Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❦ Rozdział 03.

     Przystanął przed ogromną bramą, oddzielającą posiadłość rodziny Blossom od reszty. Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, wciąż nie rozumiejąc, dlaczego FP sprowadził do ich przyczepy obcą dziewczynę, gdy brama w końcu się otworzyła i mógł wejść do środka.

     To miejsce zawsze przyprawiało go o ciarki i osobiście nie rozumiał, po co niewielkiej rodzinie tak ogromna posiadłość, ale Blossomowie od zawsze byli znani ze swojego majątku i uwielbiali się chwalić. On z pewnością myślałby podobnie, gdyby był, choć w połowie tak bogaty, jak Cheryl Blossom, do której właśnie zmierzał.

     Nie zdążył jeszcze dojść do drzwi, a już dostrzegł Cheryl wypatrującą go w drzwiach. Miała na sobie czerwony sweter oraz czarną spódniczkę, a usta jak zwykle musnęła czerwoną szminką. Jej rude, długie włosy opadały kaskadą fal na szczupłe ramiona.

     – Jughead Jones. – Zmarszczyła groźnie brwi, gdy w końcu stanął przed nią. – Co tym razem?

     Jughead wywrócił oczami na jej pretensjonalny ton.

     – Dlaczego od razu zakładasz, że coś od ciebie chcę?

     – Bo przychodzisz do mnie tylko wtedy, gdy czegoś chcesz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, a chłopak po chwili przytaknął, ponieważ miała rację. – Właź do środka, Jones. Starej jędzy nie ma w domu.

     Uśmiechnął się pod nosem i ruszył za dziewczyną do kuchni, gdzie został poczęstowany szklanką soku pomarańczowego. Jugheada zawsze fascynowała więź łącząca Cheryl z matką. Zresztą nie tylko jego. Całe Riverdale wiedziało, że się nienawidziły i najchętniej by się pozabijały. Kiedyś gardził zachowaniem Rudej, ponieważ nie potrafił zrozumieć, jak dziecko mogło zwracać się do rodzica w tak bezczelny sposób, jak ona często to robiła, ale później wszystko zrozumiał, a jego punkt widzenia się zmienił.

     Penelope Blossom traktowała Cheryl gorzej od robaka i na wszelkie sposoby starała się zatruć jej życie. Nic więc dziwnego, że dziewczyna w końcu zaczęła się buntować i starała się bronić przed jadem matki.

     Cheryl udawała zimną, bezwzględną sukę. Inni myśleli, że nic nie było w stanie jej zranić, ale Jughead doskonale wiedział, że za tą powłoką kryje się niewyobrażalny ból i tęsknota za miłością rodzica, a także za zmarłym, ukochanym bratem. Najgorsze było to, że zginął on z rąk ich własnego ojca, który ostatecznie sam odebrał sobie życie, poprzez powieszenie.

     – Wszystko w porządku? – spytał, gdy od dłuższej chwili siedzieli w ciszy, każdy pogrążony we własnych myślach.

     Cheryl momentalnie udała rozpromienioną i wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Nic nie było w stanie jednak ukryć smutku w jej czarnych oczach.

     – Jasne – odparła swobodnie i wzruszyła ramionami. – Co cię sprowadza do Tornhill, Jones? Oboje doskonale wiemy, że nienawidzisz tego miejsca równie mocno, jak ja.

     – Potrzebuję kilku damskich ubrań, a że twoja garderoba zapewne pęka w szwach i nosisz taki rozmiar, jaki potrzebuję, stwierdziłem, iż chętnie mi pomożesz – wypalił bez skrępowania, choć na samą myśl o Raven na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.

     Cheryl zmarszczyła brwi, uważnie przypatrując się chłopakowi. Miała nadzieję, że zacznie się śmiać, a ona uzna, iż nawet jej nie rozbawił, ale nic takiego się nie działo.

     – Po co ci damskie ubrania? – zdziwiła się. – Czyżby Betty nie miała pieniędzy na coś, co nie wygląda jak ciuchy grzecznej dziewczynki, a ty chciałbyś zobaczyć ją w czymś bardziej kobiecym?

     Jughead wzniósł oczy i zaczął wpatrywać się w biały sufit. Nie rozumiał, dlaczego wszystko musiało zawsze sprowadzać się do Betty, która swoją drogą zasypywała go kolejnymi wiadomościami, o czym świadczyła ciągle wibrująca komórka w jego kieszeni. Był zmęczony i naprawdę chciał choć przez jeden dzień nie myśleć o swojej dziewczynie.

     – Nie, Cheryl – odpowiedział spokojnie, znów patrząc w czarne oczy koleżanki. – Mój ojciec sprowadził do Riverdale moją koleżankę z dzieciństwa i to ona potrzebuje ubrań.

     – A dlaczego nie ma swoich?

     Dobre pytanie, pomyślał.

     – Rodzice wyrzucili ją z domu i została z niczym.

     – I twój ojciec jakimś cudem pojawił się w odpowiednim miejscu, by jej pomóc? – dociekała Cheryl, nie spuszczając spojrzenia z wyraźnie zirytowanego chłopaka.

     – Dokładnie. Zamierzasz dalej mnie przepytywać, czy pomożesz?

     Cheryl patrzyła na bruneta, uważnie analizując wszystko w myślach i ze spokojem popijała sok.

     Ciszę przerwało przekleństwo Jugheada. Chłopak wyciągnął z kieszeni telefon i nacisnął zieloną słuchawkę, wrzeszcząc:

     – Przestań mnie spamować, Betty! Skoro nie odbieram ani nie odpisuję, to znaczy, że nie mam czasu! Doprowadzasz mnie do szału! – Rozłączył się, nie pozwalając, by dziewczyna odpowiedziała.

     Wyłączyłby komórkę, ale nie mógł tego zrobić, ponieważ ojciec mógłby potrzebować jego pomocy.

     Cheryl podniosła się z krzesła i wymaszerowała z kuchni, zostawiając go na chwilę samego. Wróciła kilka minut później z przewieszoną przez ramię niewielką torebką.

     – Zaprowadź mnie do tej swojej koleżanki z dzieciństwa – oznajmiła, a Jughead wyrwany z rozmyślań, spojrzał na nią jak na idiotkę. – Nie patrz się tak! Zamierzam zabrać ją na zakupy. Przecież nie dam jej swoich drogocennych ubrań.

     – Czego nie zrozumiałaś, gdy powiedziałem, że ta dziewczyna została z niczym? – spytał, specjalnie nakładając nacisk na ostatnie zdanie. – Wiesz, że mój ojciec nie ma kasy, żeby ją ubrać.

     – Przecież ja mam pieniądze, tak? – Wywróciła oczami. – Chcesz, żebym pomogła, czy nie? Weź ty się zdecyduj.

     Jughead podniósł się z krzesła. Marszczył brwi, wpatrując się w Rudą z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

     – Dlaczego miałabyś wydawać pieniądze na kogoś, kogo nie znasz?

     – Wiszę ci przysługę za to, że nie pozwoliłeś mojej matce uderzyć mnie na twoich oczach. W ten sposób się odwdzięczam.

     Ruszyła w stronę wyjścia, nie zamierzając mówić nic więcej. Nie lubiła okazywać swojej dobroci, ale Jughead naprawdę zrobił na niej dobre wrażenie, stając w jej obronie. Wiedziała, że nigdy tego nie zapomni, ponieważ jedyną osobą, jaka kiedykolwiek się o nią troszczyła, był jej brat.

     Jughead pobiegł za dziewczyną, choć nie był przekonany, czy powinien dopuścić do jej spotkania z Raven. Sam nie znał tej dziewczyny i nie miał pojęcia, czego można było się po niej spodziewać, a Cheryl nie należała do najmilszych ludzi.

     Ukradkiem wysłał ojcu wiadomość, ostrzegając go przed wizytą Blossom.

     FP siedział w ciszy i ani na moment nie spuścił wzroku z zajadającej się chipsami Raven. Dziewczyna oglądała serial z taką uwagą i szczerym zainteresowaniem, że aż żal było mu jej przerywać, choć miał do niej wiele pytań.

     W dodatku otrzymał od Jugheada wiadomość, że Cheryl zmierzała do ich przyczepy, by zabrać Raven na zakupy. FP nie miał pojęcia, co przyszło jego synowi do głowy, że zamiast do Betty poszedł akurat do panny Blossom, która była pierwsza do rozprzestrzeniania plotek w miasteczku. Był to istny diabeł w ciele nastolatki, a Jughead zamierzał skazać Raven na jej towarzystwo.

     – Przepraszam. Musiałam się zagapić. Już zabieram się za zmywanie – z rozmyślań wyrwał go skruszony głos Raven.

     Pochwycił spojrzenie jej piwnych oczu i powstrzymał przed odejściem, gdy odłożyła chipsy na bok i rzeczywiście chciała zabrać się za zmywanie naczyń po zjedzonej jajecznicy.

     – Co zamierzasz? – spytał, a dziewczyna momentalnie zamarła. Widział, że pytanie nieco ją zmieszało, dlatego kontynuował: – Miejsce, w którym cię znalazłem, znajduje się kilka ładnych godzin od Riverdale, więc wątpię, by ktokolwiek cię tutaj odnalazł. Zastanawiam się tylko, jak chcesz, by twoje życie teraz wyglądało.

     Nie mógł powiedzieć jej wprost, że nie zamierzał jej utrzymywać. Sam nie żył w luksusie i miał na głowie gang, więc kolejna osoba stanowiła dodatkowy problem. Na razie nie chciał jednak stawiać dziewczyny pod murem. W końcu dopiero co pojawiła się w Riverdale i nie miała nawet własnych ubrań.

     – Znajdę tutaj jakąś pracę. Zrobię to najszybciej, jak się da! – zapewniła pospiesznie. Strach przed tym, że FP ją wyrzuci, był tak potężny, iż zrobiłaby wszystko, byleby pozwolił jej zostać trochę dłużej. – Odwdzięczę się za twoją gościnę i ratunek. Zadbam o porządek i posiłki, żebyś zawsze mógł ze swoim synem zjeść coś smacznego. Wiem, że jest tutaj bardzo mało miejsca, ale naprawdę mogę spać na ziemi! – Podniosła się z kanapy, niesiona nagłą potrzebą, by zapewnić go o swoich dobrych intencjach. Odniosła wrażenie, że już nadużyła gościnności tego człowieka, a przecież minęło dopiero kilka godzin. – Wystarczy mi nawet namiot na dworze! Moja obecność pewnie was krępuje i nie możecie czuć się swobodnie. Tak to na pewno jest problem. Powinnam spać na dworze...

     – Uspokój się – polecił FP, chwytając roztrzęsioną dziewczynę za ramiona. Był zdziwiony jej reakcją, a także słowotokiem, który z pewnością by nie ustał, gdyby się nie wtrącił. Była przerażona, a w jej oczach lśniły łzy. – Nie zamierzam cię wyrzucić. Po prostu zastanawiam się, czy sobie poradzisz i odnajdziesz się w Riverdale. Postaram ci się pomóc, jak tylko mogę, ale nie zdołam wszystkiego zrobić za ciebie. Ile potrzebujesz czasu, by dojść do siebie?

     – Ze mną wszystko w porządku – zapewniła szybko, siląc się na uśmiech. Widząc minę mężczyzny, poklepała się po piersi i dodała: – Naprawdę! Uciekłam z piekła, dlaczego więc miałoby być źle? Jedynie, z czym źle się czuję to z tym że zwaliłam ci się na głowę.

     Może właśnie dlatego, że uciekłaś z piekła? I dlatego, że zabiłaś człowieka?, pomyślał FP, ale nie zamierzał powiedzieć tego na głos.

     Dziewczyna starała się udawać, że nic złego się nie stało i zdołała uporać się z przeszłością, choć jeszcze jakiś czas temu była więziona przez handlarzy ludźmi i zdołała uciec tylko dlatego, że zabiła jednego z nich. Nie było sensu jej naciskać. Prędzej czy później i tak się złamie, a wtedy będzie ciężko i doskonale o tym wiedział.

     – Mój syn przyjdzie tutaj za chwilę ze swoją... koleżanką – uciął, zastanawiając się chwilę, czy Cheryl rzeczywiście była koleżanką Jugheada. Do tej pory był pewien, że ta dwójka się nienawidziła, dlatego sam nie wiedział, co myśleć o tym, iż to właśnie do niej jego syn poszedł prosić o pomoc. – Uważaj na nią i nie mów jej zbyt wiele. Cheryl to osoba, która może cię zniszczyć, a do tego nie możemy dopuścić. Jesteś tutaj jednak nowa, a najwyraźniej Jughead uznał, że ona najlepiej nadaje się do tego, żeby ci pomóc. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale chyba nigdy nie zrozumiem własnego syna. – Przetarł palcami zmęczone powieki i westchnął. – Po prostu trzymaj się tego, co ustaliliśmy, dobrze? Jesteś koleżanką Jugheada z dzieciństwa, ale on cię nie pamięta, bo był małym dzieckiem, jak się nim zajmowałaś od czasu do czasu. Rodzice wyrzucili cię z domu i zostałaś z niczym, a ja ci pomogłem.

     – Mam dwadzieścia cztery lata. Nikogo nie zdziwi, że rodzice mnie wyrzucili?

     – Nie potrafiłaś się usamodzielnić i siedziałaś na ich garnuszku.

     – Wszyscy będą mieli mnie za jakiegoś pasożyta. – Zmarszczyła brwi i spuściła głowę. Nie podobał jej się ten pomysł, ale wiedziała, że nie mogła narzekać.

     – Chyba lepsze to, jak żeby mieli cię za prostytutkę, prawda?

     Zabolało, ale udała, że jego słowa nie zrobiły na niej wrażenia. Choć wciąż powtarzała sobie, że została zmuszona do zarabiania swoim ciałem i nie mogła nic na to poradzić, nawet jeśli bardzo się starała, wciąż czuła wstyd, gdy tylko pomyślała o tym, jak żyła przez ostatnie osiem lat. Była pewna, że nigdy nie zdoła o tym zapomnieć, a co dopiero się z tym pogodzić.

     Nawet jeśli starała się poukładać sobie życie od nowa, jako Raven z Riverdale, wspomnienia wciąż przypominały jej o przeszłości.

     Nie zdążyła odpowiedzieć, gdy do przyczepy wszedł Jughead, obdarzając ich uważnym spojrzeniem. Wyglądał, jakby nie był zadowolony z faktu, że jego ojciec dotykał Raven.

     FP szybko odsunął się od dziewczyny i odchrząknął, nieco zmieszany. Nie robił nic złego, a mimo to przeszywający wzrok syna, wprawił go w zakłopotanie.

     – Gdzie Cheryl?

     – Czeka na zewnątrz. Przyczepa jest zbyt klaustrofobicznym pomieszczeniem, by mogła do niej wejść – odpowiedział, wywracając oczami na wspomnienie miny Blossom, gdy chciał zaprosić ją do środka. – Zamierzasz w takim stroju wybrać się na miasto? – zwrócił się do Raven, z niedowierzaniem patrząc na bluzkę od FP i swoje spodenki, które miała na sobie.

     Raven wzruszyła ramionami.

     – Nic innego nie mam. Moje ubrania wciąż leżą w praniu.

     – Przecież ludzie od razu zaczną ją obgadywać, gdy tak się pokaże! – Jughead spojrzał na ojca z pretensją wymalowaną w niebieskich oczach.

     – I co mam niby z tym zrobić?! Przecież nie mam damskich ubrań w szafie! – oburzył się FP.

     – To nie ma znaczenia. Niech sobie ludzie gadają, co chcą – wtrąciła Raven, nie chcąc dopuścić do kłótni. – Poradzę sobie z plotkami.

     Jughead jednak nie zamierzał odpuścić. Wskazał na ojca palcem i oznajmił stanowczo:

     – Zawieziemy je do sklepu. Dzięki temu twoja dziewczyna szybciej zdejmie moje spodenki. Motory są szybsze od taksówek.

     FP wywrócił oczami, ale sięgnął po skórę i kluczyki od motoru.

     – To nie jest moja dziewczyna.

     – Ta, jasne. Chodźmy, nim Cheryl się rozmyśli i nie kupi twojej dziewczynie nowych ubrań.

     – Naprawdę nie jestem dziewczyną twojego ojca! – Raven pobiegła za Jugheadem, ale gdy tylko znalazła się na podwórku, zamilkła.

     Rudowłosa dziewczyna szczerzyła śnieżnobiałe zęby w uśmiechu i wyciągnęła do niej rękę na powitanie.

     – Cheryl Blossom. Twoja nadzieja na lepsze ubrania. – Czarne oczy dziewczyny lśniły, sprawiając, że Raven poczuła się przy niej niesamowicie mała i krucha, choć z pewnością była od niej sporo starsza. Gdy ujrzała, w co była ubrana nieznajoma, westchnęła. – Wyglądasz okropnie! Jak ci na imię?

     – R-Raven...

     – Raven? A nazwisko?

     – Po prostu Raven – odpowiedział FP, kiwając Cheryl głową na powitanie. Wziął szatynkę za rękę i poprowadził ją w stronę swojego motoru, podając jej kask. – Jedźmy już. Mam kilka spraw do załatwienia.

     Cheryl dostrzegła ten niewielki, ciepły gest, jakim obdarzył ojciec Jugheada tę tajemniczą dziewczynę, przez co na jej usta wtargnął uśmiech.

     Nie odezwawszy się na ten temat, ruszyła w stronę młodego Jonesa i założyła kask, obejmując go w pasie. Nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się tak podekscytowana poznaniem nowej osoby. W dodatku Raven nie wyglądała na dużo starszą od niej, a jeśli dobrze zrozumiała, dzieliło je jakieś siedem lat różnicy. Dość sporo, ale dla Cheryl nie miało to znaczenia. Nieznajoma wyglądała tragicznie, a ona znała się na modzie, więc była odpowiednią osobą, by zrobić z niej niezłą laskę. Potrzebowała do tego jedynie karty i sklepu.

Uroczyście oświadczam, że postaram się dodawać rozdziały w każdy czwartek. Trzymajcie kciuki, by udało mi się dotrzymać słowa! :D.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro