XIX. Randka z Luką
Perspektywa Marinette
,,Okej, jestem na miejscu'', pomyślałam optymistycznie, kiedy stanęłam przed budynkiem kina, gdzie miałam się spotkać z Luką.
Może i na zewnątrz wyglądałam spokojnie, ale od środka zżerały mnie nerwy. Co jeżeli on powie, że jestem dla niego TYLKO przyjaciółką? Nie chciałam zostać zfriendzone'owana po raz drugi. To tak bardzo mnie bolało... Nie chcę powtórki. Dziękuję, ale nie.
Byłam ubrana w dżinsy z wysokim stanem i ciepłą kurtkę, a moje na wpół farbowane włosy związałam w koczek. Gdy spojrzałam w lustro to stwierdziłam, że wyglądam jak hipiska, ale prawdę mówiąc mu się to podobało. A może wiedziałam, że Luce się to spodoba? Kto wie?
Martwiłam się, że nie zdążę, ponieważ w międzyczasie musiałam podnieść do Mistrza Fu. Przez tę głośną sprawę z mordercą dał powierzył mi miraculum, tak na wszelki wypadek. Nie byłoby dobrze gdyby coś niespodziewanego się stało podczas mojej randki. Tak powiedział Mistrz Fu.
Ale wyszło na to, że się nie spóźniłam. Ba, nawet byłam przed czasem. Czekałam na Lukę i z każdą chwilą denerwowałam się coraz bardziej.
Nagle ktoś położył mi rękę na ramieniu. Złapałam go za dłoń, a następnie przerzuciłam nad głową w taki sposób, że ta osoba wylądowała na ziemi przede mną (Yeeeet).
Zrobiłam to instynktownie. Najgorsze było w tym to, że tą osobą okazał się być Luka. Podniósł się do pozycji siedzącej i pomasował swoją głowę.
— Co się właśnie stało? — spytał i zdezorientowany spojrzał w górę.
Wtedy zauważył, że to ja, więc był jeszcze bardziej skołowany. Musiał dosyć mocno przywalić głową. Na szczęście nie miał tak żadnej rany, ponieważ nie widziałam krwi na chodniku.
— O Boże, przepraszam! — powiedziałam i przykucnęłam przed nim. — Nic ci nie zrobiłam?
— Ała... Skąd ty masz tyle siły, babo....? — chłopak spojrzał na mnie przenikliwie. — Dlaczego to zrobiłaś?
— Kiedyś chodziłam na kurs samoobrony — skłamałam. Może nie było to do końca kłamstwo. Chodziłam kiedyś. Przez tydzień. Z resztą, nie mogłam mu powiedzieć, że jako Biedronka mam doświadczenie w rzucaniu ludźmi (złoczyńcami). — Przepraszam, Luka. Przez te ataki tego mordercy jestem bardzo przewrażliwiona.
Wyciągnęłam do niego rękę i pomogłam mu wstać. Chwilę trzymaliśmy się za ręce, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Uświadomiliśmy to sobie dopiero wtedy, gdy babka siedząca w kasie biletowej zapytała:
— Ze zniżką dla par?
Spojrzeliśmy na nią zdziwieni, a potem zauważyliśmy nasze splecione dłonie. Natychmiast się zaczerwieniliśmy. Luka już chciał zabrać swoją rękę, ale ścisnęłam mu ją uniemożliwiając wyjęcie jej z uścisku.
— Tak, poprosimy — powiedziałam.
Chłopak zrobił się jeszcze bardziej czerwony, jeżeli w ogóle było to możliwe. Zapłaciłam i szybko oddaliłam się od kasy ciągnąc Lukę za sobą.
— Co ty sobie myślałaś? — powiedział cicho, gdy znaleźliśmy się poza zasięgiem słuchu kasjerki. Dalej był cały czerwony.— Nie jesteśmy parą.
— Zniżka to zniżka. Chciałam po prostu zniżkę, jasne? — wyjaśniłam.
Poczułam, że zaczynam się czerwienić. Ah, ta opóźniona reakcja mojego mózgu. Wyrwałam rękę z uścisku Luki i odwróciłam wzrok z zażenowania.
— Chodźmy na seans, okej?
— Tak, dobry pomysł.
Poszliśmy do odpowiedniej sali i usiedlismy na swoich miejscach. Wybrałam je w kasie, bo to trochę dziwne , żeby ,,para'' siadała w dwóch końcach sali. Chociaż w sumie to prawdopodobnie i tak byśmy wybrali te same co teraz. W końcu przyszliśmy tu razem, a nie oddzielnie.
Ale i tak byłam teraz zawstydzona jego bliską obecnością...
***
Po seansie wyszliśmy z kina i postanowiliśmy się przejść kawałek. Niewiele z niego pamiętałam, bo nie mogłam się na nim skupić. Mój głupi mózg cały czas odtwarzał sobie w głowie scenę, gdy ja i Luka trzymaliśmy się za ręce. I tak praktycznie non stop przez półtorej godziny. Zażenowanie? Poziom maksymalny. Nie polecam.
Luka też nie podjął tematu filmu, więc założyłam, że on musiał mieć podobnie.
— Przepraszam, że zrobiłam.... to przy kasie. Nawet nie wiesz jak mi głupio — powiedziałam cicho.
— Tak głupio, że podczas całego seansu myślałaś o tym i nie mogłaś się skoncentrować na filmie?
— Tak... — powiedziałam bez zastanowienia. Jednak po około sekundzie dotarło do mnie to co zrobiłam. — Czekaj, co? Wcale nie.
Luka popatrzyła na mnie wzrokiem typu ,,No chyba jednak nie''.
— Dobra, masz mnie; tak było — powiedziałam i odwróciłam głowę z zażenowania.
Luka roześmiał się głośno i popatrzył na mnie kpiąco.
— Co się śmiejesz, matole?!
A ponieważ śmiech jest zaraźliwy, po chwili śmiałam się i ja. Dopadła nas oboje konkretna głupawka.
— Jesteś taka zabawna, Marinette.
— Emmm... dziękuję?
Chwilę szliśmy w milczeniu, kiedy nagle moje ,,biedronkowe ucho" wychwyciło jakiś niepokojący dzwięk. Miałam złe przeczucia. Złapałam Lukę za nadgarstek i pociągnęłam za sobą.
— Hej, co ty... — zaczął chłopak.
— Zaufaj mi.
Dobrze, że tak szybko nas stamtąd ruszyłam. Kilka sekund budynek kina eksplodował, a w miejsce, w którym przed chwilą staliśmy zostało przykryte przez szczątki budynku. Podbiegliśmy jeszcze kawałek, żeby upewnić się, że naprawdę jest bezpiecznie. Stanęliśmy ciężko dysząc.
— Było blisko — sapnęłam.
— S-skąd ty....? — zaczął Luka. Chłopak lekko się trząsł. Musiało go to niezle zszokować. Ja, jako Biedronka, byłam już dosyć przyzwyczajona do tego typu sytuacji.
— Chyba nie mam wyjścia —westchnęłam.
Zaciągnęłam go za sobą do najbliższego załuka i upewniłam się, że nikogo nie ma w pobliżu. Musiałam być pewna, iż nikt nam nie przeszkodzi.
— Co się dzieje? Wyjaśnij mi, proszę, Marinette! — powiedział głośno zdezorientowany chłopak. — Co...?
— Wyjaśnię ci potem, teraz mamy coś do zrobienia — oświadczyłam i wyciągnęłam z kieszeni bransoletkę.
Była ona w kształcie węża i wyglądała trochę jak jakaś tandeta z chińczyka za pięć złoty. Tak naprawdę było to jednak miraculum węża.
— Luka, weź to —poprosiłam i wcisnęłam mu ją w dłoń. — Załóż ją.
— Co? Po co?
— Zaufaj mi, proszę — powiedziałam błagalnym głosem i złożyłam ręce jak do modlitwy. — Obiecuję, że później wszystko ci wytłumaczę.
— No dobrze, niech będzie —zgodził się Luka i wsunął bransoletkę na nadgarstek. — Co mam teraz zrobić?
—Powiedz: Sass, załóż łuski!
—Sass, załóż łuski...?
××××
Tu znowu ja xd
Znowu mnie trochę nie było, za co przepraszam (brak weny i lenistwo to okropna rzecz).
Jeśli ktoś czytał moją tablicę (A dobrze wiem,że nikt tego nie robi😑) to wie, że postawiłam sobie cel 1 rozdziału na tydzień.
Nawet zasrałam sobie tym kalendarz xd
(Czy tylko mi wattpad nie chce dawać zdjęć? Wattpad, do cholery. Daj mi to zdjęcie wstawić! Jak ja Cię zaraz trzasnę! WATTPAAAAAAD!😠)
(Jeżeli tu nie będzie zdjęcia, to znaczy, że podałam się z jego wstawianiem )
Więc mam nadzieję, że rzeczywiście mi się to uda.
Btw: czy tylko ja mam zawsze jakiś problem z zapisywaniem rozdziału i muszę to robić po jakieś 15 razy?
To do zobaczenia za tydzień :)
Ta leniwa Annabelle (´・∀・)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro