Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

»» 7 ««

a/n; upewnijcie się, że przeczytaliście rozdział 6!

***

Nie zastanawiał się długo. Przycisk „hell" nie brzmiał zbyt... optymistycznie. Dlatego wcisnął ten z numerem 9.

Winda ruszyła.

Tym razem, gdy drzwi się otworzyły, powitała ich ciemność. Rozejrzeli się zdezorientowani. Była noc; stali przed bramą, a znajdująca się niedaleko lampa oświetlała delikatnie część przestrzeni. Dalej, wystarczająco blisko, by udało im się go zobaczyć, stał autobus, który wyglądał dziwnie znajomo.

— Co to za miejsce? — zapytał Seungmin. — Nie mówcie mi, że to District Nine.

— To jest District Nine — szepnął Changbin. — To naprawdę jest District Nine.

— Nie wierzę, że tu wróciliśmy. — Minho pokręcił głową z niedowierzaniem. — Co teraz?

Chan westchnął. Zastanawiał się przez chwilę, po czym odwrócił się w stronę najmłodszego.

— Jeongin, jak myślisz, gdzie mógłby być... gdzie nie chciałbyś być? — Widząc zdezorientowaną minę Yanga, dodał: — Felix mówił, że drugi Jeongin może być w miejscu, w którym ty nie chciałbyś być. W ten sposób uciekł, kiedy wymiar zaczął się trząść, bo znaleźliście się zbyt blisko siebie.

— Ja... — zająknął się chłopak. — Nie wiem, może w środku? — Wskazał palcem na ogrodzenie. — Nigdy nie przepadałem za tym miejscem.

Bang przytaknął i spojrzał na resztę.

— Czyli musimy dostać się do District Nine.

— Ma ktoś jakiś plan? — spytał Hyunjin. Sam miał pustkę w głowie i jedyne, co go teraz obchodziło, to samopoczucie Jeongina, który wydawał się być zdenerwowany i niepewny.

— Najpierw sprawdźmy, czy autobus działa, potem będziemy się martwić resztą — stwierdził Seungmin, szybkim krokiem ruszając w stronę pojazdu. Dotarł do niego jako pierwszy, otworzył drzwi od strony kierowcy i po chwili zostali oślepieni przez światła. — Działa! — krzyknął, wychylając się przez okno. — I są tu nasze stare ciuchy, te okropne białe uniformy!

Wsiedli do środka.

— To... co robimy?

— Jest noc, jeśli nic się nie zmieniło i straż jest tak samo nieogarnięta i niekompetentna, to powinno udać się nam po prostu dojechać tam autobusem — mruknął Minho, szukając w stercie ubrań swojego kompletu.

— Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł — wtrącił Woojin. — Lepiej, żebyśmy pojechali do naszej starej szkoły. Wymiary mimo wszystko dają nam możliwość, by znaleźć klucz, windę i siebie nawzajem. Może niedługo dzieciaki będą jechać ze szkoły do District Nine?

— Chyba lepiej będzie, jeśli pojedziemy do szkoły — powiedział Hyunjin. — Może i udało się nam uciec, ale czy włamanie się tam nie będzie kilkanaście razy trudniejsze?

— Racja — chrząknął Lee, rzucając białe spodnie na inne ubrania, gdzie wcześniej leżały. — Kto prowadzi?

— Ty możesz — stwierdził Seungmin.

— Wydaje mi się, że powinniśmy się rozdzielić — odezwał się Chan. — Ja, Hyunjin, Jeongin i... Minho. Reszta zostanie dla bezpieczeństwa poza terenem dystryktu — zaproponował Australijczyk. — Seungmin, masz jeszcze jakieś materiały wybuchowe?

— Jeszcze pytasz? — prychnął, uśmiechając się półgębkiem.

Bang odwzajemnił uśmiech.

— To co, jedziemy od razu? — dopytał Lee, siedząc już na miejscu kierowcy.

— Otwórzmy bramę. Nie wiemy, gdzie pojawi się winda, powinniśmy być przygotowani na każdą możliwość — zauważył Chan.

Otworzenie bramy nie mogło było trudne. W końcu dwa lata temu nie starali się zamknąć jej tak, żeby nikt nie mógł jej później otworzyć. Myśleli, że to będzie jedna z łatwiejszych czynności do wykonania w ciągu ostatnich dni.

Niestety, trochę się przeliczyli.

— Serio? Znowu? — jęknął Minho, kopiąc siatkę. — Oszaleję zaraz.

Jeongin podszedł bliżej ogrodzenia. Przyglądał mu się dokładnie przez chwilę.

— Wygląda na stabilniejsze niż tamto, w którym zostaliśmy zamknięci gdy to wszystko zaczęło się dziać — zauważył. — Ktoś mógłby się wspiąć i może udałoby się otworzyć bramę od wewnątrz? Nam się kiedyś udało, może ona po prostu otwiera się tylko od wewnątrz.

— To ma sens — stwierdził Chan. — Odsuńcie się, wespnę się.

— Może lepiej ja to zrobię — wtrącił Hyunjin. — Nie obraź się, hyung, ale mam dłuższe ręce, zrobię to szybciej.

Bang westchnął i przytaknął, odsuwając się od ogrodzenia.

— Odsuńcie się obaj, ja to zrobię — powiedział Yang. — Przydam się wreszcie na coś.

— A-ale — zaczął Hwang ze strachem w oczach.

— Żadnego „ale", hyung — głos Jeongina był chłodny. — Gdyby nie ja, wydostalibyśmy się stąd szybciej. I nawet nie zaprzeczaj.

Hyunjin przygryzł wargę. Nic nie odpowiedział. Nie chciał, żeby młodszy wspinał się po ogrodzeniu, wiedział, że coś może się mu stać — ale nie chciał też sprawiać, by czuł się gorzej.

Po chwili milczenia Jeongin złapał mocno siatkę i zaczął się wspinać. Hwang intuicyjnie podszedł bliżej ogrodzenia i wyciągnął ręce do góry, żeby w razie czego złapać przyjaciela. Obserwował uważnie jego ruchy, modląc się w duchu, żeby mu się udało.

Jego serce zamarło, kiedy Yang skoczył.

— Jeongin! — krzyknęli z przerażeniem. — Jeongin, w porządku?!

Chłopak przez chwilę się nie podnosił.

— Tak, jasne, żyję — zaśmiał się cicho, prostując się. Zachwiał się, przez co reszta po raz kolejny prawie zeszła na zawał. — Trochę mnie zamroczyło, ale już jest okej, zaraz otwieram bramę.

Hyunjin przygryzł wargę do krwi, starając się powstrzymać napływające do jego oczu łzy. I po prostu nie mógł się powstrzymać, żeby nie podejść do młodszego i nie przytulić go, kiedy brama się otworzyła.

— Powinieneś bardziej uważać — wyszeptał, mocniej go obejmując.

Jeongin odsunął się.

— Nic mi nie jest, hyung. Po prostu znajdźmy... — głos mu się załamał. — Znajdźmy drugiego Jeongina. Resztą martwmy się później.

Wyminął Hwanga i ruszył w stronę autobusu. Hyunjin odprowadził go wzrokiem. Miał wrażenie, że jego serce stało się kilka razy cięższe.

— Chodźmy — powiedział Chan, łapiąc go za ramię. — Nie mamy czasu.

Przytaknął i poszedł za resztą.

Minho prowadził, Bang siedział obok niego i robił za nawigatora. Jisung i Seungmin próbowali naprawić ich starego drona, którego znaleźli gdzieś pod siedzeniami. Woojin i Changbin starali się opracować plan działania wewnątrz dystryktu.

Hyunjin siedział sam. Jeongin również; opierał głowę o szybę i wyglądał na bardzo smutnego. Starszy nie mógł długo na to patrzeć — w końcu wstał ze swojego miejsca, podszedł do przyjaciela i usiadł obok.

— Przepraszam — odezwał się niepewnie po dłuższej chwili. Miał wyrzuty sumienia. — Po prostu się martwiłem.

Yang nie odrywał wzroku od ciemności za szybą.

— Nie przepraszaj. To nie twoja wina, że jest jeszcze jeden Jeongin.

Milczeli przez chwilę. Hyunjin niezbyt wiedział, jak ułożyć słowa w zdanie.

— Czujesz się przez to gorzej? — spytał w końcu.

— Yhm — przytaknął młodszy, wzdychając cicho. — Czuję się okropnie i to z pewnością przez... tego drugiego. W końcu nie powinniśmy być w jednym miejscu na raz, jego obecność musi jakoś na mnie wpływać.

Wtedy coś mu się przypomniało.

— C-co robisz? — wydukał zdezorientowany Jeongin, po raz pierwszy patrząc na przyjaciela podczas ich rozmowy.

— Mówiłeś, że przytulanie zmniejsza stres — mruknął Hwang, kładąc głowę na ramieniu młodszego i obejmując go mocniej w talii.

Nie zauważył cienia uśmiechu, który pojawił się na twarzy młodszego.

Rano dojechali na miejsce. Na parkingu za szkołą czekało kilkanaście takich samych autobusów. Minho zaparkował niedaleko, żeby nie wzbudzać zbytnich podejrzeń. Mieli nadzieję, że nikt nie zwróci na nich uwagi.

Chan spojrzał na swoich przyjaciół.

— Seungmin, Jisung, Changbin, Woojin, wy zostajecie tutaj. My idziemy na zbiórkę. Kiedy inne autobusy ruszą, jedźcie za nami, zaparkujcie gdzieś na końcu parkingu przed budynkiem w dystrykcie. I pod żadnym pozorem nie wychodźcie — ostrzegł. — Jisung, dron działa?

— Tak, normalnie jak nowy — mówiąc to, chłopak podniósł urządzenie. — Z kamerką i monitorami wszystko w porządku, będę miał was na oku, ale tylko na zewnątrz, lepiej nie kusić losu i nie wlatywać nim do środka.

— Dobra. Wszystko jasne?

Przytaknęli. Czas ich naglił; zbiórka już się zaczynała.

Bang wyszedł pierwszy, za nim Minho, potem Jeongin i na końcu Hyunjin. Szybko wmieszali się w tłum zaspanych nastolatków, którzy niezbyt wiedzieli, co się wokół nich dzieje. Ustawili się parami i czekali, aż zostaną przeliczeni. Przez cały czas ich serca biły w przyspieszonym tempie, a dłonie pociły się ze stresu. Hyunjin zaciskał zęby, żeby nie zacząć przygryzać zranionej wargi.

Przez całą podróż autobusem do District Nine nie odzywali się do siebie. Robili, co mogli, żeby udawać przejętych całą tą sytuacją (i rzeczywiście — byli, ale z zupełnie innego powodu, niż nastolatkowie jadący tam po raz pierwszy). Gdy Hwang spoglądał na siedzących przed nim starszych przyjaciół, widział, że udawanie idzie im świetnie. Gorzej z Jeonginem, na którego co i raz zerkał kątem oka. Ściskał mocno pięści na kolanach i był bledszy, niż zwykle.

Hyunjin jednak nie mógł złapać go za dłoń. Nieważne, jak bardzo chciał, wiedział, że nie może teraz tego zrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro