Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

Koniecznie przeczytajcie notkę pod rozdziałem.

Miłego czytania :)

^^^

Kylie

Mimo, że pragnęłam, żeby ta chwila panowała jak najdłużej, uciekłam od Kayden’a. Nie chciałam, żeby Ashley była na mnie zła za to, że całowałam się z jej chłopakiem. Zresztą to i tak on zaczął, ale znając życie, wyparł by się tego. Z drugiej strony, nie byłam pewna czy brunet specjalnie to zrobił, żeby dać mi jakąś nadzieję, czy on także coś do mnie czuje. Sama nie wiedziałam co zrobić. Miałam ochotę zadzwonić do Sam i przedyskutować to z nią, ale ona nie chciała ze mną rozmawiać.

W końcu postanowiłam, że do niej pójdę. Ze łzami w oczach, biegłam w stronę ulicy, na której mieszka. Kiedy byłam pewna, że chłopak nie biegnie za mną, zmniejszyłam tempo.

Ucieszyłam się na widok znajomego domu. Zapukałam kilkakrotnie aż w końcu otworzyła mi Sam. Widziałam, że oczy ma zapłakane, tak samo jak ja, a do tego jej włosy wyglądały jakby nie myła ich przez dwa tygodnie.

- Co ty tu robisz? – powiedziała to z taką nienawiścią, że odsunęłam się od niej o krok.

- Chciałam pogadać i wszystko sobie wyjaśnić.

Bałam się jej reakcji. Naprawdę nie wiedziałam o co się na mnie wściekła, ale musiałam się dowiedzieć.

- Po tym wszystkim chcesz ze mną gadać? – zaśmiała się gorzko, aż mnie ciarki przeszły.

- O co ci chodzi? – zapytałam się, bo wciąż jej nie rozumiałam.

- O co mi chodzi? O nic mi nie chodzi, o nic… - I zamknęła mi drzwi przed nosem.

Nigdy się tak nie zachowywała. Zawsze była uśmiechnięta, ale odkąd pojawił się Dylan, coś się zmieniło. Nie rozmawiałyśmy już tak jak kiedyś. Co chwilę się kłócimy o jakieś głupoty.

Powstrzymałam łzy. Nie mogłam płakać. Jeśli Sam będzie chciała, to przyjdzie do mnie i wszystko sobie wytłumaczymy. Mam już dość, że wścieka się niewiadomo o co.

Poszłam na najbliższy przystanek. Na szczęście autobus miałam za pięć minut, więc nie musiałam zbyt długo czekać.

***

- Myślisz, że ta sukienka będzie okej? – Pokazałam mamie na telefonie jedną z sukienek, którą chciałam sobie kupić na ślub cioci.

- Zejdź z blatu – upomniała mnie. – Myślę, że ta pierwsza była ładniejsza.

Westchnęłam i zrobiłam to o co prosiła mama.

- A Dylan ma jakiś ładny garnitur? – mama spojrzała na mnie z zaciekawieniem, a ja teatralnie przewróciłam oczami.

- Pójdę sama – powtórzyłam to już któryś raz jej, ale ona wciąż upierała się.

- Zobaczymy – zaśmiała się i wróciła do mycia naczyń.

Wróciłam wzrokiem na telefon i zaczęłam przewijać stronę internetową z ciuchami. Kiedy sukienka podobało mi się, mama sądziła, że jest nieodpowiednia na taką ceremonię, a gdy jej wpadła w oko, moim zdaniem była za bardzo ozdobiona. Mi bardziej odpowiadały te zwyczajne.

Przerwało mi pukanie do drzwi. Moja rodzicielka poszła otworzyć, a po chwilę wróciła do kuchni mówiąc, że to ktoś do mnie, przy okazji puszczając mi oczko. Byłam całkowicie pewna, że to Dylan, ponieważ jej zachowanie o tym świadczyło.

- Dylan, nie mam cza… - Zdziwiłam się, gdy przed drzwiami stał Kayden z wielkim bukietem kwiatów. – Kayden, co ty tu robisz?

- Możemy pogadać? – zapytał, wychylając się zza róż.

To było takie słodkie, że zgodziłam się. Poszłam jeszcze do kuchni, aby powiedzieć mamie, że muszę na chwilę wyjść.

- Czyli jednak Dylan to tylko przyjaciel… - westchnęła ze smutkiem, ale po chwili rozpromieniła się. – Ale ten chłopak też jest całkiem niezły. – Poruszyła zabawnie brwiami.

Odwróciłam się, pod nosem śmiejąc się z jej zachowania i bez słowa wróciłam do chłopaka. Zaproponowałam, żebyśmy poszli na ogródek obok mojego domu, gdzie mogliśmy usiąść na huśtawce i spokojnie porozmawiać.

Cieszył mnie widok, lekko zmieszanego Kayden’a. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.

- To dla ciebie. – Podał  mi kwiaty, a kąciki moich ust od razu uniosły się ku górze. – To tak żeby cię przeprosić za wszystko. Ostatnio chciałem to załatwić buziakiem, ale uciekłaś, więc mam nadzieję, że tym razem mi się udało.

Na moim policzku zagościł rumieniec, na samo wspomnienie z tamtejszego treningu. Całą tą atmosferę zepsuła mi myśl o tym, co powiedziała mi Lea. Dlaczego Kayden taki jest, skoro ma dziewczynę?

- Chciałem cię przeprosić za to co wcześniej powiedziałem. – Popatrzył na swoje czarne air force. – Nie chciałem cię urazić, po prostu byłem zły. – Westchnął. Wiedziałam, że ten temat był tak samo ciężki dla niego, jak dla mnie. – Kiedy pocałowałaś Paul’a… Ja byłem o ciebie zazdrosny. – Przeniósł wzrok na mnie, a ja poczułam się jakbym miała zaraz zemdleć.

Uszczypnęłam się w rękę, bo nie byłam do końca pewna czy to tylko sen. Chciałam coś powiedzieć, ale zwyczajnie mnie zatkało.

- Kylie, zależy mi na tobie.

Położył swoją rękę, na moim kolanie. Popatrzyłam w to miejsce i uśmiechnęłam się. Byłam szczęśliwa. Od niedawna tylko marzyłam o tym, żeby Kayden mi to powiedział, a w tamtej chwili okazało się to rzeczywistością. Miałam ochotę skakać z radości, ale przy nim musiałam być opanowana, bo pomyślałby, że nie jestem do końca normalna.

- Ja też cię przepraszam. Wtedy w samochodzie… ja nie wiem jak to wytłumaczyć… Strasznie tego chciałam i chyba właśnie tego się przestraszyłam. Po prostu chciałam uciec przed uczuciami, a przed tym nie da się uciec…

Nie zdążyłam nawet zareagować, bo Kayden momentalnie się do mnie przybliżył i pocałował. Tym razem nie uciekłam. Chciałam żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Brunet położył swoje ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Usiadłam na jego nogach. Czułam jak się uśmiecha, co jeszcze bardziej mnie uszczęśliwiło.

- A co z Paul’em? – zapytał między pocałunkami.

- A co z Ashley? – zawtórowałam.

Chłopak się zaśmiał i znów mnie pocałował.

- To tylko koleżanka – odpowiedział.

- Paul to tylko nasz trener. – Oblizałam usta.

Chwilę siedzieliśmy w ciszy i cieszyliśmy się obecną chwilą. Powoli to wszystko układało się tak jak chciałam.

- To jak? Zostaniesz znów moją partnerką, czy Evan jest lepszym tancerzem ode mnie?

- Muszę się zastanowić – zaśmiałam się.

Żartobliwie uszczypnął mnie w biodro i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.

- Twoja mama chyba coś od ciebie chciała, bo szła w tą stronę, ale kiedy nas zobaczyła, uśmiechnęła się i wróciła do domu – poinformował Kayden, a kąciki jego ust uniosły się ku górze.

- W takim razie nie będziesz miał wyjścia, będziesz musiał mi towarzyszyć na ślubie ciotki – zażartowałam.

- Tobie mógłbym wszędzie towarzyszyć.

I znów mnie pocałował.

Lea

Popatrzyłam na Louise, która z uśmiechem na twarzy szła w stronę kawiarnii, w której mieliśmy spotkać się z Jack'iem. Nie miałam ochoty na to spotkanie, bo byłam pewna, że Lou będzie podrywać chłopaka, a ja nie będę mogła nic z tym zrobić skoro jesteśmy tylko przyjaciółmi. Dziewczyna nigdy nie miała problemu, żeby zagadać do jakiegokolwiek chłopaka, który jej się podoba, a jej pierwsze randki zawsze kończyły się na pocałunkach. Była trochę nachalna i bezwzględna, ale nigdy się tym nie przejmowała.

Weszłyśmy do środka kawiarni i zaczęłyśmy rozglądać się za Jack'iem. Lubiłam tu przychodzić odkąd chłopaka pokazał mi to miejsce. Często przychodziłam tu po szkole albo po treningach, kiedy chciałam być sama.

- Tam jest - powiedziała blondynka, wskazując na Jack'a, który właśnie składał zamówienie.

Louise cieszyła się na to spotkanie bardziej, niż powinna, a ja już nie mogłam na to patrzeć. Blondynka podeszła do Jack'a pierwsza, na co  tylko przewróciłam oczami. Gdybym mogła to z chęcią wróciłabym się do domu, ale było już na to za późno. Przywitaliśmy się i zajęliśmy swoje miejsca. Oczywiście, Louise zajęła to miejsce bliżej chłopaka.

- Cieszę się, że będziemy mogli lepiej się poznać - zaczęła mowić dziewczyna, ale Jack wydawał się na początku nie być na niej skupiony. - Prawie nikogo tu nie znam.

- Też się cieszę - powiedział nagle chłopak, przeczesując włosy ręką.

Nie minęło nawet kilka minut, a ja już miałam ochotę wrócić do domu.

- Więc, przyjechałaś tylko na kilka dni? - zapytał nagle Jack, a Lou uśmiechnęła się na sam fakt, że chłopak zaczął rozmowę.

- Tak - odpowiedziała, ale zasmuciła się, dlatego Jack wysyłał jej pytające spojrzenie.

- Nie chcesz wracać do Anglii?

- Nie - westchnęła. - Najchętniej wyprowadziłbym się stamtąd.

- Rozumiem cię. Kiedyś moi rodzice też zdecydowali się na przeprowadzkę - zaczął mowić. - Przeprowadziliśmy się na kilka miesięcy do innego kraju, ale nie potrafiłem się tam odnaleźć, dlatego po jakimś czasie wróciliśmy tutaj.

Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że prawie nic nie wiem o Jack'u.

- Nie potrafiłbym opuścić tego miasta. Mam tutaj przyajciół i mogę rozwijać moją pasje - powiedział, a ja uśmiechnęłam się na jego słowa.

- Pasje?

- Taniec.

- Tańczysz? - zapytała dziewczyna ze zdziwieniem.

- Tak - odparł. - Lea jest moją partnerką - dopowiedział i puścił mi oczko.

Lou popatrzyła na mnie ze zdziwioną miną. Nawet nie wiem, czemu jej jeszcze tego nie powiedziałam.

- Ja chyba nie mam pasji - powiedziała, poprawiając włosy. - Lubię grać na gitarze, ale nie jestem w tym najlepsza.

- Zazdroszczę. Zawsze chciałem nauczyć się grać.

- Mogłabym cię nauczyć.

- Naprawdę? - zapytał chłopak z uśmiechem.

- Tak - upewniła go dziewczyna.

- Tylko ostrzegam, że nie będę w tym najlepszy i mamy na to tylko kilka dni

- Myślę, że damy radę - powiedziała, puszczając mu oczko.

Siedziałam i przysłuchiwałam się ich rozmowie, jedząc gofra z bitą śmietaną, którego zamówił Jack.

I nie wcale nie byłam zazdrosna o to, że ta dwójka dobrze się ze sobą dogadywała.

Przez następne kilka minut słuchałam ich rozmów, bo tematy w ogóle się im nie kończyły, a Louise czasami nawet bezczelnie flirtowała z chłopkiem.

- Muszę iść do toalety. Zaraz wracam - poinformowała nas blondynka, ale nawet nie zareagowałam.

Zostaliśmy przy stoliku sami, a ja w końcu mogłam z nim porozmawiać. 

- Jesteś zazdrosna - powiedział Jack zadowolony z siebie, śmiejąc się.

- Nie jestem.

- Jesteś.

Nawet nie probowałam już zaprzeczać. Chłopak zrobił zwycięską minę.

- Nie musisz być zazdrosna - powiedział nagle, a ja unosiłam wzrok i popatrzyłam na niego z pytającym spojrzeniem. - W końcu to ty jesteś moją dziewczyną.

Poczułam jak dreszcz przechodzi przez moją skórę, a moje serce zaczyna bić szybciej. Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia.

Jesteśmy kimś więcej, niż tylko przyjaciółmi.

^^^

Bardzo Was przepraszam za moją długą nieobecność, ale koniec roku się zbliża i nawet nie miałam czasu na dodanie rozdziału.

Chcę od razu poinformować, że przez najbliższe trzy tygodnie kolejne rozdziały mogą się nie pojawić. Oczywiście wynagrodzę to maratonem, więc nie martwcie się :)

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro