v
soobin leżał na swoim łóżku. było już późno, chciał iść spać. cały dzień spędził, jak zawsze z młodszym piętnastolatkiem. ostatnio w końcu mu powiedział dlaczego chce, by mówił, że go lubi. miał trudną sytuację w rodzinie, jego rodzice się codziennie kłócili. matka była dla niego dobra, ale za to ojciec mówił, że go nienawidzi i wyzywa go. to wyjaśnia czemu tamten jest zawsze smutny i obojętny, kiedy go widzi. to właśnie dlatego te dwa proste słowa go uszczęśliwiają.
miał już zamknąć oczy i spróbować zasnąć, kiedy do jego uszu dobiegły wibracje telefonu. usiadł na łóżku, wziął smartfon do ręki i kliknął zieloną słuchawkę, nawet nie patrząc, kto dzwoni.
— soobin — usłyszał zapłakany głos beomgyu, a w tle było słychać krzyki - jego rodzice znowu musieli się kłócić.
— tak, gyu? — spytał, i zaczął wbijać sobie paznokcie w kolano, był cały zestresowany, nie wiedział czy niższy nic sobie nie zrobił. gdyby nie to, że starszy zauważył blizny nawet nie raczyłby powiedzieć mu o sytuacji w domu.
— powiedz, że mnie lubisz — poprosił szatyn chwiejnym głosem, z drugiej strony słuchawki.
— lubię cię, beomgyu. nawet nie potrafię opisać, jak bardzo — powiedział, a w zamian za to, usłyszał lekki śmiech — chcesz, żebym się nie rozłączał, dopóki nie zaśniesz?
— jeśli możesz — odpowiedział i usłyszał szelest kołdry, pewnie młodszy się kładł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro