If i die
- Kapitanie!
Oprócz walki w tle i bicia serca chłopaka, nie słychać nic.
On, być może umarł, w tak głośnej ciszy.
- Kapitanie..!
Powoli traci nadzieję. Nikt nie odpowiada a ciało mężczyzny nadal wisi w powietrzu.
- Eren.
Jedyna nadzieja.
Ostatnia nadzieja.
Od ciebie zależy czy on przeżyje.
- Kapitanie, już idę! Proszę, niech ktokolwiek mi pomoże, on umiera!
- Eren!
Powietrza jest coraz mniej. Coraz mniej możliwości, aby powiedzieć te kilka słów.
- Idź! Oni tutaj idą! Umrzesz!
-A co z tobą?! Levi, nie zostawię cię!
- Musisz iść, nie rozumiesz?! Zabiją cię!
- Kapi..!
Jego serce przestało bić.
- I znowu zostałem sam.
-----------------------------
- Przestań! Przestań, on nie umrze!
Szatyn płacze i płacze coraz głośniej. Powodem tego żalu,
są słowa dowódcy Hanji. Cztery proste słowa.
"On nie przeżyje, Eren"
-----------------------------
Mężczyzna otwiera oczy i ostatni raz spogląda na grób dotykając przy tym nie do końca swojego serca. Na grób człowieka, który poświęcił swe życie, aby ocalić jego.
Który poświęcił siebie, aby jego serce mogło rozpadać się na kawałeczki.
-----------------------------
I tak oto, w 1 rocznicę jego śmierci, on nie wytrzymał. Czemu tak ważny człowiek, który miał ocalić ludzkość zginął za bezuczuciową maszynę?
Teraz on musi za to zapłacić. Nie bólem. Godnością.
Widzi słońce ostatni raz. Ostatni raz, oddycha powietrzem. Ostatni raz widzi trawę, kwiaty, życie.
Właśnie, życie.
Nie tylko innych ale i swoje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro