Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Kylie 

Na początku wesela siedziałam z telefonem w rękach. Napisałam do Kayden'a smsa, że musimy porozmawiać, ale on nie raczył nawet odpisać „nie" lub „okej".
Przez pierwsze dwadzieścia minut byłam na niego wkurzona, ale potem Evan namówił mnie na taniec. 

- Może napijemy się trochę szampana? - zapytał, gdy obok nas przeszła kelnerka z kieliszkami. 

Wypiliśmy. Najpierw pierwszego, potem kolejnego i kolejnego. Aż w końcu Evan powiedział żebym trochę przystopowała. Miał rację.

- Przepraszam, ale naprawdę źle się czuję - rzekłam, kiedy usiedliśmy przy stole. - Cholernie źle - dodałam nieco ciszej.

Chłopak nie odpowiedział tylko złapał mnie za rękę i na mnie spojrzał. Znałam ten wzrok, Sam tak samo na mnie patrzyła gdy chciała abym powiedziała o co chodzi. Nie wiedziałam czy dobrze robię, opowiadając o tym Evan'owi, ale naprawdę potrzebowałam teraz przyjaciela. Poszliśmy na zewnątrz, bo tam nie było słychać muzyki. Zaczęłam wszystko od początku, a chłopak niczego nie skomentował. On po prostu słuchał i cholera, to mi było tak bardzo potrzebne. Tak strasznie tęskniłam za rozmowami z Sam, że miałam teraz ochotę do niej pojechać i ją przytulić, wszystko sobie wyjaśnić. 

- Nie znam za bardzo Kayden'a, ale myślę, że on po prostu musi sobie to wszystko poukładać. Jestem przekonany, że jeśli coś do ciebie czuje, wybaczy ci.

- Mam taką nadzieję.

I tak przez kilka minut staliśmy i po prostu rozmawialiśmy o tym co się wydarzyło. Potem Evan zaczął mówić o jakimś turnieju tańca, a ja zdziwiłam się, że dopiero teraz się o tym dowiaduje. Jak to możliwe, że przez jakieś głupoty i zawalanie sobie głowy problemami, narobiłam sobie tyle zaległości w szkole i w tańcu?

***

Na trzeciej przerwie siedziałyśmy na murku, pod szkołą z Amandą i Veronicą. 

Był naprawdę upalny dzień, a słońce przyjemnie ogrzewało nasze ciała.

- Nie wierzę, że został ostatni tydzień szkoły. - Veronica wydawała się dzisiaj bardziej ponura niż zazwyczaj. 

Zapytałam wcześniej Amandy co jej jest, a ona powiedziała, że czerwono-włosa kłóci się z matką, o to gdzie będzie studiować. Dobrze, że moja mama popiera moje decyzje. 

- Nie wiem czy się cieszyć czy płakać. Już nigdy nie będę tutaj siedzieć i tak po prostu rozmawiać z wami - wymamrotała Amanda. 

- Właściwie pierwszy raz tu siedzimy - zaśmiałam się. 

- I żałuję, że dopiero cię poznałyśmy. - Blondynka posłała mi uśmiech. 

Zostało nam jeszcze dziesięć minut do końca przerwy. W tym czasie rozmawiałyśmy o tym gdzie spędzimy wakacje i kiedy wyślemy podania. 

Zaczęłam się zastanawiać co będę chciała robić po szkole. Od kiedy chodziłam na lekcje w akademii tańca, nawet nie myślałam o tym co będzie po zakończeniu. Czy zostanę tu w mieście i wciąż będę tańczyć, czy wyjadę do jakiegoś collage'u. I tak najlepszym wyjściem wydawało mi się, abym została i rozwijała swoją pasję właśnie w tej akademii, bo już dużym sukcesem było, że się do niej dostałam. 

- A ty składasz gdzieś podanie? - spytała Veronica. 

-Myślę, że na czas wakacji pójdę do pracy i zostanę na zajęciach tańca. Może w następnym roku wyślę gdzieś podanie, ale teraz wolałabym skupić się na tańcu, bo naprawdę się opuściłam - westchnęłam. 

Właściwie teraz to wszystko wydawało się głupie. Miałam tyle czasu do nauczenia się tylu rzeczy. Mogłam tak wspaniale tańczyć, a ja zamiast rozwijać pasję, wymyślałam jakieś głupie pomysły i przez nie straciłam ważne osoby. 

- Muszę zacząć wszystko od nowa. Jakoś sobie to wszystko poukładać - dodałam.

Lea

Stanęłam w bezruchu i wpatrywałam się w niego. Nie potrafiłam oderwać wzorku od blondyna mimo tego, że powinnam była to zrobić. Nie widziałam go tak dawno i nie chciałam przyznać tego sama przed sobą, ale chyba mimo wszystko brakowało mi jego. Naszych rozmów, spotkań, wszystkiego. Nie przestawałam go obserwować, ale wtedy jego wzrok skupił się na mnie i zdecydowanym krokiem ruszył w moją stronę, a ja w tamtym momencie myślałam jedynie o tym, gdzie mogę uciec byleby nie musieć z nim rozmawiać.

- Chyba musimy porozmawiać - powiedział, gdy stanął już naprzeciwko mnie, a wszyscy byli skupieni na naszej dwójce. Tak naprawdę nie mieliśmy o czym rozmawiać. Może i za nim tęsknie, bo był dla mnie kimś ważnym, ale wiem na pewno, że nie chcę już żeby nasza stara relacja wróciła.

- To chyba niewłaściwy czas i miejsce na wasze prywatne rozmowy - wparował Paul, któremu byłam za to naprawdę wdzięczna, ale Jack nawet nie zareagował.

- Porozmawiaj ze mną - upierał się dalej, a ja wciąż nie udzielałam mu żadnej odpowiedzi. Spuściłam głowę i odsunęłam się od chłopaka. - Poczekam na ciebie przed akademią - dopowiedział zrezygnowanym głosem i udał się w stronę drzwi.

Skierowałam na niego wzrok, gdy wychodził i przez chwilę byłam gotowa za nim wybiec.

- Możemy wrócić do ćwiczeń - powiedziałam ostatecznie, wpatrując się w puste miejsce i jednocześnie czując na sobie wzrok wszystkich osób.

***

- Nie ma go, Lea - poinformował mnie Paul, gdy zajęcia się skończyły i wyszliśmy już z akademii.

- Nie wiem dlaczego ci nie wierzę.

Paul zmierzył mnie wzrokiem tak jak zawsze miał w zwyczaju to robić, gdy jego zdaniem mówiłam coś głupiego.

- Wybacz, że ci nie wierzę, ale Jack to jednak wciąż twój najlepszy przyjaciel - powiedziałam, samodzielnie rozglądając się za chłopakiem. - I wiem, że dalej trzymasz jego stronę.

- Nie trzymam niczyjej strony, ale z Jack'iem ostatnio nie jest najlepiej - odpowiedział i jego słowa naprawdę mnie zamartwiły mimo, że nie chciałam tego przed nim pokazać.

- Co masz na myśli?

- Ostatnio duże pije, imprezuje. Zawsze, gdy ma jakieś problemy ostro przesadza z tymi rzeczami.

- Myślisz, że to przeze mnie?

- To pewne. Ostatnio, gdy był pijany chciał przyjechać pod twój dom i ledwo udało mi się go przed tym powstrzymać.

- Nie wiedziałam o tym - odchrząknęłam cicho i spojrzałam na swoje buty, po czym ponownie skierowałam wzrok na bruneta. - Ale to już nie jest mój problem - dopowiedziałam stanowczym głosem, nie okazując żadnej, nawet najmniejszej, skruchy mimo że w środku czułam co innego.

- Wiem, ale Jack był ci bliski przez cały ten czas - stwierdził i westchnął głośno. - Wciąż jest.

Czemu Paul to wszystko mi jeszcze utrudnia? Nie ważne co dalej czuje do Jack'a i czy dalej mi na nim zależy. Nie chcę z nim rozmawiać.

- Pomyśl o tym żeby może jednak z nim pogadać. Tylko nie na moich zajęciach - zażartował i uśmiechnął się lekko w moją stronę. - Jak widać nie radzi sobie z tym najlepiej, ale zrobisz jak uważasz. Przecież nie mogę cię do niczego zmusić, prawda?

Pokiwałam głową w ramach odpowiedzi. 

- Teraz chcę się skupić na tańcu, bo zbyt długo zajmowałam się niewłaściwymi rzeczami, dlatego nie będę wyciągała Jack'a z jego problemów.

Paul pokiwał głową i zwiesił na czymś wzrok. 

- Muszę wracać do akademii, bo zaraz zaczynam następne zajęcia - poinformował i przytulił mnie.

- Jasne, odezwę się jutro.

Paul uśmiechnął się i uniósł jeszcze rękę na pożegnanie.

- Przemyśl to jeszcze, Lea! Do jutra! - wykrzyczał, wbiegając już do budynku.

***

Moje oceny końcowo-roczne w tym roku to jedno, wielkie nieporozumienie. Sama nie mogę uwierzyć w to jakie są słabe, gdy patrzę na kartkę na której są wypisane.

- Gratuluje, Nelson. W tym toku szkolnym przeszłaś samą siebie. - Usłyszałam głos mojej nauczycielki, która z grymasem na twarzy stała przed moją ławką.

Mój wzrok ląduje raz na kartce z ocenami, a raz na niej. I już sama nie wiem co jest gorsze.

- Nie macie już czasu na ich poprawę i musicie zadowolić się takimi jakie są. Za chwilę będzie dzwonek, więc możecie przygotować się do wyjścia. Miłego dnia.

Dla mnie to na pewno nie będzie miły dzień. Pewnie będę musiała spędzić go utopiona w książkach, bo nauczyciele mimo, że wiedzą już jakie będziemy mieć oceny jeszcze robią nam sprawdziany.

Wyszłam z klasy jako ostatnia z niezbyt zadowoloną miną, gdy usłyszałam jak wołał mnie znajomy, charakterystyczny głos Amy.

- Idziemy dzisiaj do klubu z resztą i chcieli żebym zapytała czy ty i Kayden też chcecie iść?

- Wątpię, że Kayden będziesz chciał, ale ja w sumie mogę iść z wami - odpowiedziałam bez większego namysłu mimo że dzisiejszy wieczór miałam spędzić w książkach i jutro pewnie znowu zawale następny sprawdzian.

- Byłam pewna, że odmówisz - zaśmiała się dziewczyna. - Dzisiaj o ósmej spotkamy się tam gdzie zawsze - poinformowała mnie, a ja pokiwałam głową.

Przynajmniej dzisiejszy wieczór zapowiada się dobrze.

^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro