustach młodej kobiety dłużej, niż reszta. To nie był pierwszy raz, kiedy przysypiała podczas jedzenia – co było żałosne, zdaniem Tali – więc agenci nie zwracali już na to aż tak uwagi. Jedynie Sage przypatrywała jej się dłużej, kiedy Tala budziła się z krótkiej drzemki przy stole.
Co mogła na to poradzić? To nie była jej wina, że przez tak ogromną energię i szybki metabolizm chodziła ciągle zmęczona i głodna. I o ile z tym drugim zawsze była w stanie sobie poradzić, tak z tym pierwszym wiecznie miała problem.
Przysunęła do siebie telefon; w Filipinach było kilka minut po ósmej, więc jej rodzice już dawno wstali, by zebrać się do pracy. Mogła do nich zadzwonić, żeby przypadkiem nie zasnąć nad jedzeniem, ale odwiodła samą siebie od tego pomysłu. Zaraz zaczęliby się martwić, że nie śpi o takiej godzinie. A Neon uwielbiała spać. Zazwyczaj.
Więc zamiast tego włączyła jedną z wielu gier, które dotrzymywały jej towarzystwa podczas posiłku o trzeciej nad ranem. Cieszyła się, że nikogo z nią nie ma – poniekąd – bo nie lubiła, gdy ktoś patrzyła na ilość jedzenia, którą pochłonić potrafił tylko Breach.
Ale nawet to nie pomogło jej utrzymać otwartych powiek, bo i tak przysnęła. Ogarnęła to dopiero, gdy na korytarzu usłyszała ciche kroki i dźwięk pchniętych drzwi. Zerwała się szybko ze stołu, wycierając strużkę śliny, i z powrotem zajmując się swoimi rzeczami.
Nie podniosła głowy znad gry, gdy usłyszała, że ktoś wchodzi do kuchni.
— Cześć Skye — powiedziała, przesuwając palcem niebieski cukierek, by wstąpił do długiego rzędu i zniknął wraz z resztą. — Idziesz pobiegać?
Nie chciała rozmawiać o żadnej aktywności fizycznej; miała wrażenie, że nawet od tego zaczyna ją wszystko boleć. Ale nie chciała też być niemiła w stosunku do Australijki. Zwłaszcza, że zawsze była tak życzliwa dla wszystkich.
Nie usłyszała dalszych kroków do środka. Nie usłyszała również żadnej odpowiedzi. Podniosła więc głowę znad komórki, skupiając spojrzenie na Skye, wciąż stojącej w progu drzwi.
— Coś się stało? — zapytała, kumulując niewielką ilość energii w palcu, by ten rozbłysnął światłem. — Oh.
W progu wcale nie stała Skye.
— Nie chciałam przeszkadzać — powiedziała od razu nowa agentka. — Nie wiedziałam, że ktoś tutaj będzie.
— Cóż — zaczęła Neon, odchrząknęła, przejechała językiem po nieco spierzchniętych wargach — to moja godzina siedzenia w kuchni, więc radzę się przyzwyczaić.
Zabrzmiała ostro. Jakby wypowiadała groźbę, a nie normalne zdanie. Trudno. Neon nie chciała, żeby Fade zakłócała jej pierwszy posiłek tego dnia. Zwłaszcza, że… nie była osobą, która miała pozytywną opinię w Valorancie.
Fade z wahaniem ruszyła z miejsca. Neon przez cały ten czas śledziła jej kroki; czuła, że przez jej ciało przebiegają iskry, spowodowane nagłą, rosnącą złością na kobietę. Pani Cień, jak nazwała ją Skye. To było… najłagodniejsze określenie, jakie Neon o niej usłyszała, i jeśli sama nie chciała ich używać, nie przeszkadzało jej, słysząc je od innych agentów.
— Będzie ci przeszkadzało, jeśli zaświecę światło? — zapytała Fade; jej głos był dziwnie wyprany z emocji. I zachrypnięty, czego wcześniej Tala nie zauważyła.
— Nie.
Nie była przecież suką, nie będzie jej zmuszała do robienia czegoś po ciemku.
Więc w kuchni rozbłysło liche światło – Fade włączyła tylko to, które oświetlało blaty – i wtedy Neon zobaczyła kobietę w całości.
Miała ubrane czarne, dżinsowe spodnie i bluzę; na pewno nie spała. Kto normalny śpi w dżinsach? Neon zmarszczyła brwi, przyglądając się jej osobie z największą dokładnością. Biało-czarne włosy były niezwiązane, puszczone luźno. Sięgały nieco za ramiona i idealnie zakrywały twarz, kiedy spuszczała głowę. Do Neon stała odwrócona cały czas tyłem, podgrzewając jedzenie w mikrofali i przygotowując ciepły napój w ekspresie. Przed tym, kiedy sięgała po kubek, bluza nieco odsłoniła jej bok. Neon zauważyła wtedy przerażająco bladą skórę i przez moment, bardzo krótki moment, tchnęło ją na współczucie Turkijce. Może miała na ciele blizny? Może się ich wstydziła? Nie każdy był jak Skye, by chodzić w koszulce bez rękawów i chwalić się szramami, jakie wynosiła z walki.
Powinna przestać myśleć o osobie, która zrobiła im wszystkim ogromną krzywdę.
— Dlaczego podpisałaś kontrakt? — wypaliła Neon, zaciskając palce na wciąż ciepłym kubku.
Widziała, że Fade zawahała się przy otwieraniu drzwiczek mikrofali.
— To skomplikowane — powiedziała, naciągając rękaw bluzy na dłonie, by wyciągnąć miskę z jedzeniem.
— Co, dowiedziałaś się, że jestem gówniarzem i od razu stwierdziłaś, że jestem najgłupsza?
— Słucham?
Fade odwróciła się przodem do młodszej. Neon mogła przysiąc, że jej twarz wyglądała… przerażająco przez brak oświetlenia. Jak wtedy.
Serce Neon przyspieszyło swoją pracę.
— Z drugiej strony nawet gdybyś powiedziała prawdę, i tak bym nie uwierzyła — oznajmiła, opierając się bardziej o oparcie krzesła.
— Więc szkoda w ogóle się odzywać na ten temat — oznajmiła Fade; jej głos zadrżał. Dziwnie zadrżał. Neon nie znosiła siebie za to, że zauważyła tę rzecz.
— Zdajesz sobie sprawę, że…
— Że ludzie mnie nienawidzą? — dokończyła szybko starsza kobieta; chyba zrozumiała, że Tala próbuje ją sprowokować. — Tak, Neon, wiem o tym. Wiem, że część z was nadal się mnie boi. Czuję to. A jednak żadne z was nie miało styczności z Koszmarem, odkąd się tu znalazłam, zauważyłaś?
Jej głos, nawet nieco podniesiony, wciąż nie ukazał żadnych emocji. Wciąż był pusty. Wciąż nic nie znaczący.
— Nigdy nie będziesz jedną z nas — mruknęła Neon. Dłonie zaciśnięte na kubku zaczęły wystukiwać tylko jej znany rytm.
— Uwierz, jeśli znajdę to, czego szukam, nie zobaczycie mnie już nigdy.
Podniosła talerz wraz z kubkiem – łyżeczka w nim obijała się o ścianki, zdradzając drżenie dłoni – i tak uzbrojona wyszła z pomieszczenia. Nie zgasiła za sobą światła.
Neon nie poczuła się źle. Nie zrobiło jej się przykro i nie czuła, że jest niesprawiedliwa. Fade nie powinno tutaj być.
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Fade wyjechała.
Dowiedziała się o tym przez przypadek, słysząc rozmowę Brimstone'a z Sage. Potem, co było logiczne, nie zjawiła się na zebraniu, które średnio ją dotyczyło, jako nowego agenta; mimo to jej nieobecność wzbudziła reakcję wśród ludzi. Ciężko było stwierdzić, czy była pozytywna, czy nie. Neon po prostu zaobserwowała, że coś takiego miało miejsce.
Wszystko ją denerwowało. Denerwowały ją dźwięki, głównie śmiechy, które rozległy się chwilę po wyjściu z sali. Denerwowali ją ludzie, rozmowy, które prowadzili, bo usłyszała o siłowni i automatycznie poczuła ból w kolanach. Oh, nienawidziła takich dni.
Nienawidziła, bo w takich momentach Sage zawsze znajdowała się u jej boku.
— Idziemy do kliniki — padło zaraz, gdy uzdrowicielka znalazła się obok dziewiętnastolatki.
— Nie — odpowiedziała ostro. — Nic mi nie jest.
— Przecież widzę, że ledwo chodzisz, Neon — brzmiała stanowczo, martwiła się. Neon nie chciała, by taka mieszanka padała z ust Sage w jej obecności.
— Nie chcę.
— To nie była propozycja.
Sage zaprowadziła młodszą do kliniki.
Neon w milczeniu wykonywała polecania Sage, zadawane by badanie przebiegło jak najdokładniej. Często na takim była – już nie udawała przed sobą, że nie wie, dlaczego – więc część rzeczy wykonywała bez wspomnienia ich przez starszą.
— Widzisz, co tu się dzieje? — zapytała Sage, kiedy wreszcie pozwoliła Neon usiąść.
— Badasz mnie — odpowiedziała Tala; nie zrozumiała, o co chodzi uzdrowicielce.
— Nie uważasz, że to niepokojące, że wykonujesz polecenia zanim ci je zadam?
Neon wzruszyła ramionami. Było jej wszystko jedno, a to niezbyt spodobało się Sage.
— Nie jedziesz na następną misję.
— Co!?
Sage niezbyt ruszył okrzyk szoku Neon, kiedy podchodziła do swojego biurka, by za nim siąść przy laptopie.
— Słuch masz zbyt dobry, bym się powtarzała — powiedziała Sage, przenosząc niektóre dane z kartki na wirtualny dokument.
— Nie możesz mi zabronić pojechania na misję — warknęła Neon, zsuwając się ostrożnie z kozetki. Nawet przy opadzie na nogi z niewielkiej odległości kolana dały o sobie znać.
— Właśnie to zrobiłam.
— To nie jest sprawiedliwe. — Palce Neon zacisnęły się mocno w pięści; jakby powstrzymywała się od wybuchu nagłej złości.
— Wiesz co jeszcze nie jest sprawiedliwe? — zapytała Chinka, nie podnosząc głowy znad dokumentów — To, jak wyładowujesz energię. Nie szanujesz własnego ciała, za które potem możesz zapłacić życiem. Jesteś niesprawiedliwa dla samej siebie, Neon.
— Przez elektryczność niszczę rzeczy we własnym pokoju! — krzyknęła Tala, ręką machając tak, jakby chciała pokazać pobojowisko w swojej sypialni. — Mam już tego dość!
Sage spojrzała na Neon znad papierów; oczy młodszej wypełnione były łzami, na widok który Ling westchnęła cicho.
— Porozmawiam z Brimstonem i Killjoy. Może razem coś wymyślimy, żebyś nie musiała już więcej tego wszystkiego robić.
Neon szybko otarła rękawem bluzy oczy, by nie dać łzom wypłynąć na wierzch. Jej policzki zarumieniły się lekko; było jej wstyd, że tak zareagowała. Sage chyba zdawała sobie z tego sprawę, bo po kolejnym westchnięciu, wykonała charakterystyczny dla siebie ruch rękami. Neon od razu poczuła, jak cały ból znika.
— Dziękuję — powiedziała cicho, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
— Chciałabym to robić cały czas, ale nie mogę jednocześnie używać mocy na tobie i zbierać jej jak najwięcej na poważne wypadki — oznajmiła Sage, przekrzywiając lekko głowę w bok. — Jesteś nam potrzebna, Neon. Musisz o siebie dbać.
Tala pokiwała tylko głową, nie mogąc zebrać się na odwagę, by o czymkolwiek powiedzieć na głos.
W swoim pokoju ściągnęła stabilizatory, a taśm pozbyła się pod prysznicem. Chwilowo nie mogła i nie chciała myśleć o żadnych aktywnościach fizycznych, więc kiedy ubrała się i wysuszyła włosy, opuściła swoją sypialnię.
Jett próbowała się do niej dobić od kilku minut; przeczytała wiadomości, w których praktycznie błagała, by Neon przyszła do salonu, więc tam też skierowała swoje kroki, wreszcie nie krzywiąc się na stawianie każdego z nich.
W salonie jak zwykle było głośno. Raze po raz kolejny pokonywała Yoru w Mario Kart; z ich strony na zmianę padały japońskie i portugalskie słówka, będące albo okrzykiem zachwytu, albo przekleństwami – Neon nie miała pojęcia. Nad nimi stał Phoenix, dopingując rywalizujących, a za pufami, na kanapie, siedziała Killjoy i Gekko. Nie było między nimi jednak Jett, którą wzrokiem szukała po całym pokoju. Sprawdziła jeszcze raz, czy akurat tutaj kazała jej przyjść, a potem, po przewróceniu oczami, wcisnęła telefon do kieszeni i podeszła do agentów.
— O, Neon, cześć — powiedział jako pierwszy Phoenix, przerywając na moment okrzyki dopingu. — Jett cię szuka.
— Tak? Mi kazała przyjść tutaj.
— Poszła do kuchni, zaraz powinna wrócić — oznajmił mężczyzna, kładąc ręce na biodrach. — Kazała przekazać, że jak przyjdziesz, to masz na nią poczekać.
— A wiesz chociaż o co jej chodzi? — zapytała, marszcząc lekko brwi.
— Podejrzewam, że o Panią Cień — rzucił Gekko; spojrzenia wszystkich skierowały się na niego, jakby właśnie powiedział coś niesamowicie absurdalnego. — No finjan, chyba widzicie, że jest na nią cięta?
— Tak jak większość z nas — przypomniał Brytyjczyk, zaplatając ręce na klatce piersiowej. — Nie przeraża was myśl, że wie o wiele więcej, niż już powiedziała?
Muzyka w grze nagle się zatrzymała; Raze zerwała się z pufy z padem w ręce.
— Dopóki trzyma to dla siebie, mam to gdzieś — stwierdziła, wzruszając ramionami.
— Mówisz tak tylko dlatego, bo uratowała ci dupę — mruknął Yoru, moszcząc się wygodniej w pufie.
— Nie podskakuj, amigo — warknęła, kopiąc Japończyka w nogę. — Chodzi mi o to, że nie warto robić dramy z niczego.
— Zwłaszcza, że ktoś ją pobił — wtrąciła nagle Killjoy, co zmusiło wszystkich do ponownego spojrzenia w stronę kanapy.
— Co? Kto? Kiedy? — Neon była pierwszą osobą, która się odezwała.
— Skąd o tym wiesz? — zapytał zaraz po niej Gekko; dotychczas śpiąca Dizzy przebudziła się przez nagłe poruszenie się młodego mężczyzny.
— Nieważne — stwierdziła Niemka, wzruszając ramionami. — Ważne, że wiem. I że to prawda.
— Skąd mamy mieć pewność, że faktycznie mówisz prawdę? — zapytał Yoru, unosząc ku górze prawą brew. — Może sama to sobie zrobiła, żeby zwrócić na siebie uwagę.
— Aż tak głupie chyba nie jest — powiedziała Raze, ponownie kopiąc Japończyka w nogę. — Wiadomo kto to zrobił?
— Nie — odpowiedziała Killjoy. — Więc podejrzenia spadają na wszystkich.
— Co za podejrzenia?
Jett podeszła do kanapy, trzymając w ręce dwie paczki chipsów. Zazwyczaj związane włosy teraz opadały luźno, okalając twarz młodej kobiety. Miała na sobie dresy i luźną bluzę; coś, co praktycznie każdy nosił w dzień wolny od misji.
— Killjoy się dowiedziała, że ktoś pobił Wieszczkę Snów — powiedział Gekko, klękając na kanapie tak, by móc oprzeć się o jej oparcie. — Nie znaleźli sprawców.
— Przecież w Protokole są kamery — zauważyła białowłosa, rzucając paczkami na kanapę. — Poza tym, gdyby to faktycznie było ważne, chyba już szukaliby sprawców.
— Dziwne, że od razu poleciała z tym do kogoś — stwierdził Yoru. — Jest nowa i nic nie znaczy, a zachowuje się tak, jakby było na odwrót.
Rozmowa o Fade trwała jeszcze chwilę; Neon stwierdziła, że powiedzenie im o nocnej rozmowie z wieszczką nie ma najmniejszego sensu. Przerwała ją dopiero Sage, która weszła do salonu z Reyną – jej głos słyszeli już na korytarzu, zbyt charakterystyczny, by mogli go jakoś pominąć. Więc się wyciszyli, zmienili temat i teraz znowu oglądali, jak Raze gra z Yoru w Mario Kart.
Neon myślała, że temat nowej agentki zostanie całkowicie porzucony; Jett miała jednak inne plany.
— Pójdziesz ze mną po popcorn? — zapytała. Tala wiedziała, co miała na myśli.
— Jasne — odpowiedziała. Nie miała innego wyjścia.
Opuściły pomieszczenie. Przeszły w milczeniu kilkanaście kroków.
— Fade wyjechała — oznajmiła Jett; to była rzecz, o której Neon już wiedziała, jednak postanowiła ukryć to dla siebie.
— Skąd wiesz? — Tak było lepiej. Czasami po prostu powinno się udawać, że niczego się nie wie.
— Nie pojawiła się na zebraniu i na swoich treningach. Kay/O mówił coś o pilotowaniu — odpowiedziała białowłosa, wciskając ręce w kieszeń bluzy. — Cholera, jest traktowana lepiej, niż my wszyscy!
— Nie sądzę, żeby pobicie było oznaką lepszego traktowania, Jett.
— Skąd w ogóle wiadomo, że ktoś ją pobił? Jest jebnięta, sama mogła to sobie zrobić — warknęła agentka. — Chyba że wiesz coś na ten temat. Widziałaś coś?
— Do południa nie byłam w stanie się ruszyć bez stabilizatorów — przypomniała niechętnie Neon, przewracając oczami. — Poza tym, nie obchodzi mnie to, co się stało z Fade. Mam to gdzieś.
— A nie rusza ciebie fakt, że robi sobie co chce?
— To znaczy?
Doszły do kuchni. W środku była tylko Skye z Breachem, przygotowujący sobie jedzenie po kolejnej sesji na siłowni, na myśl której Tali zacisnęło się gardło.
— Żadne z nas nie mogło opuścić Protokołu przed ukończeniem treningu. Z nią zwlekali tydzień, zanim w ogóle się zaczął. Sage skacze wokół niej tak, jakby była małym dzieckiem.
Nawet po szepcie Jett Neon była w stanie stwierdzić, iż białowłosa jest zdenerwowana.
— Nie pasuje tutaj. Nie powinno jej tu być — warknęła, wściekle wrzucając wyciągniętą torebkę popcornu do mikrofali.
Neon nie odezwała się na to słowem.
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Fade była aktywna na aplikacji Valoranta praktycznie cały czas. Odczytywała wszystkie wiadomości, ale przez fakt, że żadna nie była kierowana do niej, nie odzywała się ani słowem. Neon tylko obserwowała, jak ikonka agentki zsuwa się w dół z każdą wiadomością, śledząc prowadzoną rozmowę.
To nie było nic wielkiego; Raze opisywała misję, w której brała udział razem z Cypherem, Skye i Pheonixem, nie szczędząc żadnych szczegółów. Wszystko, co oczy Raze ujrzały, musiało zostać spisane.
Neon irytowały te powiadomienia, głównie zważywszy na fakt, iż próbowała się skupić nad oglądanym w pokoju serialem. Leżała na łóżku tylko dlatego, bo Sage niemal zamurowała jej wejście do siłowni, z wyraźnym zirytowaniem każąc Neon odpoczywać, a nie pakować się w kolejny dzień nieskończonych cierpień. Posłuchała – niemal wlokąc za sobą nogi, wróciła do swojej sypialni. Tam porozmawiała chwilę z rodzicami, kłamiąc o swoim zdrowiu i elektryczności, a potem już tylko oglądała, nie przyswajając z serialu zbyt wiele.
Wyszła z pokoju dopiero o dwudziestej, kierując się od razu do kuchni. Nie powinna zwlekać ze zjedzeniem czegoś, jednak znowu to zrobiła i teraz miała wrażenie, że żołądek wykręca jej się z głodu.
W środku było kilka osób; Neon przywitała się z nimi głośno i od razu podeszła do lodówki, by wyciągnąć pudełko z kolacją. Było to jedno z większych pudełek, czego początkowo najmłodsza agentka bardzo się wstydziła. Chyba nadal to czasami czuła, mimo iż minęło sporo czasu.
W kuchni panowała względna cisza – sztućce obijały się o talerze, a cicho grającą muzykę co jakiś czas zagłuszano rozmową. Neon podgrzewała kolację w mikrofali, jednocześnie przygotowując butelkę ulubionego napoju i szklankę. Miała ochotę spędzić dzisiaj czas sam na sam z laptopem i z tego, co widziała, nikomu nie było z tego powodu przykro. Zresztą, dlaczego miałoby być? Już prowadzili rozmowę, w której Neon nie brała udziału. I w której udziału brać nie zamierzała, bo jak zwykle był to temat, którym nigdy by się nie zainteresowała.
Ciszę przerwało jednak głośne trzaśnięcie drzwiami, które rozległo się na korytarzu. Rozmowy umilkły, sztućce przestały stukać. Neon z ciekawości wyszła z kuchni tylko po to, by w ostatnim momencie wzrokiem złapać osobę, która zniknęła za ścianą. Zagryzła dolną wargę; to nie jej problem. Ktoś był wkurzony, co z tego? Nie byłaby mu w stanie pomóc.
I tak ruszyła w ślad za tą osobą, klnąc na siebie w myślach.
Mimo zdenerwowania, agent poruszał się dość cicho; jedynie drzwi stanowiły niewytłumaczalnie irytujący fragment labiryntu, po którym krążył razem z Neon na ogonie. Czuła się trochę źle, że tego kogoś śledzi; ale z drugiej strony, nie nazywałaby tego śledzeniem. Nie, bo nie próbowała być przesadnie cicho i nie kryła się z tym, że za agentem idzie. Chyba była gotowa wmówić sobie wszystko, by uspokoić własne sumienie.
Doszli do siłowni. Neon nie weszła do środka, jak wryta zatrzymując się na progu. Z jakiegoś powodu jej oddech przyspieszył – a może jej się wydawało? Może próbowała to sobie wmowić? Była jednak zbyt zdeterminowana, by zobaczyć komu drzwi zrobiły tak wielką krzywdę, by mogła się wycofać.
Miała nadzieję, że była to Jett. Miałoby to sporo sensu, gdyby to była Jett, bo często była wkurzona i na nikim nie robiło to wrażenia. Ale to nie była Jett. Nie była to też Raze czy Killjoy.
To była Fade. Wściekła Fade, sądząc po tym, co gołymi rękami zaczęła robić workowi treningowemu. Neon wycofała się nieco za wiecznie otwarte drzwi; miała wrażenie, że uderzenia wieszczki snów wybijają rytm bicia jej serca, bo oba narzuciły szybkie tempo.
Neon nie wiedziała, czy wejść i kazać jej przestać, czy po prostu stać i dalej się przyglądać. To, co robiła aktualnie Fade, ciężko było nazwać ćwiczeniem – kobieta wściekle uderzała w worek treningowy, nie zrobiwszy wcześniej żadnej rozgrzewki. Ona po prostu… przyszła i zaczęła się wyżywać, nie zwracając uwagi na konsekwencje, jakie z tego powstaną.
Twarz starszej przestała być blada; z sekundy na sekundę nabierała coraz więcej czerwień do momentu, w którym Fade zatrzymała wszystkie ruchy na rzecz oparcia dłoni o kolana, by złapać oddech. Chwilę jej zajęło, by znów się wyprostować, a wtedy Neon zobaczyła spływające po policzkach łzy.
Skuliła się jeszcze bardziej – czuła się tak, jakby odbierała Fade prywatność, podglądając ją w najbardziej intymnym momencie. Kobieta zasłoniła usta wierzchem dłoni, drugą kładąc na boku i odwracając się tyłem do drzwi. Neon wiedziała, dlaczego to zrobiła – była powodem, dla którego ludzie to robili – i wcale nie była zdziwiona, że Fade kryła się ze swoim płaczem przed innymi. Chyba miała nadzieję, że bicie worka pomoże. Chyba myślała, że łzy nie ujrzą światła dziennego.
Neon poczuła… współczucie. Coś, czego nie spodziewała się poczuć względem starszej kobiety. Może za mało widziała, ale ten płacz…
— Na co się gapisz, do cholery?
Warknięcie, które dobiegło z końca sali wybudziło Neon z letargu. Popatrzyła na Fade – prosto w jej oczy, które nawet z daleka Tala mogła określić mianem czerwone. Milczała i choć bardzo nie chciała, spanikowała.
Elektryczne ślady jej podeszw zostały na podłodze przez parę sekund; potem zniknęły tak samo, jak łzy Fade wytarte w rękaw bluzy.
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
3335 słów 🫡
siemanko ziomeczki, ja jestem sam i przychodzę do Was z kolejną dawką bólu emocjonalno-fizycznego
tak, jestem szmatą dla shipów, które kocham
nie, nie jest mi przykro z tego powodu
i like making them suffer
anyway
niewiele mam do powiedzenia, gdyż w mej głowie halny huczy, więc miłej nocy/dnia i do zobaczenia w następnym rozdziale 💕
•
•
•
•
•
•
koszyk na opinie: \______/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro