Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

∞ Oliwia - 3 ∞


Zeszłam na dół schodami, bo zapach perfum Weroniki wręcz wbijał mi się w mózg, a nawet jej tu nie było. Wystarczyło, że korzystała z windy i czułeś się zaatakowany tym „zapachem", który dla niej był „boski", więc lała na siebie Insolence od Guerlain chyba wiadrami! A szkoda, bo w małych dawkach to był uroczy zapach – niszowej flaneli, jak nazywała to Ariadna żartobliwie. Dla mnie fiołki to fiołki.

Dopiero po zejściu na dół zajrzałam do telefonu i niemal pacnęłam się w czoło, widząc, że Ariadna ma pokój na ostatnim piętrze. Wspięłam się schodami, licząc na to, że spalę te nadprogramowe kalorie ze śniadania mistrzów na plaży. Zapukałam grzecznie do pokoju, rozglądając się po korytarzu i zapamiętując detale, co gdzie jest. Lata treningów z zespołem stanowiły drugą naturę. Drzwi otworzyły się z hukiem, ale zamiast siostry Marcina zobaczyłam nieznaną mi blondynkę ze sztucznym platynowym blondem na głowie, zupełnie niepasującym do karnacji, ubraną w białe koronkowe body, którego miseczki nienaturalnie się marszczyły, jakby były za duże, ale w sumie biustu też nie miała, to co poradzić.

– Czego chcesz? – spytała niezbyt uprzejmie. – Bo o ile nie jesteś moim zamówionym deserem, to spadaj!

Zerknęłam na telefon, upewniając się, że zapukałam do poprawnego pokoju. Numer na drzwiach się zgadzał.

– Ten pokój powinna zajmować Ariadna Nowakowska? – spytałam, marszcząc brwi.

– Miała, ale nie zajmuje! Na co jej duże łóżko? Żeby grzać w nim swój samotny, zapasiony tyłek?

O nie, nie, nie! Nikt, ale to nikt poza mną nie będzie obrażał Arii!

– Odezwała się płaska deska! – prychnęłam. – Skarpetkami sobie wypchaj ten stanik! Co? Nie robią bielizny w rozmiarze miski XXA?

Już miałam popchnąć drzwi i wparować do środka, żeby zobaczyć, co się tu u cholery dzieje i czy może Ariadna nie została zakładniczką tej kobiety, gdy w progu z przepraszającym uśmiechem i owiniętym na biodrach prześcieradłem, zawitał Igor.

– Cześć Oliwka.

– Cześć Igor.

– Kochanie – zaświergotał – poznaj pannę młodą.

– No chyba tylko z nazwy! – fuknęła, mierząc mnie jadowitym spojrzeniem. – Bo chyba nie z wieku.

Igor zaśmiał się, jak kretyn, ale przestał pod moim zirytowanym spojrzeniem.

– Pies czy suka, zwierzęta należy prowadzać w kagańcu i na smyczy, Igor – odparowałam.

Laska zapowietrzyła się i już otwierała usta, ale wepchnął ją do środka, samemu wychodząc na korytarz i zatrzaskując drzwi. Ciekawe jak zamierzał wrócić skoro, żeby je otworzyć trzeba mieć kartę z chipem.

– Sorki, ale wiesz, ona jest zazdrosna – uśmiechnął się jak głupi do sera.

I jemu coś takiego imponowało. Skrzywiłam się z niesmakiem. Mateusz, ty będziesz miał ułatwione zadanie!

– I ordynarna.

– Zaskoczyłaś nas, zdenerwowała się.

Żałosna wymówka. Ciekawe na jak długo mu wystarczą takie słabe teksty?

– Nooo – przeciągnęłam zgłoski – a jutro na przyjęciu będzie twoja była i bardzo, ale to bardzo dużo naszych znajomych, więc byłoby dobrze, jakby nowa lasia z Podlasia wciągnęła nosem jakiś słownik albo dwa i poradnik etykiety!

– Może musicie się lepiej poznać, co? – zaproponował z przymilnym uśmiechem. – Aria nie miała nic przeciwko, żebyśmy przyjechali.

– Więc czemu nie zajmuje swojego pokoju?

– Przyjechała sama, więc zmieniłem rezerwację, skoro nas jest dwoje a ona sama!

Co za dekiel! Pozwoliłam mu przyjechać na to wesele, ale kurwa! Zajmować pokój Arii?

– A może nie przyjechała sama? – zakwestionowałam.

– Jak z nią rozmawiałem z pół godziny temu, to nie wspominała, że jest z kimś. – Wzruszył tylko ramionami, poprawiając prześcieradło. – Dostała inny pokój. Ale słuchaj to genialny pomysł – załapał mnie za ramię, ale natychmiast puścił, pod wzrokiem bazyliszka. – Może Iza poszłaby z wami na to całe SPA? Bo trochę wiesz, zaczęłyście na złej stopie i głupio wyszło – dodał z zakłopotaniem, pocierając kark. – A ja bym chciał, żebyście się dobrze bawiły.

Westchnęłam ostentacyjnie, bo facet brał mnie na litość, stojąc niemal nagi w korytarzu.

– Dobra – wyrzuciłam ręce w powietrze. – O drugiej przy recepcji.

Zrobił gest, jakby chciał mnie objąć, ale cofnęłam się zaszokowana, wyciągając rękę, żeby trzymać go na dystans.

– Bez spoufalania się – ostrzegłam, odchodząc.

Igor wrócił do pokoju a ja do zastanawiania się, gdzie jest Ariadna. Zajmowaliśmy wszystkie najlepsze miejscówki, jakimi dysponował pałacyk.

– Koniec języka za przewodnika – powiedziałam do siebie, ale dopiero kiedy zamknęły się za mną drzwi pokoju, wybrałam numer. Odebrała dopiero po czterech dzwonkach.

– Halo – wydusiła przytłumionym głosem, jakby się zasapała wchodzeniem na schody.

– No halo! – przywitałam się z żartobliwą pretensją. – Gdzie ty jesteś?

– W hotelu.

Mistrzyni elokwencji!

– Tyle to i ja wiem! – odparłam z prychnięciem. – Ale z pewnością nie w pokoju, który ci zarezerwowałam. – Nawijałam, nie dając nic powiedzieć Arii. – Otworzyła mi jakaś blond lasia, w skąpym negliżu, która stwierdziła, że guzik ją obchodzi, kim jestem i mam spadać, bo jest zajęta.

– No... – westchnęła.

– Serio Igor zdradzał cię z nią? Ona nawet cycków nie ma – piekliłam się. – Dobra, gdzie jesteś? Bo sytuacja jest taka: Mera spóźniła się na samolot przez strajki, więc musimy mieć jakiś plan B. A za godzinę zaczynają się nam zabiegi w SPA. Na którym piętrze masz pokój?

– Spotkamy się na dole na recepcji – wydusiła. – Daj mi z dziesięć minut.

Podejrzane, zwłaszcza ten zduszony głos. Czyżby umilała sobie czas po przyjeździe? Może widziała Mateusza i poczuła zew matki natury, żeby sobie zrobić dobrze?

– Czy ja ci przerwałam namiętne spotkanie z wibratorem? – spytałam konspiracyjnym szeptem.

– Nie – sapnęła.

– A wiesz, że twój ulubieniec będzie na weselu sam? – poinformowałam z entuzjazmem, bo skoro rozstali się z Igorem, teraz mogłaby bezkarnie i zapewne skutecznie podrywać Mattiego, skoro Leon kazał mu ją chronić. – Mogłabyś się wślizgnąć mu do sypialni...

– Jezus, Olka – skarciła mnie ostro. – Marcin ci nie zrobił dobrze o poranku, czy coś?! Spotkamy się na dole.

Oj, ewidentnie usiłowała coś ukryć.

– Przypomnij mi, który pokój dostałaś? – spytałam podejrzliwie

– Olka... – usiłowała mnie zbyć.

– Nie, nie, nie... – zaprzeczyłam swoim tonem używanym tylko na przesłuchaniach. – Gadaj, jak na spowiedzi!

– Olka, pięć minut i jestem na dole! Nara.

Rozłączyła się natychmiast, żebym przestała ją wypytywać i żeby sama czegoś nie walnęła. Intrygujące, co też Ariadna Nowakowska usiłowała ukryć. Rozwiązanie tej zagadki było prostsze, niż przypuszczałam.

Po sprawdzeniu maili i social media, bo przecież nie da się żyć bez nich, zameldowałam się w recepcji, czekając na dziewczyny mające mi towarzyszyć do SPA. W sumie dobrze, że Iza się napatoczyła, inaczej bez Mery byłoby nie do pary. Przyszła też Weronika, Paulina i Marta – kolejna kuzynka chłopaków

Leon masował mi ramiona i rozmawiał z Marcinem, czekając na Mateusza, gdy pojawił się Igor. Przedstawił swoją partnerkę, ale zapomniał wspomnieć, że obaj są braćmi Ariadny. Naprawiłam ten błąd a laska zbladła, uświadamiając sobie, że może stawanie mi okoniem w gardle nie było dobrym pomysłem.

Kiedy masaż skończył się nagle, podniosłam głowę, ale Leon miał na twarzy wypisany mord. Powiodłam za nim wzrokiem i dostrzegłam, co też podniosło mu ciśnienie. Ariadna i Mateusz zmierzali do naszej grupki, ale nagle ona zatrzymała się na schodach, odwracając do Mattiego i opierając się dłońmi o jego brzuch.

– O Matulu! – szepnęłam do siebie, gdy pochylił się do jej ucha w tak intymnym geście, że już chyba bardziej ostentacyjnie nie dało się oznajmić, że ze sobą spali. Objął ją ramieniem w pasie, a Leon wystrzelił w ich stronę jak z katapulty.

– W końcu, Alleluja! – Marcin zaśmiał się nisko, kręcąc głową z niedowierzaniem.

Pyskówka z wściekłym Leonem może wydawała się Ariadnie dobrym pomysłem, ale ona nigdy z nim nie pracowała i nie znała jego mrocznej strony opiekuńczego brata. Wszyscy wiedzieli, że Matti ma oko na nią tylko nie ona sama. Naprawdę były takie momenty, gdy chciałam jej wszystko powiedzieć i walnąć kawę na ławę, ale zgadzałam się z Leonem w kwestii tego, że powinna najpierw skończyć studia, a potem romansować. Jak dla mnie jedno nie przeczyło drugiemu, biorąc pod uwagę, jak często podróżowaliśmy przez ostatnie dwa lata.

– Aria! – przerwał mi Matti stanowczo. – Pozwól mi się tym zająć.

Niemal się klepnęłam w czoło, słysząc te słowa. Podziwiałam faceta za odwagę, ale to było strasznie głupie, bo wkurzy i Leona i przede wszystkim Arię, która teraz sztyletowała spojrzeniem ich obu.

– Ja nie jestem damą w opresji, która wymaga, żeby ją ratować – prychnęła głośno.

– Wiem – pogłaskał ją po plecach czułym gestem – ale to taka rzecz między facetami.

– Znaczy co? – Aria odwróciła się do brata z buntowniczo skrzyżowanymi na piersi ramionami. – Powiesz mu, że jak złamie mi serce to połamiesz mu nogi? Bo wiesz, jakby nie było Igor mnie zdradzał miesiącami, a nikt dupy nie ruszył.

Leon obejrzał się przez ramię na brata i obaj skinęli sobie nieznacznie głowami. Biedny Mateusz, dadzą mu wycisk na paintballu. Żeby chociaż chłopaka nie obili tymi kulkami za mocno, żeby miał siłę pobaraszkować nocą w łóżku.

– Spoko szefie, dopadniemy go na paintballu – zapewnił Matti.

O! A jednak nie chodziło o Mateusza a o Igora. Cóż, nie ma to jak wspólny wróg!

Wymienili cicho parę zdań, gdzie na koniec Aria wypaliła dobitnie

– A żebyś wiedział, że będę. I to nie tylko teraz! – dodała z rozbawieniem, patrząc na Mateusza, błyszczącymi oczami zakochanej kobiety, która odkryła, że może używać do woli. – To co, gotowe?

Oczywiście Igor musiał otworzyć japę! On naprawdę chyba nie miał mózgu a jedynie przyrodzenie między nogami, które zapewniało mu rozrywkę.

– Jezu i po co ten cały cyrk? – zaatakował Arię, cedząc to pytanie z niechęcią.

– Jaki cyrk? – Aria przeniosła na niego swoje spokojne oczy.

– Ty i on, przecież widać, że udajecie! – brnął dalej.

– A ty się nie zagalopowałeś Romeo? – prychnęłam, mierząc Igora spojrzeniem, które powinno go sprowadzić na ziemię.

– Wiesz co? Musiałbyś mi włożyć rękę w majtki, żeby wiedzieć, czy udajemy, czy nie. Więc jak dla mnie – wypaliła Aria. – Musisz się obejść smakiem.

Wydrapie mu oczy jak nic! Nie chcę mieć mafijnego krwawego wesela opisywanego w książkach! Należało odseparować te dwa walczące koguty.

– Dobra dziewczyny! Jesteśmy w komplecie! – zawołałam. – Idziemy! Bo kurna muszę poznać tę historię do ostatniego szczegółu. Dzielimy się tak: Ari idzie ze mną, Weronika z Izą, a Paulina z Martą.

– A czy ja nie miałam iść z tobą? – zaprotestowała Paulina. – W końcu jestem świadkową!

Oczywiście bez protestów by się nie dało!

– Długa historia, opowiem ci za chwilę – zapewniłam Arię. – Paula, serio jesteś taka małostkowa? To idź z Werą a Marta z Izą. 

Przeszłyśmy korytarzem do części, w której znajdowało się SPA, a kiedy zostałyśmy same, Aria podzieliła się ze mną pikantnymi szczegółami chwil z Mateuszem. Daleko nie doszli, ale coś tam sobie liznęli – zwłaszcza on. Zazdrościłam jej tego dreszczyku emocji, poznawania swoich ciał i nowości w związku, gdy wszystko fascynuje. Ja i Marcin mieliśmy to dawno za sobą, ale nadal byłam w nim zakochana na zabój. Jedynym cieniem na to wszystko rzucał związek Leona i Mery. Jak bardzo chciałam ich znów zobaczyć zakochanych w sobie, a nie ten arktyczny lód

Po powrocie z paintballa narzeczony zaciągnął mnie na szybki numerek pod prysznicem, racząc barwnym opisem wszystkich kulek, które dosięgły Igora za zdradzanie Ariadny przez tyle miesięcy. Bawili się genialnie i nakręcił dla mnie nawet filmik, jak Leon strzelił Igorowi w dość bolesne miejsce na udzie, a ten zarył twarzą w piasek. Śmiałam się do rozpuku, aż łzy poleciały mi po policzkach.

Jedyny cieniem na wieczornej kolacji okazały się zebrane czarne chmury na horyzoncie, z których zaczął padać deszcz, więc nici z potencjalnych rozrywek na zewnątrz. Usiedliśmy do kolacji na werandzie, ciesząc się ciszą i miarowymi uderzeniami kropel deszczu o dach. Niezwykle przyjemny dźwięk. Żałowałam, że nie możemy się wybrać na spacer nad morze i pochodzić w deszczu po plaży, ale Leon odsądziłby nas od czci i wiary za takie zachowanie.

Przed ósmą wieczorem dołączyła do nas Grace z Pauliną i Leonem, a rozmowa przeniosła się na język angielski, z którym Paulina dawała sobie średnio radę, więc Marcin i Leon starali się pomóc. Ubawiłam się przednio anegdotkami z pracy fotografa, ignorując dobijającą się do mnie mamę. W końcu narzeczony widząc, jak kurczowo zaciskam dłoń na obudowie, wziął mój telefon i poszedł z nią pogadać.

– Wszystko w porządku? – spytała troskliwie Grace.

– Tak, tylko mama ma większe nerwy w związku z przygotowaniami niż ja i Marcin włącznie.

– Na pewno chce, żeby wszystko wypadło idealnie. – Paulina broniła mojej matki, nieświadomie następując mi na odcisk. Dobrze, że żułam kęs pizzy, ograniczając się tylko do spojrzenia śmierci i delektując się ciągnącym serem na idealnie wypieczonym spodzie.

– Miło będzie zobaczyć twoją mamę – podsumowała Grace.

Spojrzałam w stronę, gdzie stał narzeczony, który już nie rozmawiał z matką, ale z uśmiechającą się do niego szeroko Weroniką. Przymilnie przechyliła głowę na bok, robiąc smutną minkę, a gdy to nie pomogło, pogładziła go po piersi dłonią. Odwróciłam wzrok, bo miałam ochotę wstać i przylać im obojgu.

– Chciałabym, żeby moja była tak kochana jak twoja – zaświergotała Paulina nieświadoma, na co patrzę. Leon kopnął mnie lekko pod stołem.

Przełknęłam i otarłam usta serwetką. Ta dziewczyna nie miała bladego pojęcia, jakim uosobieniem wojskowego na musztrze była matka. Gdyby wiedziała, zdawałaby sobie sprawę, ile gaf popełniła przy tym stole dzisiaj wieczór. Począwszy od tego, że źle trzymała kieliszek, ponieważ powinna tylko za nóżkę, po położenie łokci na stole, kończąc na tym, że nie wiedziała, co się robi z serwetką.

– Widziałaś ją raz – przypomniałam. – Raz.

– Ale to niezwykle urocza osoba, taka ciepła i kochana – perorowała dalej.

Oczywiście – moja matka – cud, miód i orzeszki, na których możesz sobie połamać zęby, ale fasada przed obcymi musi być, nawet jakby miała zagryźć zęby.

– O ile nie gania cię do lekcji, nauki, albo na bezsensowny balet czy inne granie na fortepianie, którego szczerze nienawidziłam – pozwoliłam sobie na niemiłe wspominki.

Gdyby się chwilę zastanowiła usłyszałaby w moim głosie nie rozrzewnienie a rozżalenie.

– Oj. – Uderzyła mnie żartobliwie w ramię. – Rodzice zawsze chcą przychylić dziecku gwiazdkę z nieba.

– Albo naprawić błędy swojej przeszłości moim życiem – skontrowałam.

– A ja bym chciała, żeby moja mama poświęcała mi tyle czasu – powiedziała z żalem – zamiast pracować na dwa etaty i uważać, że sama się ogarnę. Twoja jest jak anioł.

Grace uśmiechnęła się do mnie lekko, doskonale wiedząc, jakie miała sama przejścia, żeby namówić do czegokolwiek matkę. Bez chłopaków szanse były marne.

– Lucyfer też był aniołem – wtrąciła Grace z humorem.

– Uwierz na słowo to nic fajnego – skrzywiłam się lekko, sięgając po kieliszek z winem.

Marcin położył telefon na stoliku, wyświetlaczem do dołu i pocałował mnie w czubek głowy.

– Ale jak poznałaś mnie – rzucił, zajmując swoje miejsce i kładąc ramię na oparciu mojego krzesła, żeby mógł głaskać mój kark – matka nagle zrozumiała, że dostała idealną kartę przetargową, aby cię nagiąć do swojej woli.

– Oczywiście – sarknęłam. – Równie szybko zrozumiała, że nic z tego nie będzie, bo zamiast zostać primabaleriną, po maturze złożyłam papiery do szczytna i wszyscy troje, razem przebrnęliśmy przez naukę. Potem szkolenia i lata treningów pod okiem specjalistów i proszę! Jestem, gdzie jestem.

– Moim ulubionym ekspertem! – pochwalił Leon ze szczerym uśmiechem.

– Ale to takie niekobiece zajęcie – mruknęła Paulina.

Sięgnęłam po kufel z piwem, unosząc go w geście prześmiewczego toastu, wiedząc, że pije tylko wino.

– To nie średniowiecze, gdzie twoim jedynym zajęciem byłoby haftowanie, przędzenie i rodzenie dzieci – zaśmiała się Grace.

– Ale mundur? – skrzywiła się Paulina. – Co innego facet w mundurze. Wiadomo za mundurem panny sznurem, ale...

– Ale kobieta w mundurze i szpilkach. – Marcin gwizdnął cicho z uznaniem, patrząc na mnie błyszczącymi z pożądania oczami. – To jest niezapomniany widok.

– Dopóki Leon nie zmusza mnie do noszenia munduru, jest mi wszystko jedno – dodałam od siebie.

Grace zadrżała lekko pod bryzą.

– Zimno ci? – spytał ją Leon.

– Nie, w porządku – odparła, biorąc łyk piwa. – Jakoś tak dreszcz mi przebiegł po plecach.

– Kończymy jedzenie i wracamy do środka – obiecał, głaszcząc ją po włosach.

– Weź, bez takich – odtrąciła jego rękę, pod taksującym spojrzeniem Pauliny.

Zaczęli się przekomarzać jak dobre stare małżeństwo z dwudziestoletnim stażem i niewielu wiedziało, że Grace była przyrodnią siostrą chłopaków. Ojciec zrobił skok w bok w UK, myśląc naiwnie, że nie będzie konsekwencji. A tu proszę. Dobrze, że to było przed poznaniem ich matki. Mała i szczupła wydawała się dobre piętnaście lat młodsza, niż w rzeczywistości miała. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro