16
Kylie
Cały dzień w szkole, Sam skutecznie mnie omijała. Dwa razy próbowałam do niej podejść i pogadać, ale nie miała zamiaru ze mną rozmawiać. W końcu sobie odpuściłam i wróciłam do domu po pięciu lekcjach. Cieszyłam się, że nikogo nie ma w domu i w spokoju będę mogła posiedzieć, puszczając głośną muzykę.
Przed drzwiami uświadomiłam sobie, że zapomniałam zabrać kluczy. Tym sposobem musiałam czekać na rodziców do szóstej po południu. Poszłam więc na ogródek zaraz za budynkiem.
Wyrzuciłam torbę z książkami na trawę i usiadłam na huśtawce, którą rok temu zamontował tu mój tato. Położyłam na niej nogi i zamknęłam oczy.
Nie byłam zła na Samanthe. Wiedziałam dlaczego się do mnie nie odzywa. Może źle postąpiłam nie przychodząc na jej występ. Czasami po prostu pod wpływem emocji popełniamy różne błędy. Dopiero po przemyśleniu uświadamiamy sobie, że nie potrzebnie się to zrobiło. Niestety czasu już nie cofnę. Chociaż z drugiej strony, jeśli naprawdę Sam powiedziała o tym pocałunku Lea'i, to całkowicie zawiodła moje zaufanie. Jednak nie mam pewności co do tego, dlatego źle zrobiłam, nie przychodząc na jej przedstawienie.
Wysłałam jej już piątego smsa dzisiaj, w którym prosiłam ją o spotkanie. Minęło dziesięć, potem dwadzieścia, trzydzieści minut, a i tak nie odpisywała. Westchnęłam, rzucając telefonem o trawę. Na moje nieszczęście zrobiłam to trochę za mocno, a komórka spadła prosto na betonową ścieżkę, która była zaraz obok trawnika. Zdenerwowana podbiegłam do telefonu i warknęłam zła na siebie. Szybka rozbita, choć dotyk działał.
- Kurde! – krzyknęłam.
Klęczałam tak chwilę na ziemi trzymając rozbity telefon, kiedy nagle ktoś dotknął mojego ramienia, a ja wystraszona odwróciłam się i walnęłam tą osobę prosto w piszczel. Zaskoczona spojrzałam na Dylan'a, kiedy ten złapał się za obolałe miejsce.
- Strasznie cię przepraszam! Wystraszyłeś mnie. – Niespodziewanie zaczęłam się śmiać. To nie był zwykły śmiech. Brzmiało to tak żałośnie, ale to wszystko przez ten mój dzisiejszy okropny dzień.
- Okej, wszystko w porządku – zaśmiał się.
Od mojej i Sam kłótni, zachowywał się jakoś inaczej. Widziałam go dzisiaj parę razy z dziewczyną i za każdym razem rozglądał się po korytarzu tak jakby kogoś szukał, a kiedy mnie widział wysyłał mi szczery uśmiech.
- Coś się stało, że tu jesteś?
- Zostały mi jeszcze trzy lekcje, na których nie chciało mi się siedzieć. Nie było cię w szkole, więc stwierdziłem, że poszłaś do domu i tu przyszedłem. Zobaczyłem, że nikogo nie ma i nagle usłyszałem twój krzyk – wytłumaczył, a ja tylko kiwnęłam głową.
Usiedliśmy na huśtawce, a ja wciąż trzymałam swój rozbity telefon.
- Mógłbyś mi jakoś pomóc przekonać Sam, żeby ze mną pogadała? – zapytałam z nadzieją w głosie. – Wiesz, w końcu jest w tobie zako...
Przerwałam wypowiedź, gdy zdałam sobie sprawę co właśnie chciałam powiedzieć. Chłopak spojrzał na mnie, unosząc brwi, a ja zaczęłam nerwowo kiwać w głową, jakby to miało cofnąć czas. Ona mnie zabije, jak się dowie, że to wygadałam to Dylan'owi.
- Sam jest we mnie zakochana?
Byłam całkowicie pewna, że już dawno o tym wiedział. Sam wysyłała mu tyle sygnałów, że powinien się domyślić. Poza tym zapytał tak, jakby nie było to dla niego żadnym zaskoczeniem.
- Proszę, nie mów jej, że ci to powiedziałam – poprosiłam, choć dobrze wiedziałam, że nie powinnam tak robić.
- Jasne. I postaram się ją namówić, żebyście się dogadały.
Uśmiechnęłam się wdzięcznie. Wiedziałam, że tylko on mi pomoże, w końcu Samantha na pewno mu nie odmówi.
Nagle poczułam jak mój telefon wibruje. Myślałam, że to od Sam, ale na mojej twarzy zaskoczenie było jeszcze większe, kiedy zobaczyłam wiadomość od Kayden'a.
Masz ochotę na pizzę? x
Chwilę zastanawiałam się co odpisać. Patrzyłam na rozbity ekran, aż w końcu wystukałam odpowiedź.
Może innym razem. Dylan mnie odwiedził.
Nie czekałam długo na odpowiedź.
Jak chce, może iść z nami ;p
- Masz ochotę na pizzę? – zapytałam chłopaka, siedzącego obok mnie.
- No jasne – odpowiedział z wielkim uśmiechem.
Napisałam Kayden'owi, że się zgodził, a ten odpisał, że zaraz po nas będzie.
- W takim razie za jakieś dziesięć minut Kayden przyjedzie po nas i pojedziemy do pizzeri – oznajmiłam.
Dylan tylko lekko pokiwał głową, już z nieco mniejszym uśmiechem.
Lea
Czekałam na Paul'a przed szkołą tańca, bo byliśmy umówieni na wyjście.
Byłam nieobecna. Wciąż myślałam o Jack'u i o tym co mi dzisiaj powiedział. On naprawdę za mną tęsknił i to sprawiało, że gdy tylko o tym myślałam to rumieniłam się.
Myślę, że Kayden miał rację, mówiąc mi, że sama nie potrafię przyznać tego, że zakochałam się w Jack'u, a moja relacja z Paul'em robi się coraz dziwniejsza.
Poczułam jak ktoś łapie za moje biodra i przyciąga do siebie. Lekko się wzdrygnęłam, ale wiedziałam, że był to Paul. Miał na sobie strój, który zwykle ma na treningach.
- Hej - przywitał się, trzymając rękę na moich biodrach.
- Hej. Umm, więc gdzie idziemy?
- Tańczyć.
- Tańczyć? - powtórzyłam. - Mogłeś powiedzieć mi wcześniej, wtedy wzięłabym ze sobą strój.
Chłopak przewrócił oczami i złapał za mój nadgarstek, ciągnąc mnie za sobą w stronę budynku.
Dziwne było to, że Jack dzisiaj zaoferował mi to samo.
Wspólny taniec.
Bez nikogo innego.
Tylko we dwójkę.
Weszliśmy na salę, na której jeszcze nigdy nie byłam. Była dużo mniejsza niż ta, w której zawsze mamy treningi.
- W końcu możemy zatańczyć razem - powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Przecież już nie raz tańczyliśmy razem na treningach.
- Ale to nie to samo - odparł, kierując się do radia, żeby włączyć jakaś muzykę. - Teraz nie ma tu Jack'a, Kayden'a, Kylie czy reszty grupy. Jesteśmy sami.
Brunet stanął naprzeciwko mnie i umieścił swoje dłonie na mojej talii. Paul był naprawdę przystojny i przez to czułam się zakłopotana. Wpatrywałam się w niego i dopiero wtedy zauważyłam, że ma brązowe oczy.
- Myślę, że dzisiaj odpuścimy sobie rozgrzewkę.
Gdy tańczy się z Paul'em od razu można spostrzec, że posiada duże doświadczenie. Jego kroki zawsze są płynne i skoordynowane. Jeśli tylko bym mogła to tańczyłabym z nim do rana.
Gdy tańczyliśmy nieświadomie zamykałam oczy i wyobrażałam sobie, że na miejscu Paul'a jest ze mną Jack'a.
Po jakimś czasie muzyka, która leciała w tle wyłączyła się, a my zatrzymaliśmy się, stojąc naprzeciwko siebie. Paul przysunął się bliżej mnie i patrzył na moje usta, przegryzając wargę. Wtedy nagle złączył nasze usta w pocałunek, który chciałam odwzajemnić.
- Przepraszam, ale nie mogę. - Usłyszałam od Paul'a, który szybkim krokiem wyszedł z sali, zostawiając mnie na niej samą.
Kylie
Weszliśmy do pizzeri, a ja od razu poczułam zapach pizzy i zrobiłam się głodna. Prawie wszystkie stoliki były zajęte, ale udało nam się usiąść przy jednym obok ściany. W tle leciała cicha muzyka, a ja przyjrzałam się dokładniej po pomieszczeniu. Pierwszy raz tu byłam, mimo że niedaleko stąd znajduje się mój dom.
Kelner przyniósł nam trzy karty, które zaczęliśmy przeglądać.
- Co chcesz? – Dylan spojrzał na mnie z uśmiechem. Siedział naprzeciwko mnie.
- Ja się dostosuję do was. Mi to obojętne, co weźmiemy – oznajmiłam, bo tak naprawdę jaką pizzę byśmy zamówili, taką zjem.
- Może bolognese? – zaproponował Kayden.
- Nie – sprzeciwił się Dylan z dziwnym wyrazem twarzy. – Weźmy hawajską.
- Nie lubię ananasa – stwierdził brunet. - A co powiecie na tą pod numerem piątym?
Spojrzałam na kartę, ale nawet nie zdążyłam przeczytać co to za pizza, bo już usłyszałam głos Dylan'a.
- To już lepiej tą czwartą.
Chłopaki jakieś pięć minut kłócili o to, jaką pizzę zamówić. Chwilę im się przyglądałam i stwierdziłam, że raczej się nie polubili, byli jakoś wrogo do siebie nastawieni. Przewróciłam oczami, bo miałam dość ich dziecinnego zachowania.
- Okej, w takim razie wylosujemy, skoro nie potraficie się dogadać. – Zamknęłam oczy i palcem przejechałam po karcie. Kiedy otworzyłam oczy, przeczytałam jaką zamówimy pizzę. – Bolognese.
Kayden wysłał Dylan'owi zwycięski uśmiech, a ja znów przewróciłam oczami. Gdy podszedł kelner, zamówiliśmy jedzenie oraz picie, a ja robiłam się coraz bardziej głodna.
Przy stole zapanowała niezręczna cisza. Zastanawiałam się o czym mogłabym z tą dwójką rozmawiać, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nie chciałam zaczynać jakiegoś tematu, przez który znów by zaczęli się bezsensownie kłócić.
- Nie wiecie może kto jest dobry z matmy? Muszę wziąć jakieś korki, bo mocno się opuściłam z tego przedmiotu.
- Ja jestem dobry z matmy – pochwalił się Dylan.
Jakoś nie za bardzo chciałam, żeby to akurat on udzielał mi korepetycji. Nie to, że go nie lubię. Możliwe, że jest dobry z matematyki, ale wolałam żeby uczył mnie ktoś ze starszej klasy.
- Mogę ci pomóc jeśli chcesz – zaproponował, dumnie patrząc na Kayden'a.
Uniosłam brwi i zaczęłam się zastanawiać czy dobrze, że zaczęłam ten temat. Brunet spojrzał na niego, lekko kiwając głową, przy tym śmiejąc się.
- Myślę, że byłbym lepszym nauczycielem. Zresztą już raz ci pomagałem. – Kayden wysłał mi oczko i uniósł kąciki ust.
Racja, już raz mi pomógł zrobić zadania z matematyki i jest w tym dość dobry. Jednak nie chciałam się zgadzać na korepetycje właśnie z nim, bo wiem, że Dylan byłby wkurzony za to. Chociaż wolałam tą opcję niż nauka z Dylan'em.
Na szczęście naszą rozmowę przerwał kelner z naszym zamówieniem.
***
Kayden odwiózł Dylan'a do domu, a potem zaczął jechać w stronę mojego.
- Dziwny jest ten Dylan – skomentował brunet, a ja przewróciłam oczami.
- Narzekasz – rzekłam. – Ja go lubię.
Chłopak nie odpowiedział, tylko wyciągnął ze schowka swoje przeciwsłoneczne okulary i założył je. Słońce już zachodziło, a widok przed nami był naprawdę ładny. Z przymrużonymi oczami patrzyłam na krajobraz.
- Coś mi się zdaję, że się jemu podobasz. – Kayden spojrzał na mnie kątem oka, a ja się zaśmiałam.
- No to chyba nie widziałeś jak on patrzy na Sam.
Kiedy to powiedziałam, przypomniałam sobie o przyjaciółce i mój humor nieco się pogorszył. Dziewczyna wciąż nie odpisywała, a ja powoli zaczynałam się robić niecierpliwa. Będę musiała do niej pójść, do domu i nie będzie miała wyjścia. Będzie musiała ze mną porozmawiać. Chyba, że Dylan ją namówi do tego.
- Dalej się do ciebie nie odzywa?
- Niestety – westchnęłam.
- Wiesz, nie sądzę, że to ona powiedziała Lea'i o tym. Trochę podpytałem ją i powiedziała, że dostała jakąś kartkę i tam wszystko miała opisane, ale nie wie kto podrzucił to jej – powiedział.
- Mógłbyś jakoś zabrać tą kartkę Nelson? – zapytałam z nadzieją.
- Lea to wyrzuciła.
Przymknęłam oczy i zaczęłam się zastanawiać kto taki mógł to powiedzieć. Niestety wszystko wskazywało na Sam, tym bardziej, że potem na mnie naskoczyła. Była wściekła, że tyle czasu spędzam na treningach, a nie z nią. Może chciała zrobić mi na złość? Chociaż to do niej nie pasuje...
Samochód się zatrzymał, a ja zauważyłam, że jesteśmy już pod moim domem. Popatrzyłam na Kayden'a, który także spojrzał na mnie. Ściągnął okulary i postawił je na desce rozdzielczej.
- Dziękuję za dzisiejsze popołudnie – powiedziałam. – Pomijając wasze kłótnie, było okej. – Zaśmiałam się.
Chłopak przyjrzał mi się, a w aucie zapanowała cisza. Przez chwilę wpatrywaliśmy się na siebie nic nie mówiąc. Miałam wrażenie, że się do siebie przybliżamy albo po prostu naprawdę to robiliśmy. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Słychać było tylko nasze oddechy, a ja czułam się jakby czas nagle się zatrzymał.
- Masz rację. Było okej, ale wolałbym spędzić ten czas tylko z tobą – powiedział Kayden lekko przyciszonym głosem.
W tamtym momencie spanikowałam. I nagle, jak oparzona oddaliłam się od niego. Pożegnałam się i szybko wybiegłam z samochodu. Zostawiłam go, zupełnie zdezorientowanego. Rodzice byli już w domu, o czym świadczyły otwarte drzwi. Weszłam do budynku, głośno krzyknęłam „cześć", żeby wiedzieli o mojej obecności. Mama zawołała mnie na obiad, jednak powiedziałam, że nie jestem głodna i uciekłam do pokoju, bo naprawdę nie miałam wtedy ochoty z nikim rozmawiać. Nie miałam siły na pytania typu „gdzie byłaś tak długo?", „jak tam w szkole?", „jak oceny?", „coś się stało?". Weszłam do pokoju, zamknęłam drzwi, po czym oparłam się o nie. Głośno wzdychając, zjechałam po nich na podłogę. Zgięłam kolana, a potem oparłam na nich głowę.
Nie wiem co się ze mną działo. Może miałam gorączkę, może uderzyłam się w głowę lub się w tym wszystkim zwyczajnie pogubiłam. Coś było nie tak. Uciekłam przed Kayden'em. To nie dlatego, że bałam się tego, iż prawie się pocałowaliśmy. Ja się przestraszyłam tego, że ja chciałam, żeby do tego doszło. I tu wcale nie chodziło o to, żeby zrobić na złość Lea'i.
^^^
Zostawcie jakiś ślad po sobie :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro