21
Kylie
- Dostaliśmy zaproszenie na ślub cioci Marthy - oznajmiła mama, przy kolacji.
Chyba pierwszy raz od dawna jedliśmy wspólnie kolację. Tato wrócił dzisiaj wcześniej z pracy, a mama zrobiła sobie wolne.
Grzebałam widelcem w makaronie z warzywami. Nie chciało mi się jeść, ani rozmawiać przy stole o moich ocenach, o ślubie ciotki, o szkole, czy o tym jak jest na zajęciach z tańca. Miałam ochotę pójść do pokoju i po prostu spać. Nie mogłam, bo musiałam jeszcze zrobić pracę domową i pouczyć się na jutrzejszy sprawdzian z biologii. Moje oceny wciąż się nie poprawiały, a koniec roku szkolnego zbliżał się nieubłaganie.
- To fajnie - powiedziałam obojętnie, co mamę widocznie zmartwiło.
Nigdy się tak nie zachowywałam, ale tym razem miałam gorszy humor niż zwykle.
Moje myśli ciągle krążyły wokół Kayden'a i Ashley. Miałam przed oczami scenkę z parkingu i aż mnie mdliło.
- Jesteś zaproszona z osobą towarzyszącą - rzekła rodzicielka i uniosła lekko kąciki ust.
Spojrzałam na nią przegryzając wargę.
Moja mama nigdy nie rozmawiała ze mną o chłopakach. No może czasami zdarzyło jej się zapytać, niby w żartach niby poważnie, czy mam kogoś na oku, ale skutecznie zmieniałam temat. Nie lubię rozmawiać o uczuciach.
- Mogę zabrać Sam.
Mama przewróciła oczami na mój komentarz.
- A może pójdziesz z Dylan'em? - zasugerowała.
Dylan przyszedł dzisiaj do mnie na chwilę zaraz po tym jak podrzucił mnie po szkole, do domu. Wtedy poznał moją rodzicielkę, a ona jak zwykle zaczęła podejrzewać, że to mój chłopak. Zresztą trochę to tak wyglądało, bo Dylan usiadł obok mnie na kanapie, po czym objął mnie w pasie. Był bardzo miły i co chwilę komplementował moją mamę. Do tego wszystkiego chwalił się dobrymi ocenami w szkole. Jej to się bardzo spodobało. Gdy wyszedł, co chwilę się pytała czy jesteśmy razem. Próbowałam jej wytłumaczyć że to tylko mój kolega, ale ona nie chciała mi uwierzyć.
Zirytowana, teatralnie przewróciłam oczami. Nie chciałam wracać do tego tematu.
Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Dylan tak się zachowywał. Może od jakiegoś czasu jest naprawdę dziwny, ale teraz przesadził.
- Daj jej spokój.
W duchu dziękowałam tacie, że zakończył ten temat.
Po kilku minutach skończyłam kolację i wymyłam naczynia. Idąc do swojego pokoju usłyszałam głos mamy z salonu.
- Mam nadzieję, że pójdziesz z Dylan'em. To naprawdę fajny chłopak. - Widziałam jak się uśmiechała i dezaprobatą pokręciłam głową, wzdychając.
Pobiegłam po schodach do pokoju, gdzie był niemały bałagan. Jednak nie chciało mi się wtedy tego sprzątać. Zamiast zacząć odrabiać zadanie czy zrobić coś pożytecznego, zabrałam telefon, który leżał na szafce obok mojego łóżka. Czekałam na pełną godzinę, bo tylko to motywowała mnie do robienia pracy domowej. Miałam jeszcze dwadzieścia minut na przeglądanie portali społecznościowych.
Nawet nie wiem kiedy na Instagramie zaczęłam oglądać profil Ashley. Coś mnie do tego zmusiło. Zobaczyłam, że ma tylko dwa zdjęcia. Na jednym z nich tańczy, a drugie to jej selfie. Spojrzałam na jej uśmiechniętą twarz, która w jakiś sposób mnie irytowała.
Zablokowałam telefon, bo nie chciałam już patrzeć na to, jak idealna jest ta dziewczyna.
Byłam smutna, zdenerwowana, a jednocześnie nie wiedziałam co zrobić. Czułam się zawstydzona faktem, że pocałowałam Paul'a. Nie wiedziałam, jak teraz miałam się zachowywać na treningu. Sam wciąż coś dręczyło, ale nie chciała mi o tym mówić, bo od sytuacji, kiedy się pokłóciłyśmy przez mój nieszczęsny pocałunek, ciągle miała o to żal, ale próbowała to ukryć. Dylan dziwnie się zachowywał i coraz bardziej zaczynał mnie wkurzać. Z Lea'ą już prawie w ogóle nie rozmawiałam, choć w sumie my i tak zawsze się tylko kłóciłyśmy, i nie denerwowała mnie tak jak kiedyś, co nie zmienia faktu, że jej nienawidzę. Ashley zazdrościłam tego, że była tak cholernie idealna. A Kayden? No właśnie tu nie miałam pojęcia co myśleć o naszej relacji. Niby gadamy, ale nie tak jak wcześniej. Coś się zmieniło i to już od dawna. Kiedyś myślałam, że jest on tak samo szurnięty jak jego przyjaciółka, ale z czasem, gdy lepiej go poznałam, patrzyłam na niego inaczej. Polubiłam go i to chyba trochę za bardzo.
Chciało mi się płakać. Stwierdziłam, że to nie jest najlepszy pomysł. Musiałam w tamtym momencie stłumić wszystkie emocje, które mi towarzyszyły. Wiedziałam, że tylko taniec by mi w tym pomógł.
Bez zastanowienia pobiegłam na dół, żeby ubrać trampki i wyjść z domu. Musiałam iść na salę, na której już dwa razy tańczyłam tam z Kayden'em. Sama myśl o nim, jeszcze bardziej mnie zasmuciła.
- Muszę coś załatwić. Zaraz wrócę - krzyknęłam mamie, która prawdopodobnie była w kuchni.
- Poczekaj.
Westchnęłam z dezaprobatą, ale posłusznie poczekałam. Przyszła do przedpokoju i spojrzała na mnie pytająco.
- Gdzie idziesz?
- Muszę coś załatwić tu niedaleko - powiedziałam, patrząc wszędzie, byle nie na nią.
Zaśmiała się.
- Zawsze byłaś tajemnicza, ale nie musisz ukrywać tego, że idziesz się spotkać z Dylan'em. - Zaśmiała się. Już miała jej przerwać i powiedzieć, że to nieprawda, ale ona szybko mi przerwała. - Możesz wrócić o której tylko chcesz.
Przewróciłam oczami już kolejny raz tego dnia, ale nie miałam zamiaru się tłumaczyć. Chciałam jak najszybciej być na sali, gdzie mogłam dać upust wszystkim emocjom.
Droga do tego miejsca zajęła mi jakieś dwadzieścia minut. Kiedy byłam już na miejscu, otworzyłam drzwi do sali, a na mojej twarzy natychmiast wymalowała się wielkie zdziwienie. Nie tylko ja wpadłam na pomysł zatańczenia tutaj.
- Kylie? - Kayden uniósł brwi. - Co ty tu robisz?
- Chyba mieliśmy takie same plany - odparłam, przegryzając wargę.
Lea
Po szkole przyszłam do Kim, chociaż wolałabym teraz spać w moim łóżku, ale dziewczyna zadzwoniła do mnie, żebyśmy wyszły razem na miasto coś zjeść.
- Wezmę tylko pieniądze i będziemy mogły iść - poinformowała mnie, a ja wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam jej głos, bo byłam w trakcie oglądania jakiegoś programu w telewizji, który najwidoczniej bardzo mnie wciągnął. - Ah, zapomniałam ci powiedzieć, że Ashely idzie z nami.
- Okej. To dobrze - odparłam prawie niesłyszalnie, ale ucieszyłam się, bo będę mogła porozmawiać z Ashley o Kayden'ie.
Oparłam głowę o poduszkę i miałam wrażenie, że zaraz zasnę, dlatego co chwilę poganiałam Kim, która dopiero po jakiś piętnastu minutach szukania pieniędzy (i przeglądania się w lustrze) była gotowa do wyjścia.
***
Ashley czekała już na nas na miejscu, zresztą nic dziwnego, bo wyszłyśmy z domu dużo później, niż zamierzałyśmy. Przywitałyśmy się i zajęłyśmy nasze miejsca przy stoliku, a następnie złożyłyśmy zamówienia.
- Muszę wam coś powiedzieć - oznajmiła Ashley, a wzrok mój i Kim od razu przeniósł się na nią. - Chodzi o Kayden'a.
- Co się stało? - zapytałam, nie mogąc się powstrzymać.
- Chciałabym, żeby pomiędzy nami było coś więcej.
Uśmiechnęłam się do siebie na słowa Ashely. Gdyby Kayden był z nią, odpuściłby sobie Kylie, dlatego ja zrobię wszystko, żeby do tego doszło.
- Mogę ci w tym pomóc.
- Co? - Ashley rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie.
- Pogadam z nim.
- A co z Kylie? - wtrąciła nagle Kim. - Myślałam, że ona i Kayden...
- Nie - przerwałam jej, patrząc na nią z oburzeniem. - Nic ich nie łączy.
Kim nic nie odpowiedziała, a ja wyciągnęłam z kieszeni telefon, który zawibrował, bo dostałam jakąś wiadomość. Odblokowałam telefon i zobaczyłam wiadomość od Kayden'a.
Spotkamy się?
Odpisałam chłopakowi, że jestem teraz z Kim i Ashley i będę mogła spotkać się z nim dopiero za godzinę. Dzisiaj jestem naprawdę śpiąca, a wszyscy nagle chcą się spotykać, a jedyne czego ja teraz potrzebuję to moje łóżko. Spałam dzisiaj tylko dwie godziny, bo przez całą noc uczyłam się do sprawdzianu z matematyki z którego i tak pewnie dostanę słabą ocenę, bo nie zrobiłam większości zadań.
- A co z tobą i Jack'iem? - zapytała nagle Ashley, a ja zdezorientowana popatrzyłam na dziewczyny, które wpatrywały się we mnie, czekając na odpowiedź.
- Um, nic - mruknęłam, wzruszając ramionami. - Po prostu się przyjaźnimy... to znaczy... to trochę skomplikowane.
Kim i Ashley popatrzyły na siebie i wybuchnęły śmiechem.
Co w tym śmiesznego?
Przewróciłam oczami, czekając, gdy w końcu dostaniemy nasze jedzenie, bo umierałam z głodu.
***
Nie miałam już dzisiaj ochoty nigdzie wychodzić i wolałam zostać w domu, dlatego napisałam do Kayden'a, żeby do mnie przyjechał.
Miałam na sobie dresy i jakiś biały, rozciągnięty T-shirt, a moje włosy wyglądały gorzej, niż kiedykolwiek wcześniej, bo były spięte w coś, czego nawet nie można było nazwać kokiem, ale nie dbałam o to jak wyglądam, w co jestem ubrana, czy jak wygląda moja fryzura. Kayden widział mnie już w dużo gorszym stanie. Zresztą, to tylko Kayden.
- Jestem! - krzyknął przyjaciel, wchodząc do mojego pokoju. - Oh, ślicznie wyglądasz - droczył się ze mną, a ja rzuciłam w jego stronę poduszką, którą dostał prosto w twarz.
- Dupek - warknęłam, rzucając mu uporczywe spojrzenie. - Dlaczego chciałeś się spotkać? - zapytałam po chwili.
- Bo chciałem porozmawiać - odparł, wzruszając ramionami.
Usiadłam na łóżko i kazałam chłopakowi zacząć mówić, bo widziałam, że coś jest nie tak.
- Chyba miałaś racje - powiedział, a ja tylko rzuciłam mu pytające spojrzenie. - Miałaś racje co do Kylie.
Oh, naprawdę?
- Dobrze, że w końcu to zrozumiałeś - odparłam, posyłając mu słaby uśmiech. - Nie chciałam, żebyście byli razem nie tylko dlatego, że jej nienawidzę, ale też dlatego, bo wiedziałam, że ona cię zrani.
Chłopak nie odpowiedział, a w pokoju zapanowała niezręczna cisza.
- Nie rozumiem jej - westchnął dopiero po jakimś czasie.
- Nie wiem, po co w ogóle się nią przejmujesz - powiedziałam cicho, ale chłopak na pewno to usłyszał. - Zadzwoń do Ashley i wyjdź z nią gdzieś, żebyś nie myślał o Kylie - ciągnęłam dalej i podałam mu telefon, wybierając numer do Ashley.
- Chyba nawet wiem, gdzie będziemy mogli pójść - powiedział i uśmiechnął się, przykładając telefon do ucha.
^^^
Przepraszam za dość długą nieobecność, ale nie miałam za bardzo czasu na dodanie rozdziały.
Zostawcie po sobie jakiś ślad :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro