11
Kylie
Czułam na sobie wzrok wszystkich osób z sali. Widziałam minę Kayden'a, którą pokazał, że się zawiódł. W tamtej chwili, nie obchodziło mnie co sobie o mnie pomyślał. Rzuciłam jeszcze ostatnie spojrzenie w stronę trenera, po czym pospiesznie wyszłam z sali. Byłam wkurzona jak nigdy.
Nie rozumiałam dlaczego Paul ciągle się z nią spotykał. Co taka dziewczyna, która jest tak cholernie brzydka, i taka wredna, ma takiego w sobie, że przyciąga, tak cholernie przystojnego i nadzwyczaj cudownego mężczyznę. Miałam dość tej bezradności. Nie mogłam nic zrobić, bo on ciągle za nią latał jakby była ósmym cudem świata. Nie wierzę, że to przyznałam sama przed sobą, ale czasami chciałabym być nią.
Usiadłam na ławce, która była tuż obok sali. Ręką próbowałam przeczesać swoje blond włosy. Lea stanęła naprzeciwko mnie i tym razem patrzyła na mnie z czystą nienawiścią. Teatralnie przewróciłam oczami. Przez nią przegapiłam warsztaty, na których tak bardzo chciałam być.
- Jesteś strasznie żałosna, wiesz? – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. – Nigdy cię nie lubiłam, zawsze wszystko musiałaś psuć. Wtrącałaś się we wszystko. Dlaczego nie możesz zniknąć z mojego życia? – westchnęłam bezradnie.
- To ty ciągle mieszasz się w moje życie. – Poprawiła kosmyk opadający na jej twarz. Ona po naszej „bójce" wcale nie wyglądała lepiej ode mnie. – Lepiej zostaw Kayden'a w spokoju.
Zaczęłam się śmiać. Czy ona myśli, że jak mi zagrozi to będę się jej bać?
- Nie rozśmieszaj mnie.
Naszą wymianę zdań przerwał nauczyciel historii. Oczywiście zaczął swój wywód o tym, że zachowujemy się jak dzieciaki. Nie słuchałam go, tylko skupiłam się na jego policzkach, które były wysmarowane dżemem. Miałam ochotę się zaśmiać, ale wiedziałam, że to nie było na miejscu. Kiedy już skończył mówić, jakie to jesteśmy żałosne, odchrząknęłam.
- Ma pan coś na policzku – poinformowałam.
Nauczyciel, wiedząc, że jego mowa nie wywołała u nas nawet poczucia winy, zirytowany przewrócił oczami. Wyciągnął chusteczkę z kieszeni, a my w tym czasie, śmiejąc się pod nosem, poszłyśmy w stronę wyjścia.
***
- Tak po prostu ci się upiekło? – zapytała Sam, przeglądając coś na moim laptopie.
- Na szczęście tak. – Wyciągnęłam z paczki kolejnego żelka, którego po chwili zjadłam.
Przez całe po południe, po akcji w szkole siedziałam z Sam, rozmawiając. Przy niej mogłam po marudzić i powyzywać Lea'ę.
- We wtorek spektakl – zaapelowała przyjaciółka, spoglądając na mnie znad laptopa. – I tylko spróbuj się spóźnić, to przysięgam, że cię zabiję!
Zaśmiałam się. Myślami jednak dalej byłam przy sprawie Lea'i i Paul'a. Dręczyło mnie to, że naprawdę mieli się spotkać. Musiałam wymyślić jakiś plan, który sprawnie odciągnie dziewczynę od trenera. Wiedziałam, że tak naprawdę podoba jej się Jack. Patrzyła na niego, tak jak Sam patrzy na Dylan'a. Z tym spojrzeniem, które tak wiele mówi. Jestem pewna, że się w nim zauroczyła. Wiem, że ona chce mi zrobić na złość i dlatego się spotyka z trenerem. Nie rozumiem tylko, dlaczego Paul się z nią umawia.
- Jutro idę z Dylan'em na kręgle. Jeśli chcesz, możesz iść z nami – zaoferowała Sam.
- Jutro muszę nadrobić zaległości z matmy. Trochę się opuściłam – rzekłam.
Dziewczyna bez odpowiedzi, dalej przeglądała coś na laptopie. Usłyszałam przychodzącą, na mój telefon, wiadomość. Mocno się zdziwiłam, gdy na wyświetlaczu napisane było „Idiotka".
Co takiego Lea, chciała ode mnie, że napisała sms'a?
Zaciekawiona odblokowałam telefon i otworzyłam wiadomość. Momentalnie zrobiłam się czerwona na twarzy. Byłam tak strasznie wkurzona. Nie wierzyłam własnym oczom. Przetarłam je i jeszcze raz spojrzałam na komórkę.
- Co się stało? – Zaciekawiona Sam podeszła do mnie, odstawiając laptopa na łóżko. – Lea wysłała ci zdjęcie z jakimś chłopakiem?
- Sam! – krzyknęłam wściekła. Nie na nią, tylko na tą idiotkę, która wysłała mi kolejną wiadomość.
Ups, niechcący wysłałam to zdjęcie do ciebie.
Zaśmiałam się żałośnie. Zrobiła to specjalnie. Wysłała to zdjęcie, bo dobrze wiedziała, że się na nią zezłoszczę jeszcze bardziej.
- To nie jest jakiś tam chłopak. To jest Paul. Ten, o którym ci opowiadałam – wytłumaczyłam dziewczynie.
Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie i pod wpływem chwili zadzwoniłam do Kayden'a. Musiałam się z nim spotkać, a ona musi się o tym dowiedzieć. Na szczęście chłopak się zgodził.
- Zamierzasz wykorzystać Kayden'a, żeby wkurzyć Lea'ę? – zapytała Samantha, patrząc na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Nie... To znaczy, może tak trochę. Nieważne Sam. Nie mogę pozwolić na to, żeby ona spotykała się z Paul'em.
Pospiesznie wstałam z łóżka i zaczęłam wybierać ubrania na dzisiejsze spotkanie. Dziewczyna uważnie mi się przyglądała, a było to takie dziwne, że zapytałam o co jej chodzi.
- Po prostu wydaje mi się, że Kayden... Zresztą nieważne. – Odwróciła wzrok w stronę mojego łóżka. – No dobra, ja idę do domu w takim razie. Do poniedziałku Kylie.
W tym momencie była jakaś inna. Nie taka radosna jak zawsze. Coś ją trapiło i to właśnie po smsie od Lea'i. Będę musiała z nią o tym pogadać, ale na razie miałam ważniejszą sprawę, a mianowicie szukanie odpowiednich ubrań na spotkanie z Kayden'em.
Lea
Nic nie może zetrzeć uśmiechu z twarzy dziewczyny, którą ktoś zaprosił na randkę - nawet osoba, której nienawidzi albo przyjaciel, który ją wystawił.
Przez dzisiejszy wieczór postanowiłam nie myśleć o moich problemach związanych z Kayden'em. Uznałam, że ten wieczór powinien być wyjątkowy oraz że powinnam skupić się tylko na sobie i Paul'u.
***
Podjechaliśmy pod klub, który znajdował się na końcu 'Willow Street' niedaleko mojej szkoły. Nie wyglądał specjalnie zachęcająco, ale skoro Paul wybrał akurat ten mimo, że na tej samej ulicy było jeszcze około pięciu innych klubów to może nie jest taki zły na jaki wygląda.
- Nie wiem, czy klub muzyczny to dobre miejsce na naszą pierwszą randkę - powiedział chłopak przyglądając się mi.
- Będzie fajnie - odpowiedziałam i wysiadłam z samochodu zatrzaskując za sobą drzwi.
***
W klubie tańczyliśmy ze sobą bez przerwy. Chłopak nie spuszczał mnie z oka nawet na chwilę, a ja nie próbowałam się od niego oddalać.
- Przyniesiesz mi kolejnego shot'a? - spytałam, przysuwając się bliżej Paul'a i oparłam się o jego ramię.
- Nie powinienem - odpowiedział gwałtownie. - Nie powinienem pozwolić ci pić żadnego alkoholu.
- Więc trzeba było nie zabierać mnie do klubu - zaśmiałam się w odpowiedzi. - To będzie juz ostatni.
- Naprawdę nie powinienem - wyjąkał pod nosem.
- Obiecuje, że to będzie ostatni.
- Uhh, okej - wymamrotał niezadowolony ze swojej odpowiedzi. - Idź do naszego stolika. Zaraz przyjdę.
Skinęłam głową i odeszłam do stolika. Byłam już lekko pijana i nie myślałam trzeźwo. Wyciągnęłam z kieszeni mój telefon, który wskazywał godzinę 02;56.
- Jestem - oznajmił chłopak, kładąc shot'a na stoliku.
Przerzuciłam wzrok z wyświetlacza telefonu na chłopaka, a mój wzrok przykuł jego tatuaż znajdujący się na przedramieniu. Był to napis.
I CAN'T CHANGE.
- Nigdy nie widziałam tego tatuażu - powiedziałam i wskazałam na przedramię chłopaka. - Ma on jakieś większe znaczenie? - ciągnęłam dalej.
- Nie. Zrobiłem go, bo mi się podobał.
Spoglądnęłam na tatuaż bruneta jeszcze raz i sięgnęłam po shot'a, którego mi przyniósł. Nie myślałam nad tym co mówię i robię. Oparłam głowę o zagłówek i przymrużyłam oczy.
- Jesteś już zmęczona?
- Bardziej pijana - powiedziałam, na co chłopak zaczął się śmiać.
- Odwieźć cię do domu? - zapytał i zabrał mi shot'a, którego trzymałam w ręce żebym już więcej nie piła.
- Rodzice nie mogą zobaczyć mnie w takim stanie - powiedziałam niewyraźnie i popatrzyłam na chłopaka z wyczerpaniem.
- Pojedziemy do mnie - oznajmił poważnie, a ja zaniemówiłam.
Na początku wydawało mi się, że coś źle zrozumiałam albo się przesłyszałam, ale to było niemożliwe. Byłam pijana, ale jestem pewna, że chłopak zaproponował mi to, że zabierze mnie do siebie.
***
- Rozgość się - uśmiechnął się do mnie. - Przepraszam za bałagan, ale nie spodziewałem się gości.
Mieszkanie Paul'a nie było duże, ale bardzo w jego stylu.
- Będziesz spała tutaj - oznajmił i wskazał na sypialnię. - A ja prześpię się w pokoju na kanapie.
Nie miałam już siły odpowiedzieć. Weszłam do pokoju, który mi przydzielił i padłam na łóżko.
- Potrzebujesz czegoś?
- Mógłbyś przynieść mi szklankę wody? - zapytałam nawet nie zerkając na chłopaka. Usłyszałam tylko kroki, które mówiły, że już wyszedł z pokoju i udał się do kuchni.
W pewnym momencie myślałam, że to co się dzieje tylko sen, ponieważ wydawało się być zbyt abstrakcyjne.
Chciałam sięgnąć do szafki nocnej żeby zapalić lampkę, ale moją uwagę przykuło zdjęcie w czarnej ramce, które na niej stało. Od razu poznałam, że jest na nim Paul, ale nie wiedziałam kim jest chłopak, który stoi obok niego, a odnosiłam wrażenie jakbym gdzieś już go widziała.
- Co robisz? - zapytał chłopak, gdy wszedł do pokoju trzymając dla mnie szklankę wody i zobaczył, że siedzę na krańcu łóżka oglądając jego zdjęcie.
- To twój kolega? - zapytałam wskazując na chłopaka, który był na zdjęciu.
- To mój brat.
Popatrzyłam na zdjęcie jeszcze raz żeby doszukać się pomiędzy nimi jakiegoś podobieństwa.
- Nie jesteście podobni - wymamrotałam pod nosem i odstawiłam zdjęcie na miejsce.
- Pogadamy jutro - powiedział śmiejąc się w odpowiedzi. - Dobranoc, Lea. - posłał mi uśmiech pełen życzliwości.
- Dobranoc, Paul.
Położyłam głowę na poduszce i od razu zasnęłam.
^^^
Jest tu jeszcze ktoś kto czyta to opowiadanie? :D Gwiazdkujcie, komentujcie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro