»» epilog ««
a/n; kochani, bardzo dziękuję za przeczytanie "save me"
to było coś nowego dla mnie, nigdy wcześniej nie próbowałam takiej formy (interaktywne au, wiele wyborów, różnych zakończeń). bawiłam się super planując to wszystko, efekt końcowy (w szczególności epilog, który chyba najbardziej lubię) zdecydowanie mnie zadowala
mam nadzieję, że ta historia się Wam spodobała
ps. za 2 tygodnie dodaję ff o jeonginie, mam nadzieję, że wpadniecie!
***
Słońce świeciło i dzięki lekkiemu wiatrowi nikt nie odczuwał zbyt wysokiej temperatury. Hyunjin bawił się źdźbłem trawy. Siedział sam na wzgórzu i, jak zawsze w takich spokojnych momentach, jego głowę wypełniało wiele myśli.
Nie mógł nic poradzić na to, że patrząc na swoich przyjaciół, którzy teraz rozstawiali namioty niedaleko rzeki, przypominał sobie o wydarzeniach sprzed roku.
Nie chciał się nikomu do tego przyznawać, ale kiedy miał gorszy czas, tamte kilka dni nawiedzało go w koszmarach.
W ich życiu wiele się zmieniło. Wciąż trzymali się jako dziewiątka. Co pół roku urządzali sobie kilkudniowy wypad, żeby oderwać się od życia w mieście. Wynajęli wspólnie duży apartament w centrum City Jungle i zaczęli pracować. Tym razem porzucili wszystkie marzenia o ucieczkach. Czuli, że to czas najwyższy gdzieś się zatrzymać, znaleźć jedno miejsce, gdzie mogliby zawsze wracać. Wbrew pozorom, pasowało im to; najwidoczniej wydarzenia sprzed roku znacząco wpłynęły na ich światopogląd.
Hyunjin również się zmienił. Chłopcy nie dostrzegali tego tak bardzo, jak on to czuł. Miał wrażenie, że teraz jest cichszy, spokojniejszy. Dalej potrafił się dobrze bawić, być głośno i dalej czasami zbytnio dramatyzował, ale kiedy było trzeba, potrafił zachować się odpowiedzialnie.
Z rozmyślań wyrwał go Jeongin, który wbiegł na wzgórze i położył się obok niego.
— Hejka, co tam? — zapytał młodszy z szerokim uśmiechem na ustach.
Tylko Yang wiedział o złych snach, które miewał. I tylko on był w stanie uspokoić wtedy Hyunjina. Tylko przy nim potrafił zasnąć spokojnie.
— Hyung, wszystko w porządku?
— Tak — skłamał, nawet nie patrząc na przyjaciela. — Wszystko w porządku.
Usłyszał, jak młodszy wzdycha głęboko.
— Znowu myślisz o tamtych wydarzeniach, prawda? — Chłopak usiadł i przysunął się bliżej starszego. — Wszystko będzie dobrze, hyung. Nie martw się już.
— Chciałbym, żeby tak było — wyznał, bawiąc się swoimi palcami. — Naprawdę bym chciał.
Jeongin wziął jego dłoń i schował między swoimi.
— Popatrz, hyung. Wcześniej się rozdzieliliśmy, ale czy koniec końców nie skończyliśmy jako dziewiątka? Zawsze na końcu jesteśmy razem. Od początku było nas dziewięciu i zawsze będzie.
— Omal wszyscy nie zginęliśmy — mruknął, wyrywając rękę z uścisku.
Młodszy wywrócił oczami i zaśmiał się szczerze, ponownie łapiąc dłoń Hwanga.
— Hyunjin hyung — zaczął poważnym tonem. — Żyjemy. I spójrz, mamy Chana, naszego lidera, który od początku nas prowadzi. Felix jest kompasem, wskazuje nam dobrą drogę. Changbin nigdy nas nie okłamał, nawet, gdy my nie byliśmy pewni, czy mówi prawdę, on nie zmieniał swojego zdania. Minho potrafi nami potrząsnąć, żebyśmy się ogarnęli. Seungmin... — Jeongin parsknął śmiechem. — Seungmin wysadziłby w powietrze cały świat, gdyby trzeba było. Woojin zawsze się nami opiekował i o nas dbał, nawet, gdy nie było go w pobliżu. Jisung, dzięki znalezieniu windy, uświadomił nas, że mimo słów innych powinniśmy dążyć do celu. — Widząc, jak Hwang marszczy nos, dodał: — nie możesz powiedzieć, że dzięki użyciu windy do piekła nie znaleźliśmy swojego Nieba, choć na chwilę.
Starszy przytaknął.
— A ty, hyung... ty jesteś kluczem. Ja... — zamyślił się. — W sumie nie wiem, ja mogę mieć chorobę dwubiegunową czy coś w tym stylu — zaśmiał się gorzko.
Hyunjin spojrzał na niego.
— Wcale nie. — Gdy młodszy odwzajemnił spojrzenie, kontynuował: — ty jesteś naszą odpowiedzią.
Jeongin zmarszczył brwi.
— Dlaczego?
— Żeby cię znaleźć, musieliśmy wrócić do District Nine. Do miejsca, do którego nie chcieliśmy wracać. — Zamilkł na chwilę. — Wydaje mi się, że gdybyśmy tego nie zrobili, nie zrozumielibyśmy, czego tak naprawdę chcemy. Wcześniej zaczęliśmy się powoli wykruszać. Najpierw Woojin... — głos mu się załamał, a serce biło jak szalone.
Czy to był odpowiedni moment na takie wyznania? Czuł, że potrzebuje zrzucić ten ciężar ze swoich ramion, ale jednocześnie bał się reakcji przyjaciela.
— Potem ja — szepnął, przygryzając wargę i spuszczając głowę. Przez dłuższą chwilę nie słyszał żadnej reakcji od strony młodszego. — Przepraszam, ja...
— Wiem — przerwał mu Jeongin. Starszy spojrzał na niego z lekkim strachem w oczach. — Chan mi powiedział.
Hyunjin poczuł suchość w gardle.
— Przepraszam, to ja powinienem był ci o tym powiedzieć.
— Nie szkodzi — powiedział Yang i wzruszył ramionami.
— Od kiedy wiesz? — zapytał nieśmiało, przygryzając wargę.
— Od kilku miesięcy — zamyślił się młodszy. — Chan widział mnie którejś nocy, jak wchodziłem do twojego pokoju. Sam chciał sprawdzić, co się stało, bo usłyszał, jak krzyczałeś, ale ja przyszedłem pierwszy. — Hwang przytaknął. — Rano zapytał, czy miałeś koszmar, więc powiedziałem prawdę. Wtedy opowiedział mi o waszej kłótni dzień przed tym wszystkim. Stwierdził, że to może dlatego tak się obwiniasz. — Hyunjin już otwierał usta, żeby skomentować słowa Yanga, ale ten mu przerwał: — poza tym, to nie jest jedyna rzecz, o której mi nie powiedziałeś.
Starszy zmarszczył brwi.
— Co... masz na myśli? — spytał powoli, jednocześnie samemu próbując się domyśleć, o co chodziło. Nic jednak nie przychodziło mu do głowy.
Jeongin zaśmiał się cicho.
— Czasami jesteś taki oczywisty, hyung — powiedział, uśmiechając się półgębkiem. — Taki oczywisty...
Serce Hyunjina chyba przestało na chwilę bić.
— Czyli... wiesz. — Mentalnie uderzył się w czoło. — Jak długo...?
Młodszy parsknął śmiechem.
— Lepsze pytanie to: jak długo nie wiedziałem? — Chłopak po prostu nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który po prostu cisnął mu się na usta.
— Więc... — mruknął Hwang, bawiąc się swoimi palcami. Dalej nie był w stanie spojrzeć na przyjaciela. Miał wrażenie, że wtedy spaliłby się ze wstydu. — Już raczej nie przyjdziesz, kiedy będę mieć koszmary i nie przytulisz mnie do snu?
— A powiedziałem coś takiego? — zapytał zdziwiony Yang, czym spowodował, że starszy jednak na niego spojrzał.
Widząc zdezorientowaną minę Hyunjina, zaśmiał się po raz kolejny tego dnia. Podniósł się i wyciągnął do niego rękę.
— Chodź, zanim reszta wszystko zje — ponaglił starszego.
Ku zdziwieniu Hyunjina, gdy wstał z pomocą młodszego, Jeongin nie puścił jego dłoni.
Uśmiechnął się szeroko.
W tamtym momencie był po prostu szczęśliwy.
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro