❦ Rozdział 10.
Odkąd FP oznajmił Wężom, że zamierzał przyjąć do gangu nową dziewczynę, sytuacja zrobiła się napięta. Niektórych ciekawiło, kim była owa osoba, nie mogąc doczekać się ceremonii inicjacji. Byli również tacy, którzy głośno mówili o swoich obawach, uznając, że ktoś, kto dopiero pojawił się w Riverdale, mógł jedynie sprowadzić na nich kłopoty.
Była również Toni Topaz, zmuszona do pomocy Raven w przygotowaniu się do inicjacji, a także Sweet Pea, trzymający obecnie w dłoni niewielki kawałek plastiku, który znaczył więcej, niż mogłoby się wydawać.
Gdy Raven opowiedziała FP część prawdy o sobie, została przypisana do dwóch nastolatków, którzy przychodzili do niej każdego dnia i próbowali ją czegoś nauczyć. Prawa Węży miała już wykute na pamięć i choć potrafiła walczyć, Sweet Pea uczył ją nowych technik obrony, zdając później relację Jonesowi z jej postępów. Żałowała, że FP nie towarzyszył jej podczas nauki, ale rozumiała, że musiał wiele załatwić, nim pozwoli jej dołączyć do gangu. Przede wszystkim musiał przekonać swoich ludzi, że nikomu nie zagrażała, a podobno znaleźli się tacy, którzy kategorycznie zabraniali jej wstąpić do gangu, choć nawet jej nie znali.
– Dlaczego odnoszę wrażenie, że Jughead celowo mnie unika? – spytała Toni, gdy skończyła po raz kolejny przepytywać dziewczynę z praw gangu. Inicjacja miała odbyć się jutrzejszego wieczoru i chociaż dla niej erotyczny taniec, jaki dziewczyny musiały wykonać, był czymś strasznym, Raven przyjęła to dość obojętnie.
– Ostatnio spędza dużo czasu z Cheryl. Choć oboje zaprzeczają, wydaje mi się, że mają się ku sobie – wyznała swobodnie Raven, nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie wbija szpilę w serce Topaz. – No i Jughead wciąż mnie nie znosi, więc rzadko bywa w przyczepie.
Sweet Pea od razu dostrzegł smutek na twarzy Toni, dlatego podniósł się z podłogi i podszedł do dziewczyn, wyciągając w stronę szatynki fałszywy dowód osobisty.
– Teraz już wiesz, po co mi było potrzebne twoje zdjęcie. Od dziś jesteś Raven Black. Dość zabawnie, nie sądzisz?
Raven ściskała w palcach dokument i pokręciła z niedowierzaniem głową. Czarny Kruk? Serio?
Nie powiedziała jednak nic, uważnie wpatrując się w swoje zdjęcie. Doskonale pamiętała dzień, gdy FP przedstawił jej tego wyrośniętego, zdecydowanie zbyt pewnego siebie chłopaka. Pomijając Jonesów, był pierwszym Wężem, którego poznała. Z początku pałała do niego głównie niechęcią, ponieważ nie mogła pogodzić się z faktem, że szkolenia Garry'ego nie zdołały zapewnić jej wygrania walki z tym dzieciakiem, ale szybko doceniła tego chłopaka. Gdy pojawiła się niziutka, słodka Toni, szybko zauważyła, że chłopak bardzo lubił tę dziewczynę o różowych włosach.
Udało jej się przekonać do siebie FP, ale wciąż nie zdołała się do niego zbliżyć. Odniosła nawet wrażenie, że podobnie jak Jughead, próbował unikać jej na wszelkie sposoby i dlatego głównie towarzyszyła jej ta dwójka. Czasem spotkała się z Cheryl i całkowicie zignorowała Archiego, nie mając kompletnie głowy do flirtowania. Musiała się skupić, by wykonać powierzone jej zadanie w taki sposób, by nie zginęła z rąk Gladys, czy też FP.
Praktycznie całe dnie spędzała w przyczepie, a jeśli wychodziła to tylko po to, by pobyć kilka godzin z Cheryl w Pop's. Na tym tak zwana „wolność" się kończyła.
– Przestań się dąsać, Toni i pogódź się z tym, że ten pajac cię nie lubi. Niepotrzebnie zrobiłaś sobie nadzieję, myśląc, że skoro zerwał z tą blondi, to w końcu na ciebie spojrzy. – Słowa Sweet Pea zabrzmiały tak szorstko, że nawet Raven zrobiło się przykro, choć dopiero teraz dotarło do niej, że siedząca obok niej dziewczyna była zadurzona w Jugheadzie.
Oczy Toni momentalnie zaszły łzami, przez co dziewczyna posłała Raven przepraszający uśmiech i zerwała się do wyjścia, nie mając najmniejszej ochoty rozkleić się przy znajomych.
Sweet Pea chciał za nią pobiec, ale Raven powstrzymała go, zaciskając palce na jego nadgarstku z taką siłą, że momentalnie skrzywił się z bólu.
– Odwaliło ci?!
– Musisz być takim dupkiem, Pea?! – odwarknęła, mierząc chłopaka surowym spojrzeniem. Choć był od niej sporo wyższy i bez wątpienia silniejszy, nie wzbudzał w niej respektu. Był nastolatkiem, nic poza tym.
– To ty jej powiedziałaś, że Jones i Blossom mają się ku sobie – zauważył, a Raven na moment zamilkła.
– Nie miałam pojęcia, że Toni lubi Jugheada – przyznała szczerze, marszcząc gniewnie brwi. – Za to ty doskonale zdawałeś sobie z tego sprawę i chętnie jej dowaliłeś!
– Im prędzej pozbędzie się złudzeń, tym lepiej.
– Dla kogo? Dla ciebie? – prychnęła, ignorując ostrzegawcze spojrzenie chłopaka. – Och, czyżbyś miał nadzieję, że Toni w końcu na ciebie spojrzy?
Sweet Pea cisnął ją na ścianę z taką siłą, że nie zdołała powstrzymać jęku zaskoczenia. Przyciskał palce do jej szyi, zaciskając usta w wąską kreskę, a jego oczy wypełniała furia. To był pierwszy raz, gdy chłopak użył wobec niej tyle siły i chociaż powinna się go obawiać, ani na moment nie spuściła wzroku z jego ciemnych oczu, choć ledwie łapała oddech.
– Toleruję cię tylko i wyłącznie przez rozkaz FP! – wysyczał przez zęby, mocniej zaciskając palce na jej szyi. – Sam nie rozumiem, dlaczego zamierza przyjąć cię do gangu i nie podoba mi się to, że nikt nie jest w stanie znaleźć o tobie żadnych informacji, ale przysięgam, że jeśli coś kombinujesz, zabiję cię gołymi rękoma. Zapewniam, że nikt nie odnajdzie twojego ciała. Już ja o to zadbam!
Puścił ją w chwili, gdy drzwi do przyczepy się otworzyły, jednak nie odwrócił od niej wzroku. Jej uwaga tak wyprowadziła go z równowagi, że nawet nie myślał o tym, co powiedział. Miał ochotę dać jej nauczkę i choć wydawała się obojętna na jego zachowanie, wiedział, że ją przestraszył.
– Wszystko w porządku?
Sweet Pea prychnął, słysząc pytanie Jugheada. Posłał Raven ostatnie ostrzegawcze spojrzenie i ruszył w stronę wieszaka, skąd zabrał swoją skórzaną kurtkę z logiem gangu. Nim opuścił przyczepę, rzucił na odchodne:
– Pierdol się, Jones!
Drzwi zamknęły się z hukiem, a Jughead ostrożnie spojrzał na milczącą Raven. Jej twarz była cała czerwona, dłonie zaciskała z taką siłą, że pojawiła się żyłka na jej czole. Wyglądała na wściekłą.
– Wszystko w porządku? – ponowił pytanie, rzucając słowa Sweet Pea w niepamięć. Nie bardzo obchodził go stan emocjonalny tej dziewczyny, ale obiecał Cheryl, że przestanie traktować ją jak wroga. Dlatego też przyszedł, choć zamierzał unikać jej przez całe życie. Albo przynajmniej do momentu, aż zniknie z Riverdale.
– W jak najlepszym – odparła, siląc się na spokojny ton.
Ruszyła w stronę zlewu, chcąc pozmywać brudne naczynia. W chwili, gdy odkręciła kurek, dostrzegła, jak bardzo drżą jej dłonie. Zachowanie i słowa Sweet Pea wyprowadziły ją z równowagi bardziej, niż była w stanie sądzić.
Tak naprawdę im było bliżej inicjacji, tym więcej wątpliwości pojawiało się w jej głowie. „Człowiek Serpents nigdy nie stoi sam" - głosiło jedno z praw gangu, a to oznaczało, że w chwili, gdy do niego dołączy, nie będzie miała do czynienia tylko z FP, czy Jugheadem. Zdradzając ich, narazi się na gniew całego gangu. Tak samo, jak nie spełniając rozkazu Gladys, narazi się na gniew jej ludzi. Znalazła się w sytuacji bez wyjścia i im bardziej to do niej docierało, tym gorzej się czuła.
Jughead obserwował ją, analizując w myślach, jak mógłby ją podejść. Nie żyli w dobrych stosunkach i niezbyt mu zależało, by to zmieniać, ale Cheryl tak długo truła mu głowę, że w końcu się zgodził. Dlatego też na placu stał stary samochód Freda Andrewsa, a w nim znajdowali się Cheryl oraz Archie, niezrażony brakiem zaangażowania ze strony Raven. Chłopak był tak zauroczony jej urodą, że najwyraźniej zrobiłby wszystko, by zdobyć jej zainteresowanie. Jughead uważał to za żałosne, ale równie dobrze ktoś mógł tak myśleć o nim i jego znajomości z Cheryl, która nagle zaczęła przeobrażać się w coś więcej.
– Pewnie jesteś zestresowana jutrzejszą inicjacją i w ogóle...
– Wszystko w porządku, Jug. Nie musisz udawać, że cię to obchodzi. Jeśli FP kazał ci się wypytać o mój nastrój, to może sam przestanie mnie unikać i się o to spyta? – przerwała mu, nerwowo myjąc kubki po gościach.
Patricia McCarthy. Ósemka. Patricia Warren – Moon. Raven Black. Miała zaledwie dwadzieścia cztery lata i kilka tożsamości. Jej życie było jednym wielkim bagnem, z którego nie potrafiła się wydostać, a wszystko przez to, że jej rodzice postanowili ją sprzedać pieprzonym handlarzom ludźmi. Potem Gladys ją przemyciła, objawiając jej się niczym anioł na jasnym niebie, by ostatecznie okazać się jej kolejnym katem.
W kółko musiała kogoś zadowalać i spełniać rozkazy. Jak maszyna, która nie mogła samodzielnie myśleć. Jaki był sens, by dłużej w tym tkwić? Może powinna sama zakończyć swoje porąbane życie, nim FP albo jego była żona to zrobi.
– Cheryl i Archie czekają na zewnątrz. Chciałem spytać, czy masz ochotę zabrać się z nami do Popa.
Przestała zmywać, wpatrując się w chude palce Jugheada, które dotykały jej dłoni. Nie mogła uwierzyć, że ten jeden, banalny gest sprawił, że w jej oczach pojawiły się łzy! Musiała schować twarz za długimi włosami, by tego nie zauważył.
Miała dość siedzenia w tej cholernej przyczepie i wiecznego sprzątania, gotowania, czy też wysłuchiwania rad Toni. Wiedziała już wszystko, co dotyczyło inicjacji i miała ogromną ochotę zapomnieć o tym, że jutrzejszego wieczora zostanie wrzucona do stada, które było gotowe rzucić się na nią w każdej chwili.
„Serpents nigdy nie zdradza gangu" - szkoda, że ona od samego początku zamierzała tam dołączyć tylko po to, by zniszczyć ich szefa.
FP i Jughead nie zasłużyli na to, co miała im zrobić.
Tak samo, jak ona nie zasłużyła na to, by być marionetką w czyichś dłoniach.
– Chodźmy. Muszę się odstresować, inaczej oszaleję – powiedziała w końcu i wysunęła dłoń spod dłoni Jugheada, by wytrzeć je w czysty, pachnący ręcznik.
Na szczęście zdołała ukradkiem otrzeć łzy i nie przeglądając się nawet w lustrze, bez słowa skierowała się w stronę wyjścia z przyczepy.
Skoro FP zamierzał jej unikać, ona chętnie zabawi się w towarzystwie kogoś innego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro