Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23

Kylie

Weszłam do biblioteki. Nie miałam siły z nikim rozmawiać, a tylko tam panowała cisza. Niewiele uczniów siedziało teraz przy stołach. Niektórzy odrabiali zadania, niektórzy czytali książki. I tak większość ludzi było na stołówce, bo była to najdłuższa przerwa. Usiadłam przy jednym z pustych stolików, a z torby wyciągnęłam zeszyt z matematyki. Musiałam się nauczyć, bo po przerwie miałam sprawdzian.

Ciszyłam się, że nie musiałam się z nikim użerać. Nawet nie miałam humoru na to, aby jakoś wrednie odpowiedzieć Lea'i, kiedy ta powiedziała mi o związku Kayden'a i Ashley. Nie pisałam też do Sam, czemu nie ma jej w szkole. Znów nie chciała ze mną rozmawiać. Wtedy nawet nie pytałam o co jej chodzi, bo prędzej czy później i tak się dowiem.

Otworzyłam zeszyt i zaczęłam przeglądać notatki z lekcji, które były dość ubogie. W tamtej chwili żałowałam, że nie zapisywałam wszystkiego.

Gdy mniej więcej wszystko ogarnęłam, wyszłam z biblioteki i poszłam w stronę klasy, w której zaraz miałam mieć zajęcia. Coraz więcej uczniów pojawiało się na korytarzu, co oznaczało, że zaraz koniec przerwy.

- Kylie! – Usłyszałam krzyk Kayden'a z drugiego końca korytarza.

Nie odwróciłam się. Po prostu przyspieszyłam, bo nie potrafiłam z nim rozmawiać po tym, co mu powiedziałam.

Przerwa się skończyła, więc pospieszne weszłam do klasy. Nie chciałam tracić czasu, którego musiałam wykorzystać na napisanie sprawdzianu.

Po lekcji, byłam szczęśliwa, że pierwszy raz od kilku tygodni zrobiłam wszystkie zadania na teście. Radosna powędrowałam na parking, gdzie stał samochód mojej mamy, którym przyjechałam dzisiaj do szkoły. Zauważyłam, że zaraz obok mojego auta, stało dobrze mi znane czarne audi. Chciałam jak najszybciej wsiąść do pojazdu i wrócić do domu, ale niestety, Kayden najwyraźniej na mnie czekał, bo kiedy mnie zobaczył, wysiadł z samochodu. Nawet nie zdążyłam otworzyć drzwi, a już poczułam jego ręce na mojej tali. Czułam te ciarki, które przebiegły po moim ciele przez jego dotyk, ale starałam się tego nie pokazywać. Trochę zdziwiło mnie to jak się zachował, przecież Lea mówiła, że ma dziewczynę.

- Kylie. – Słyszałam w jego głosie tą cholerną chrypę, która tak bardzo mi się podobało. Odwróciłam się w jego stronę, zachowując dość duży dystans przez co chłopak poczuł się niezręcznie.

- Co? – zapytałam.

- Wołałem cię dzisiaj – oznajmił.

- Musiałam cię nie słyszeć – skłamałam. – Co chciałeś?

- Chyba musimy pogadać – stwierdził, drapiąc się po karku.

- Chyba nie mamy o czym – powiedziałam i otworzyłam drzwi, po czym wsiadłam do samochodu. – Spieszę się. Na razie Kayden.

Odjechałam spod szkoły, zostawiając zdezorientowanego chłopaka.

Chciałam z nim porozmawiać i wyjaśnić wszystko co między nami zaszło. Dobrze wiedziałam, że nie potrafiłam go traktować tylko jako przyjaciela, ale czy chciałam, żeby był moim chłopakiem? Nie byłam tego do końca pewna. Jednak i tak nic by to nie zmieniło, w końcu jest z Ashley i nie odwzajemnia mojego uczucia.

***

Przyszłam na trening trochę wcześniej niż zawsze. Musiałam konieczne pogadać z Paul'em. Cieszyłam się, gdy zobaczyłam go na sali, robiącego rozgrzewkę. Na szczęście był tutaj sam, więc mogliśmy spokojnie porozmawiać.

- Cześć – powiedział wyraźnie zmieszany. – Tak wcześnie przyszłaś?

- Hej – przywitałam się. – Chciałam z tobą pogadać.

Przegryzłam wargę, bo nie byłam do końca pewna czy dobrze robię.

- No więc o co chodzi? Bo jeśli o to ognisko...

- Nie, nie! – krzyknęłam, nerwowo się śmiejąc. – Zapomnijmy o tym. Chodzi mi o to, że chciałabym zmienić partnera.

Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony i przeczesał ręką swoje włosy.

- Coś się stało, że nie chcesz tańczyć z Kayden'em? – zapytał.

I znów nerwowo przegryzłam wargę, ale tym razem dużo mocniej. Musiałam powstrzymać płacz.

- Nie. Po prostu czasami nie możemy się dogadać. Myślę, że mogłabym zatańczyć z Evan'em i wtedy on by tańczył z Ashley – zaproponowałam.

- No dobrze – zgodził się po krótkim przemyśleniu. – Zobaczymy co da się zrobić.

***

Trening się zaczął i wszyscy już byli na sali. Paul porozmawiał z Evan'em i Ashley o zmianie partnerów. Wiedziałam, że blondynka od razu się zgodzi, ale nie byłam pewna co do Evan'a. Na szczęście także przytaknął.

Kayden wysłał mi zdezorientowane spojrzenie, kiedy podeszłam do Evan'a, a do niego Ashley. Słyszałam, że blondynka wszystko mu wytłumaczyła. Nie byłam do końca pewna czy jest zdenerwowany, czy szczęśliwy tą zmianą, ale nie interesowało mnie to. Widziałam jak Lea uśmiecha się z wyraźną aprobatą.

- Kylie – przedstawiłam się blondynowi, z którym miałam tańczyć.

- Evan.

Uśmiechnęłam się do niego. Wydawał się bardzo sympatyczny.

Paul włączył piosenkę, a my ustawiliśmy się do rozpoczęcia układu.

Po treningu stwierdziłam, że całkiem dobrze mi się tańczyło z blondynem. Zmęczona skierowałam się w stronę szatni. W środku już byłam Kim, Ashley i Lea.

- Jeśli chcecie, mogę podwieźć was do domu – zaoferowała Kim, gdy się przebierałyśmy.

Odmówiłam, w końcu przyjechałam samochodem mojej mamy. Lea powiedziała, że wróci z Jack'iem.

- Ja pojadę z Kayden'em. – Widziałam uśmiech na twarzy Ashley.

Kąciki ust Lea'i od razu poszły w górę, a ja próbowałam udawać, że jest mi to całkowicie obojętne. Ale nie było. Nie potrafiłam poradzić sobie z myślą, że oni naprawdę są razem. Odwróciłam się od dziewczyn i szybko przetarłam oczy. Nie mogły zobaczyć tego, że płaczę. W ekspresowym tempie przebrałam się i wyszłam z szatni, żegnając się z dziewczynami. Przestraszyłam się, gdy przed drzwiami zauważyłam Kayden'a, który zapewne czekał na Ashley. Odeszłam, nie odzywając się, ale zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek. 

- Musimy pogadać – powiedział to, wciąż trzymając mnie za rękę.

- Już ci powiedziałam, że nie mamy o czym.

- Chyba jednak mamy, bo w końcu nieładnie tak bez mojej wiedzy zmieniać sobie partnera.

- Posłuchaj Kayden – warknęłam. – Nie obchodzi mnie czy chcesz, czy nie chcesz ze mną tańczyć. Ja z tobą nie zamierzam, więc zmieniłam sobie partnera. Nie obchodzi mnie jakie masz o mnie zdanie. Nie obchodzi mnie, że chcesz ze mną rozmawiać, bo ja z tobą nie chcę. Daj mi po prostu święty spokój.

- Wiesz co? – zapytał i pociągnął mnie bliżej siebie, po czym zostałam przyciśnięta do ściany, przez bruneta. – Nie obchodzi mnie czy chcesz tego, czy nie, ale ja czekałem na to już od dawna.

I pocałował mnie.

Lea

- Wstawaj! Zaraz spóźnisz się do szkoły! - zostałam obudzona przez Louise, która siedziała na moim łóżku i nie dawała mi spokoju, próbując zrobić wszystko, żeby mnie obudzić.

W sumie to, gdyby ona codziennie budziła mnie do szkoły na pewno nie spóźniałabym się na zajęcia.

- Dzisiaj nigdzie nie idę, zostaje z tobą - wymamrotałam słabo zaspanym głosem, ale dziewczyna usłyszała co powiedziałam. - Pojedziemy do miasta albo coś. Sama zdecydujesz, co będziemy robić. 

- Oh, to super! - wykrzyczała z radością i pobiegła w stronę szafy, którą jej wczoraj udostępniałam, żeby nie musiała trzymać ciuchów w walizkach. - Na co czekasz? Ubieraj się.

- Jest jeszcze wcześnie. Daj mi pospać.

Dziewczyna przewróciła oczami, a następnie rzuciła poduszką, która trafiła prosto w moją twarz i zaczęła szukać w szafie czegoś w co mogłaby się ubrać.

- Nie chcę stracić tego dnia na twoje spanie - powiedziała pretensjonalnie. - Chcę go dobrze wykorzystać.

Lou przyjechała tu wczoraj i ma za sobą długi lot samolotem, a w ogóle nie widać po niej zmęczenia. Skąd ona ma w sobie tyle energii?

Mimo wszystko zlekceważyłam to co powiedziała do mnie dziewczyna i próbowałam zasnąć, chociaż na parę minut, ale bezskutecznie.

- Masz piętnaście minut na przygotowanie się do wyjścia. Czekam na ciebie na dole - oznajmiła i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Westchnęłam i z trudnością wstałam z łóżka.

***

Nienawidzę tego, że nie mam prawo jazdy. Przez to musimy teraz jechać autobusem i zajmie to nam dwa razy więcej czasu.

- Jak tam w Anglii? - zapytałam, żeby zacząć jakiś temat.

- Nie jest najgorzej, ale wolałabym wrócić tutaj.

Popatrzyłam na dziewczynę i wysłałam jej pytające spojrzenie, ale nie chciałam męczyć jej pytaniami 'dlaczego', ponieważ miałam wrażenie, że nie miała ochoty o tym rozmawiać.

- Um... a jak tam w szkole?

- Idzie mi całkiem nieźle - odpowiedziała z uśmiechem. - Mam stypendium.

Dobrze, że przynajmniej jednej z nas powodzi się w szkole.

- Nie rozmawiajmy już o mnie - powiedziała nagle dziewczyna, a ja wiedziałam do czego to zmierza. - Co u ciebie?

- Nie mówiłam ci tego jeszcze, ale znowu tańczę. W mojej szkole był zorganizowany konkurs taneczny, wygrałam go  i teraz chodzę do jednej z najlepszych akademii tanecznych mieście.

- Dlaczego mówisz o tym dopiero teraz? - zapytała dziewczyna i uścisnęła mnie, składając gratulacje. 

W sumie żałuję, że straciłyśmy kontakt. Kiedyś wiedziałyśmy o sobie wszystko, znałyśmy swoje sekrety, byłyśmy jak siostry.

***

Chodziłyśmy po centrum miasta prawie od samego rana, dlatego obie byłyśmy już zmęczone.

- Która godzina? - zapytałam kuzynki, kiedy obie opadłyśmy na ławkę przy przystanku autobusowym.

- W pół do siedemnastej.

Westchnęłam i wyciągnęłam telefon, żeby napisać do Amy o zadanie domowe. Jutro z chęcią też nie poszłabym do szkoły, ale mam sprawdzian, a później jeszcze trening. Oparłam się o ławkę i zamyślona wpatrywałam się w jeden punkt, nie zwracając uwagi na nic innego.

- Ej, telefon do ciebie dzwoni - poinformowała mnie Lou, a ja wzdrygnęłam się, gdy zobaczyłam kto próbuje się do mnie dodzwonić.

Jack.

- Halo?

- Hej, Lea. Spotkamy się zaraz tam gdzie zawsze?

- Nie mogę. Jestem z Louise na mieście.

- Może iść z nami.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł Jack, bo...

- Powiedz mi gdzie jesteście to zaraz po was przyjadę.

- Może innym razem, okej?

- Proszę.

- Oh, no dobra, ale przyjedziemy same.

- Będę na was czekał. Pa.

- Pa.

To nie tak, że nie chciałam iść z Jack'iem. Nie chciałam, żeby Louise szła z nami.

- Kto dzwonił?

- Jack - wymamrotałam. - Chcę się ze mną spotkać, umm to znaczy z nami.

- Naprawdę? - zapytała dziewczyna, a na jej twarzy rozpromienił uśmiech.

-  Z czego się tak cieszysz?

- Po prostu - odpowiedziała, uśmiechając się.

Popatrzyłam na dziewczynę zdezorientowana. Nie rozumiem, dlaczego tak się ucieszyła.

- Lea - zaczęła mówić, ale nagle przerwała. - Ciebie i Jack'a coś łączy? To znaczy, jesteście parą? - dokończyła po chwili.

- Um, tak... to znaczy nie. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale... To jest trochę skomplikowane.

- Czyli Jack nie jest twoim chłopkiem?

- Nie - powiedziałam z trudnością, na co Lou odetchnęła z ulgą. - Czemu pytasz? - zapytałam, ale domyślałam się o co chodzi. Dziewczyna nie odpowiedziała  tylko uśmiechnęła się.

^^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro