Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

»» 4 ««

a/n; prawie zapomniałam, ale cii

***

Decyzja była trudna. Co te numery miały znaczyć?

W tle było słychać cichutkie tykanie zegara, które jedynie bardziej denerwowało.

Hyunjin spojrzał na Chana. Nie mógł nic wyczytać z jego twarzy i to było chyba najgorsze. Nie miał pojęcia, która z opcji była tą dobrą, a wyglądało na to, że to właśnie on miał zdecydować. Dlaczego?

— Skoro tylko ty jesteś w stanie znaleźć klucze, można powiedzieć, że je przyciągasz... to może jesteś też w stanie wybrać dobry przycisk?

W głosie Chana udało mu się wyczuć nutę niepewności. A skoro nawet on nie był pewien swoich słów, to jak Hyunjin mógł być?

Przygryzł wargę i podszedł bliżej panelu.

Wdech, wydech.

Wybierz cokolwiek.

Zamknął oczy i wcisnął przycisk z numerem 7.

Winda ruszyła.

Gdy drzwi się otworzyły, oślepiło ich światło słoneczne. Hyunjin zasłonił oczy, ale i tak potrzebował kilku chwil, by przyzwyczaić się do jasności. Kiedy się rozejrzał, zmarszczył brwi.

— Czy to nie jest ten budynek, w którym kiedyś mieszkaliśmy? — spytał Jisung, odzywając się jako pierwszy z całej szóstki. — Wygląda podobnie, co nie?

— To chyba ten budynek — mruknął Seungmin, który z uwagą przyglądał się budowli. — Co robimy?

— Może najpierw sprawdźmy, czy w windzie... — zaczął Minho, ale nagle przerwał. Reszta odwróciła się w jego stronę. — Chłopaki, bo... windy nie ma.

— Cholera jasna — zaklął Hyunjin, podchodząc do miejsca, w którym jeszcze chwilę temu stała winda. — Cholera, cholera, cholera!

W jego oczach po raz kolejny tego dnia pojawiły się łzy. Nie panował już nad swoimi emocjami.

— Hyunjin — powiedział Chan, kładąc rękę na jego ramieniu. — Nie denerwuj się. Winda w końcu się pojawi?

Chłopak strząsnął dłoń przyjaciela z barku. Chciał w tamtym momencie wyglądać na wściekłego, ale każdy widział jego opuchnięte od płaczu oczy, trzęsące się ciało i to błagalne spojrzenie, które wręcz krzyczało, by to wszystko po prostu się skończyło.

Nie minęła chwila, a znalazł się w objęciach Jisunga. Sekundę później nogi się pod nim ugięły i oboje upadli na ziemię. Hyunjin wpadł w histerię, ale nikt nie miał zamiaru go za to krytykować.

Reszta podeszła bliżej i koniec końców miał miejsce grupowy uścisk. I to bardzo im pomogło. Poczuli, że ucieka z nich choć odrobina stresu.

Żaden z nich tak naprawdę nie wiedział, co się wokół nich działo. To wyglądało jak zły sen, z którego nie mogli się obudzić. Ale wszyscy wiedzieli, że Hyunjin ma pełne prawo do takiego zachowania. W końcu to na nim spoczywała odpowiedzialność za znalezienie kluczy, bez których — jak widać — nie mogli nawet wejść do windy. Szukał poprzedniego klucza długo i omal nie przypłacił tego życiem. Każdy z nich zareagowałby płaczem na widok braku windy, której znalezienie też było nie lada wyzwaniem.

— Już w porządku — szepnął Hyunjin, wycierając mokre od łez policzki. — Już jest okej. Możemy odpocząć? Jestem śpiący.

Chłopcy spojrzeli na siebie nawzajem i wszyscy zgodnie przytaknęli. Zdecydowali, że najlepszym wyjściem będzie przespanie się w budynku. Gdy weszli do środka, powitał ich chłód, pustka i półmrok. Okna były nieduże i nie wpuszczały do pomieszczenia zbyt dużej ilości światła, a oni nie mieli latarek, zapałek czy czegoś innego, czym mogliby oświetlić pokój.

— Ej, tam stoi winda — zauważył Seungmin. — Może na dachu są nasze stare rzeczy. Mieliśmy kanapy i koce, mielibyśmy gdzie spać i czym się przykryć.

— To dobry pomysł — potwierdził Hyunjin słabym głosem. — Marzy mi się trochę ciepła.

Jisung, na którym się podpierał, zaczął powoli iść w stronę windy. Po drugiej stronie Hwanga pojawił się Minho, dzięki któremu szli szybciej. Chwilę potem jechali na górę.

Hyunjin nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy zobaczył skąpane w promieniach zachodzącego słońca ich stare rzeczy. Lodówka, prowizoryczna kuchenka, kanapy i parę innych przedmiotów, które tak dobrze pamiętał.

Przysunęli kanapy bliżej siebie i usiedli na podłodze, na której położyli część koców. Usiedli i zaczęli rozmawiać.

Hyunjin skłamałby, gdyby powiedział, że nie tęsknił za resztą. Co prawda, kilku z ich paczki wciąż brakowało, ale i tak było ich dużo.

Tęsknił za ich wspólnymi rozmowami. Za tym, jak Jisung lubił usiąść obok Minho, położyć głowę na jego ramieniu i co jakiś czas wtrącać trzy grosze do rozmowy. Za tym, jak Seungmin mówił o książce o bombach i zawsze jakimś dziwnym trafem miał przy sobie coś, z czego mógł zrobić prowizoryczną bombę. Za tym, jak przy Chanie czuł się po prostu bezpiecznie.

Rozmawiali cicho, o wszystkim i o niczym. I to naprawdę wyglądało jak zwykła rozmowa. Jakby wcale nie byli teraz w niebezpieczeństwie, jakby wcale nie brakowało kilku osób i jakby wcale nie byli zdenerwowani i zestresowani wszystkim, co się ostatnio wokół nich działo.

Niedługo później zaczęli po kolei zasypiać. Hyunjin miał wrażenie, że tylko on jeszcze nie odleciał w krainę snów.

Przyglądał się ich starym rzeczom, które w świetle zapalonych przez nich wcześniej światełek wyglądały zupełnie inaczej, niż podczas zachodu słońca.

Nagle poczuł szarpnięcie za rękaw.

— Hyung — usłyszał szept Jeongina. — Nie mogę zasnąć.

Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.

— Chodź tu.

Młodszy przybliżył się i teraz stykali się ramionami. Dzięki światełkom Hyunjinowi wydawało się, że w oczach Yanga odbijają się całe konstelacje gwiazd. Przyglądał mu się przez chwilę, zanim ten się nie odezwał:

— Jak się czujesz, hyung?

To pytanie zbiło go z tropu.

Widząc zdziwienie chłopaka, młodszy dodał:

— Wcześniej płakałeś. Ostatnio dużo płaczesz — wyjaśnił. — Martwię się.

Serce Hyunjina zabiło szybciej.

— Jest w porządku, mały.

— Na pewno?

Nie.

— Ja... — zawahał się. — Nie wiem, Jeongin. Nie wiem.

Nastała cisza.

Jeongin przysunął się jeszcze bliżej. Jedną nogę przerzucił przez nogę starszego, dzięki czemu mógł wygodnie objąć jego tors. Przylgnął do niego prawie całym ciałem, kładąc głowę na obojczyku przyjaciela.

— Słyszałem, że przytulanie zmniejsza stres — szepnął w zagłębienie szyi Hyunjina, a ten zadrżał, kiedy poczuł podmuch ciepłego powietrza na skórze. — Zimno ci, hyung?

— Nie — westchnął, starając się uspokoić serce, które zaczęło bić trochę zbyt szybko.

— Czujesz się trochę lepiej?

— Tak — przyznał szczerze. — Czuję się dużo lepiej.

Objął młodszego i w końcu zasnął. Był to najspokojniejszy sen od kilku miesięcy.

***

— Dobra, koniec tego dobrego — powiedział Minho rano, przeciągając się. — Czas nas goni, trzeba szukać klucza.

Hyunjin czasami nie lubił tego, jak Lee miał rację. Miał ją też tym razem, ale Hwang naprawdę nie chciał wstawać. Oddałby wszystko, żeby móc pobyć jeszcze dłużej z Jeonginem obejmującym go w pasie i śpiącym na jego torsie.

Ale Jeongin chyba miał inne plany.

W pewnym momencie gwałtownie poderwał się do pozycji siedzącej i zaczął nieprzytomnym wzrokiem rozglądać się po pomieszczeniu. Wyglądał uroczo i Hwang nie mógł przestać się uśmiechać, kiedy na niego patrzył.

— Już rano? — wychrypiał, prostując się. — Szukamy klucza?

I tak oto Hwang zrozumiał, że nawet chłopiec, który ukradł mu serce, jest przeciwko niemu.

— To kto gdzie szuka? — zapytał Seungmin.

— Musimy przeszukać wszystkie nasze stare rzeczy, pójdę sprawdzić tam — mruknął Hyunjin, wskazując palcem na prawą część dachu.

Reszta również podzieliła się zadaniami i wszyscy zabrali się do pracy. Minęła chyba godzina albo dwie, a oni dalej nic nie znaleźli. Zostawili tu dużo rzeczy i po przeszukaniu kilku pudeł robiło się to nużące.

— Ej! — zawołał Jisung. — Chodźcie i pomóżcie mi z tą lodówką, cholerstwo nie chce się otworzyć.

Minho, który był najbliżej, parsknął śmiechem i mruknął coś do młodszego, przez co ten się lekko zarumienił. Na twarzy Lee malowała się pewność siebie, która wraz z pierwszym pociągnięciem za uchwyt drzwiczek lodówki zaczęła znikać.

— Co jest — warknął przez zęby, szarpiąc mocniej. — To serio nie chce się otworzyć.

Chan kazał mu się przesunąć i sam spróbował. Drzwiczki ani drgnęły.

— Może ja spróbuję? — zaproponował Hyunjin, podchodząc do nich. Wszyscy zgodnie przytaknęli. Chłopak złapał za uchwyt i pociągnął mocno. — Cholera.

Upadł na ziemię, obijając sobie lekko tyłek. Drzwiczki otworzyły się bez problemu, włożył w to za dużo siły i stracił równowagę.

— Klucz! — krzyknął Han. — Spójrzcie, jest klucz!

Wszyscy spojrzeli do środka lodówki.

Faktycznie. Na jednej z półek leżał klucz.

Hyunjin podszedł do windy, a za nim reszta. Tym razem wiedział, gdzie szukać dziurki. Włożył do niej klucz i przekręcił. Drzwi otworzyły się i powitały ich te same metalowe ściany, co wcześniej.

Jeongin spojrzał na panel z przyciskami. Natychmiast szturchnął stojącego obok Chana.

— Hyung, teraz jest 2 i 8.

Hyunjin podszedł do panelu. Przygryzł wargę. Który przycisk powinien wybrać tym razem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro